Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
Seya
Ostatnio edytowany przez Bartek (2010-05-13 21:53:19)
Offline
Gonen
Ostatnio edytowany przez Greyu (2010-05-13 22:03:54)
Offline
Starał się mówić szybko i zwięźle.
-Najpierw poczułem, jakby prąd mnie przeszedł. Odwróciłem się i widziałem jakieś czarne i czerwone pioruny. Potem to znikło i pojawiło się tych pięciu gości. Widziałem u nich metalowe, zakute szczęki i ostre zęby, dużo. Zanim zrzucili mnie falą powietrza, słyszałem jak rozmawiają w dziwnym języku. A ten, który się pokazał, ma całkiem białe oczy, jak ślepiec. Ciekawe po co przyszli. Może chcą coś wykraść z laboratorium!? - zawołał nagle ze strachem w oczach.
Offline
Gonen
Offline
Gonen
Ostatnio edytowany przez Greyu (2010-05-13 22:49:37)
Offline
-A po co się tak męczyć? -zapytała Eri- Za wami będą musieli wspinać się kolejni.
Kobieta zamknęła na chwilę oczy a gdy je otworzyła zobaczyliście że źrenice jej się rozszerzyły. Eri uskoczyła do tyłu, tak jakby chciała wykonać unik przed czymś czego nie widzieliście, a po chwili upadła na ziemię i przeturlała się w bok.
-Nie pójdzie ci ze mną tak łatwo! -krzyknęła.
Co ona wyprawia? Oszalała? Dla niewprawnego oka mogło to tak wyglądać, jak na przykład dla Seyi który gapił się z rozdziawionymi ustami na jej wyczyny. Reszta jednak zachowywała się normalnie, jakoś nie dziwiły ich omamy które miała teraz kobieta. Wiedzieli że teraz walczy ona z własnym strachem, który zalegał w jej duszy i teraz wyzwoliła go ciemność by pokrzyżować jej plany- walczyła z własnym Nemezis.
Eri wyciągnęła zza pasa krótki ząbkowaty miecz i zaczęła tnąc nim powietrze, choć niezbyt umiejętnie dzierżyła swą broń a jej ruchy były niedbałe i chaotyczne- widać było że nie jest wojowniczką.
Nagle kobieta wykonała szybkie pchnięcie i stanęła na chwilę w bezruchu, następnie wykonała dziwny ruch tak jakby chciała podnieść na swoim ostrzu niewidzialnego wroga; upadła na kolana i wskazała dłonią budynek sama na niego nie spoglądając.
Z ziemi tuż przy budynku zaczęły wysuwać się jakieś powykręcane pale złożone z poprzyczepianych do siebie drobnych kości. Paliki ułożyły się w wąskie schody prowadzące na dach.
Kobieta spojrzała na nie, wstała i ruszyła powoli w ich kierunku.
-No dalej!
Eri weszła po schodkach na górę a za nią dwaj rytualiści odziani w pancerze, Seya i Gonen. Fahren natomiast nakazał innym swoim by zrobili to samo.
Grupka znalazła się na górze i to co zobaczyli nie było zachwycające. Czwórka z napastników siedziała obok jakiegoś małego dziecka które miało rozprutą klatkę piersiową, a ostatni - ten z mechaniczną szczęką - chodził w wokół nich po namalowanym kredą okręgu i machał jakimś kadzidełkiem. Jeden z siedzących osobników grzebał w piersi dziecka a pozostali recytowali jakąś mantrę. Mężczyzna ze stalową szczęką nie przerywając marszu powiedział
-Odejdźcie stąd i tak już za późno! Zarówno dla was jak i dla tego bachora.
Mężczyzna grzebiący w klatce piersiowej chłopca wyciągnął właśnie ręce w których trzymał teraz serce dzieciaka i krzyknął:
-Istame Khar-Azad! Inlame jaro alai stas kone! Karanei! -tylko Rytualiści zrozumieli jego słowa, gdyż mówił w echomenie, a słowa jego zapowiadały kłopoty- "Przybywaj Khar-Azad! Otwieramy kurtynę ciemności Tobie i sługom twym byś spadł na ten świat i doprowadził do zguby jego! Posiłek czeka!"
-Na tym kończy się nasza rola. -odrzekł "Stalozębny"- Teraz zajmie się wami ktoś inny!
Ledwie wypowiedział te słowa jak wszyscy poczuli że przeszywa ich czysta Ciemność, padając na kolana pod jej ciężarem. Gdy się odwrócili zobaczyli za sobą coś przerażającego- około dwieście metrów koło siedziby nagle powietrze i rzeczywistość się załamała, powstał jakiś dziwny, ledwo widoczny wir który w ziemi wydrążył niewielkie wgłębienie, a wyrwana ziemia wirowała w nim chaotycznie. Strach narastał- coś się stamtąd chciało wydostać.
-No to my się zmywamy. -powiedział mężczyzna, jednak nagle Eri poderwała się z ziemi, zblizyła się o kilka kroków do niego i znów zamknęła na chwilę oczy.
Z betonowego dachu wybiły się nagle dwa kamienne pręty i owinęły wokół mężczyzny, a on z kamienną miną spojrzał na nie i zaśmiał się głośno. Tym razem on zamknął oczy a pręty zwolniły uścisk i poleciały w stronę kobiety; jednak nie chwyciły jej w wężowym uścisku, przebiły jej bark i udo przygwożdżając do ziemi. Eri jęknęła.
-Zatłukę Cię! -mężczyzna wyjął zza płaszcza krótki stalowy miecz, ignorując pozostałych Unitów stanął nad Eri, uniósł go przymierzając się do pchnięcia i...
Offline
Seya
Ostatnio edytowany przez Bartek (2010-05-14 22:25:34)
Offline
Gonen
Ostatnio edytowany przez Greyu (2010-05-15 09:38:23)
Offline
-Co jest do cholery?! -krzyknął Stalozębny gdy nagle znalazł się uścisku rozgniewanego technoklanyty. A po chwili było tylko krótkie szarpnięcie i pofrunął w kierunku swoich. Mężczyzna upadł na ziemię przed pozostałymi napastnikami, kiedy to wszyscy dosłyszeli trzask. Stalozebny krzyknął a z pod rękawa jego prawej ręki trysnęła krew; złamana kość przeszyła jego skórę i podarła część rękawa. Podniósł go jeden z jego towarzyszy.
-Zatłukę Cię! -krzyknął Stalozębny.
-Ich laime! Loaenoe Finicio. -powiedział jeden z pozostałych co znaczyło-"Uspokój się! Na nas już pora Finicio."
Dwóch Rytualistów wojowników podeszło do Eri i swoją bronią zniszczyli kolce przytrzymujące ją przy ziemi. Nie wyjmowali jednak na razie tych kolców z jej ran gdyż mogłoby to doprowadzić do krwotoku.
W tym momencie Gonen zaczął swoje sztuczki, mamił ich swoimi słowami i tworzoną iluzją. Hipnotyzował ich by zaraz się ich pozbyć. Z tego powodu że wszyscy prócz Stalozębnego mieli nałożone kaptury, tylko na podstawie jego miny można było zauważyć że iluzje Rytualisty skutkowały gdyż napastnik patrzył się na Znawcę Nieznanego z widocznym lękiem. Nagle jeden z okapturzonych mężczyzn drgnął i zaczął powoli zbliżać się do Unitów, a jego ruchy nie wskazywały wrogich zamiarów- szedł spokojnie, choć trochę niemrawo jakby ciągnąc za sobą bezwładne nogi. Jednak nagle się zatrzymał i jakoś dziwnie wygiął wypinając brzuch, w którym pojawiło się na chwilę jakieś wybrzuszenie a po chwili rozdarło jego ciało- za mężczyzną stał jego towarzysz z wyciągniętą krótką włócznią. Puścił ją a ciało jego towarzysza upadło bezwładnie na ziemię prosto w kałużę krwi.
-Nie my teraz jesteśmy waszymi wrogami. -powiedział spokojnie- Kalim, lino karnoe.- Kalim, zabierz nas stąd".
Jeden z napastników wykonał kilka szybkich i krótkich gestów rękoma i nagle powietrze znowu się naelektryzowało; kultystów spowiła kopuła czarno-czerwonych błyskawic, a potem błysnęło i już ich nie było. Zostały tylko zwłoki dziecka i mężczyzny przebitego włócznią.
Niestety to nie był koniec kłopotów, tuż za grupką tak blisko siedziby klanu otwarła się brama do Bezmiaru, a wszyscy słyszeli już jęki zbliżających się pomiotów ciemności. Grupka spojrzała w dół gdzie Fahren wraz z grupką technoklanyckich wojowników stał przerażony przyglądając się nadchodzącej zgubie.
//Tłumaczenie echomeny znajdujące się w cudzysłowie jest tylko dla Greya, gdyż postać Bartka jej nie zna.
Offline
Gonen
Ostatnio edytowany przez Greyu (2010-05-15 12:11:37)
Offline
Seya
Offline
Gonen
Ostatnio edytowany przez Greyu (2010-05-15 14:45:53)
Offline
~Brama do Bezmiaru stoi otworem a demony zaraz przekroczą jej próg. Trzeba się śpieszyć! Trzeba zamknąć wrota! -takie myśli błądziły teraz po głowach wszystkich unitów znajdujących się przy siedzibie klanu C36.6- Ktoś musi wejść do pomroku i zamknąć te przeklęte wrota. -oczy wszystkich skierowały się na Gonena, który stał teraz spokojnie i spoglądał w sam środek wiru. Ktoś ich jednak musi tam przeprowadzić a jedyna zdatna do tego osoba leży teraz za nimi z dwoma kolcami wbitymi w ramię i udo. Eri pojękiwała z bólu a dwaj jej kuzyni uspokajali ją. Ona nie da rady nikogo teraz przeprowadzić na drugą stronę. Trzeba jej pomóc.... nie! Nie ma na to czasu. Może jest inna droga. Tylko jaka?
Ostatnio edytowany przez Lasard (2010-05-15 15:18:40)
Offline
Gonen
Ostatnio edytowany przez Greyu (2010-05-16 18:30:57)
Offline