Lasard - 2010-04-26 23:27:47

Klucznicy


Przygoda I - Nie tak niewinny początek



Scena pierwsza
Wiatr niesie za sobą śnieg który uderza o stalowe ściany, i wystające wartownie siedziby Technoklanu C36.6, a wokół niej napadało już w sumie około metra białego puchu. Tylko oba perony z betonu i stali, należące do klanu są tylko przemoczone; śnieg roztapia się niemal od razu po dotknięciu budowli, gdyż cała konstrukcja jest dość ciepła od rur z ogrzewania centralnego, ciągnących się po wszystkich ścianach i suficie. A gdzie leży owa siedziba? Mniej więcej po środku Lodowych Pustkowi- ogromnego zaśnieżonego zadupia Rubieży, na którym jest tak zimno, że najgorsze zimy na Rosyjskim Sybirze -krainie za czasów Starożytnych o którym słyszeliście od swoich klanowych Kronikarzy i Bajarzy- to zwykły przymrozek. Zwłaszcza teraz, kiedy nastała najgorsza część roku- "okres zimy w krainie wiecznej zimy" jak mówi Fahren, Technokrata klanu. Wokół klanu leżą ruiny pozostałości starej stacji kolejowej z której tylko dwa perony nadały się do użytku, natomiast tuż za tym widać zarysy jeszcze większych ruin- za siedzibą C36.6 leży ogromne, zrujnowane w czasie Wielkiej Wojny i zdewastowane przez czas miasto- złożone z mniejszych i niemal doszczętnie zniszczonych ceglanych budynków oraz wielkich, kilkudziesięcio piętrowych, żelbetonowych drapaczy chmur.

Na domontowanych przez członków klanu elementach, zasłaniających dużą szczelinę między dachami peronów, siedzi opatulony w gruby koc ze skór dzikich zwierząt mężczyzna. Popija on sobie gorącą wodę, i przygrywa jakąś melodię na harmonijce ustnej. Siedzi on po stronie bliższej ruinom miasta, a tuż przed nim na ziemi leżą dwa ślizgacze - łodzie żaglowe z płozami służące do podróżowania po śniegu; jedna jest dość duża, służąca do przewozu węgla z kopalni a także do podróży z większą ilością klanytów; natomiast druga jest dość mała i służy posłom i doręczycielom do szybkich podróży do siedzib innych klanów.
Nagle wzrok mężczyzny przykuł jakiś krótki rozbłysk płomieni na horyzoncie, a zza niego wyłonił się zarys jakiejś większej grupki- ktoś się do nich zbliża i utorowuje sobie drogę przez śnieg, po prostu go roztapiając. Z każdą minutą byli coraz bliżej; dało się już zauważyć że jest ich około sześciu, w tym jeden Technoklanyta z miotaczem ognia, odziany w gruby płaszcz i czepiec skórzany. Reszta ma na wierzchu czerwono fioletowe płaszcze z kapturem, i naszytym z przodu symbolem przedstawiającym rozwinięty zwój papieru z wymalowaną czarną plamą- jak nic Rytualiści. Mężczyzna dosłyszał z dołu jakiś zgrzyt i zobaczył że jeden z członków klanu wyszedł przez drzwi w wagonie-wartowni i zaczął machać do zbliżającej się grupi by ich ponaglić. Grupka przyśpieszyła kroku i po niespełna minutce zaczęli wchodzić gęsiego do wagonu, a przez niego do siedziby. Strażnik który otworzył im drzwi, odwracając się zauważył siedzącego na dachu krewniaka i tylko machnął do niego krótko.

Grupka weszła przez rozsuwane na boki drzwi wagonu. Od progu uderzyło ich panujące tu ciepło. Prócz kilku Technoklanytów stały tu dwa duże miotacze ognia a w rogu wagonu kilka butli. Rytualiści zdjęli od razu wierzchnie płaszcze ukazując swoje oblicza. Wśród nich było dwóch dobrze zbudowanych wojowników w stalowych pancerzach pomalowanych na czarno i z tym samym symbolem który był naszyty na płaszcze; szczupła kobieta w podeszłym wieku odziana w skórzaną kurtkę i spodnie, z kuszą u pasa i gwizdkiem przewieszonym na szyi; ładna, szczupła i co dziwne dość skąpo odziana młoda kobieta o długich czarnych włosach- ma na sobie stalowy "stanik" z naramiennikami z czaszek jakichś dzikich bestii, skórzane spodnie i stalowe nagolenniki, dodatkowo na głowie ma białą maskę przypominające czaszkę dzikiego kota, choć z poziomym paskiem na oczy; natomiast ostatni jest dość chudy i niezbyt dobrze zbudowany, ma brązowe włosy i małą szpiczastą bródkę. Jest odziany w wysokie skórzane buty, długie rękawice i skórzany płaszcz, a na szyi i u pasa ma przewieszone kilka talizmanów oraz maskę wykonaną z czarnego drewna, jedynie z otworami na oczy.

Grupka została przepuszczona przez kolejne drzwi wagonu i weszli do siedziby klanu. Na dwóch peronach stacji porozstawiano kilkanaście małych blaszanych "domków", a do każdego z dachu dochodziła jakaś rura; a po drugiej stronie siedziby widać nieduży kamienny budyneczek. Dach podtrzymywany jest przez kilka filarów wzmocnionych stalowymi szynami. Dwóch Technoklanytów prowadzi grupkę rytualistów do kamiennego budynku, a mieszkańcy siedziby przyglądają się z zaciekawieniem gościom. Grupka przechodzi przez stalowe tory, między dwoma wagonami z których słychać uderzenia młotem, widać skaczące iskry i pracujących rzemieślników.
Gdy grupka zbliża się do budynku wychodzą z niego dwie osoby- jeden to dość podstarzały mężczyzna ubrany w biały płaszcz który widać że pamięta czasy starożytnych, i choć jest dość dobrze zachowany to ma wyrwany prawy rękaw zamiast którego na ręce starca nałożony jest stalowy naramiennik połączony z rękawicą po których plącze się sieć kabli i przymocowane jest kilka płytek z okultystycznymi symbolami. Mężczyzna podpiera się na lasce która też ma różne kable i mniejsze płytki.
Zaraz koło niego idzie bogato odziany, wątły mężczyzna, głęboka, zdobiona szata
wybija go poza technoklanyckie standardy praktyczności i użyteczności. Na nosie ma nałożone okulary połówki w stalowej oprawce.
Starzec podniósł jedną rękę i pomachał do rytualistów a potem odezwał się do nich z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Ach, witam naszych drogich gości! A więc który to ten Egzorcysta który został tak dziwnie ukarany?
Podstarzała rytualistka wypchnęła na przód mężczyznę z talizmanami i zwróciła się do starca.
-Witaj Fahren. Oto nasz drogi Gonen. W ramach pokuty za włamanie do pewnej biblioteki, nasz Metropolita wyznaczył mu dwuletnią służbę w waszym Klanie.

Greyu - 2010-04-27 15:16:45

Gonen





Gonen lekko ukłonił się w stronę technokraty.
-Pozdrawiam Panie , na imię mi Gonen , to właśnie ja jestem ukaranym egzorcystą. Pragnienie wiedzy i odkrycia owoca zakazanego zgubiło mnie , dlatego też tu jestem , mam nadzieję , że zdołam odpokutować winy pomagając technoklanom
Gonen miał dłuższe , brązowe włosy i szpiczastą bródkę. Miał na sobie skórzany płaszcz , długie skórzane buty i rękawice. Poobwieszany był (jak na rytualistę przystało) różnorakimi talizmanami których przeznaczenie było znane tylko dla innego rytualisty. Był egzorcystą , odganiał złe duchy i chronił innych ludzi przed ich działaniem. W swoim klanie i nie tylko w swoim klanie znany był jako Znawca Nieznanego , ten dorosły już mężczyzna miał talent  do swojego fachu. Z tego powodu właśnie znalazł się u technoklanytów. Wiedział już za dużo by mogły go zadowolić zwykłe księgi. Pragnął więcej wiedzy , nikt by go o to nie podejrzewał , żył w zgodzie ze wszystkimi , był otwarty na ludzi. Zakradł się do tajnej biblioteki by skosztować wiedzy pradawnych , miał zostać tam tylko na chwilę ale pragnienie wiedzy go zgubiło , przyłapano go na gorącym uczynku. Tylko ze względu na to , że był utalentowany nie skazano go na śmierć. Oryginalna kara była pomysłem młodej , ładnej kobiety która również się tu wybrała. Gonen najbardziej bał się , że kiedyś przestanie trenować. Doskonalenie umiejętności to jedyna droga do ideału człowieczeństwa.

Bartek - 2010-04-27 17:38:16

Seya



Po dokończeniu picia swojej wody zszedł na dół żeby zobaczyć co dzieje się za bramą i dowiedzieć się czegoś o nowych przybyszach, którzy przybyli do klanu.

Lasard - 2010-04-27 18:44:11

Mężczyzna wstał krawędzi dachu i podszedł do jego centralnej część gdzie widać było zamkniętą stalową klapę z jakimś mechanizmem. Wyjął wtedy z kieszeni mały okrągły przedmiot z dwiema zębatkami i wsadził go do dziury w klapie. Seya przekręcił klucz najpierw w lewo, potem w prawo i gdy usłyszał stuknięcie pociągnął za dźwignię leżącą tuż obok klapy. Wtedy to wyskoczyła ona o kilkanaście centymetrów i przesunęła się do przodu. Mężczyzna natychmiast wyjął klucz i szybko wszedł przez klapę która powoli zaczęła się zamykać. Szabrownik zszedł po schodach zamontowanych na częściach starego wagonu. Już z góry zobaczył grupkę przybyszów rozmawiających z Fahrenem; podszedł jak najbliżej nich i oparł się o blaszaną ścianę jednego z "domków".

-Tutaj każdy mówi do mnie po prostu Fahren. No... część mówi do mnie dziadku lub wujku. Ale Cię to nie dotyczy. -odezwał się starzec- Bez jakichś formalnych zwrotów grzecznościowych. Miło mi Cię powitać w naszym domu. -spojrzał na stojącego za nim bogato odzianego mężczyznę- To jest Akachi, jest moim doradcą i zarazem wnukiem. Jeżeli możesz chłopcze, to idź do kuchni i poinformuj Chejiego by przygotował naszym gościom jakiś poczęstunek. -następnie ponownie zwrócił się do rytualistów- Po tak długiej i mozolnej podróży jesteście pewnie zmęczeni i głodni? Nie mamy zbyt dużo zapasów, sami dobrze wiecie jak trudny okres roku teraz panuje, jednak nie zaszkodzi jeżeli trochę wam damy do zjedzenia.
Wszyscy Rytualiści zgodzili się na przyjęcie poczęstunku. Ponownie odezwał się Technokrata:
-Może do czasu aż nasz kucharz przygotuje dla was posiłek, oprowadzę was po naszym domu i opowiem wam co i jak? Zwałszcza tobie Gonenie powinno się to przydać skoro masz tu zamieszkać na dłużej.

Akachi


~Tak, co on myśli, że nie mamy nic lepszego do roboty? No dobra, aktualnie nie mamy, ale to chyba nie powód by robić z nas gości od brudnej roboty? -odezwał się głos w twojej głowie.

Greyu - 2010-04-27 19:31:01

Gonen





-Dziękuje pan...Fahrenie , chętnie wezmę małą oglądową podróż po okolicy , trudno będzie mi się przyzwyczaić do nowych warunków , w moich rodzinnych stronach nie ma tak dużo śniegu. Spodziewałem się poza tym bardziej zimnego przywitania , w końcu pobyt tutaj ma być dla mnie pokutą.
Nie szczędził komplementów , chciał jak najszybciej zaaklimatyzować się w nowym środowisku , wkońcu ma mieszkać tutaj jeszcze 2 lata.

Alekssy156 - 2010-04-28 00:13:22

Akachi



Przekazałem polecenie naszemu kucharzowi z niebywałą to niechęcią wobec tak poniżającego dla mnie zajęcia.
- Chejiego. Przygotujcie sześć... a nie... siedem porcji waszego wybornego posiłku, dla nowo przybyłych gości.
Nie czekając na odpowiedź wykonałem gest szacunku kładąc prawą dłoń na lewej piersi pochylając się nieznacznie.

Powoli kieruję się w stronę miejsca w którym to zastanę Technokratę z całością przybyłych. Miejsca w którym spodziewam się zastać zacną całość.

Po drodze, nie ukrywając, zastanawiam się...
- Czego mógł poszukiwać Egzorcysta w "pewnej bibliotece"?

Zsunąłem okulary po czym zwyczajnie podrapałem zmęczony nimi nos...
- Czy to symbol nowego początku który tak wyczekujemy?

Poprawiłem to okular, mówię już to głośno...
- Wiem. Przecież wiem. To moje wyczekiwanie. Ichi... daj mi wiarę.

Zatrzymałem się, rozejrzałem po miejscu w którym to teraz znajduje się... bynajmniej jeszcze nie jestem u celu...

Bartek - 2010-04-28 16:18:20

Seya



Nic nie mówiąc trzyma się grupy i mówi sobie w myślach:

~No też się przejdę co prawda wiem gdzie co jest ale co mi tam

Lasard - 2010-04-28 18:40:52

Akachi


Cheji siedział jak zwykle w kuchni, przy stoliku czytając po raz -etny swoją książkę kucharską, będącą eksponatem z dawnych dziei. To z powodu tej lektury ten mężczyzna zainteresował się kuchnią i gotowaniem. Z tego też powodu zamienił się z wysportowanego szabrownika w pulchną kluskę która rzadko rusza się dalej niż 50 metrów od siedziby klanu.
Mężczyzna przytaknął głową.
-Dobra, tylko skoczę po coś do magazynu. -powiedział i szybko ruszył w jego stronę.
Wyszedłeś z budynku i zobaczyłeś rytualistów idących powoli w stronę w którą kierował się też Cheji. Ruszyłeś za nimi, przez chwilę idąc koło Chejiego.

Wszyscy


-Pokutę wymyślił twój klan. -odezwał się Fahren- Dla nas jest to jak nagroda, gdyż w końcu będziemy mieli w Klanie Egzorcystę, który będzie mógł chronić nas przed upiorami. Dotąd przy każdej oznace opętania kogoś czy nawiedzenia trzeba było wysyłać kogoś do Rytualistów bo Egzorcystę i jeszcze do tego płacić.

Fahren ruszył wolnym krokiem postukując swoją laską o kamienne podłoże. Wszyscy ruszyli za nim, dołączyła także grupka co młodszych dzieci które z zaciekawieniem na twarzy przyglądały się gościom. Fahren zaczął opowiadać:
-Mieszkamy tu od dość niedawna, bo praktycznie niecałych dwudziestu zim... heh, wiem, brzmi to dziwnie gdy mówi się o zimie w takiej krainie. Jednak jak widzicie nieźle się już urządziliśmy. Ściany zrobione są z żelaza o metrowej grubości, więc nie ma praktycznie takiej istot która by je przebiła, dzięki czemu nie mamy się zbytnio czego martwić. Cały kompleks ocieplany jest przez ogromny piec leżący w podziemiach, i ulepszony przez system klimatyzacyjny.

Mężczyzna przerwał na chwilę gdyż musiał trochę namęczyć się by zejść bezpiecznie z wysokiego stopnia na tory. W tym momęcie grupkę wyminął dośc pulchny mężczyzna w kucharskim fartuchu, który tylko przytaknął na powitanie wszystki. Do grupki dołączył Akashi.

Starzec kontynuował opowieść o klanie i jego siedzibie. Grupka minęła wagon położony najbliżej ściany.
-To jest największe przejście w naszej siedzibie. Rzadko jest otwierana gdyż służy tylko do wynoszenia na zewnątrz skonstruowanych przez nasz klan egzoszkieletów. To takie duże maszyny, aktualnie służące tylko do prac w wykopywaniu i przewożeniu węgla.

Grupka ruszyła dalej, i minęła dużą klatkę z prostokątną dziurą w ziemi, z której po chwili wyjechała jakaś platforma na której stał Cheji z wiadrem w którym było trochę mięsa.
-Magazyn. Jeżeli Gonenie będziesz chciał kiedyś coś zjeść, to musisz pogadać z kimś kto posiada do niego klucz. Jednak nie będziesz mógł brać ile Ci sie podoba, wyznaczamy dzienne racje żywnościowe dla każdego mieszkańca klanu.

Ruszył dalej, wskazał wagon którym Rytualiści wli do siedziby i wytłumaczył że służą one za wartownie, i choć są najsłabszym punktami pod względem grubości murów to miotacze ognia nie pozwolą nikomu się tędy przedrzeć. Następnie grupa minęła zawaloną część siedziby, przy której postawiono nieduży ołtarzyk, najwidoczniej ku czci technoklanyckiej Egzarchini - Pani Arisu.
-Niestety podczas budowy siedziby ta część konstrukcji się zawaliła. Na szczęście nie było ofiar, a resztę dachu udało się wzmocnić przed zawaleniem. -grupa dostrzegła jakąś kobietę która przyglądała się ścianie, postukiwała w nią, a potem zapisała coś na kartce papieru- Codziennie cała konstrukcja jest sprawdzana dwukrotnie przez specjalistów. Pozwala to na wczesne wykrycie uszkodzeń i im zapobieganiu. -wyjaśnił Fahren.

Grupka doszła do schodów prowadzących pod ziemię. Zeszli po nich i wtedy Fahren się zatrzymał.
-Dalej nie ma sensu iść. Tuż po lewej jest więzienie, choć na razie nikogo nie przetrzymujemy więc niektórzy mieszkańcy naszego klanu tam sypiają. Następnie jest pomieszcienie z piecem którego nazywamy Wielkim Toichim. Tuż na wprost jest pracownia węglarzy czyli osób zajmujących się restaurowaniem i obsługą pieca i klimatyzacji. A po prawej mamy laboratorium do którego wstępu mieć nie będziesz. Przykro mi ale nasze badania są tajne.
-A nad czym tak pracujecie? -odezwała się skąpo odziana rytualistka.
-Nie martw się, wszystko jest zgodne z Tradycją. Po prostu nie chcemy pokazywać wyników naszej pracy komuś, komu możemy je potem sprzedać.
-A myślałam że pracujecie dla dobra wszystkich Unitów?
-Oczywiście, ale czy ktoś zabroni nam przy tym trochę zarobić? Dzięki temu mamy później fundusze na kolejne badania. Czyż nie mówię dobrze Akachi? Ichi tym bardziej się z tym powinien zgadzać?

Akachi


~Ma rację, pieniądza dobra rzecz. -odezwał się przodek.

Greyu - 2010-04-28 19:33:46

Gonen





Gonen szedł wyraźnie zaciekawiony tym co widzi , wsłuchiwał się dokładnie we wszystko co mówił technokrata.
W chwili w której Fahren nic nie mówił , szturchnął lekko wyzywająco ubraną rytualistkę i powiedział do niej , że mężczyzna za nimi wyraźnie się jej przygląda , wszystko zkwintował żartem:
-Wygląda na to , że będziesz miała tu branie-Po czym szereko i serdecznie uśmiechnął się do swojej koleżanki
-Jestem wielce rad , że moja obecność tu komuś się przyda , służę pomocą wtedy kiedy tylko o nią poprosicie , co do racji żywnościowych , można zauważyć , że zbyt wiele nie jem , my rytualiści wysoko cenimy samokontrolę. Mam jeszcze pewne pytanie , czy może posiadacie księgi z których mógłbym się czegoś nauczyć? To dla mnie bardzo ważne , uważam , że doskonalenie umiejętności to jedna z dróg do idealnej egzystencji. Dodam również , że z każdą rzeczą której się nauczę będę mógł jeszcze skuteczniej odpędzać złe duchy.

Bartek - 2010-04-29 15:00:16

Seya



Kiedy zauważył to co się stało  odpiął swój skórzany płaszcz i ściągną go aby pokazać się w  swoim standardowym  ubraniu kiedy to uczynił skłonił się i powiedział:

-Witam przybyszy z dalekich stron nazywam się Seya i jest mi niezmiernie miło powitać was przepraszam że dopiero teraz to mówię ale wcześniej nie było okazji.

Po tych słowach znowu założył na siebie skórzany płaszcz i sięgną do kieszeni aby wyciągnąć jedną z swoich zabaweczek które często robił w domu a był to bardzo mały piesek z zębatek i kilku żarówek i przełącznika, który jak się przełączył to piesek ożywał.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
(http://i446.photobucket.com/albums/qq18 … Dante4.jpg)<----Wygląd mojej postaci oczywiście bez miecza.

Greyu - 2010-04-29 15:06:27

Gonen





Gonen odwrócił się w stronę nowo poznanego technoklanyty i odwzajemnił ukłon , wyciągnął rękę do uścisku.
-Czołem , nazywam się Gonen , jestem egzorcystą. Będę mieszkał tu przez dłuższy czas

Bartek - 2010-04-29 15:21:21

Seya


W czasie wymawiania tych słów uścisną wyciągniętą dłoń.

-Miło mi cię poznać Gonenie i myślę że spodoba ci się tutaj.

Kiedy ją puścił spojrzał na dziewczynę do której wcześniej mówił Gonen i kiedy wrócił wzrokiem do niego zapytał:

-Powiedz mi jak ma na imię twoja towarzyszka? Bo jestem ciekawy jej imienia

Greyu - 2010-04-29 15:34:16

Gonen





-Na imię jej Eri- Gonen podszedł do niej , objął i w przyjacielskim geście pomasował ramię. Potem uśmiechnął się i do niej i do Seya.-To moja kuzynka

Alekssy156 - 2010-04-29 19:27:21

Akachi


Towarzyszy wam prezentując dumę swojego to oblicza - wyprostowany, dłonie splecione razem za plecami - przygląda się i mierzy każdego z osobna aż do zapytania Technokraty.

Patrzy to z dumą i wyższością godną możnego odpowiada wprost to do kobiety:
- Obrót pieniądza jest bardzo istotny. - bez chwili zamyślenia - Bez sprzedaży, kierując się dobrem Unii, to miejsce dawno by już upadło i dawno udalibyśmy się gdzieś to indziej.

Palcem wskazującym poprawił to okular, zastanowił się teraz wyraźniej.
- Proszę nie sądzić nas przez ten pryzmat - wyraźnie zarecytował - "wspólnego dobra" gdyż kierujemy się dobrem dbając o nas samych...

Skierował wzrok w stronę Fahrena. Ta sama, dumna poza arystokraty.
- Ichi jest bardzo rad słysząc mądrość wspólną nam wszystkim Fahrenie.

Dłoń skierował to w geście zaproszenia czy bardziej... pośpieszenia całej to grupy.
- Proszę. Chodźmy dalej. Jestem pewien, że niedługo rozpocznie się wymierzony okres pokuty.

Lasard - 2010-04-29 20:52:54

Dziewczyna przysłuchiwała się w słowa Fahrena, a po tym co jej powiedział Gonen odwróciła się i spojrzała krótko na idącego za grupką Seye. Następnie odwróciła się z powrotem do Fahrena nic nie mówiąc, jednak Egzorcysta zauważył że drgnęły jej kąciki ust. Uśmiechnęła się delikatnie, choć nie był to zwykły uśmiech, był trochę złowieszczy, chytry; Gonen znał go doskonale, i wiedział że kiedy Eri przybiera ten uśmieszek to dziewczyna planuje niezłą zabawę. Wiedział też on że za niedługo, jak to zwykle bywa dziewczyna wykorzysta Egzorcystę jako narzędzie to tej zabawy. Gdy później Gonen położył jej rękę na ramieniu, ta delikatnie ją chwyciła i zaczęła przeciągać ją powoli po swoim ciele tak by Technoklanyta to zobaczył; najpierw powoli przeciągnęła ją po swoich piersiach które podkreślał stalowy napierśnik osłaniający tylko klatkę piersiową, następnie dłoń Gonena znalazła się na jej delikatnie wyrzeźbionym brzuchu, a potem znalazła się na biodrze. Dziewczyna puściła oczko Seyi i odwróciła się ponownie do Fahrena zrzucając już dłoń kuzyna z biodra. Egzorcysta dostrzegł że Technoklanyta miał trochę dziwną minę i najwidoczniej zrobiło mu się strasznie gorąco bo trochę poczerwieniał na twarzy. Gonen spojrzał na Eri która miała teraz jeszcze bardziej chytry uśmieszek... ona lubi nieczystą zabawę. Oj tak, zmieniła się po tym co zrobiłeś jej te kilka lat temu.

Fahren zwrócił się do Egzorcysty:
-Ksiąg mamy trochę. Mam biblioteczkę tuż koło mojego biura do której wszyscy mają dostęp, jednak należy je czytać w tym samym pomieszczeniu. jednak nie wiem czy Cię zainteresują. Są tam głównie dokumentacje ze starszych badań, projekty egzopancerzy, modułów technomantycznych, oraz księgi o różnych rzemiosłach z których nauczamy nasze dzieci. -po tych słowach pogłaskał po głowie jedno z dzieci które kręciły się wokół grupy, później słuchając słów Akachiego przytaknął na jego prośbę o kontynuowaniu "wycieczki" i powiedział- No cóż, ale co by tu jeszcze pokazać? Chyba już pokazałem wam wszystko co trzeba. Teraz zostało tylko omówić... zasady twojego pobytu tu Gonenie. -nagle jego twarz przybrała bardziej surowy wyraz- Jesteś teraz naszym gościem i na naszym hmm... terytorium, więc obowiązują Cię nasze zasady i prawa. Rytualiści kultywują prawo pokuty, i tego kto zaczął konflikt, ten ponosi konsekwencje. My mamy inne prawo: proste i bardziej praktyczne. Za każdy występek grozi kara cielesna. Jak to mówią: "oko za oko, ząb za ząb". A więc za kradzież utniemy Ci rękę, za wszczynanie bójek dostaniesz serię batów, za częste obrażanie innych pozbawimy Cię języka, a za co gorsze czyny, typu zabójstwo kogoś z członków Unii, czy kult upiorów po prostu zginiesz. To samo tyczy się pozostałych z was, do czasu pobytu tu. Rozumiemy się?
Rytualiści przytaknęli głową, choć widać było, że są trochę zaskoczeni nagłą zmianą charakteru Technokraty.

Greyu - 2010-04-29 21:07:57

Gonen





Szepnął do ucha Eri
-Moja szkoła-i szyderczo się zaśmiał.
Zwrócił się teraz do Fahrena
-To zrozumiałe , że muszę podporządkować się waszym prawom , tak czy inaczej , nie zamierzam sprawiać problemów. Podejrzewam , że większość czasu będę spędzał w bibliotece o ile znajdę tam coś godnego uwagi , bez urazy oczywiście. Ciekawi mnie również kwestia mojego noclegu , byłbym po stokroć wdzięczny gdybym mógł zobaczyć moje posłanie.

Bartek - 2010-04-30 18:07:23

Seya



Nic nie mówiąc schował swojego pieska z powrotem do kieszeni płaszcza i wyszedł na zewnątrz aby udać się do biblioteki po jakieś ciekawe legendy , kiedy tak szedł myślał sobie:

~Nie mogę w to uwierzyć że ona się tak zachowała. Przecież to rytualiści chyba mają jakieś swoje zasady? nic może dowiem się czegoś z ksiąg o rytualistach. A na razie nie będę się z nimi zbytnio zadawał.

Lasard - 2010-05-01 01:18:43

-Ach... taak. Być może widzieliście już te blaszane chatki rozstawione na górze? Chodźcie, pokażę wam. -powiedział starzec i ruszył po schodach na górę.
Grupka udała się na peron główny i podeszła za technokratą do najbliższego z małych prostokątów zrobionych ze stalowych płyt i innego złomu. Ze środka dobrze było słychać jakieś szmery. Technokrata złapał za uchwyt od czegoś co wygląda na drzwi i pociągnął do siebie. W środku było dość ciemno, światło dawała jedynie jedna lampa oliwna. Po środku leży metalowy kaloryfer do którego prowadzi z sufitu gruba rura. Do ziemi przybite jest 12 grubych prętów wysokich na około 2,5 metra, które ustawiono po 4, tak że każdy tworzy kąt prostokąta. Do każdego takiego "prostokąta" przywiązano po 3 skórzane płachty tworząc 2-piętrowe hamaki, a dodatkowo na ziemi leżały w sumie 4 koce. Siedziało tu kilka osób które teraz przyglądali się gościom. 2 małych dzieci siedziała na jednym koców i najwyraźniej się bawiły, jakiś mężczyzna w średnim wieku głośno chrapał leżąc na najniższym hamaku po prawej, a na przeciw drzwi na najniższym z nich siedzieli młody chłopak z dziewczyną i rozmawiali o czymś.
-Tak żyjemy. -odezwał się Fahren- Nie są to luksusowe warunki ale nam wystarczą. Porozmawiam z kimś i udostępnię wam na dzisiejszą noc jedną z tych chałupek.
W tym momencie Gonen poczuł jak coś ciągnie go za rękaw, a może raczej ktoś. Gdy się odwrócił zobaczył małą dziewczynkę o krótkich, płomiennorudych włosach.
-U nas śpij, opowiesz nam historyjkę!

Seya


Wszedłeś do kamiennego budynku i otworzyłeś drzwi na wprost wejścia. Trafiłeś do niewielkiego pomieszczenia, po lewej i prawej leżały duże szafki z pułkami na których leżało sporo książek. Zacząłeś szukać czegoś o Rytualistów. Wiedziałeś że gdy ostatnio tu zaglądałeś nie było nic takiego, ale miałeś nadzieję że może spisane zostały nowe księgi... jednak nic takiego nie widziałeś wśród zbioru. Wyszedłeś z pokoju lekko zawiedziony, i nurtującym pytaniem- dlaczego ta cała Eri się tak dziwnie zachowywała?
-Hej Seya! -usłyszałeś basowy głos za sobą i gdy się odwróciłeś dostrzegłeś Chejiego- Poinformuj Fahrena że posiłek dla Rytualistów jest już gotowy.

Greyu - 2010-05-01 09:04:36

Gonen






Kucnął do dziewczynki
-Noo...to nie zależy odemnie , ale mam pomysł , pójdź do wujka Fahrena i porozmawiaj z nim na ten temat.- W tym momencie wyciągnął z kieszeni zawiniątko , powoli je rozpakował ówcześnie chwilę trzymając w rękach.-Nazywamy to truskawka , smacznego- Poczochrał dziewczynkę po głowie i wstał.
Teraz zwrócił się do Fahrena-Posłania są w porządku. Dziękuję za możliwość noclegu w takim miejscu.

Bartek - 2010-05-01 13:33:13

Seya



Nic nie mówiąc odwrócił się i wyszedł aby odszukać Fahrena i powiedzieć mu że posiłek gotowy i cały czas myśląc

~Co mogło znaczyć to dziwne zachowanie Eri?

Tłumacząc sobie w myślach:

~ przecież to rodzina jak każda inna i raczej takie coś nie jest dozwolone. Ale z logicznego punktu myślenia jakoś....hmmm jest to możliwe ale nieważne.

I pogrążony w myślach poszedł szukać całej grupy zwiedzających. Kiedy  przestał myśleć zauważył właśnie Fahrena , i szybko podszedł do niego i powiedział te słowa:

-Witam cię Fahrenie przynoszę wieści, iż posiłek dla Rytualistów gotowy

Lasard - 2010-05-01 16:33:19

Dziewczynka spojrzała na Fahrena, a ten na Gonena mówiąc:
-Oj chłopcze, dlaczego mnie się pytasz? Sam zadecyduj. Nie będę Cię zbytnio ograniczał co do twojego noclegu. W końcu musisz nauczyć się tu żyć.
Dziewczynka spoglądała na Egzorcystę z szerokim uśmiechem na twarzy.
-To śpij u nas. -powiedziała prosząco.
W tym momencie do grupy przybiegł Seya oświadczając że podano obiad dla rytualistów.
-To w takim razie chodźmy. -rzekł Technokrata- A ty Gonenie zdecyduj gdzie chcesz nocować, tylko prosiłbym byś nie doprowadził do płaczu u małej Fosfory. -wskazał dziewczynkę uczepioną rękawa Egzorcysty.
Idąc w stronę kuchni Eri minęła stojącego do nich przodem Seyę, przez krótką chwilę delikatnie przesuwając swoją dłoń po jego klatce piersiowej.

Greyu - 2010-05-01 17:12:42

Gonen






-W takim razie chyba nie mam wyboru- i tym razem szeroko się uśmiechnął. -Po obiedzie pokażesz mi moje łóżko , zgoda ? - Ruszyli do kuchni , Gonen zauważył co zrobiła Eri ~Uczeń przerósł mistrza , a może i nie , trzeba się kiedyś o tym przekonać - Dało zauważyć się jak kąciki jego ust uniosły się formując  lekko szyderczy uśmiech. Po drodze mała , rudowłosa dziewczynka o imieniu Fosfora cały czas coś nawijała. Już ustaliła o czym egzorcysta ma opowiadać. Gonen był trochę zakłopotany , nigdy nie opowiadał historii , tym bardziej dzieciom , dzieciom które równocześnie wymagają wrażeń i równocześnie ich rodzice nie chcą by opowiadało im się coś nader krwawego. Z drugiej strony nie chciał zawieść dzieciaków , on też kiedyś taki był. W jego klanie był stary bajarz , który jak tylko rozsiadł się na swoim fotelu wokół niego gromadziła się spora grupka małolatów. Mimo , że był bardzo mały pamiętał jego opowieści bardzo dobrze , pamiętał również , że jedyna odważna była Eri , która nieustannie zadawała pytania o szczegóły , zachwycała się byle opowiastką. Od tamtej pory w jej psychice naprawdę wiele się zmieniło. Gonenowi czasem doskwierało sumienie...

Bartek - 2010-05-02 09:51:09

Seya



Kiedy poczuł jak delikatna dłoń Eri jest przesuwana po jego klatce piersiowej zakłopotał się lekko, ale nie pokazując niczego po sobie poszedł też do kuchni w tym czasie wyciągną swoją harmonijkę ustną z lewej kieszeni płaszcza i zaczął grać jakąś skoczną melodię aby umilić drogę do kuchni.

Lasard - 2010-05-02 12:55:32

Dziewczynka radośnie podskoczyła i jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
-Dobrze.
Grupka ruszyła za Fahrenem i doszła do jego domu; nie weszła jednak do środka tylko okrążyła go. Za budynkiem zobaczyli długi metalowy stół i dwie równie długie ławy po obu jego stronach. Grupka siadła przy jednym końcu stołu i wtedy zza rogu wyszedł ów gruby kucharz niosąc duży metalowy kocioł. Położył go na stole a potem poszedł ponownie do kuchni i przyniósł kilka talerzy które położył przed rytualistami, Fahrenem, Akachim i Seyą. Podał każdemu obiad- brązową zupę z pływającymi kawałkami jakiegoś mięsa. Nie wyglądała zbyt smacznie ale była lepsza niż mogło się wydawać. Nim wszyscy zjedli, ogłoszono że zbliża się noc; zaczęło się wtedy trochę uciszać, a zwisające z sufitu lampy były gaszone. Po chwili już tylko nad stołem zapalona była jedna olejna lampa oświetlająca niewielki obszar wokół was. Do stołu dosiadła się kobieta w średnim wieku, o rudych włosach- matka Fosfory, gdyż dziewczynka nie chciała iść spać dopóki nie pójdzie z nimi Gonen. W końcu gdy wszyscy zjedli Fahren oświadczył że pora iść spać.
Rytualistów zaprowadziła matka Fosfory niosąca lampę olejną. Grupka doszła do jednego z domków po drugiej stronie siedziby. Prócz Fosfory i jej matki była tam jeszcze 2 małych dzieci, młody chłopak i jakiś mężczyzna. Wszyscy spali, prócz małego chłopczyka. Fosfora prosiła rytualistów by opowiedzieli jakąś legendę.
-Legenda chodzi za nimi jak smród po gaciach. -odparł jeden z rytualistów odzianych w zbroje, patrząc z głupim uśmieszkiem na Gonena.
-Nie czas na bajki Fosforo. -powiedziała matka dziewczynki- Trzeba było prosić wcześniej, a nie teraz gdy trzeba iść spać.

Akachi


Gdy chciałeś iść spać zatrzymał Cię Fahren.
-Chłopcze, jutro trzeba będzie przekonać tych Rytualistów by zabrali kogoś z naszych do swojej siedziby na przeszkolenie na Egzorcystę. Gonen będzie tu tylko 2 lata, a potrzebujemy kogoś kto przed upiorami będzie nas chronił cały czas. Dobrze wiesz że oni nie chcą nam pokazać nawet drogi do swojej siedziby ukrytej gdzieś w jakimś interiorze, więc będzie ciężko ich przekonać. Będziesz musiał mi w tym pomóc.

Greyu - 2010-05-02 13:55:24

Gonen






-Trudno , w takim razie opowiem coś wam jutro , a teraz idźcie spać jak matka każe.-Po tych słowach z ust jednego z dzieciaków dało słyszeć się -Sztywniak!
Czas się kłaść , łóżka były piętrowe , trzy miejsca w jednym pionie. Eri wdrapała się na samą górę , rytualista , który żartował sobie ze stereotypów dotyczących rytualistów umiejscowił się na dole , Gonenowi pozostało pierwsze piętro. Zdjął płaszcz , buty , rękawice i koszule , położył się przykrywając się kołdrą. Włożył ręce pod głowę. W pomieszczeniu było cicho , od czasu do czasu słychać było tylko odbicie się gumowej piłeczki od podłogi , najwyraźniej któryś z dzieciaków dostał ten relikt przeszłości od jednego z szabrowników. Po chwili i ten dźwięk ucichł. Gonen był zmęczony podróżą dlatego też szybko zasnął.

Pomieszczenie w którym Gonen się teraz znajdował było jakąś mniejszą świątynią bądź kaplicą. Nie mógł sprecyzować tego co widzi bo wszystko to ukazywało mu się jakby przez mgłę. Był jakby obserwatorem , mógł oglądać siebie ze strony trzeciej osoby , postać siebie którą mógł teraz oglądać była młodsza od teraźniejszej. Młody Gonen nie był jednak w pomieszczeniu sam , do okoła naziemnego kręgu na którym widniał pentagram stało, łącznie z Gonenem , czterech rytualistów. Wszyscy wyglądali na egzorcystów , każdy w złączonych dłoniach trzymał fetysz. W dodatku każdy z nich tak jak Gonen byli młodzi. "Obserwujący" zdał sobie teraz sprawę , że to obrząd egzorcyzmów. Każdy z czwórki powtarzał inną mantrę. Po kilku chwilach wkońcu zaczęło się coś dziać. Ściany i podłoga pomieszczenia zaczęły jarzyć się jasnym światłem. Po kolejnych sekundach po owych ścianach zaczęły przebiegać cienie. Coraz to szybciej i szybciej. Spod maski jednego z egzorcystów zaczęła kapać krew a z jego ust dało słyszeć się przeraźliwy krzyk i jeszcze powtarzaną z niezwykłym trudem mantrę. Kolejny z rytualistów padł na ziemię a z otworów na usta zaczęła kapać piana. Przewrócony chłopak zaczął dygotać i strasznie się szamotać. Wszystkiemu towarzyszył potworny hałas , krzyki złych duchów niosły się po pokoju. Młody Gonen zachowywał zimną krew , nadal powtarzał słowa rytuałów egzorcyzmów. Trzeci z rytualistów , kobieta , naglę poleciała na ścianę. Umieszczone miecze na ścianach w celach ozdobnych przebiły jej ciało tym samym przybijając ją do kamienia. Potworny hałas narastał. Tym razem przewrócił się również Gonen , coś jakby ciągnęło go za nogi w stronę pentagramu. "Obserwator" spoglądnął w stronę miejsca w którym ów znak powinien się znajdować. W miejscu tym zamiast pentagramu była nieprzenikniona ciemność i pustka. Wrzaski dobiegające z dziury były nie do zniesienia. Młody Gonen był coraz bliżej nicości...


Gonen obudził się z krzykiem , oblany zimnym potem.  Cały zdyszany zdążył stłumić krzyk by nikogo nie obudzić. Opadł na łóżko niesamowicie zmęczony , przetarł rękami twarz. Koszmary wróciły. Wstał i po cichu się ubrał. Wyszedł zabierając ze sobą olejową lampę , przy wyjściu z chatki odpalił lampę z innej trochę większej. Stąpał po betonowej posadzce ostrożnie , bał się by nikogo nie obudzić. Podszedł do stacji kolejowej i usiadł na kamiennej podłodzę pozwalając by jego nogi zwisały w stronę pozostałości po torach. Siedział tak dosyć długo. Zauważył , że z domku w którym spał wyszła kolejna osoba również z płonącą lampą w rękach. Za chwilę do Gonena przysiadła się Eri.
-Koszmary wróciły?- Zwróciła się z tym pytaniem do Gonena.
-Tak , co dziwne , tu są wyraźniejsze , potrafię opisać wszystko. Ale nadal koszmar kończy się gdy zbliżam się do "dziury"- Egzorcysta opowiadał o swoim największym koszmarze , był przygnębiony.
-Przy okazji , przepraszam za to co zrobiłem ci kilka lat temu- To miała być kwestia prosząca o wybaczenie za wszystkie wyrządzone winy które Gonen dokonał na Eri. Brzmiała banalnie , w dodatku zaczęta  od słów "przy okazji". W świetle lampy widać było jak w Eri gotuje się złość , zachowywała jednak pozory nie dając po sobie tego poznać.
-Sumienie się we mnie odezwało , przepraszam.- Kilka tych słów nie mogło wyleczyć ran w duszy Eri.
-Przeprosiny nie przyjęte , kilka lat temu dodałabym jeszcze kilka epitetów określające twoją osobę , ale tego nie zrobię.- Gonen miał cały czas spuszczoną głowę , z jednej strony przytłaczał go koszmar a z drugiej błędy z przeszłości.
-Dopisuję do listy marzeń twoje przebaczenie.- Uśmiechnął się do Eri i razem wrócili do domku...

Bartek - 2010-05-02 16:30:56

Seya



Włócząc się po peronach zobaczył dwie świecące lampy kiedy podszedł bliżej zauważył Gonena i Eri, kiedy doszedł do nich z swoją lampą powiedział te słowa:

-Witam nocnych wędrowców co robicie o tej porze na zewnątrz, może czegoś wam potrzeba?

po tych słowach lekko się uśmiechną.

Greyu - 2010-05-02 16:37:26

Gonen





-Spacerowaliśmy sobie , ale już wracamy do łóżek.

Bartek - 2010-05-02 17:53:26

Seya



-Miłej nocy życzę.

Po tych słowach odwrócił się i poszedł do swojego domku po majsterkować a potem nareszcie położyć się spać.

Greyu - 2010-05-02 23:21:00

Gonen






Weszli do środka i zgasili lampy. Pozbyli się zbędnych części garderoby i położyli się na swoich miejscach. Gonen  rozmyślał o koszmarze. Za każdym razem , gdy przypominał sobie to zdarzenie dziękował egzarchą , że Eri nie była jedną z tej czwórki. Po tylu latach w jego życiu nadal zajmowała miejsce dobrej przyjaciółki , często zastanawiał się co ona o nim myśli. Odrazę , niechęć , żal , nienawiść? Napadało go dziwne uczucie za każdym razem gdy myślał bądź spoglądał na Eri. Trudno mu było uwierzyć , że mógł jej przed laty coś takiego wyczynić , tłumaczył sobie , że był wtedy młody i głupi , najpierw robił potem myślał. Ale po głębszym zastanowieniu odrzucał tą wymówkę. Znów powracał do koszmaru , znał całą trójkę. Liz , Torn , Greg. Już w trakcie egzorcyzmów wiedział , że się nie uda. Im dłużej o tym wszystkim myślał tym bardziej go to przytłaczało. Musiał przestać i pomyśleć o czymś miłym.
-Nie zimno ci?- powiedział szeptem do Eri.

Alekssy156 - 2010-05-03 15:43:49

Akachi



Okulary zdjął i położył to na nocnym stoliki i otarł twarz. Spojrzał krytycznie na Technokratę.
- Ciekaw jestem waszej reakcji gdyby ktoś szary zakłócił spokój tobie Fahrenie tuż przed udaniem się na spoczynek...
Westchnął głęboko słysząc stwierdzenie które nocy tej było ważnym.
- Tak. Zdaje sobie sprawę, że nie możemy czekać i musimy kogoś posłać wraz z Rytualistami.
Zastanowił się przez chwilę gładząc podbródek.
- Mam nawet kandydata.
Zwrócił się teraz wzrokiem skierowanym do Fahrena.
- Przedstawię zdatną osobę jutro. Teraz dajcie mi odpocząć Technokrato.

Lasard - 2010-05-03 16:53:06

Scena druga
Noc minęła w miarę spokojnie, nie licząc krzyku z jednego z domków. Część mieszkańców peronu obudziła się dość wcześnie a szykując się do pracy pobudzili resztę, tak więc niewiele po wschodzie słońca był już niezły rozgardiasz w siedzibie Technoklanu. Wszyscy kierowali się głównie do kuchni z własnymi miskami gdzie w oknie stał Cheji i nalewał każdemu śniadanie- tą samą mięsną zupę którą Rytualiści otrzymali wczorajszego dnia.
W domku w którym spał Znawca Nieznanego tylko on jeszcze spał. Obudził się jako ostatni i pierwsze co ujrzał to trzy uśmiechnięte szeroko dzieci siedzące przed nim na kocu i wpatrzone w niego. Wśród nich siedziała Fosfora, a gdy dostrzegła że mężczyzna się obudził wstała i podała mu miskę z zupą mięsną.
-Proszę, to dla Ciebie. Opowiesz nam dziś jakąś legendę?

Reszta Rytualistów siedziała już przy stole za kuchnią, nie chcieli budzić Gonena. Rozmawiali o powrocie do domu, jednak wiedzieli że muszą to przełożyć o dzień na dworze szalała teraz straszna burza śnieżna. Wiatr niosący śnieg ciął po twarzy tak mocno że po chwili przebywania na zewnątrz twarz byłą cała czerwona i obolała, a reszta ciała mimo grubości ubrań przemarznięta. Śnieg spadał w takich ilościach, że sięgał już na około 2 metry i nawet przykrył nieco siedzibę, gdyż nie nadążał topnieć od ciepła przenoszonego przez ogrzewanie. Po chwili do stołu podszedł Fahren wraz z Akachim i jeszcze kimś.
-Musimy was o coś poprosić. -powiedział starzec.
-Tak, słucham? -zapytała Shinra, rytualistka odziana w skórzany płaszcz, i z przewieszonym gwizdkiem na szyi.
-Dobrze wiemy jak bardzo staracie się ukryć swoją siedzibę, jednak musimy was prosić o ty byście nareszcie przyjęli kogoś z naszych na szkolenie na Egzorcystę.
-Fahrenie, dobrze wiesz że nie możemy tego zrobić. Po za tym nie do nas należy ta decyzja.
-Nie wydaje mi się. Długo to trwało ale udało mi się zdobyć trochę informacji o waszym klanie...
-Co proszę?! -krzyknęła Eri, patrząc z lekkim lękiem to na Technokratę, to na Shinrę.
-Proszę mi nie przeszkadzać. Jak już mówiłem, udało mi się zdobyć trochę informacji o waszym klanie i wiem że macie sporo szabrowników którzy lepiej znają ten teren, jednak na ważne podróż polityczne zawsze ty wyruszasz. Przez to mam powód wnioskować że nie jesteś tylko zwykłą przewodniczką, ale także rzecznikiem waszego klanu. Czyż nie mam racji?
Kobieta świdrowała go teraz wzrokiem, a po chwili uśmiechnęła się chytrze.
-Heh, w końcu ktoś się tego domyślił. Zgadza się, jestem też rzecznikiem mojego klanu, jednak nie zmienia to faktu że nie mam tu zbytniej władzy.
-Ale masz możliwość poinformowania o tym swoich przełożonych i przemówienia im do rozsądku. Daliście nam na 2 lata Gonena, jednak co potem? Będziemy mieli znów problemy z opętańcami i wyruszaniem po pomoc do innych klanów. Potrzebujemy kogoś na stałe. Akachi przyprowadził ze sobą odpowiedniego kandydata.

Greyu - 2010-05-03 17:54:57

Gonen






Powoli otworzył oczy , był niewyspany przez nocne koszmary. Otworzył oczy bardzo powoli i równie wolno ukazały mu się troje dzieciaków. Popatrzył na nie , zamknął oczy i opadł na poduszkę udając , że śpi. Za chwilę jednak dzieci zaczęły go drastycznie budzić. Przetarł oczy i potężnie ziewnął. -No dobra, opowiem wam coś- Dzieci wpatrywały się w Gonena z zaciekawieniem. Zaczął od opowiadania legendy dotyczącej powstania rubieży. Od czasu do czasu pochłaniał kolejną łyżkę zupy. Gdy skończył mówić , młodziki były zachwycone i już chciały prosić o następną opowieść jednak egzorcysta w między czasie ubrał się i uciekł z metalowej chatki. Zupy jeszcze trochę zostało , przeszedł przez kuchnię by przysiąść się do reszty. Zanim wszedł zdążył usłyszeć słowa Fahrena "Daliście nam na 2 lata Gonena". Bardzo ospały przywitał się z wszystkimi i dosiadł się do stołu.-Daliście nam...z całym szacunkiem Fahrenie ale nie podoba mi się to sformułowanie , nawet jeśli jestem przedmiotem spisku bądź wymiany , a z tobą Eri chyba muszę porozmawiać na  osobności.- Wrócił do jedzenia resztek zupy. -Skończysz to daj znać- Tymi słowami zwrócił się do Eri. -Było bardzo smaczne , dziękuję.-I wyszedł poddenerwowany.

Bartek - 2010-05-03 18:30:53

Seya



-Nic nie mówiąc skończył pospiesznie swoje śniadanie i wyszedł za Gonenem podbiegł do niego i powiedział te słowa:

-Hej poczekaj muszę z tobą porozmawiać mam kilka pytań do ciebie w sprawie Eri i innych rzeczy poświęcisz mi kilka chwil w twoim domku wiesz jest to rozmowa w cztery oczy. 

Greyu - 2010-05-03 18:44:23

Gonen






Podpierając się o wagon zauważył Seya. -Hmm...w porządku , ale pamiętaj , nie wiem czy będę mógł odpowiedzieć ci na wszystkie pytania , daj mi jeszcze chwilę.- Podszedł do miejsca gdzie jadł wraz z innymi śniadanie.-Eri , czekam w domku gdzie nocowaliśmy.- Wrócił do Seya.- Ok , idziemy.

Bartek - 2010-05-03 20:11:26

Seya



Idąc równo z  Gonenem  zaczął zasypywać go pytaniami :

-Czy mógł byś mi opowiedzieć coś o twoim klanie?

-Powiedz mi jeszcze czy ty i Eri macie ze sobą wiele wspólnego ni relacje kuzyn i kuzynka?

-Nurtuje mnie jeszcze taka sprawa czy dał byś radę opowiedzieć mi jej historię?

-I czy mógł byś mi opowiedzieć swoją historie?

-I czy wy rytualiści macie jakieś swoje gesty okazujące uczucia?

-Nawiązując jeszcze do wczorajszej nocy to dlaczego nie spałeś jak inni rytualiści?

Na tym pytaniu przestał mówić i czekał w milczeniu na odpowiedzi na zadane pytania.

Greyu - 2010-05-03 21:01:15

Gonen






-Wymagasz wiele odpowiedzi , nie na wszystkie pytania mogę ich udzielić.-Po wyliczance jaką zrobił Seya , Gonen postanowił , że będzie odpowiadał po kolei.-Historia naszego klanu...hmm...powstanie i początki wybiegają poza mój rozum , nawet legendy o tych wydarzeniach wydają się być zwyczajnym bełkotem bo nikt dokładnie nie pamięta co się wtedy działo.-W między czasie gdy odpowiadał na pierwsze pytanie zdążyli już wejść do blaszanej chatki , usiadł na najniższym pięterku , Seya naprzeciwko niego.-Co do mnie i Eri to kiedyś byliśmy parą , ja kontynuować może bym to chciał ale Eri napewno nie , mimo iż jestem zwolennikiem poglądu , że niemożliwe nie istnieje to ta sytuacja jest beznadziejna i musiałby zdarzyć się jakiś cud-Uśmiechnął się do swojego rozmówcy-Co do jej historii , znam ją doskonalę ale niestety , o to musisz zapytać ją , może sobie tego nie życzyć.-Oparł się o ściankę , podłożył poduszkę pod głowę i założył nogę na nogę.-Jakie było czwarte pytanie? Ah tak , moja historia. Od urodzenia należę do klanu rytualistów , naukę na pełnoprawnego egzorcystę rozpocząłem w wieku młodzieńczym , jednakże związanymi z tym sprawami zacząłem interesować się dużo wcześniej. Ambicja i chęci spowodowały , że jestem jednym z najlepiej znających się na sługach ciemności na całej rubieży. Mogę dodać , że ja i Eri znamy się od dziecka.-Na chwilę zamilczał-Gesty wyrażające uczucia wśród rytualistów są sprawą indywidualną. Nie ma jasnego znaku który wyraża , że jesteś zły , przygnębiony , wesoły czy zakochany. To sprawa tylko i wyłącznie osobista.-Nad ostatnim pytaniem się zamyślił i spuścił wzrok , po chwili jednak odnalazł spojrzenie Seyi i z uśmiechem powiedział-Cierpię na bezsenność. Brzmi to banalnie ale , jakby to nazwać , ten problem jest niezwykle dokuczliwy.

Bartek - 2010-05-04 11:36:58

Seya



Po wysłuchaniu odpowiedzi na wszystkie pytania zamyślił się przez chwilkę kiedy skończył myśleć sięgnął do prawej kieszeni płaszcza i wyciągnął małego nakręcanego pieska i kluczyk do niego, kładąc go na łóżku obok Gonena powiedział :

-Trzymaj to dla ciebie i może nie jestem kimś kto zna się na psychice ale czytałem o bezsenności i wiem że to ciężka sprawa ale nie martw się, i uśmiechnął się lekko -Ja za to nieraz staję się strasznie zawistny i to mi towarzyszy od dziecka poza tym nie miałem dość ciekawego dzieciństwa. Mam nadzieję że ta bezsenność opuści cię jeśli otwarcie porozmawiasz z Eri i powiem jeszcze coś że naprawdę to jest fajna laska.

Po tych ostatnich słowach wstał i skierował się w stronę wyjścia. Kiedy podszedł do drzwi odwrócił się do Gonena i powiedział :

-Jak byś chciał pogadać to jestem w swoim domku zapytaj dzieci one powiedzą ci gdzie jest.

Po tych słowach wyszedł.

Greyu - 2010-05-04 12:06:07

Gonen






Przyglądnął się zabawce , nakręcił ją i zabawka zaczęła się ruszać , położył ją na podłodze by sprawdzić jak daleko zajdzie.-Dzięki , nie wiem do czego mi się to przyda , ale urocze z pewnością jest.-Obejrzał jak piesek zatacza coraz to mniejsza kółka. W między czasie Seya zdążył już wyjść z pomieszczenia. Wziął urządzenie do ręki , spoglądnął na nie po raz kolejny. Rozmyślał o tym co teraz powiedzieć Eri , był wkurzony na to , że wraz ze starszyzną potraktowała go bardzo przedmiotowo , nie chciał również tworzyć złej atmosfery podczas rozmowy. Miał dylemat...

Lasard - 2010-05-05 11:35:55

Dzieciaki były szczęśliwe, po tym jak Gonen opowiedział im Legendę, choć pewnie słyszeli ją już nieraz.
Gdy Gonen oburzył się przedmiotowym potraktowaniem go przez Fahrena ten go przeprosił:
-Wybacz mi chłopcze, nie chciałem Cię urazić. Chodziło mi o to że przybyłeś tu ledwie na 2 lata by nas wspierać, a my potrzebujemy kogoś na stałe.
Natomiast Eri na prośbę Znawcy Nieznanego tylko kiwnęła głową z niewymownym wyrazem twarzy.

Przy Akachim stała jakaś dziewczynka z ogoloną głową, odziana w skórzane spodnie i buty oraz kurtkę z czarnego futra. Dziewczynka patrzyła na swoje buty i widocznie bała lub wstydziła się spojrzeć na gości.
-To jest Rukia. - powiedział Technokrata, a widząc że dziewczynka się boi położył dłoń na jej głowie - Nie musisz się bać moja droga i przywitaj się z naszymi gośćmi.
-Suita-licas-agre. -odezwała się dziewczynka, jednak od razu wszyscy zrozumieli że dziewczynka odezwała się w Antykwie- języku technoklanów. Znaczyło to mniej więcej "Witam was w naszym gronie". No może nie wszyscy tego zrozumieli, bo obaj wojownicy spojrzeli na nią dziwnie, a jeden podrapał się po głowie, próbując chyba przypomnieć sobie ten język.
-Rukio, mów Slangiem, gdyż nasi goście mogą Cię nie zrozumieć.
-Witam.
W tym momencie Eri wstała z krzesła i mijając budynek gdzieś poszła. Shinra też wstał z krzesła ale nie odeszła. Stanęła przy dziewczynce i zaczłęa się jej przyglądać.
-Dlaczego akurat ona? -zapytała rzeczniczka Rytualistów.
-Akachi, wytłumacz, jaki potencjał widzisz w naszej Rukii, że to ją wybrałeś na przyszłą egzorcystkę?

Gonen


Chwilę po tym jak Seya opuścił domek, przez drzwi weszła Eri. Stanęła nad tobą i patrzyła z głupim uśmieszkiem jak bawisz się mechanicznym pieskiem.
-Mam nadzieję, że ten technoklanyta nie kazał Ci mi tego przekazać. -powiedziała kładąc się na najniższym poziomie łóżka leżącego na przeciwko Ciebie.

Greyu - 2010-05-05 12:05:37

Gonen







-To prezent dla mnie.-Ponownie nakręcił zabaweczkę i położył na ziemi by ta pobiegała do okoła. Położył się na łóżku na którym do tej pory siedział.-Za legendę to sporą przysługę technoklany będą wam winne , co?-Piesek przestał się ruszać-To ty wpadłaś na ten pomysł żeby mnie tutaj odesłać ? Dlaczego mi to robisz?

Bartek - 2010-05-06 19:59:53

Seya



Widząc jak Eri wchodzi do domku, Seya szybkimi krokami skierował się do swojego. Kiedy wszedł, ściągnął płaszcz i resztę ubrania, które położył na krześle, po czym zawinął się w kołdrę i zasnął, chociaż na dworze trwał dzień. Tak spał aż do obiadu.

Alekssy156 - 2010-05-07 09:07:29

Akachi



Poprawił okulary kierując słowa do w stronę Rytualistów.
- Rukia to mądra dziewczynka której pasją jest historia naszego obecnego świata.
Kontynuuje przemowę, dłonie splótł to za plecami.
- Jest pod moją opieką długi już to czas. - krótka przerwa - Przekazałem jej znaczną część mojej wiedzy jednak nie widzę, aby moja droga życia miała by stać się jej.
Spojrzał to na Rzeczniczkę, potem znowu na całość.
- Nic tutaj nie trzyma Ruki. - spojrzał na dziewczynkę - Daliśmy jej dom i twierdzę, że jej miejsce jest wśród uczonych i okultystów..
Stwierdził ostatecznie.
- Zresztą. - położył dłoń na ramieniu Ruki - Zapytajcie ją sami czego chce.

Lasard - 2010-05-07 13:38:02

Gonen


-A skąd Ci do głowy przyszło że to mój pomysł?! -krzyknęła Eri- Mnie tu tylko wyznaczono bym chroniła wam dupy moimi czarami. Co się w ogóle z tobą dzieje? Zachowujesz się tak jakby to Ciebie coś opętało!

Akachi


Dziewczynka spojrzała na Ciebie. Uśmiechała się delikatnie do Ciebie a widząc jak ją chwalisz widocznie nabrała pewności siebie bo podniosła wysoko czoło i stanęła niemal na baczność przed rytualistami.
-To co chcę robić ponad wszystko to wspierać moją rodzinę. Mój nauczyciel dał mi wielką wiedzę, jednak chciałabym wiedzieć więcej. Proszę, przyjmijcie mnie do swojego klanu bym mogła nauczyć się bronić moich bliskich przed upiorami. -po tych słowach uklękła na jedno kolano i schyliła głowę.
-Haha... -zaśmiała się delikatnie rzeczniczka rytualistów- Wygadana jest ta mała. Dobrze, pogadam z moimi przełożonymi. Ty mała Rukio pójdziesz z nami, jednak do czasu gdy będę z nimi pertraktować będziesz czekać w jednym z naszych posterunków. Myślę że mojego wujka trochę zmiękczy to, że już tak długą drogę przebyłaś i musiałabyś się niepotrzebnie wracać. Wiedz jednak że szkolenie jest niebezpieczne, a ostatni egzamin może skończyć się dla Ciebie śmiercią. Chcesz na pewno się tego podjąć?
Dziewczynka tylko pokiwała energicznie głową na zgodę.
-Świetnie! -krzyknął Fahren- Wyślę z wami jednego z naszych szabrowników. Pojedziecie z nim na jednym z naszych ślizgaczy, będzie dzięki temu szybciej.
-Bardzo dziękuje. -powiedziała Shinra- A więc  jutro o ile pogoda się poprawi będziemy mogli ruszać. Do tego czasu przygotuj się. -zwróciła się do dziewczynki.

Technokrata odciągnął na bok i uścisnął go w podzięce.
-Wybrałeś naprawdę świetną osobę. Mam nadzieję że jej się uda.

Seya


Śniła Ci się Eri... jutro ona odjeżdża, a ty jej już najpewniej nie zobaczysz. A ona musi być twoja! Jednak ona bardziej interesuje się jej zasranym kuzynkiem! Dlaczego?! Przecież wiesz że musisz spędzić z nią choć tą jedną noc. Pragniesz poczuć na sobie jej gładką jak aksamit skórę, jednak ona nie zwraca na Ciebie uwagi.. bawi się tobą. Dlaczego? PRZECIEŻ ONA MUSI BYĆ TWOJA!
Obudziłeś się nagle z krzykiem, cały spocony i zziajany. Co to było? Nie jesteś pewien. Wiesz jednak że musisz jakoś przekonać do siebie Eri nim ona odejdzie. Masz na to najpewniej tylko jeden dzień. Marzysz teraz by pogoda która jest dzisiaj się przeciągała, by dała Ci więcej czasu.

//Bartek, ja twojego przekleństwa jeszcze nie uaktywniłem. To jest po prostu twój wewnętrzny głos. Teraz jeszcze nie pragniesz jej tak że mógłbyś zabić innych... jeszcze nie.

Greyu - 2010-05-07 14:38:14

Gonen






-Nie ty wpadłaś na ten pomysł?-Zdziwienie Gonena było nie małe , podszedł do niej i delikatnie złapał ją za rękę.~Szczęście sprzyja odważnym , eheh , chyba.

Bartek - 2010-05-07 15:52:53

Seya



Wstając i ubierając się pośpiesznie w swoje ciuchy i płaszcz wychodzi z domku i kieruje się w stronę domku do którego weszła Eri kiedy wyszedł wkładał buta do końca i myślał :

~Kurtka muszę coś zrobić żeby spędziła ze mną te noc tylko co?

Cały czas myśląc doszedł do domku w którym nocowała Eri i Gonen otworzył drzwi sprawdzając czy się tam znajdowali...

Lasard - 2010-05-07 16:42:08

Gonen


Eri wytrąciła twoją dłoń i wstała.
-Z tobą naprawdę coś jest nie tak. Zapomniałeś że z nami koniec? -powiedziała spokojnie a potem wyszła z pokoju. Nie chciała dalej z tobą rozmawiać, a gdy ją o cokolwiek pytałeś tylko wzruszała ramionami.


Scena trzecia

Seya


Wyszedłeś z domku i pierwsze co zobaczyłeś to to że ludzie szli w kierunku kuchni trzymając w rękach miski; czyli najwyraźniej minęło południe, ludzie idą po obiad.
Ruszyłeś do domku w którym nocowali Rytualiści jednak nie zastałeś ani Gonena, ani Eri. W domku siedziała tylko Fosfora wraz z jej matką.
-Szukasz Rytualistów? -zapytała się kobieta- Właśnie szykują się do odejścia. Rozpogodziło się trochę i postanowili iść, choć teraz pewnie siedzą jeszcze koło kuchni.

Wszyscy


Tak jest, śnieg już nie sypał tak jak z rana, teraz ledwie prószył. Była teraz świetna pogoda jak na ten okres czasu, a Fahren nawet wydał rozkaz wyruszenia do prac w kopalni, a także na łowy.
Rytualiści siedzieli przy stoliku za budynkiem w którym jest kuchnia i biuro technokraty; zajadali znowu tą samą zupę. Wszyscy prócz Gonena byli już prawie gotowi do drogi. Stała blisko nich także mała Rukia z zapakowaną torbą, oraz wysoki mężczyzna o łysej głowie, odziany w skórzany płaszcz - jest to szabrownik który ma zawieźć rytualistów do jednego z ich posterunków.
-To naprawdę wspaniałe że burza tak nagle się uspokoiła. - odezwała się Shinra - Pamiętaj Gonenie by trzymać się ich zasad, bo my Cię z tarapatów nie będziemy wyciągać. Aha Eri powiedziała mi że interesujesz się tym kto wymyślił dla Ciebie tą "karę". To był twój ojciec, nikt z nas. Mówił że w końcu się stamtąd wyrwiesz i zrobisz coś pożytecznego dla Unii. Pamiętaj też byś nie próbował przez te dwa lata wrócić do siedziby naszego klanu. Nie powinnam tego mówić ale przed odejściem zostałam poinformowana że wejście do naszego klanu zostanie zmienione.
W tym momencie zza budynku wyszedł Seya, który stanął niedaleko grupy i się przysłuchiwał, choć widać było że przyglądał się uważnie Eri, która absolutnie go teraz ignorowała.
-No cóż, my zaraz będziemy ruszać. -odezwała się ponownie rzeczniczka rytualistów.
Mała Rukia podeszła wtedy do Akachiego, stanęła przed nim niemal na baczność i kłaniając się powiedziała:
-Dziękuję za wszystko czego mnie nauczyłeś.

Greyu - 2010-05-07 17:11:08

Gonen






Gdy Eri wyszła z pomieszczenia Gonen znów się położył. I zaczął rozmyślać o tym i o tamtym , znów zasnął. Podczas tej krótkiej drzemki nie był męczony swoimi koszmarami. Po pobudce pospacerował po siedzibie klanu od czasu do czasu z kimś rozmawiając. Podczas obiadu z nudów grzebał łyżką w talerzu i wpatrywał się w jeden punkt wyglądając na myśliciela. Nie miał apetytu toteż zjadł jako ostatni. Eri cały dzień po tym zdarzeniu unikała Gonena. ~Dwa lata minie i jej przejdzie.~ Ciągłe nadzieje zazwyczaj się nie sprawdzały. Gdy już reszta rytualistów miała ruszać Gonen miał zamiar się z nimi pożegnać. Na informację o tym kto go tu zesłał nie wzruszył się , po co Eri wogóle poruszała ten temat wśród innych rytualistów. Interesowało go tylko to , że to nie Eri. Mimo wszystko musiał coś powiedzieć , ukłonił się nisko i z nie skrywaną ironią powiedział -Jestem zaszczycony tym , że mogę być pożyteczny , za matkę Unię i ojca rytualistę!- Sądząc po tym co powiedziała przedstawicielka mógł twierdzić , że do tej pory ojciec traktował go jak niepotrzebne i niepożyteczne ścierwo. Nadszedł czas pożegnań , przed każdym położył prawą rękę na lewej piersi i lekko się uchronił , powiedział również coś w języku rytualistów. Tylko do Eri powiedział o jedno zdanie więcej -Za dwa lata wrócę.- Popatrzył jej głęboko w oczy i szczerze się uśmiechnął.

Bartek - 2010-05-08 16:58:01

Seya



Kiedy tak się przysłuchiwał, podszedł do Eri tak aby go zauważyła. Troszkę zakłopotany powiedział:

-Pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać, ale chciałem ci powiedzieć że naprawdę jesteś wyjątkową osobą. I życzę Ci szybkiego powrotu do twojego klanu i udanej podróży.

Lasard - 2010-05-09 19:36:36

-Gonenie przestań zachowywać się tak formalnie. -powiedziała wesoło Shinra klepiąc mężczyznę w plecy.
Gdy Gonen zwrócił się do Eri, ta tylko zasłoniła twarz dłonią ukrywając swoje zażenowanie zachowaniem Egzorcysty. Natomiast gdy zwrócił się do niej Seya dziewczyna odsłoniła jedno oko i kiwnęła głową.
-Dzięki.
-Cóż, to by było chyba na tyle. Ruszamy? -zapytała rzeczniczka.
Wszyscy którzy mieli ruszać zgodzili się i grupa ruszyła powoli w stronę wyjścia przy którym stały ślizgacze.
-Jeszcze raz dziękuję Ci za gościnę Fahrenie. -powiedziała Shinra.
-Przyjemność jest po mojej stronie, gdyż w końcu to Gonen przybył, by chronić nasz klan przed upiorami.

Greyu - 2010-05-09 20:19:42

Gonen






Właśnie tego spodziewał się po Eri. -Wstydzisz się mnie ? Patrzysz na mnie z zażenowaniem ? Chcesz mnie odrzucić ze swojego świata ? To ci coś powiem , patrząc z pogardą na mnie teraz , patrzysz tak samo na swoją przeszłość , to ja uczyniłem cię taką jaką teraz jesteś , gdyby nie ja twoje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej , zawdzięczasz mi zbyt wiele , by teraz poprostu się do mnie nie odzywać. Profil zimnej profesjonalistki pasuje do ciebie jak do nikogo innego , a to wszystko dzięki mnie , nie wywierasz na mnie wrażenia traktując mnie w taki sposób jaki traktujesz i powiem ci coś jeszcze , mimo , że teraz bardzo żałuję tego co uczyniłem ci parę lat temu miałem ogromną satysfakcję jak się tobą bawiłem , to było niesamowite uczucie , pstryknięcie palca i nagle się pojawiałaś , robiłaś co kazałem i powiem ci , że jesteś świetna w łóżku. Nie chcę grać nieczysto , ale ty mnie do tego zmuszasz.-Zrobił poważną minę-Miałem satysfakcję , ale teraz to co wtedy robiłem napawa mnie obrzydzeniem do samego siebie , skończmy tą całą szopkę.- Gonen wygarnął jej wszystko , ale chciał skończyć z ciągłym mijaniem się i widzeniem pogardy w oczach Eri za każdym razem gdy na niego patrzy.

Lasard - 2010-05-09 20:25:19

Gonen


Wszyscy spojrzeli się na Ciebie zszokowani twoimi słowami, za to Eri odsłoniła twarz, położyła dłonie na kolanach i przyglądała się na Ciebie z chytrym uśmieszkiem. Zaśmiała się, ale nie wyśmiała Cię- to był jej normalny śmiech który pamiętasz jeszcze z czasów przed jej zmianą. Reszta nic nie mówiła choć ich miny były trochę wymowne.

Greyu - 2010-05-09 21:59:39

Gonen






Gonen nie mógł uwierzyć w to co widzi i słyszy , pierwszy raz od kilku lat Eri szczerze się zaśmiała , w dodatku po tym co jej powiedział. Szczerość popłaca. -To jak , wytłumaczyliśmy sobie pewne rzeczy? Nie chcę traktować cię przedmiotowo jak kiedyś.Możesz zapytać skąd u mnie taka zmiana? Poprostu , zmądrzałem-I znów na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech , podrapał się po brodzie -Tak w ogóle , czas chyba się ogolić.- Był trochę zakłopotany tą sytuacją , więc powiedział byle pierdołę , wszyscy jego znajomi i nieznajomi patrzyli na jego ruchy i dokładnie wsłuchiwali się w to co mówi.

Lasard - 2010-05-10 10:50:22

Gonen


Eri wciąż z tym samym uśmieszkiem na twarzy wstała i idąc za resztą grupy minęła Cię bez słowa, jednak poczochrała Cię po głowie.

Wszyscy


Rytualiści szli w stronę jednej z wartowni. W drodze każdy ubierał już swoje płaszcze i grube ubrania na wyjście. Jedynie Seya nie poszedł za grupą tylko wszedł po schodach wagonu i ruszył ku grodzi prowadzącej na
dach.
Grupka przeszła przez wagon z miotaczami ognia i znalazła się na zewnątrz. Zrobiło się znacznie zimniej, jednak śnieg już nie padał, a słońce nawet odważyło się wyjrzeć zza chmur na chwilę. Szabrownik który miał być ich przewoźnikiem podszedł do mniejszej z dwóch łodzi- długiej na około 15 metrów i przy rufie na 3 metry- na której stało teraz kilka osób kończących właśnie odśnieżanie pojazdu.
-Jeszcze chwilkę. -odezwał się jeden z nich.
Przewoźnik w tym momencie zaczął odczepiać liny z pali wbitych w ziemię.

Seya wsadził okrągły klucz do zamka od klapy i przekręcił go. Klapa otworzyła się, a mężczyzna wyjął klucz i szybko wszedł na dach. Jak zwykle był on dość ciepły i wilgotny. Seya podszedł do krawędzi i usiadł tuż nad wartownią którą wyszła grupa, wtedy to Eri spojrzała na górę i pomachała do niego krótko, znów z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

-No dobrze. -odezwał się przewodnik- Można już wsiadać.
Mężczyzna wspiął się na łódź a potem opuścił płytę po której weszli Rytualiści i mała Rukia. Z łodzi zeszli Ci którzy ją czyścili, a przewoźnik zabrał się za stawianie żagla.

Bartek - 2010-05-10 19:09:01

Seya





Oczarowany jej perlistym śmiechem, zauroczony pełnym przyjaźni gestem ze strony tak ponętnej dziewczyny, Seya rozpłynął się. Był ostatecznie zdecydowany widzieć Rytualistkę jak najdłużej, spędzić z nią jak najwięcej czasu. Jak w amoku, podniósł się i podszedł w stronę końca dachu, błyszczącego kroplami wody w pełnym blasku słońca. Zatrzymał się o krok od krawędzi, a myśli galopowały.

~Muszę się tam dostać... zbiec nie zdążę, więc... Tylko bez miecza w pustkowie? A, co tam, dam radę... Tylko kiedy skoczę... prosić o pozwolenie czy przebaczenie?

Wciąż w rozterce, lekko ugiął nogi, a jednocześnie nabrał powietrza w płuca...

// Lasard, zdecyduj co lepsze, ale ja chcę znaleźć się w pojeździe i odprowadzić Rytualistów! Jeśli najpierw skok, to w ostatniej chwili, żeby nie mogli już mnie wyrzucić. Rozegraj to jak chcesz. A, no i mam taką zdolność co chroni przed upadkami, pamiętaj, ok?

Greyu - 2010-05-10 20:54:00

Gonen






Z głupiego czochrańca cieszył się jak małe dziecko , choć na chwilę stara Eri wróciła. Stanął w przejściu i oparł się o framugę , patrząc jak ruszają z powrotem do siedziby , pomachał na pożegnanie. Krzyknął jeszcze -Odwiedźcie mnie czasem!!!- I pomachał jeszcze raz ~Hmm i tak nie odwiedzą...Dwa lata bez rytualistów , będzie mi ich brakowało , ale jak wszystko , ma to też swoją dobrą stronę. Wkońcu mogę skupić się na swoich badaniach , nikt nie będzie mi teraz patrzył na ręce. Chcieli mnie za to ukarać a dali mi tylko okazję , żebym bardziej się w to zagłębił.

Lasard - 2010-05-12 15:57:19

Scena czwarta

Szabrownik który miał zabrać Rytualistów ślizgaczem stawiał powoli żagle i zwijał liny, a reszta czekała. Wreszcie statek był gotowy do drogi, a dwóch ludzi podeszło do dziobu statku i spod płóz wyjęli klocki nie pozwalające pojazdowi na poruszanie się.
-A jak to coś ma się poruszać skoro nie ma praktycznie w ogóle wiatru? -zapytała się zdziwiona Eri.
-Och, to bardzo proste. -odpowiedział przewodnik, i podszedł do rufy łodzi gdzie leżą stery i duża skrzynia- Siłą najznakomitszej sztuki okultyzmu.
Mężczyzna otworzył skrzynię i wysunął ze środka spory mechanizm na którym widnieją jakieś symbole malowane czerwoną farbą... lub krwią?

Jak to wygląda z dołu


Wszystko było spokojnie, jedyne co rzuciło się w oczy stojącym na dole Unitom to dziwne zachowanie mężczyzny stojącego na dachu, który stał teraz i wyglądał na lekko roztrzęsionego, a gdy łódź była już prawie przygotowana, mężczyzna szykował się chyba do biegu. Co chciał zrobić? Nagle jednak coś zmieniło gwałtownie jego zachowanie a białe włosy na głowie zaczęły jakby się ruszać. Mężczyzna odwrócił się i spoglądał w stronę przeciwną do tej gdzie stała reszta. Co tam zobaczył? Był jakby w szoku. Nagle wydarzyło się coś dziwnego- poleciał do tyłu pchnięty jakąś niewidzialną siłą i wylądował w zaspie za grupą. Podbiegli do niego pozostali, a przewodnik zaprzestał uruchamiać moduł i zeskoczył ze statku.
-Seya co się stało? -krzyknął jego kuzyn.

Jak to wygląda z dachu


Seya wstał z krawędzi dachu i czekał w gotowości. Chciał pobiec ku krawędzi dachu i skoczyć na odjeżdżającą łódź. Przyglądał się teraz uważnie co się działo na dole.
Do mężczyzny doszło że zaraz ruszą, wystarczy że przewodnik aktywuje moduł, a o żagle uderzy silny wiatr który pozwoli pojazdowi na poruszanie się z niesamowitą prędkością. Już czas!

Seya przygotował się do biegu... ale! Nagle szabrownika przeszły ciarki, a włosy stanęły dęba. Poczuł jak całe powietrze się elektryzuje, i usłyszał ciche iskrzenie za sobą. Mężczyzna odwrócił się i zobaczył za sobą coś co przypominało kopułę z piorunów, jednak nie zwykłych a kolorem podchodzących pod czerwień i czerń. Za nią zobaczył kilka jakichś sylwetek. Kopuła elektryczności po chwili zanikła, a szabrownik zobaczył 5 osób odzianych w matowe, czarne płaszcze z kapturami dokładnie okrywające każdego z członków grupki.
Seya był lekko zaskoczony tym co widzi- kim oni są? i czego chcą? Wszyscy przyglądali się szabrownikowi, jednak ich twarzy nie zdołał on dojrzeć. Mężczyzna znajdujący się najbliżej Seyi odwrócił się do reszty przybyszy, a ktoś inny coś do niego powiedział czego szabrownik nie zrozumiał.
-Elicu, dane. -powiedział spokojnie, a potem jego ton zmienił się- Esto elicu sante! Kalim!
W tym momencie mężczyzna znajdujący się najbliżej Seyi zdjął kaptur ukazując swoją twarz- łysą głowę poznaczoną mnóstwem blizn, całkiem białe oczy pozbawione źrenic oraz mechaniczną szczękę z mnóstwem ostrych zębów.
-Poszedł precz! -krzyknął Slangiem, przy czym słychać było stukot metalowych części. Mężczyzna machnął dłonią, i wtedy Seya poczuł jak uderza go potężny podmuch wiatru skoncentrowany na jego klatce piersiowej. Szabrownik poleciał do tyłu i przelatując kilkanaście metrów wylądował w wysokiej zaspie śniegu.

Greyu - 2010-05-12 16:10:30

Gonen






Widząc lecącego Seyę , w pierwszej chwili pomyślał ~Co jest do jasnej cholery?~ Zerwał się z miejsca i podbiegł do leżącego już szabrownika. -Co to było? Nic ci nie jest?

Bartek - 2010-05-12 16:27:45

Seya



Wstając z przerażeniem w oczach, otrzepał się ze śniegu i odezwał się łamiącym i szokowanym głosem:

-Nic mi się nie stało... na szczęście... a... co to było to sam nie wiem... ale... było tam jakiś pięciu gości... a ten co stał ... zepchną mnie jakimś podmuchem... wiatru ale nie znam ich.... pierwszy raz mi się coś takiego... zdarzyło...

Lasard - 2010-05-13 15:44:57

Z ziemi nie było widać co się na dachu dzieje, jednak wszyscy czuli się teraz dość niepewnie. Z łodzi zeszli powoli Rytualiści.
-Co się dzieje? -zapytała Shinra.
-Chyba mamy niechcianych gości. -odparł Fahren, i podszedł szybko do Wartowni- Bić na alarm! Zaatakowano naszą siedzibę! Są na dachu!
Raptem sekundę potem z siedziby dobiegł potężny ryk syren alarmowych i słychać było zgiełk krzątających się technoklanytów.
Po chwili z wartowni wybiegł jeden z technoklanyckich wojowników.
-Fahrenie gródź jest zablokowana!
Nagle z dachu dobiegł jakiś mechaniczny śmiech- na dachu stał łysy mężczyzna ze stalową, biomantyczną szczęką.
-Głupcy! -krzyknął i oddalił się od krawędzi w stronę środka dachu, tak, że już go nikt nie widział.
-Argh! -krzyknął technokrata- Włazić na dach i pozbyć się ich! -mężczyzna odwrócił się w stronę Gonena- Chłopcze, jesteś nazywany Znawcą Nieznanego z racji tego, że wiesz niemal wszystko o sługach ciemności. Możesz nam coś powiedzieć o nich?

Greyu - 2010-05-13 18:16:34

Gonen






~Biomatyczna szczęka oraz sądząc po tym co stało się Seyi magia. Ebionici , albo wyznawcy wielkiego K. Trudno mi dokładnie określić , gdybym przyglądnął się bliżej wiedziałbym na pewno. Mechaniczne części ciała , to pasowałoby do Koroderów ale intryguje mnie ta magia , okultyzm jest bardziej charakterystyczny dla Ebionitów. Mimo wszystko to niesamowite , gdybym mógł z kimś takim chociaż przez chwilę porozmawiać i dowiedzieć się czegoś ciekawego. To by było coś! Jak nie rozmowa , to może chociaż sekcja zwłok , w każdym razie muszę podzielić się podejrzeniami z pozostałymi.~ Przyglądał się przez chwilę przeciwnikowi , imponowało mu to , że nie był w pełni człowiekiem. ~W doskonaleniu siebie zwróciłem się w stronę umysłu , ten gość wolał doskonalić swoje ciało. Po co tu przybyli , ktoś taki nie wybiera się poprostu na wypad po łupy , sprawa musi być głębsza , a może , może przyszli tutaj po mnie? Ale czy trzy dni to wystarczająco długo by mnie znaleźli ? Trzeba zwrócić się w stronę konfrontacji ! Koniec tych przemyśleń.~ Do tej pory był w pół przysiadzie by sprawdzić stan Seya , teraz wyprostował się i zwrócił w stronę napastnika , skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał w, pozbawione źrenic, oczy.-Ciekawa jednostka , biomatyczne części ciała wskazywały by na koroderów , jednak to jak poleciał Seya wskazuje na użycie magii , to również mogą być Ebionici. Gdybym ujrzał go z bliska , byłbym w stanie stwierdzić na sto procent kim on jest.-Gdy wróg już odszedł od krawędzi dachu powiedział do Fahrena-Nie wydaje mi się żeby przyszli tu po łupy , to musi być coś poważniejszego.

Bartek - 2010-05-13 21:36:35

Seya




W końcu wstał. Otrząsnął się. Stanął dumnie obok Rytualisty i zmierzył wzrokiem napastników. ~Nie pozbędą się mnie tak łatwo. Dostanę się tam i skopię im tyłki. Rzucił szybkim spojrzeniem, szukając najlepszej trasy wspinaczki. Uśmiechnął się złowieszczo. Już wiedział. Nagle pochylił się, po czym ponownie ugiął kolana, lekko pochylił ciało, gotów do sprintu i ataku.

Greyu - 2010-05-13 22:02:31

Gonen






Złapał Seya za ramię -Nie radzę , to naprawdę niebezpieczni przeciwnicy.-Seya odwrócił się i popatrzył na Gonena czujnym wzrokiem , wyczekująco , jakby wysłał nieme zapytanie -Pozwól , że powiem ci co nieco o Ebionitach i Koroderach.-Rzucił mu w oczy uspokajające spojrzenie-Jeśli to Koroderzy na mechanicznej szczęce się nie skończy , mechaniczne ręce dadzą im nadludzką siłę a protezy nóg zwiększą ich szybkość. W takim wypadku otwarta konfrontacja na nic się nie zda. Jeśli zaś to Ebionici , tu sprawa również jest skomplikowana , mniejsza szansa na to , że będą mechanicznie zmodyfikowani za to z pewnością skorzystają z magii , będą próbowali cię omamić , wystraszyć , zranić za pomocą zaklęć. Opisz mi dokładnie , jak oni wyglądali , ilu ich było , czy zauważyłeś w nich coś charakterystycznego , któryś z nich się czymś wyróżniał?

Bartek - 2010-05-13 22:30:16

Starał się mówić szybko i zwięźle.
-Najpierw poczułem, jakby prąd mnie przeszedł. Odwróciłem się i widziałem jakieś czarne i czerwone pioruny. Potem to znikło i pojawiło się tych pięciu gości. Widziałem u nich metalowe, zakute szczęki i ostre zęby, dużo. Zanim zrzucili mnie falą powietrza, słyszałem jak rozmawiają w dziwnym języku. A ten, który się pokazał, ma całkiem białe oczy, jak ślepiec. Ciekawe po co przyszli. Może chcą coś wykraść z laboratorium!? - zawołał nagle ze strachem w oczach.

Greyu - 2010-05-13 22:39:04

Gonen






-Hmm...Ebionici byliby tu bardziej prawdopodobni. Fahrenie , to bardzo niebezpieczni przeciwnicy , spróbuję blokować ich moce , nie wiem czy zdołam , to ciągle ludzie. Trzeba zmobilizować wszystkie jednostki , zignorowanie tak potężnych wrogów byłoby teraz gwoździem do trumny.- Zaczął przygotowywać się do konfrontacji. Odwiązał od paska fetysz który rytualiści nazwali bliźniakiem. -Oby Mordechaja dał nam dzisiaj swoje błogosławieństwo.- Owinął fetysz wokół palca i ścisnął resztę sznurka w garści. -Trzymaj się Eri.

Bartek - 2010-05-13 22:44:28

Seya



-Nie wygłupiaj się. Idę z tobą.

Greyu - 2010-05-13 22:46:15

Gonen






-Wskaż najszybszą drogę prowadzącą na dach , znam się trochę na wspinaczce , nie ograniczaj się-




//opisz, co i jak się dzieje, co z otoczeniem Lasard , walnij jakąś fajną opisówę :D

Lasard - 2010-05-14 18:00:50

-A po co się tak męczyć? -zapytała Eri- Za wami będą musieli wspinać się kolejni.
Kobieta  zamknęła na chwilę oczy a gdy je otworzyła zobaczyliście że źrenice jej się rozszerzyły. Eri uskoczyła do tyłu, tak jakby chciała wykonać unik przed czymś czego nie widzieliście, a po chwili upadła na ziemię i przeturlała się w bok.
-Nie pójdzie ci ze mną tak łatwo! -krzyknęła.
Co ona wyprawia? Oszalała? Dla niewprawnego oka mogło to tak wyglądać, jak na przykład dla Seyi który gapił się z rozdziawionymi ustami na jej wyczyny. Reszta jednak zachowywała się normalnie, jakoś nie dziwiły ich omamy które miała teraz kobieta. Wiedzieli że teraz walczy ona z własnym strachem, który zalegał w jej duszy i teraz wyzwoliła go ciemność by pokrzyżować jej plany- walczyła z własnym Nemezis.
Eri wyciągnęła zza pasa krótki ząbkowaty miecz i zaczęła tnąc nim powietrze, choć niezbyt umiejętnie dzierżyła swą broń a jej ruchy były niedbałe i chaotyczne- widać było że nie jest wojowniczką.
Nagle kobieta wykonała szybkie pchnięcie i stanęła na chwilę w bezruchu, następnie wykonała dziwny ruch tak jakby chciała podnieść na swoim ostrzu niewidzialnego wroga; upadła na kolana i wskazała dłonią budynek sama na niego nie spoglądając.
Z ziemi tuż przy budynku zaczęły wysuwać się jakieś powykręcane pale złożone z poprzyczepianych do siebie drobnych kości. Paliki ułożyły się w wąskie schody prowadzące na dach.
Kobieta spojrzała na nie, wstała i ruszyła powoli w ich kierunku.
-No dalej!
Eri weszła po schodkach na górę a za nią dwaj rytualiści odziani w pancerze, Seya i Gonen. Fahren natomiast nakazał innym swoim by zrobili to samo.
Grupka znalazła się na górze i to co zobaczyli nie było zachwycające. Czwórka z napastników siedziała obok jakiegoś małego dziecka które miało rozprutą klatkę piersiową, a ostatni - ten z mechaniczną szczęką - chodził w wokół nich po namalowanym kredą okręgu i machał jakimś kadzidełkiem. Jeden z siedzących osobników grzebał w piersi dziecka a pozostali recytowali jakąś mantrę. Mężczyzna ze stalową szczęką nie przerywając marszu powiedział
-Odejdźcie stąd i tak już za późno! Zarówno dla was jak i dla tego bachora.
Mężczyzna grzebiący w klatce piersiowej chłopca wyciągnął właśnie ręce w których trzymał teraz serce dzieciaka i krzyknął:
-Istame Khar-Azad! Inlame jaro alai stas kone! Karanei! -tylko Rytualiści zrozumieli jego słowa, gdyż mówił w echomenie, a słowa jego zapowiadały kłopoty- "Przybywaj Khar-Azad! Otwieramy kurtynę ciemności Tobie i sługom twym byś spadł na ten świat i doprowadził do zguby jego! Posiłek czeka!"
-Na tym kończy się nasza rola. -odrzekł "Stalozębny"- Teraz zajmie się wami ktoś inny!
Ledwie wypowiedział te słowa jak wszyscy poczuli że przeszywa ich czysta Ciemność, padając na kolana pod jej ciężarem. Gdy się odwrócili zobaczyli za sobą coś przerażającego- około dwieście metrów koło siedziby nagle powietrze i rzeczywistość się załamała, powstał jakiś dziwny, ledwo widoczny wir który w ziemi wydrążył niewielkie wgłębienie, a wyrwana ziemia wirowała w nim chaotycznie. Strach narastał- coś się stamtąd chciało wydostać.
-No to my się zmywamy. -powiedział mężczyzna, jednak nagle Eri poderwała się z ziemi, zblizyła się o kilka kroków do niego i znów zamknęła na chwilę oczy.
Z betonowego dachu wybiły się nagle dwa kamienne pręty i owinęły wokół mężczyzny, a on z kamienną miną spojrzał na nie i zaśmiał się głośno. Tym razem on zamknął oczy a pręty zwolniły uścisk i poleciały w stronę kobiety; jednak nie chwyciły jej w wężowym uścisku, przebiły jej bark i udo przygwożdżając do ziemi. Eri jęknęła.
-Zatłukę Cię! -mężczyzna wyjął zza płaszcza krótki stalowy miecz, ignorując pozostałych Unitów stanął nad Eri, uniósł go przymierzając się do pchnięcia i...

Bartek - 2010-05-14 18:20:09

Seya




  ...nagle zauważył szybki kształt, lecący w jego stronę. Nie zdążył zareagować. Teraz poczuł, jak silna ręka oparła się o jego ramię i przekręciła, a tuż za nim stanął przeciwnik. Trzewia Stalozębego zaczynał szarpać strach, gdy usłyszał za sobą wściekły, grobowy głos:
- Eze me fili!

  Gdy tylko rozległ się jęk kobiety, Seya poczuł nagły przypływ adrenaliny, natychmiast wyostrzającą jego zmysły, siłę i czas reakcji. "Naturalne stymulanty" mawiali nauczyciele. Teraz działały doskonale.
  Zareagował w ułamku sekundy. Silnie odepchnął się od ziemi, błyskawicznie pokonał połowę odległości dzielącą go od walczących, wtem wybił się i drugą połowę przeleciał w tygrysim skoku. Jego cień przemknął po twarzy wiedźmiarki przesłaniając promienie słońca i zwracając jej uwagę. Seya przekręcił się w locie i chwycił za ramię Stalozębego, obrócił się w powietrzu i wylądował w rozbryzgu wody, stając tuż za Splugawionym. Wściekłość i wewnętrzny ogień ogarnęły wszystkim.
- To moja kobieta! - warknął wściekle. Chwycił przeciwnika za szmaty, z rykiem zakręcił nim wokół siebie i rzucił z mocą w jego towarzyszy. Twarz, wykrzywioną we wściekłym grymasie, ozdobił mroczny uśmiech. Szabrownik przyjął pozycję bojową, oddzielając Eri od intruzów i skinął ręką.
- Chodź tu...

Greyu - 2010-05-14 23:42:36

Gonen






Schylił się nad Eri. -Razem z Seyą skopiemy im tyłki- I znów ten sam beztroski uśmiech jakby dookoła nic się nie działo , mrugnął do wiedźmiarki -Trzymaj się. Zajmijcie się nią do czasu aż skończymy.- Rzucił do pozostałych , powoli wstał , poprawił płaszcz i kołnierz , strzelił kośćmi w palcach , upewnił się , że rękawice dobrze leżą , to znaczyło tylko jedno , szedł zabijać , przez większość czasu oczy miał zamknięte a na twarzy widniał niemy wyraz. Zabijanie w jego stylu to nie bezmyślne wymachiwanie mieczem , strzelanie z kuszy czy podpalenie zaklęciami. On miał bardziej wyrafinowany styl , dotrzeć głębiej , w psychikę , oddziaływać na podświadomość , pozbawiać zmysłów i racjonalnego myślenia. Patrzył głęboko w oczy i rozpoczynał słowami "porozmawiamy?" , od tej chwili , przeciwnik był w jego garści. Gonen trzymał go bezlitośnie za jaja. A wróg nie wiedząc co się do końca dzieje wykonywał jego polecenia. Ktoś o słabej woli padał od razu. Gonena to nie satysfakcjonowało , potrzebował silniejszych przeciwników. Ci okultyści zdawali się idealnym celem , egzorcysta był gotowy do przedstawienia. Powoli , majestatycznie podszedł do Seya -Osłaniaj mnie jakby co , graj muzyko.- szepnął mu na ucho. -Porozmawiamy?- powoli rozłożył ręce na dowód , że nie ma broni , lekko się uśmiechał i patrzył po kolei wszystkim w oczy , spojrzenie Gonena czyniło wiele w mózgach jego ofiar.
-Wyciągnę teraz coś zupełnie nieszkodliwego.- Odsłonił płaszcz , tak żeby każdy z Ebionitów to widział , fetysze pobrzękiwały uderzając o siebie nawzajem , z kieszeni wewnętrznej wyciągnął dwie karty , dwa asy , karo i trefl. Znów rozłożył ręce tak , że w jednej trzymał jednego asa a w drugiej innego. Połączył dłonie w szybkim ruchu , karty zniknęły. -Poczucie społecznej nie akceptacji z pewnością was przytłacza , gdy jesteście poza wioską a nawet w jej obrębie ludzie rzucają na was niechętne spojrzenie które zdradza odrazę do waszych osób.- Uformował dłonie w pięści , otworzył i karty znów się pojawiły , nie zwracając wzroku na karty , cały czas patrzył im w oczy. -Ciągłe odrzucenie , to poczucie osłabienia człowieczeństwa , to okropne , ja , jak również te karty doskonale was rozumieją i wiem jedno , trzeba coś z tym zrobić.- Cały czas wykonywał różne karciane sztuczki -Jedyna droga to odbycie wspaniałego oczyszczenia , oczyszczenie to zmieni wasze życie na lepsze.- Wewnątrz ich umysłów przewijał się tylko tekst , "On ma rację , oczyszczenie to coś czego teraz potrzebujesz , droga do lepszego istnienia jest tak blisko , musisz tylko wziąć do ręki swoją broń i wbić ją prosto w szyje , swoją szyję. Piękna kraina gdzie każdy zaakceptuje cię takim jakim jesteś czeka , musisz tylko zwrócić się w jej stronę , to wszystko jest tak blisko..." -Słuchajcie swojego wewnętrznego głosu , ono zawsze chcę dla was jak najlepiej , musicie uwierzyć w to co ono wam podpowiada , to jest prawda i tylko prawda.-

Lasard - 2010-05-15 06:27:18

-Co jest do cholery?! -krzyknął Stalozębny gdy nagle znalazł się uścisku rozgniewanego technoklanyty. A po chwili było tylko krótkie szarpnięcie i pofrunął w kierunku swoich. Mężczyzna upadł na ziemię przed pozostałymi napastnikami, kiedy to wszyscy dosłyszeli trzask. Stalozebny krzyknął a z pod rękawa jego prawej ręki trysnęła krew; złamana kość przeszyła jego skórę i podarła część rękawa. Podniósł go jeden z jego towarzyszy.
-Zatłukę Cię! -krzyknął Stalozębny.
-Ich laime! Loaenoe Finicio. -powiedział jeden z pozostałych co znaczyło-"Uspokój się! Na nas już pora Finicio."
Dwóch Rytualistów wojowników podeszło do Eri i swoją bronią zniszczyli kolce przytrzymujące ją przy ziemi. Nie wyjmowali jednak na razie tych kolców z jej ran gdyż mogłoby to doprowadzić do krwotoku.
W tym momencie Gonen zaczął swoje sztuczki, mamił ich swoimi słowami i tworzoną iluzją. Hipnotyzował ich by zaraz się ich pozbyć. Z tego powodu że wszyscy prócz Stalozębnego mieli nałożone kaptury, tylko na podstawie jego miny można było zauważyć że iluzje Rytualisty skutkowały gdyż napastnik patrzył się na Znawcę Nieznanego z widocznym lękiem. Nagle jeden z okapturzonych mężczyzn drgnął i zaczął powoli zbliżać się do Unitów, a jego ruchy nie wskazywały wrogich zamiarów- szedł spokojnie, choć trochę niemrawo jakby ciągnąc za sobą bezwładne nogi. Jednak nagle się zatrzymał i jakoś dziwnie wygiął wypinając brzuch, w którym pojawiło się na chwilę jakieś wybrzuszenie a po chwili rozdarło jego ciało- za mężczyzną stał jego towarzysz z wyciągniętą krótką włócznią. Puścił ją a ciało jego towarzysza upadło bezwładnie na ziemię prosto w kałużę krwi.
-Nie my teraz jesteśmy waszymi wrogami. -powiedział spokojnie- Kalim, lino karnoe.- Kalim, zabierz nas stąd".
Jeden z napastników wykonał kilka szybkich i krótkich gestów rękoma i nagle powietrze znowu się naelektryzowało; kultystów spowiła kopuła czarno-czerwonych błyskawic, a potem błysnęło i już ich nie było. Zostały tylko zwłoki dziecka i mężczyzny przebitego włócznią.

Niestety to nie był koniec kłopotów, tuż za grupką tak blisko siedziby klanu otwarła się brama do Bezmiaru, a wszyscy słyszeli już jęki zbliżających się pomiotów ciemności. Grupka spojrzała w dół gdzie Fahren wraz z grupką technoklanyckich wojowników stał przerażony przyglądając się nadchodzącej zgubie.

//Tłumaczenie echomeny znajdujące się w cudzysłowie jest tylko dla Greya, gdyż postać Bartka jej nie zna.

Greyu - 2010-05-15 09:12:15

Gonen






-Mniejszy problem zażegnany , teraz czas na demony.-Podszedł do krawędzi z której najbliżej było do bram bezmiaru , zajrzał w czeluść pustki , ciągle towarzyszyły mu głośne podmuchy wiatru oraz jęki i krzyki dochodzące z bramy. Zamknął oczy , ułożył dłoń w uścisk i pomodlił się do swego egzarchy w echomenie. -Wielki Mordechaju , twój pokorny sługa błaga o łaskę , obdarz mnie rozsądkiem typowym dla twojej osoby oraz zmuś mnie do dążenia do celu za wszelką cenę.-Skończył się modlić , z bramy już zaczęła wychodzić ciemność. Gonen krzyknął.-Jam jest Gonen , Znawca Nieznanego , egzorcysta , który wiele razy was wygnał i wygna po raz kolejny!- Krzyki narastały , od czasu do czasu w ciemności coś na chwilę się jarzyło by zaraz zgasnąć , Gonen odwiązał od pasa swoją rytualną maskę , hebanowe , czarne drewno przylgnęło do twarzy , tylko kilka włosów uderzało co chwilę w część czołową , jedyne dziury w masce wypełniały teraz oczy egzorcysty , kolejny fetysz , tym razem Kłamca , Gonen chciał poznać imiona każdego z nich...

Bartek - 2010-05-15 13:57:42

Seya



Stanął swobodnie i uspokoił się. Podszedł do Rytualistów i spojrzał w kierunku czarnego wiru.

-Co to jest? I jak z tym walczyć? - zapytał.

Greyu - 2010-05-15 14:00:53

Gonen






Zwrócił się do Seya -Twoja rola w tym momencie dobiegła końca , trzymaj za mnie kciuki.- Nawinął fetysze na nadgarstek , znów splótł ręce i schylił głowę , podobnie jak do modlitwy , zamknął oczy. Gonen zaczął coś szeptać , szept stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy , wkrótce po rozpoczęciu mantry słyszeli już ją wszyscy w promieniu kilkuset metrów , nie był jednak to dźwięk drażniący w uszy , szept brzmiał tak jak brzmieć powinien , tylko rytualiści rozumieli słowa , były w echomenie. Wersy mantry splatały się z krzykami , jękami i wyciem demonów. W umyślę egzorcysty przez chwilę wszystko było głośne aż nie do zniesienia , po kilkunastu słowach wszystkie dźwięki jednak zaczęły stopniowo cichnąć , demoniczne lamenty , na podstawie dźwięku , jakby się oddalały , wszystko było niesamowicie cicho , Gonen po dłuższym recytowaniu mantry nie słyszał ani krzyków , ani słów mantry , słyszał tylko rytmiczne bicie serca , biło wolno , niczym metronom , który zaraz ma przestać wystukiwać rytm. W końcu i to ucichło , do egzorcysty nie docierały teraz żadne dźwięki , cicho jak w próżni...

Lasard - 2010-05-15 15:16:43

~Brama do Bezmiaru stoi otworem a demony zaraz przekroczą jej próg. Trzeba się śpieszyć! Trzeba zamknąć wrota! -takie myśli błądziły teraz po głowach wszystkich unitów znajdujących się przy siedzibie klanu C36.6- Ktoś musi wejść do pomroku i zamknąć te przeklęte wrota. -oczy wszystkich skierowały się na Gonena, który stał teraz spokojnie i spoglądał w sam środek wiru. Ktoś ich jednak musi tam przeprowadzić a jedyna zdatna do tego osoba leży teraz za nimi z dwoma kolcami wbitymi w ramię i udo. Eri pojękiwała z bólu a dwaj jej kuzyni uspokajali ją. Ona nie da rady nikogo teraz przeprowadzić na drugą stronę. Trzeba jej pomóc.... nie! Nie ma na to czasu. Może jest inna droga. Tylko jaka?

Greyu - 2010-05-15 15:42:30

Gonen






Po odmawianiu mantry , podszedł do Eri , schylił się nad nią i sprawdził jej stan. Usiadł w pozycji kwiatu lotosu i zaczął medytować nad wiedźmiarką , kwestie które wypowiadał wydawały się zwykłym bełkotem , wyciągnął resztki włóczni z nogi Eri , rozpalił małe kadzidełko , które trzymał w kieszeni kontynuując znachorskie praktyki.-Módlcie się.- Popiołem z kadzidełka posypał rany Eri , słowa modlitwy nasilały się , bełkot egzorcysty ustał a jego ciało na chwilę wygięło się w nienaturalną pozycję , po chwili jednak powróciło do normalnego stanu i Gonen zaczął wcierać popiół w ranę , wiedźmiarka trochę się skrzywiła , najwyraźniej ją to bolało. Rana zaczęła się zamykać. -Jeszcze tylko ramię.- Tu również nasypał popiołu , wtarł i rana zrosła się. -Odpocznij , może przez chwilę trochę boleć , ale zaraz przestanie.- Przez rytualną maskę nikt nie widział uśmiechu , za to Eri mogła dojrzeć radość w oczach Gonena...

Bartek - 2010-05-16 16:25:07

Seya



Ściągną swój skórzany płaszcz i poskładał go tak aby Eri mogła położyć na nim głowę mówiąc :

-Proszę połóż tu głowę będzie ci wygodniej.


Szybko przebiegł między Fahrenem i Akachim, którego lekko potrącił. Szybko przebił się przez tłum i zbiegł po schodach stworzonych przez wiedźmiarkę. ~Muszę się pośpieszyć. Obronić ją.~ Po drodze mijał wbiegających po schodach krewnych. Zbiegł we wrzawę poniżej. Wszędzie biegali ludzie, szykowali swój sprzęt, wybiegali z domków składali swe kusze, szczękały mechanizmy, ostrza broni dzwoniły, wyciągane z futerałów. Gdzieś usłyszał syk gazopluja, z drugiej strony zadziałała hydraulika, wizg pracujących przegubów maszyn. Seya nie mógł, nie chciał umiejscawiać tych wszystkich dźwięków. Nagle napotkał grupę szturmowców, biegnącą w przeciwnym kierunku. Nie miał szans przecisnąć się między nimi, więc skoczył, przebiegł parę kroków po stojącej obok ścianie, odbił się, wykonał salto w bok i wylądował. Wbiegł do swojego domku i rzucił się w kierunku łóżka. Jednym płynnym ruchem wyciągnął spod niego walizę i położył ją na barłogu. Otworzył z zatrzasków i wyciągnął ostrze z krótkim, mechanicznym gniazdkiem zamiast rękojeści. Sięgnął drugą ręką i wydobył rękojeść z odpowiadającą wtyczką, mechanizm wzorowany wyglądem na rogach dwukołowych maszyn starożytnych, które to maszyny przywodziły na myśl mechaniczne wierzchowce. Złączył obie części i przekręcił z kolejnym trzaskiem. Uruchomił rączkę i usłyszał miły uchu warkot, którego tyle wyczekiwał i na który tyle pracował. Zarzucił miecz na plecy, a wypadając z domku się gnał jeszcze po kuszę i kołczan z bełtami. Te założył już na zewnątrz. Pobyt w domku zajął dwie krótkie chwile, bieg w obie strony również nie trwały długo. Prędko dołączył do Gonena, wiedząc, że teraz tylko on jest w stanie przeciwstawić się upiorom, w czym chciał go wspomóc ze wszystkich sił, by uratować Eri. Wtedy kobieta będzie naprawdę jego. Tym zajęte były jego myśli.

Lasard - 2010-05-17 19:22:32

Gonen zabrał się za leczenie ran Eri. Zapalił kadzidełka i rozrysował wokół ran proste okultystyczne symbole które miały pomóc w gojeniu się ran a następnie przy słowach tajemniczych mantr zaczął zszywać rany kuzynki. Pomagał mu w tym jeden ze ze znachorów technoklanu. Uwijali się w robocie jak najszybciej co chwile spoglądając za ramię na wir z którego dobiegały coraz wolniejsze ryki demonów ciemności. A między wrotami i siedzibą klanu ustawili się wszyscy ludzie zdatni do walki- ponad 300 osób gotowych bronić się przed atakiem plugawych sług ciemności. W pierwszym szeregu 3 tuziny technoklanyckich szturmowców wyposażonych w najlepsze miotacze płomieni, tuż za nimi 4 tuziny szturmowców z piłami mechanicznymi i kilkuset zwykłych wojowników, a w ostatnim szeregu, ustawieni głównie na dachu siedziby strzelcy z technokuszami. Akachi wraz z Fahrenem i Shinrą odprawili krótką modlitwę nad ciałem młodego chłopca i kazali zabrać je z dachu i gdzieś na razie bezpiecznie zostawić, wyjaśniając że później odprawi się mu porządny pochówek.
W końcu Gonen wraz ze znachorem skończyli robotę po niespełna 5 minutach. Gonen pomógł wstać kuzynce która podpierała się na jego ramieniu- ręka i noga nie były jeszcze w pełni zdrowe, ale było już znacznie lepiej. Seya przybiegł nagle trzymając na plecach dziwny miecz z rękojeścią przypominającą róg starożytnych mechanicznych wierzchowców.
-Dziękuje. -powiedziała Eri do Gonena i znachora, a następnie spojrzała na Seyę- Tobie też serdecznie dziękuje za ratunek. Dobra, postaram się was przeprowadzić, jednak módlcie się do przodków by nawiedziło mnie jakieś rozmowne Nemezis, bo w walce mogę sobie nie poradzić. Gonenie, wyślę tam Ciebie, Szabrownika i Luna i Karena. Dla ograniczenia mocy Nemezis nie pójdę z wami, ale wyznaczę czas w którym będziecie mogli się tam znajdować, a wtedy wylądujecie w losowym miejscu w promieniu kilometra stąd. Powiedz mi tylko ile czasu zajmie Ci rytuał zamknięcia tych wrót?

//Dla wyjaśnienia- Lun i Karen to ci dwaj żercy rytualistów.

Greyu - 2010-05-17 19:44:08

Gonen






-Postaram uwinąć się jak najszybciej , dajmy na to 45 minut , zdołasz utrzymać nas tak długo?- Gonen poza zamknięciem bramy chciał tam chwilę pobyć , badania z każdą minutą przebytą w bezmiarze posuwały się o naprawdę duży krok. Podtrzymywał Eri toteż położył rękę na piersi i zaczął odmawiać modlitwę czy raczej prośbę -O wielki Mordechaju , nie muszę Cię przekonywać , że często słowa mogą być silniejsze od ostrza , spraw by nemezis tej wiedźmiarki nie było skłonne do walki w kwestii fizycznych ran.-Skończył odprawiać modły , do jego uszu docierały jeszcze słowa innych. -Możesz zaczynać , Seya , w sprawach poza materialnych wydaje mi się , że nie masz zbyt wiele doświadczenia. Gdy już tam będziemy , masz wykonywać WSZYSTKIE-Temu słowu nadał szczególny nacisk a następnie je powtórzył-WSZYSTKIE moje instrukcje , demony spróbują cię opętać , okaże się , czy masz silną wolę , a co do reszty , zaopiekujcie się Eri , za godzinę wracamy.-Spod maski wydobył się śmiech. Gonen postanowił jeszcze zrobić krótkie przemówienie , nadał głosu ton podniosły , dumny i taki jak przystoi dowódcy.-Od nas zależy istnienie lub apokalipsa tej wioski , na drodze spotkamy wiele przeciwności , ale nie po to pracowaliśmy na nasze zdolności ponad cholernych dwadzieścia lat byśmy teraz nie dali rady , Lun , Karen , wśród rytualistów będą rozbrzmiewały legendy o tym co się dziś wydarzy , o nas będą uczyć nowo narodzonych. Seya , tobą pewnie kieruje ta sama motywacja co mną , więc do dzieła. Skopmy parę tyłków i wracajmy do miejsca w , którym czekać na nas będą z kuflami pełnymi piwa i pięknymi kobietami.-Tym razem znów się zaśmiał.

Bartek - 2010-05-17 21:54:08

Seya



Seya zaśmiał się razem z innymi. Krótko. Obrócił się lekko, dłoń powędrowała do rękojeści miecza. Mężczyzna oparł ostrze o blachy dachu i przyklęknął na kolano, kierując się w stronę Eri.
- Nie ma za co. To dla mnie zaszczyt bronić tak wspaniałej wiedźmiarki i tak pięknej kobiety.
Wstając, chwycił odstający róg i przycisnął go. Jednocześnie targnął rączką, a miecz wydał z siebie warkot i posypało się kilka iskier, które zniknęły w w zimnym powietrzu. założył miecz i zwrócił się do Gonena: - Ruszamy czy nie? Bo jestem ciekaw, co się tam dzieje - dodał, wskazując na ciemny wir.

Greyu - 2010-05-17 22:05:52

Gonen






-Hah , jakże szlachetne , jednakże w sztuce podrywu to musisz się podszkolić.-Skinął głową do Eri na znak , że już wszyscy są gotowi.-Módlcie się teraz do swoich egzarchów , ich łaska będzie wam potrzebna.-

Lasard - 2010-05-18 15:02:04

Eri kazała zrobić dla niej miejsce, co wszyscy zaraz zrobili. Kobieta stanęła po środku dachu i zamknęła na chwilę oczy, a gdy je otworzyła:
-Niech Cię szlag trafi!- krzyknęła patrząc z lekkim przerażeniem w puste miejsce przed nią. Chwyciła zdrową ręką swój miecz i zaczęła się powoli wycofywać- Jesteś pewny że nie chcesz pogadać?!
Kobieta została zmuszona do walki z... czymś. Nieważne co to było ale nie dawało Eri dużych szans na zwycięstwo. Niestety jej obrażenia nie pozwalały na szybki ruch i precyzyjne manewry. Kobieta uskakiwała, upadała i turlała się by unikać ataków swojego Nemezis. Zawsze przy tym widać było że jej twarz wykrzywiał grymas bólu- nadwyrężała swoje rany a szwy wykonane przez Gonena i znachora zaraz mogą pęknąć, co będzie oznaczało pewną klęskę Wiedźmiarki. Eri jednak nie poddawała się, i choć widać było że jest zmęczona oraz obolała to dalej przeciwstawiała się swojemu strachowi, a nawet prowokowała go:
-Tylko na tyle Cię stać?! -krzyknęła i przeturlała się w bok- Budziłeś we mnie większy strach gdy... -unik- ...gdy byłam jeszcze... -uskok- Dasz mi ku@#a dokończyć zdanie?! -PCHNIĘCIE! Kobieta wykonała szybkie pchnięcie swoim krótkim mieczem, przekręciła je i pociągnęła do siebie; uskok w lewo- Ha! Zirytowany?! Co?! Ooo nie! -krzyknęła z gniewem i zaczęła grzebać w kieszeni, skąd po chwili wyciągnęła mały okrągły i połyskujący przedmiot- złotego denara. Rzuciła nim w powietrze, a moneta rozprysła się w powietrzu znikając wszystkim z oczu- Mam Cię! -wszyscy przyglądając się znikającej monecie nie zauważyli że Eri stała kilka metrów dalej kucając nad ziemią tnąc i kując swoim mieczem dach siedziby, co wyglądało jakby chciała go pochlastać. Nagle zamarła i upuściła swoje ostrze, i sapiąc ciężko spojrzała na Gonena, Seyę i dwóch żerców. Jej uśmiech oraz szybko podnosząca się i opadająca pierś było ostatnim co widzieli...
Scena piąta
Sylwetki wszystkich osób które przebywały z nimi na dachu nagle zniknęły, tak samo jak czyste niebo i słońce a z nim światło. Wszystko wokół pociemniało, przybrało kolory szarości i... i w ogóle nie wyglądało tak jak chwilę temu- było teraz znacznie brzydsze i powykręcane w dziwne kształty; widać było odległe budynki starożytnych które teraz chyliły się ku ziemi i wbrew jakimkolwiek prawom nie padały na ziemię; śnieg nie padał, jednak było teraz znacznie zimniej i nawet wypuszczane z płuc powietrze którym nieraz ogrzewano sobie dłonie teraz było lodowato zimne; a siedziba na której stali teraz Unici świeciła się bladym blaskiem i widać było na niej fosforyczne symbole okultystyczne, oraz momentami niewyraźnie sylwetki osób z realnego świata na niej stojących. A niedaleko widmowej wersji siedziby klanu stały one- wielkie wrota do Bezmiaru; nie był to jednak teraz wir jęków i czystej Ciemności. Teraz przed grupką leżał wielki kamienny łuk ze stalowymi dwuskrzydłowymi wrotami... wrotami które były już trochę otwarte a zza niespełna półmetrowej szczeliny widać było dziesiątki par oczu i sięgające zza nich łapy, szpony i macki różnej maści pomiotów ciemności.
Seya obracał się nerwowo i rozglądał z szeroko otwartymi oczami, a na jego twarzy widniało przerażenie. Oddychał ciężko i nierytmicznie. Upadł na kolana, zatkał rękoma oczy i uszy, a potem zaczął kiwać się do przodu i do tyłu powtarzając:
-Zabierzcie mnie stąd! Zabierzcie mnie stąd! Zabierzcie...
Podszedł do niego jeden z Żerców.
-Wiedziałem że nie powinniśmy go ze sobą zabierać! Uspokój się! -krzyknął na Seyę, ale ten nie reagował dalej błagając by go zabrano z pomroku.


//Bartek, jako że twoja postać ma słabą Wolę, dość niski poziom Zimnej krwi, oraz to że w tym świecie jest pierwszy raz, więc twoja postać jest teraz przerażona- nie może walczyć, reagować i ogólnie jest pod moją kontrolą. Jak chcesz coś teraz odpisać to możesz podać tylko jej myśli, aktualne odczucia opisać jak się boi, ale nie myśl o poruszaniu się samemu, normalnej rozmowie i tym bardziej walce.

Greyu - 2010-05-18 15:23:37

Gonen






-Cholerny amator , na nic się nie zda , trudno , będziemy musieli go ze sobą nosić.- Jeden z żerców z trudem wziął Seya na plecy , ten strasznie się szamotał i szlochał. ~Hmm...żałosny.~ Pomyślał Gonen spoglądając na Seya. -Idziemy w stronę wrót , w razie ataku demona zostawcie szabrownika i walczcie , jak już tam dotrzemy odprawię rytuał , potrzebna mi będzie ochrona.- Szli chwilę w stronę wrót , w ciągu tej krótkiej podróży Gonen cały czas przyglądał się wrotom i zdobiącym ją freskom , starał zapamiętać jak najwięcej , wielkie drzwi odchyliły się o parę stopni. Nieustannie widać było próbujące się przeciskać demony , blask ślepi , jęk i widoczne dłonie wydobywały się z ledwo otwartych wrót.

Lasard - 2010-05-20 19:46:08

Jeden z żerców podniósł Seyę na nogi i prowadził przed sobą, podtrzymując go za ramię gdyż mężczyzna nie był w stanie poruszać się bez czyjejś pomocy. Grupka zbliżyła się na odległość około 10 metrów od wrót, by bestie ciemności nie sięgnęły ich gardeł. Będąc tak blisko bramy i takiego skupiska upiorów, strach Seyi się natężył- próbował on wyrwać się trzymającego go Karenowi. Żerca wywrócił go na ziemię.
-Uspokój się!
Reszta jednak też poczuła że strach w ich sercach narasta. Mimo że go przełamali i w przeciwieństwie do Szabrownika potrafili działać normalnie, to wciąż czują pewien niepokój.
-Gonen, zabieraj się do roboty, chcę jak najszybciej się stąd wydostać. -powiedział Lun.
-Nie ważne kiedy skończy, i tak będziemy tu tkwić około godziny. Pamiętasz że Eri wysłała nas tu na określony okres czasu?
-Niech to szlag!
-Ja chcę stąd iść! -krzyknął Seya- Zabierzcie mnie... -nie dokończył zdania, gdyż dostał pięścią po głowie od zirytowanego już Karena. Teraz Szabrownik leżał na ziemi nieprzytomny.
-To dla twojego i naszego dobra. -odrzekł- Gonen zaczynaj, nie dajmy im przejść!
Obaj ustawili się przed bramą gotowi do walki. Wiedzieli że Gonen nie zdąży zamknąć bramy na tyle szybko by część z upiorów się nie wydostała.

Greyu - 2010-05-20 20:02:23

Gonen







Gdy już podeszli do bramy na tyle blisko by Gonen mógł odprawić rytuał , egzorcysta powiedział do żerców- Jeszcze raz powtarzam , w razie czego , Seya zostawić , rytuał potrwa około pół godziny , zostaniemy wtedy jeszcze na około 10 - 20 minut , przeznaczę ten czas na badania , podczas rytuału miejcie oko na wszystko , od czasu do czasu spoglądajcie za siebie , co prawda nie czuję demonów z innego kierunku niż tam brama , ale lepiej dmuchać na zimne.- Rozpiął płaszcz i koszule , było mu niesamowicie zimno , mimo to było to konieczne , z kieszeni płaszcza wyciągnął farbki do malowania ciała i namalował nimi różnorodne symbole na swojej klatce piersiowej. Zęby zgrzytały mu z zimna , jednakże ciche słowa modlitwy proszące o pomoc swojego egzarchę , chociaż na chwile umożyły mróz , albo przynajmniej mu się tak wydawało , Gonen był głębokiej wiary więc wierzył , że to zasługa Mordechaja. Wyrysował powyżej pępka , kółko , od niego odchodziły kreski , które kilka centymetrów dalej wyginały się w groteskowe kształty. Chciał zyskać trochę czasu , liczył na to , że przestraszy demony -Jam jest Gonen , Znawca Nieznanego , egzorcysta , który wygnał was wiele razy i wygna poraz kolejny!- krzyknął , a w odzewie uzyskał przeraźliwy krzyk , który mógł oznaczać demoniczny lament. Jedną z kresek namalowanych na swoim ciele poprowadził aż przez szyję , zdjął na chwilę maskę i zwieńczył na czole , na masce również wyrysował podobne symbole. Założył maskę z powrotem. Na ziemi również namalował koło , tak by mógł się w nim zmieścić. Mimo odgłosów dochodzących z bramy , podczas przygotowań nie spojrzał ani razu na bramę. W końcu był gotowy , usiadł w pozycji kwiaty lotosu w samym środku narysowanego na ziemi koła , położył dłonie na kolanach i wpatrywał się w bramę. Zaczął odmawiać słowa rytuału , symbole na ciele od czasu do czasu jarzyły się jasnym blaskiem...

Lasard - 2010-05-20 20:57:39

Żercy posłuchali Gonene, i jeden z nich usiadł plecami do bramy by mieć oko na resztę okolicy.
Gdy Gonen zaczął się malować i wykrzyczał groźby w stronę pomiotów za bramą, nagle wrota lekko zaskrzypiały, i wszyscy domyślili się że bestie zaczęły na nie napierać z większą siłą i gniewem. Pierwsze z upiorów już przekroczyły próg i rzuciły się na żerców. Dwa człekokształtne cienie z długimi łapami ruszyły na nich rycząc wściekle, jednak były one bardzo słabe- wystarczył po jednym szybkim ataku żerców by ich wykończyć. Jednak za nimi wychodził już trzy następne, wyglądające identycznie, oraz jeszcze jeden stwór- trochę większy od poprzednich, cały w krwisto czerwonych łuskach, przygarbiony, z dwiema mackami zamiast rąk. Ta grupka została wyeliminowana tak samo szybko jak poprzednia.
Gonen usiadł na ziemi gotowy do rytuału. Zamknął oczy i poczuł jak demony zza wrót i one same napierają na jego umysł. Usłyszał krzyki, jęki i lamenty wszystkich znajdujących się za nimi pomiotów ciemności. A najwyraźniejszy z głosów, był potężny, i przerażający:
-Wstań, przerwij rytuał! Daruję Ci wtedy życie, i podaruję potęgę! Będziesz władał swoim klanem i staniesz przy mnie gdy zapanuję nad światem! Przerwij rytuał, i pozwól mi wejść!

Greyu - 2010-05-20 21:47:41

Gonen







W skupieniu rytuału usłyszał głos demona , demona , który był inteligentniejszy niż inne i wiedział jak skusić człowieka , Gonen jednak był na to przygotowany , nie pierwszy raz padał ofiarą tego typu podszeptów.-Twoje obietnice na mnie nie działają Khar-Azad! Wszystko co mi obiecujesz jestem w stanie osiągnąć własnymi rękami. Znasz moją potęgę , musisz się mnie bać , rozkazuję ci , zostaniesz po tamtej stronie bramy!- Mimo , że Gonen był młody , miał doświadczenie w egzorcyzmowaniu , wiedział dobrze , że obietnice to tylko czcze gadanie.

Lasard - 2010-05-21 11:20:35

Żercy walczyli zawzięcie z upiorami wychodzącymi zza wrót, Seya leżał nieopodal Gonena pojękując, a on sam siedział na ziemi i wysilał całą swoją wolę by zamknąć bramę. Demon którego przyzwali poplecznicy Stalozębnego przemawiał do niego w echomenie.
-Może udawało Ci się wygnać tych słabeuszy, ale ze mną nie będziesz miał tak łatwo. Zginiesz! Chyba że przerwiesz teraz rytuał! Nie? Wiem jak Cię zmusić!
-Co jest?! -krzyknął jeden z żerców, choć Gonen nie widział co się stało gdyż miał zamknięte oczy- Gdzie oni zniknęli?!
-Spokojnie! -krzyknął drugi- Zmaterializowali się! Technoklanyci sobie z nimi poradzą! Ty zajmij się nimi!
-Głupcy! -Gonen usłyszał w głowie krzyk Khar-Azada- Przerwij rytuał człowieku! Przerwij bo inaczej...
Nagle Gonena nawiedziły wizje... przerażające obrazy ze świata materialnego. Zobaczył cztery demony- dwa wysokie o długich rękach, czarnej chropowatej skórze,bez głów, jednak z oczami i gębą osadzoną na klatce piersiowej; jednego podobnego jednak z czterema mackami zamiast rąk, i przygarbionego; oraz czteronożnego demona z potężnym torsem i małą głową który trzymał dużą technoklanycką kosę bojową. Wszystkie demony stały na kupce ciał wśród których Gonen rozpoznał kilka twarzy- Fahrena, Akachiego, Shinry i małej Rukii. Oba demony z długimi łapami trzymali kogoś podwieszonego za ręce, mackowaty stał przed nimi dusząc dwójkę technoklanytów, a czteronożny stał z tyłu i przykładał kosę do gardła podwieszonej osoby- smukłej kobiety o długich czarnych włosach, z której zwisały bandaże - Eri.
-...bo inaczej ona zginie! -krzyknął Khar-Azad.

Greyu - 2010-05-21 12:18:41

Gonen







-Czemu nie przyszedłeś po mnie? Zostaw ją w spokoju , odpierdol się od niej!-Gonen miał wątpliwości czy obraz był prawdziwy , z drugiej strony jeśli prawdziwy jest to spełni się jego najgorszy koszmar , był w beznadziejnej sytuacji , jeśli podtrzyma rytuał i obrazy są prawdziwe , Eri , najbliższa mu osoba zginie. Jeśli przerwie rytuał , demon wydostanie się a wtedy zginąć może cała wioska , nawet jeśli nie to wszyscy będą mieli mu za złe jego decyzję , łącznie z Eri , której odrzucenia bał się najbardziej.-Nawet jeśli przerwę rytuał nie mam pewności , że puścisz ją wolno!-Żercy słysząc to co Gonen mówił do demona , osłupieli...

Lasard - 2010-05-21 13:26:08

-Gonen co się dzieje? -krzyknął jeden z żerców, zabijając kolejnego potwora. Słychać było że jest trochę zmęczony od walki z tymi wszystkimi słabymi upiorami zza bramy. Słychać też było że brama znowu skrzypi pod naporem pomiotów ciemności.- Gonen zamknij te wrota bo wszyscy zginiemy!
-Przerwij rytuał, a obiecuje że nic jej nie zrobię! -krzyknął demon w głowie Znawcy Nieznanego- Dodatkowo sprawię że będzie twoja! Po za nią otrzymasz też w nagrodę setki innych kobiet! Znacznie piękniejszych! Tylko zrób jedno- wstań i odejdź od kręgu, przerwij rytuał!

Greyu - 2010-05-21 13:47:29

Gonen







Do tej pory nie wierzył w ani jedno słowo upiora , wyobraźnia Gonena , albo raczej wizja podsunięta mu przez demona pokazała mu obraz o jakim marzył. Znajdował się teraz wśród pól pszenicy , piękny kolor zboża spotykał się z zielenią trawy. Gonen szedł przed siebie i nie mógł w to uwierzyć , wizja była niesamowicie realna. Przeszedł po misternie wykonanym kamiennym mostku i spojrzał w potok. Ujrzał siebie , trochę starszego niż teraz , w pięknych szatach przywódcy klanu. Wkroczył teraz na kamienną ścieżkę wśród zielonej trawy , dróżka ta prowadziła na niskie wzgórze z drewnianym domkiem , z komina , którego wydobywał się teraz dym. Domek otoczony był drzewami , które delikatnie szumiały na wietrze. W połowie drogi do domku usłyszał z daleka jakieś wołanie , spojrzał w lewo i ujrzał małego chłopca. -Tato! Tato!- Chłopczyk podbiegł do Gonena i wtulił się w jego nogę , egzorcysta odruchowo pogłaskał go po głowie. Dziecko wróciło do zabaw a Gonen ruszył dalej. Na ganku tego bajecznego domku stało kilka krzeseł i stolik wpasowujące się w reszte domku. Na jednym z krzeseł siedziała karmiąca piersią kobieta , kobieta o długich czarnych włosach ubrana w skromną suknie. Spojrzała na Gonena , egzorcysta się podekscytował , ujrzał Eri. Nie przerywając karmienia uśmiechnęła się , jak wszystko na to wskazywało , do męża -Witaj , skarbie.- Głos również miała taki sam. Gonen był w raju , idealnym świecie dla niego. Czuł się tu niesamowicie , nie chciał opuszczać tego miejsca , wizja rozpłynęła się i Gonen uświadomił sobie , że to wszystko jest nieprawdziwe. Obietnice upiora jednak gwarantowały mu to , szczęście było tak blisko , wystarczyło wstać i przerwać rytuał. Wystarczyło jeszcze tylko wystawić na śmierć około 400 osób , ułatwić dostęp demonom na ten świat , pozwolić by mordowały niewinnych ludzi , pozowlić by realny świat z wyglądu zaczął przypominać bezmiar. Czy świat pod panowaniem demonów może wyglądać jak ten w wizji Gonena? Napewno nie...-Widzisz to? Piękne prawda? Twoje dzieci będą genialne , Eri znów cię będzie kochać , wystarczy żebyś wstał , to takie proste , będziesz przywódcą swego klanu , to wszystko będzie twoje , tylko jeden warunek , przerwij rytuał- Obietnice i podrzegania demona nie miały końca , Gonen pragnął tego co ujrzał w wizji z całego serca...-Jaką mam pewność , że uczynisz mnie tym , kim mnie tam ukazałeś? Mam uwierzyć w twoje gierki? Wypuść Eri , wtedy zastanowię się nad twoją propozycją.-

Lasard - 2010-05-21 16:01:04

-Gonen co ty do cholery wygadujesz?! Nie gadaj z tymi upiorami tylko zamykaj wrota! -krzyknął jeden z żerców. Słychać było że są już dość zmęczeni gdyż oddychali ciężko, jednak nie przestawali walczyć.
W głowie Gonena pojawiła się kolejna wizja- czteronożny upiór odsunął kosę od gardła Eri i rzucił ją na ziemię, a dwa demony które trzymały kobietę położyły ją ostrożnie na ziemię; potem demony zniknęły, a Eri klęczała na ziemi w bez ruchu jednak widać było że się uśmiechała- być może cieszyła się że nic się nie stało.
-Zdaj się na moją dobrą wolę. -przemówił w myślach egzorcysty Khar-Azad, a w jego "głosie" pobrzmiewała radość szaleńca- A teraz wstań i odejdź od kręgu.

Greyu - 2010-05-21 16:36:14

Gonen







-Nie wierzę ci!- Na jego ciele symbole , które do tej pory tylko od czasu do czasu jarzyły się , teraz zaświeciły się bladym blaskiem. W dziurach w masce w , której widać było do tej pory tylko oczy , również pojawiło się światło. Chwilę później blask w oczach zelżał a w jego miejsce pojawiła się biała mgiełka. Krąg w , którym siedział wzbił się do góry , otaczając całego Gonena niby tarczą. Powrócił do słów rytuału , teraz jednak nie szeptał a krzyczał ile sił w gardle , w myślach błagał przodków raz to o przyśpieszenie rytuału , a drugi o uratowanie Eri. Maska chwilę zmieniała kolory , wszystkim tym zdarzeniom towarzyszył hałas , jednak przyjemny dla ludzkich uszu. -Już wybrałem demonie , wojna czasem wymaga poświęceń , przegrać musi ktoś by inny wygrać mógł.- Z oczu mimo wolnie poleciały mu łzy , czarne krople farby spływały mu do ust. -Zabijając Eri spowodujesz , że będę cię tropił choćby na koniec świata! Zniszczę cię!- Kontynuował rytuał...

Lasard - 2010-05-21 19:42:06

Tym razem wszyscy usłyszeli demona. Przeraźliwy krzyk przeszył uszy każdego z obecnych przy bramie.
-Pożałujesz tego człowieku!
W tym momencie w głowie Gonena pojawił się przerażający obraz- Eri dalej kucając na stosie ciała nagle krzyknęła z bólu wypinając klatkę piersiową; za nią zmaterializował się jeden z upiorów z długimi łapami i wbił pazury obu rąk w jej kręgosłup, a następnie rozerwał ją na dwie części. Krew poleciała na wszystkie strony obryzgując wszystkich technoklanytów stojących najbliżej Eri.
Gonen zawył z wściekłości, a spod jego maski zaczęły spływać strużki łez. Mężczyzna wziął cały ten gniew i cisnął nim w upiora napierając na niego i bramę całą swoją wolą. Demon ponownie zawył, a potem słychać było głośniejsze niż wcześniej skrzypienie wrót - tak jest! Zaczęły się zamykać! Powoli, ale jednak.
-Nie wiem co robisz Gonen, ale rób tak dalej! -krzyknął jeden z żerców.
Gonen siłował się z Khar-Azadem kilka minut, chodź mogło się dla niego zdawać że trwało to wieki. Przez ten czas upiór dalej starał się przekonać do przerwania rytuału.
-O nie! -krzyknął upiór gdy wrota byly już prawie zamknięte- Nie myślcie że to będzie koniec! Gdy tylko zdołam się wydostać, to zmierzymy się ponownie człowieku, ale na moich zasadach, którym nie będziesz w stanie sprostać! A do tego czasu oni się wami zajmą!
Nagle do uszu wszystkich dobiegły ryki, powarkiwania i lamenty innych upiorów. Gonen rozpoznał od razu ten dźwięk, który był bardziej przerażający niż śmierć czy upiór i wrota z którymi się właśnie mierzył. Zbliżały się... nie... one już tu są! Okrążyły ich! Władcy pomroku, Łowcy nad Łowcami, Zguba wszystkich niewinnych dusz i nawet słabszych upiorów- Pożeracze Dusz! Stały niedaleko, może jakieś sto-sto pięćdziesiąt metrów od grupki. Były ich dziesiątki.
-Niech to szlag! -krzyknął jeden z żerców- Prawie pozbyliśmy się jednego problemu to pojawia się kolejny!
Nagły trzask- wrota się zamknęły! A za nimi zniknął głos Khar-Azada. Gonen otworzył oczy i rozejrzał powoli przyglądając Pożeraczom. Spod jego maski wciąż wyciekały strużki łez. Zniknął Khar-Azad ale i marzenie wspaniałego życia z Eri...

Greyu - 2010-05-21 21:02:39

Gonen







-NIEEEE!!! ZABIJĘ CIĘ SKURWIELU! NIE BĘDZIESZ MUSIAŁ MNIE SZUKAĆ ! TO JA CIĘ ZNAJDĘ !- Ciągle szlochał , zawsze zachowywał zimną krew , teraz jednak rozkleił się , mimo tego , że pokonał tak potężnego demona nie miał ochoty żyć , jego życie nie miało już sensu. ~To niesprawiedliwe , przeze mnie zginęła Eri , dlaczego nikt przy niej nie stał? Dlaczego nikt nie udzielił jej pomocy , nie zabrał jej stamtąd!? Tylu technoklanytów , miotacze płomieni , piły łańcuchowe , kusze , to wszystko na nic!~ Wstał , ale tylko na chwilę by następnie runąć na kolana i rękoma złapał się za maskę wydając z siebie przeraźliwy szłoch i krzyk-NIEEE!- Żercy chyba już wiedzieli co się stało , chcieli pocieszyć egzorcystę , jednak czuli na plecach oddech łowców dusz. -MORDECHAJU , CZEMU OPUŚCIŁEŚ MNIE I ERI W TAK TRUDNYCH CHWILACH!? ODKĄD JESTEM ŚWIADOM SWOICH DECYZJI WYZNAJĘ TWÓJ KULT! CZEMU NIE POMOGŁEŚ MNIE I JEDYNEJ OSOBIE , KTÓRĄ KOCHAŁEM!? NIENAWIDZĘ CIĘ RÓWNIE MOCNO JAK TEGO UPIORA , SŁYSZYSZ!? TO TWOJA WINA!!!-Wstał ponownie , rządził nim teraz dziki szał , nie czuł zimna ani bólu , chciał się mścić. Zmierzył wszystkie upiory wzrokiem , zimnym i okrutnym do granic możliwości. Był teraz bardziej wściekły i groźniejszy niż kiedykolwiek...

Lasard - 2010-05-22 11:04:50

Żercy natychmiast stanęli obok Gonena i leżącego na ziemi Seyi gotowi do walki, choć widać było że po tak długiej potyczce są już solidnie zmęczeni. Dziesiątki Pożeraczy Dusz stało wokół nich nie dalej niż w odległości stu metrów tworząc prawie zwarty mur. Wysokie na około 3 metry z długimi łapami i nogami, ogromnymi pazurami. Ich głowy były nieproporcjonalne- ogromna paszcza z ostrymi jak brzytwa zębami i niewielkie czoło, bez oczu, nosa czy uszu. Nawet mimo braku tych narządów zmysłu był najlepszymi łowcami jakie znał pomrok. Bestie stały tam i powarkiwały, przygotowywały się do ataku.
Karen położył dłoń na ramieniu rozwścieczonego i rozżalonego Egzorcysty.
-Spokojnie Gonen. Przecież pokonałeś tego demona.
-Nie czas teraz na gniew. -powiedział Lun- Nie rzucaj się z bezmyślnym szałem do walki z nimi.
-Staraj się bronić technoklanytę. My będziemy z nimi walczyć.
Jakby na komendę Łowcy zaczęli warczeć głośniej i wydawać dźwięki podobne do wycia wilków. Wszystkie na raz zaczęły powoli zbliżać się do ludzi. A unitom zmroziło krew w żyłach, wiedzieli że jedyne co mogą robić teraz to bronić się i czekać aż zaklęcie rzucone wcześniej przez Eri wyrzuci ich z pomroku. Bestie nagle przyśpieszyły kroku, zaczęły biec, a część skoczyła w górę by wylądować na swoich ofiarach. Żercy zaczęli walczyć wykorzystując całe swoje siły- cięli swoimi kosami skórę bestii, odcinali kawałki ich kończyn, przebijali je na wylot by wielkim cielskiem rzucić o ziemię; lała się pożoga krwi. To była prawdziwa walka o życie; bestie kłębiły się wokół a obaj wojownicy stali po tuż obok Gonena i Seyi nie pozwalając tknąć swoich towarzyszy. Gonen jednak też starał się walczyć, mimo że jego jedyną bronią był sztylet- stojąc pomiędzy kuzynami i tuż nad skomlącym Seyą ciął ostrożnie po nogach Pożeraczy, wiedząc jednak że tak nic nie zdziała. Nagle Egzorcysta potknął się o Szabrownik, wielka łapa pomiotu ciemności już leciała w jego stronę... swoją bronią nic nie zdoła jej zrobić! Dostrzegł jednak zbawienie- u pasa Seyi wisiał długi miecz, którego mężczyzna nawet nie wykorzystywał. Gonen szybko chwycił za rękojeść i wyciągnął miecz z pochwy... ręka bestii została odrąbana! Ona sama cofnęła się o krok, a na jej miejsce natychmiast stanął następny pożeracz. Gonen wstał, teraz mógł się bronić znacznie łatwiej. Jednakże wciąż nie mieli wielkich szans, wydawało się jakby bestie wciąż przybywały. W myślach Unitów krążyła teraz tylko jedna myśl:
~Nie przetrwamy.

Unici byli w dramatycznej sytuacji i nie mieli większych szans na zwycięstwo, czy choćby przeżycie. Żercy byli coraz bardziej zmęczeni, a bestie zdołały ich porządnie poharatać, Gonen tym bardziej, z powodu braku jakiegokolwiek pancerza był poważnie ranny, a walka trwała może 2-3 minuty. Na ziemi leżało raptem kilka ciał Łowców.
Nagle stało się coś dziwnego. Bestie znajdujące się w pierwszym szeregu okrążającym ludzi nagle zostali rozerwani na strzępy. Krew sie polała na wszystkie strony, a bestie w drugim odsunęły się jakby z przerażeniem i zaczęły spoglądać w ciemne niebo. Warczały teraz na coś czego ludzie nie mogli dostrzec.
-Spokojnie, już wam nic nie grozi.
Rytualiści nawet nie spostrzegli że koło nich stanęła jakaś trójka ludzi. Bestie też dopiero się zorientowały bo spojrzały na nich i zaczęły warczeć jeszcze bardziej zajadle niż wcześniej.
-Teraz możecie odpocząć, my się nimi zajmiemy. -powiedział jeden z przybyszy- wysoki mężczyzna w średnim wieku, odziany w gruba kurtkę z białego futra, skórzane spodnie z mnóstwem kieszeni do których zostały doszyte podobne kawałki identycznego futra. Mężczyzna ma łysą głowę, a twarz skrywa za maską rytualną... dość dziwną maską- prosta z białej stali zakrywająca całą twarz; na brzegach ma doczepione kawałki futra i bez widocznych otworów na oczy.
Stał przy nim jeszcze ktoś odziany w ciężki pomalowany na biało-czarno pancerz płytowy z mnóstwem kolców- niemal identyczny do tych które noszą szturmowcy technoklanu. W ręce trzyma wielki miecz, długi prawie jak jego właściciel. Na twarzy nałożoną ma również białą maskę ale wykonana z czaszki śnieżnego lwa, co w połączeniu z pancerzem sprawia że wygląda niemal jak jakaś odmiana wilkołaka. Zza maski widać tylko niebieskie oczy, a spod niej wystaje jakaś rurka kierująca się gdzieś pod pancerz.
A ostatnią osobą był...

Huzar - 2010-05-23 04:16:35

Tsubi




      ...wysoki, barczysty, budzący strach mężczyzna, zresztą jak oni wszyscy. Ciężkie buty, a na każdym z nich dwa kolce. Wielki płaszcz z szarej skóry z doszytymi sakwami i torbami na całym korpusie. Między nie wplecione zostały opasujące całą postać metalowe i srebrne łańcuchy, teraz fluoryzujące złowieszczo w Pomroku, tym surrealistycznym, wykrzywionym świecie. Przy pasie kilka haków, dwa zajęte przez trofea splugawionych. Lewa ręka w grubej rękawicy dzierżyła tarczę ze stali w kształcie migdała, prawa rękawica trzymała trzon broni, której szerokie ostrza poprowadzono promieniście wzdłuż styliska, niby buława, lecz ogromna. Przez szeroką pierś przechodziły pasy sporego skórzanego plecaka i kuszy pneumatycznej. Głowa i twarz tego człowieka ukryta była w cieniu wysokiego kołnierza, usztywnionego od góry pasem blachy na modłę technoklanytów. Wtem nieznajomy drgnął, a zamiast oczu błysnęły okulary makabrycznie zdobionego filtraka. Tak też prezentowali się przybysze.
     Łańcuchowy drgnął i zerknął na prawo i lewo. Powiedział coś, co przytłumiła nieco osłona twarzy. - Sami Pożeracze Dusz, Mistrzu. Chyba Zerkhiny z Ognistej Spirali -
- Zgadza się, Ogar. Więzadła mocy w biodrach. Mistyczne kroki wirujących liści. Do dzieła -
odpowiedział lwiogłowy. A był po temu najwyższy czas, jako że demony otrząsnęły się już z zaskoczenia. Warcząc, ruszyły naprzód, wyciągając łapy i błyskając ognistymi ślepiami. Łańcuchowy ruszył wściekle, ordynarnie i z furią atakując wszystko, co się rusza i jest większe od człowieka. Druzgotał czaszki, piersi i biodra, po czym osłaniał się tarczą, odskakiwał na większą odległość i ponawiał atak. Inaczej mistrz, ruszył lekko i zwinnie, niemal tanecznym krokiem. Ostrze jego miecza każdym pojedynczym cięciem powalało kolejnego pożeracza, ciągnąc za sobą smugi demonicznej posoki.
     Mistrz i uczeń atakowali i starali się nie przepuścić dalej żadnego demona. Czasem, gdy któremuś udało się przedrzeć, trafiał pod ostrza żerców Rytualistów i ginął w jęku rozpaczy. Trzeci z przybyszów stanął koło wciąż nieprzytomnego Seyi oraz Gonena. Mimo odniesienia kilku ran przez ludzi, demony padały jak drzewa przy wyrębie lasu, jęcząc, kwicząc, drapiąc ziemię w przedśmiertnych konwulsjach, podczas gdy tamci wzbijali coraz to nowe fontanny demonicznej krwi.
- No panowie, odpoczęliście? W takim razie - lwiogłowy dał znak i dwaj wojownicy wycofali się, stając w jednej formacji z zakutymi w stal Rytualistami. - Pora kończyć. Niech żyje Pielgrzym Mordechai! -
- Mordechai! -
krzyknęli wojownicy jednym głosem. Rzucili się na Pożeraczy, tnąc, siekąc, rąbiąc bijąc, łamiąc i gruchocząc. Rozpętał się istny tajfun, krwawy cyklon z okiem ustanowionym nad niewalczącymi, którzy podziwiać mogli ściany cieczy wznoszących się wśród powszechnego krzyku mężczyzn i żałosnego jazgotu Pożeraczy dusz, którzy zrozumieli, że tym razem trafili na zbyt silnych przeciwników. Demony uciekły. Żercy stanęli, dysząc ciężko. Ostatnie krople krwi opadły. Jarzyły się żywo w czerwonej poświacie mrocznego świata między światami.

Greyu - 2010-05-23 08:21:54

Gonen







Czekał na koniec walki , gdy ta już się skończyła złapał Karena za kolnierz , pamiętał co ten powiedział mu jak tylko zamknęła się brama -Pokonałem demona!? Owszem , pokonałem! Ale jakim kosztem!? Eri nie żyje , słyszysz!? Przeze mnie! Czemu nikt jej nie pilnował!? Czemu stała tam tylko wśród nic nie potrafiących przywódców wioski , Shinra też nic nie zrobiła! Gdyby mój ojciec nas tu nie wysłał! W tym wszystkim jest też jego zasługa!-Puścił Karena i bezwładnie cofnął się do tyłu , zdjął maskę , mechanicznie przywiązał ją do paska.-A może to wszystko tylko moja wina? Co by było gdybym kilka lat temu jej nie porzucił? Gdybym nie zaglądnął do tej przeklętej księgi? Nigdy byśmy się tu nie znaleźli , to wszystko moja wina.- Przewrócił się do tyłu i usiadł na ziemi. Cały czas mówił łamiącym mu się głosem , przeważał krzyk i lament , Gonen miejscami był bliski szaleństwa.-To koniec , co ja teraz zrobie? Zabierzcie mnie z tego przeklętego klanu , zabierzcie...-Mimo wielu ran i przeszywającego zimna , było mu obojętne co się z nim teraz stanie , nie zwrócił uwagi na nowo przybyłych żerców , wpatrzony był w jeden punkt , zwrócił się do Karena i Luna-Oskórujcie ich...-Gonen nic nie wskazał , ale z pewnością chodziło o zabite przed chwilą upiory.

Lasard - 2010-05-23 09:23:13

-Macie szczęście że akurat tędy przechodziliśmy. -odrzekł lwiogłowy, wycierając swój ogromny miecz z posoki Pożeraczy- Brawo Anette. -pocałował już czystą klingę broni i wsadził ją za plecy.
Gdy się odezwał żercy rytualiści spojrzeli na niego i osłupieli, a w oczach pojawiły im się jakby iskierki zachwytu.
-Lwio... Lwiogłowy z Anette? -odezwał się Karen.
-Ta... -odrzekł, a w jego głosie zabrzmiała jakby złość.
Tak jest, stał tu Lwiogłowy ze swoim wspaniałym mieczem Anette. Legenda! Żerca słynny na całym Lodowym Pustkowiu z powodu wybicia już niezliczonej ilości Wilkołaków oraz innych pomiotów... i mimo noszonej "maski", pochodzący z Technoklanu C36.6!
Nawet Gonen nie będący obeznany w tym fachu domyślił się kim on jest. Jednakże teraz miał to gdzieś- chwycił Karena i zaczął mu się żalić, bez powodu wyładowywał na nim gniew. Lun natychmiast ich rozdzielił.
-Co ty wygadujesz?! -krzyknął zszokowany Karen- Jak to nie żyje?
-Spokojnie panowie. -powiedział mężczyzna z maską bez otworów na oczy -Zaraz was stąd zabierzemy, to sobie będziecie mogli pogadać. Tu nie jest bezpiecznie. Mogą przybyć większe ilości Zerkhinów. Tylko najpierw... - mężczyzna stanął przed bramą na baczność, z rękoma założonymi za plecami.
-Witam. -powiedział spokojnie do zamkniętych wrót; czyżby nie były jeszcze do końca zamknięte?- Odejdź! -odrzekł stanowczo- Odejdź i zabierz ze sobą tą plugawą budowlę, bo dopóki będzie tu stac łatwiej będzie ją ponownie otworzyć. -wskazał na bramę- Nie obchodzi mnie to rozumiesz? Swoimi groźbami możesz straszyć durnych i słabych Ebionitów, nie mnie! -położył dłoń na rękojeści swojej broni: niewielkiego toporka- Precz. Bo inaczej zmienimy rodzaj konfrontacji na wybraną przeze mnie. O nie, nie, nie. Tak się bawić nie będziemy. -we wrota poleciał złoty denar który rozprysł się przy uderzeniu o nie- A teraz zrób co Ci mówię- WYNOŚ SIĘ STĄD!
Nagle z ziemi zaczęły kształtować się ogromne ręce które wystrzeliły w górę i złapały za wrota. Zaczęły je łamać wyrzucając wielkie kawałki kamiennego łuku i stalowych drzwi w powietrze gdzie rozpryskiwały się one w pył i ulatywały wraz z powiewem lodowatego wiatru. Gdy ręce skończyły niszczyć drzwi, zaczęły robić ze sobą to samo, aż po chwili w miejscu gdzie wcześniej stał ogromna brama, nie było już nic prócz nierównego podłoża.
-Teraz możemy już iść. -odrzekł wiedźmiarz.

Scena szósta
Nagle ciemność zniknęła i wszyscy zamknęli oczy gdy uderzyła ich jasność dnia. Mimo przebywania tylko tak krótko w Pomroku ich oczy przyzwyczaiły się do panującej tam ciemności. Wszyscy stali teraz na śniegu, niecałe sto metrów od siedziby gdzie stały setki uradowanych technoklanytów. Wiru już nie było, a odpowiedzialni za jej zamknięcie wrócili cali i zdrowi! Nawet Seya wstał, choć cały spocony ze strachu, z dość wymowną miną, świadczącą najpewniej o tym że nie czuł się dobrze w pomroku i teraz jest zażenowany tym jak ukazał swój strach.
-Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. -odrzekł Lwiogłowy.
Grupka zaczęła zbliżać się do technoklanytów. Gonen musiał być podtrzymywany przez kuzynów, gdyż z żalu za ukochaną ledwo stał na nogach. Gdy wszyscy znaleźli się w tłumie technokalnytów Ci zaczęli im dziękować, poklepywali ich po plecach, brali na ręce. Część podeszła do nowo przybyłych by przywitać się z członkami rodziny których dawno nie widzieli, choć zamaskowany jegomość stał w miejscu i prawie nikt się nim nie zainteresował- najwyraźniej nie pochodził stąd.

Huzar - 2010-05-23 13:31:58

Tsubi




Podzwaniając łańcuchami witał się z braćmi i siostrami, obejmując ich wolną prawą ręką, z której broń powędrowała na swoje miejsce, doczepiona po wewnętrznej stronie tarczy. Słychać było wiele głosów wołających do technoklanytów: - Grzywacz! Mistrz Grzywacz! Tsubi! Tsubi! Ogar! Jesteście! W samą porę! Jak tam było? - Panował hałas i harmider.
    W pewnym momencie Tsubi podszedł do szabrownika, złapał go za ramię i przycisnął do siebie.
- Seya, bracie, lepiej już? Co ci wpadło do głowy żeby pakować się do Pomroku? - ściągnął jednocześnie filtrak i zawiesił pod brodą. Miał mocne rysy twarzy, brak zarostu, duży nos i duże, czarne oczy. Ogoloną głowę okrywała górna część kombinezonu, dopasowana, z jakiegoś ściągającego się materiału.
    Lwiogłowy, nazywany przez swoich Grzywaczem, przerwał powitania.
- Gdzie Fahren? Mam z nim do omówienia ważne sprawy -
- I gdzie Akachi? -
dorzucił wesoło Tsubi.- Musimy podziękować przodkom i naszemu mentorowi za szczęśliwy powrót.

Greyu - 2010-05-23 22:33:26

Gonen






Krzyki i skandowanie imion przyprawiało go o zawrót głowy , chciał ujrzeć Eri jeszcze raz , nie ważne w jakim stanie było ciało , mimo wszystko chciał to zobaczyć. Chwila nieuwagi żerców , Gonen powoli uwolnił się z ich uścisków , szedł przez tłumy technoklanytów , którzy klepali go i cieszyli się z jego zwycięstwa. Jeszcze chwila  i egzorcysta wybuchnie , miał żal do tych wszystkich ludzi za to co się stało. Zaczął biec wśród tłumu , było ciężko bo oczy wszystkich zwrócone były w jego stronę , znów poleciały łzy , spowodowane zapewne strachem przed tym co za chwilę miał zobaczyć , wbiegł po jeszcze istniejących schodach autorstwa Eri , kilka razy potknął się na nich by za chwilę znów powstać. Dostał się na dach , szukał tylko jednego...

Bartek - 2010-05-24 17:19:09

Seya



Patrząc na Tsubiego odpowiedział:

-Tak, już lepiej. Dziękuję że pytasz. A co do twojego pytania, to zostawmy na inny raz. Pozwolisz że się oddalę po swój płaszcz, gdzie zostawiłem moją harmonijkę a po za tym to trochę mi chłodno.     

Kiedy skończył mówić pobiegł w stronę dachu gdzie walczył z stalozębnym kiedy wbiegł po schodach zobaczył że ...

Lasard - 2010-05-24 18:37:29

Dach był pusty- ciało chłopca i okultysty zabrano, została tylko rozmyta plama krwi.
Z dołu z wagonu dobiegł starczy głos:
-Tu jestem synu marnotrawny!
Mężczyzna odziany w kolczasty biały pancerz- Lwiogłowy, czy też Grzywacz jak na niego wołali technoklanyci zaczął przeciskać się przez tłum i podszedł do wagonu z szeroko rozstawionymi ramionami. Gdy już był tuż przy drzwiach do siedziby zatrzymał się i przyjrzał pancerzowi.
-No to może jak zdejmę zbroję? -zapytał śmiejąc się.
-Tak, wolałbym wtedy.
Seya i Gonen natychmiast zeszli na dół po "schodach". W drzwiach do pociągu zobaczyli Fahrena a za nim Akachiego i Shinrę... Eri nie było z nimi. Akachi zawołał machając ręką w stronę tłumu:
-Tsubi, chodź tu kuzynie! Ja i mistrz Ichi witamy Cię i Grzywacza z powrotem w domu! Widzę że kogoś przyprowadziliście?
Z pomiędzy uradowanych technoklanytów wyszedł zamaskowany mężczyzna. Stanął przed wagonem i ukłonił się Fahrenowi, a ten zrobił to samo.
-Ach Wędrowcze, witam Cię ponownie! Mam nadzieję że misja się udała? -technokrata spojrzał na Tsubiego i Lwiogłowego.
-Witam Cię Fahrenie i Ciebie Akachi...a także panią. -zwrócił się do Shinry stojącej za technokratą- Owszem dotarliśmy, jednak widok mnie nie zachwycił. Może jednak opowiem o tym później, na spokojnie?
-Ależ owszem, nie ma pośpiechu. Dobrze, więc wejdźcie. Seya, Gonen, Karen i Lun też. Pójdźmy do stołu za kuchnią. Cheji na pewno przygotuje nam coś do jedzenia.

Greyu - 2010-05-24 18:55:05

Gonen






Był zszokowany i zdezorientowany , jak po tym co się stało Fahren mógł poprostu zaprosić ich na obiad!? Oni wszyscy żyją , więc tamte obrazy były nieprawdziwe , Gonen z pewnością by się domyślił gdyby w roli głównej nie występowała Eri. -Gdzie Eri?!-

Bartek - 2010-05-26 07:57:10

Seya



Nie czekając nawet na posiłek wstał i powiedział :

-Przepraszam ale nie mogę z wami zjeść proszę o wybaczenie

Nie czekając na odpowiedz poszedł  stronę swojego domku z bardzo zamyślona miną i spuszczoną głową, szedł tak  szybko że doszedł do swojego domku wszedł do niego i zanim usiadł położył swój miecz z powrotem do kufra, i zamkną go a kuszę postawił obok łóżka kied ściągną ubranie położył się spać i na tych miast zasną.

Huzar - 2010-05-27 02:47:36

Tsubi




Już od chwili wyjścia z Pomroku kątem oka, przyglądał się Rytualistom. Jednak dopiero teraz mógł przyjrzeć się dwóm zakutym w stalowe zbroje żercom, starszej kobiecie, mężczyźnie w powłóczystych szatach, który razem z nimi wyszedł z Pomroku. Był jakiś dziwny, wedle wiedzy Tsubiego nie zachowywał się jak reszta jego rodziny. ~Być może to z powodu demonów... Tam, w Pomroku, to pewnie on zamykał bramę. Musi być kimś potężnym. A mimo to nawiedziły go wizje... Mówił o jakiejś Eri. O, znowu, pyta "Gdzie Eri". Jego żona czy córka?~ Szedł za resztą. Mimo że nie poproszono go specjalnie, wiedział, że gdzie prosi się mistrza, tam też idzie i uczeń. Odstępstwem od reguły może być wyraźne polecenie mistrza bądź minimum wyczucia, ale i te kwestie były "do dyskusji", zawsze zależne od okoliczności. Przecież Splugawieni mogą czaić się wszędzie. Seya się odłączył. ~ Zawsze był odludkiem. Jeść też nigdy nie lubił. Dlatego taki z niego suchy patyk. Tsubi cały czas przyglądał się temu mężczyźnie z kozią bródką. ~ Coś w nim... Jakby znajome, ale gdzie, co? Może... No przecież!~.
-Znam tę maskę z opowieści... Znawca Nieznanego? Witaj, jestem Tsubi, nazywany też Ogarem, albo - tu zadźwięczał mocniej łańcuchami na płaszczu. - Ogniwkiem. Jakoś niezbyt pomysłowo. W każdym razie dużo słyszałem o tobie. Podobno podczas egzaminów zauważyłeś, że twój kuzyn odmawia niewłaściwą mantrę i dlatego demon przejmował nad nim kontrolę. Na chwilę przerwałeś egzorcyzm, nakazałeś mu właściwą mantrę i przez to udało mu się zdać. To prawda? A to że pociekła ci wtedy krew z nosa i oczu? -

Greyu - 2010-05-27 12:11:51

Gonen






Usłyszał pytający głos. Nie miał ochoty odpowiadać na jakiekolwiek pytania. -Taak...to ja...pogadamy później...- Znów zwrócił się do Fahrena? -Gdzie Eri!?-

Lasard - 2010-05-27 16:22:19

Fahren spojrzał na Egzorcystę zdziwiony, lecz zanim odpowiedział zrobiła to Shinra.
-Leży teraz w domku w którym nocowaliśmy i odpoczywa. Czemu się o nią tak martwisz? Czyżby coś jej groziło?!

Grupka ruszyła w stronę stołówki, jeżeli tak można nazwać ten jeden stół leżący tuż za budynkiem kuchni i mieszkaniem Fahrena. Cheji przygotował im już posiłek złożony z podsmażonego mięsa i czegoś co można nazwać chlebem, choć twardym i trochę mdłym, a do tego zagrzana woda do picia z jakimiś ziołami.
-No dobra. -odezwał się Technokrata po sutym posiłku, zwrócił się do Wędrowca- Opowiadajcie. Co się tam stało?
-Ehh... -mężczyzna jako jedyny z siedzących przy stole nie jadł- Właściwie to nic. Dotarliśmy tam, weszliśmy do siedziby, ale nikogo nie zastaliśmy. Było tak jak mówiły plotki, choć były trochę niepełne. o pierwsze zniknęły wszelkie ciała, podejrzewam że zamieniły się w nekrozytów i gdzieś poszli. Modliłem się do przodków by mieli opiekę nad ich duszami.
-To straszne. Bardzo mi przykro. Coś więcej się dowiedzieliście? Pytaliście w innych klanach?
-Tak. -odezwał się Lwiogłowy- Byliśmy w jednym soldackim klanie, i to czego się dowiedzieliśmy całkiem nas zaskoczyło.
-Jak się okazuj ktoś tą katastrofę przeżył. -kontynuował zamaskowany mężczyzna- A całą okolicą wstrząsnęły niesamowite wydarzenia.
Wokół zaczęli zbierać się technoklanyci chcący wysłuchać opowieści. Najbliżej stanęły dzieci.
-Rozumiem że powiązane z członkiem twojego klanu? -zapytał Fahren.
-Tak, jednak powiązana z tym była również twoja Rodzina, pewien hanzycki klan, soldaci u których byliśmy oraz jeden zakon Rytualistów o którym niestety prawie nic nie wiem. Okazało się że ów członek mojego klanu zamieszkał w tym technoklanie i wspierał ich. Był Egzorcystą, jedynym w tym klanie, więc bardzo się dla nich liczył. Później jednak okazało się że ci technoklanyci złamali Tradycję. Sprzymierzyli się oni z Kultystami wielkiego K...
-[i]A niech ich Bezmiar pochłonie!
-przerwał mu Fahren- Przepraszam, kontynuuj.
-Część z nich tego nie popierała, więc zostali zamknięci, a kilka osób, w tym mój kuzyn, udawali posłusznych, by uciec stamtąd, poszukać pomocy i uratować uwięzionych ludzi. Wpierw znaleźli pomoc w małym Hanzyckim klanie, lecz gdy udali się po pomoc do Rytualistów ukrytych w jakimś interiorze, to zabito wszystkich Hanzytów. Z dziwnych przyczyn spłonął też pokaźny fragment pobliskiego lasu... - przerwał by napić się wody.
-Udało im się znaleźć tych rytualistów i uzyskać od nich niewielką pomoc. -odezwał się Lwiogłowy.
-Tak, a gdy dowiedzieli się o śmierci Hanzytów udali się do siedziby mojego klanu. Walczyli tam z pewnym nekrarchą i pozbyli się go choć z wielką stratą zginął jeden z technoklanytów, nazywał się chyba Hitsugaya? -zapytał się Grzywacza.
-Tak. -odpowiedział.
-Co było dalej? -zapytało jedno z dzieci. Większość z nich siedziała już na ziemi i z podekscytowaniem słuchały opowieści.
...




Gonen


Shinra nie poszła z nimi, zamiast tego kierując swe kroki za Gonenem. Obawiała się że Eri może się coś stać. Obaj weszli do kamiennego budynku przy stole i otworzyli drzwi po lewej. Trafili do niedużego pokoju, w którym stały jedynie nieduża półka zastawiona kilkoma książkami, mały stolik, a obok niego lekko wydarta kanapa pamiętająca czasy gdy zasiadali na niej starożytni. Leżała na niej teraz Eri, którą najwyraźniej obudziło wejście rytualistów. Wiedźmiarka podniosła głowę i odwróciła się do drzwi.
-Gonen. O nie! Nie udało się?


//Huzar, daję Ci szansę kontynuować opowieść :D

Greyu - 2010-05-27 16:37:23

Gonen






Kamień spadł mu z serca gdy usłyszał , że Eri leży w sali obok. Pośpieszył tam najszybciej jak się tylko da. Gdy weszli do pokoiku niezmiernie się ucieszył. -Leż spokojnie , proszę. Wszystko się udało.- Szybko znalazł krzesło na , którym mógł usiąść , postawił je obok kanapy i usiadł. Wpatrywał się teraz w Eri , z rozmazaną farbą na twarzy , łzami szczęścia w oczach i szerokim uśmiechem...

Lasard - 2010-05-28 16:42:59

Opowieść była kontynuowana, tym razem odezwał się Tsubi, który zwrócił się do dzieci:
-Soldaci z klanu Mglistych Wilków napisali piosenkę o tej walce by uczcić śmierć Hitsugayi. Nie pamiętam melodii, lecz słowa. -mężczyzna odchrząknął i zaczął recytować:

-"W komnacie zamku o gotyckich wieżach
przed tronem dawnym wielkich mistrzów
przyjął ich sługa w ciemności mocnych
odgrodził od świata bramą ze spiżu

Śmiałkowie zdani tylko na siebie
nie był im w stanie pomóc nikt
Wyprosić chcieli pana śmierci
lecz on czarami uderzył w nich

Bitwa wydawać by się mogło godzinami trwała
Lecz grupa pod siłą wroga się ugiąć nie dała
Z jednej strony pan umarłych zza grobu powstałych
Z drugiej czterech mężnych Unitów Tradycji broniących

Szala zwycięstwa na stronę śmiałków się przechylała
Za czego przyczyną stała jego odwaga niebywała
Lecz gdy ostatni cios zadać miał
Demon go Ciemności sztuczkami oszukał

Dziś wspominamy historię Hitsugayi Wielkiego
Bo choć przyjaciele jego uratowali całe przybrzeże
Nie dokonali by tego bez poświęcenia jego."


-Wspaniale Tsubi. -odezwał się Lwiogłowy- Nie mogę uwierzyć że udało Ci się zapamiętać tą soldacką przyśpiewkę... cokolwiek kiepskiej i chaotycznej budowy.
-Przesadzasz Grzywaczu... -odezwał się Wędrowiec lecz przerwało mu jakieś dziecko.
-Co było dalej?
-Ach... kontynuujmy. -odezwał się zamaskowany- Po tym jak odprawili pogrzeb dla technoklanyty, zaczęli przeszukiwać stare biblioteki mojego klanu. Znaleźli tam informację o Mglistych Wilkach- klanie Soldatów. Opuszczając siedzibę natknęli się na pobojowisko po bitwie kultystów K z Wilkami. Soldatów przeżyło raptem kilku i opłakiwali... eee... no co ja będę kłamał- opijali pamięć o zmarłych. Soldaci zabrali ich do swojej siedziby o której mówić nie będę gdyż obiecałem że tego nikomu o wejściu do ich kryjówki nie powiem.
-Tam,... -mówił Grzywacz- ...po tym jak trochę zabłądzili i oczyścili część nieużywanych korytarzy z kolejnych splugawionych, udało im się zdobyć pokaźne wsparcie militarne Wilków.
-Tak, i nawet udało im się wykazać podczas uroczystości świętowanej przez Soldatów. Siepaczka z technoklanu wygrała turniej walki, a Technomanta Eliks... -tym razem przerwał ktoś z tłumu, jakiś mężczyzna w fartuchu.
-Eliks? Ten Eliks? Słyszałem o jego dokonaniach w dziedzinie okultyzmu kwantytatywnego oraz śmierci, ale nie miałem pojęcia że był wplątany w taką historię...
-To nawet tu o nim słyszano? -zapytał wędrowiec- Widać naprawdę był Legendą. Dobra, mmm... w końcu drużyna wraz z Soldatami wypłynęli jednym statkiem w morze i dopłynęli do brzegu jak najbliżej ruin siedziby Hanzytów gdzie spotkali się z pomocą od Rytualistów z klanu Genetyków. Wcześniej doszło na statku jeszcze do jakiegoś incydentu w wyniku którego mój kuzyn dostał pod rozkazy jednego z bitnych soldatów. Co było dalej? -zamyślił się.
-Ech... -zaśmiał się Lwiogłowy- Cała armia udała się do zajętej przez Kultystów siedziby technoklanu. Tam dzięki wspaniałym technomantycznym artefaktom zniszczyli bramę i zabili przy okazji kilkunastu przeciwników za jednym zamachem. Później rozgorzała wielka bitwa. Stanęły na przeciwko siebie dwie dość liczne armie, a grupa śmiałków zmierzyła się ze splugawionym przywódcą swojego klanu, który przeszedł metamorfozę w wyniku badań kultystów. Zamienił się w ogromnego biomantycznego golema. Stwór nie miał praktycznie szans, choć dość szybko pozbawił życia siepaczkę. Pokonali bestię, a ich armia pokonała kultystów, jednak to nie był koniec, on dopiero nadszedł znienacka. Zaraz po zniszczeniu prawie doszczętnie splugawionego Technokratę on ich oszukał wstrętną magią biomantyzmu. Wysadził się w powietrze, a wybuch dotknął również stojących przy nim bohaterów. Zginęli razem z nim... -mężczyzna trochę posmutniał, mina mu zrzedła.
-Na ich cześć soldaci postawili w porcie swojej siedziby ogromny posąg, czy też wielką płytę nagrobkową z malunkiem przedstawiającym wszystkich bohaterów tej historii: członka swojej rodziny- Przepatrywacza Bartka, wspaniałego Hitsugayę zmarłego w siedzibie mojego klanu, siepaczkę Sakurę, legendarnego Eliksa oraz mojego kuzyna- Egzorcystę z klanu Pielgrzymistów- Kruka...

Gonen


Kobieta przez chwilę leżała przyglądając się Egzorcyście, a po chwili zapytała:
-To wspaniale. Co z resztą? -mówiła powoli, wciąż była trochę zmęczona- Rozumiem że też są cali? Czy ten technoklanyta któremu się tak spodobałam żyje? Chciałam mu jeszcze raz podziękować. Gdyby nie on teraz by mnie tu nie było.


//Pierwsze dwie zwrotki wiersza napisał Wiktor, ja pozostałe (wiem moje są zbyt odróżniające się od reszty :P). Wiktor wysłał mi je bo nie chciał by reszta czekała aż on odpisze skoro jest chory i nie ma sił odpisywać. Wiktor jeżeli przeszkadza Ci to że trochę odegrałem za Ciebie tą scenę to przepraszam :)

Greyu - 2010-05-28 17:07:03

Gonen






-Tak , są wszyscy cali.- Teraz co zrobić z Seyą , być zawistny i zazdrosny , mówiąc , że facet niemalże umarł ze strachu , gdy tylko weszli do pomroku , czy powiedzieć poprostu , że wszystko wporządku. Z jednej strony był wdzięczny mu za to , że odepchał tamtego Ebionite a z drugiej był wściekły , że ktoś w ogóle startuje do Eri. Nie byli razem już od długiego czasu i nie zanosiło się na to , by ten stan rzeczy się zmienił , ale to uczucie było silniejsze od Gonena. Czas je zwalczać!-Tak , żyje i nic mu nie jest , chyba jest w swoim domu...-Kolejny dylemat , czy powiedzieć jej , co się z nim działo , gdy tylko otrzymał ultimatum od demona? Co się działo , gdy widział straszliwy obraz , który ukazał mu upiór? Możliwe , że dowie się tego od Luna bądź Karena. Nie powie , przynajmniej nie teraz. Cały czas patrząc na Eri , głęboko i spokojnie westchnął...

Lasard - 2010-05-28 17:15:07

Gonen


Kobieta leżała tym razem dłuższą chwilę nic nie mówiąc, a Egzorcysta przyglądał się jej. Po kilku minutach Eri odezwała się, znów tym samym zmęczonym głosem:
-Długo spałam? Gdzie wylądowałeś po wyjściu z Pomroku? Daleko stąd?

//Jakby co: od wyjścia z Pomroku minęło jakieś 20 minut, a rytuał zamknięcia bramy zajął Ci mniej niż pół godziny.

Greyu - 2010-05-28 17:20:08

Gonen






-Jeśli poszłaś spać odrazu gdy tylko zniknęliśmy to prawie godzinę , wylądowaliśmy w miejscu gdzie stała brama.-

Huzar - 2010-05-28 23:10:49

Tsubi




- Cheji, to jest wspaniałe! Dawno nie jadłem takiej strawy, ani w klanach, u których zatrzymywaliśmy się w drodze, ani tym bardziej podczas popasów! Jesteś mistrzem kuchni, ktoś powinien o tym ułożyć poemat! Co, Rytualiści, jakiś wierszyk? Chyba że... - tu łypnął okiem wesoło w stronę Chejiego i zniżył głos do teatralnego szeptu. - ... to Akachi maczał w tym palce? Dobrze, dobrze, przepraszam. Opowiadajcie dalej.

Bartek - 2010-05-29 23:23:02

Seya



Leżąc pod kołdrą i rozmyślając o Eri próbował zasnąć ale niestety nie dał rady wstał ubrał się zabrał kuszę i rękawice które przywiązał do pasa. Kuszę założył na ramię i wyszedł z domku kiedy go zamkną skierował swe kroki do stołu aby poradzić się Fahrena gdzie ma szukać Wiedźmiarki.

Lasard - 2010-05-30 08:29:02

Gonen


Kobieta poderwała się z łóżka, przy czym jęknęła z bólu. Przybrała dziwny wyraz twarzy, jakby była przerażona ale zaraz miała by wybuchnąć śmiechem.
-Pamiętasz co mówiłam zanim wysłałam was w pomrok? Wy zaraz...
Nie usłyszałeś końca, gdyż nagle Eri i cały pokój zniknęły...

Seya


Minąłeś domek i zobaczyłeś że stół okrążyli chyba wszyscy członkowie twojego klanu. Najwyraźniej coś się tam działo. Chciałeś przecisnąć się przez tłum lecz gdy tylko położyłeś dłoń na ramieniu jednego z kuzynów by go odsunąć on i wszyscy ludzie zniknęli,, tak samo jak cała siedziba...

Tsubi


Wędrowiec kończył już opowieść. Mówił teraz o długim powrocie z opuszczonej siedziby Pielgrzymistów. Nagle ktoś z tłumu gapiów krzyknął a zaraz potem doszły krzyki z drugiej strony i jakiś łomot przy stole. Zobaczyłeś że na stole leżą wywrócone metalowe miski lecz ich właścicieli nie było. Dwaj rytualiści gdzieś zniknęli, a ludzie odsuwali się od miejsca w którym siedzieli wojownicy.

Gonen i Seya


Gonen, Seya, Kalim i Lun znajdowali się w jakiejś mrocznej pustce. Wokół nich nie było nic, byli przestraszeni, spoglądali po sobie. Kalim poruszył ustami, najwyraźniej chcąc coś powiedzieć, jednak nie wydał żadnych dźwięków. Jego mina mówiła jednak wszystko: "Co się dzieje?!
Nagle wszyscy poczuli jakieś szarpnięcie i zaczęli się od siebie oddalać z niebywałą szybkością. I wtedy ujrzeli światło które ich na chwilę oślepiło...

Gonen


Wpierw poczułeś przerażający mróz i śnieg pod nogami. Gdy twój wzrok przyzwyczaił się już do światła zobaczyłeś że stoisz na zewnątrz. W odległości około kilometra od miejsca w którym stałeś dostrzegałeś siedzibę Technoklanu, a około 100 metrów od Ciebie stała jedna z wieżyczek strażniczych klanu C36.6. Po chwili dopiero dostrzegłeś że lufa miotacza ognia w niej się znajdującego wycelowana jest w twoim kierunku, a za nią stoi lekko zszokowany technoklanyta.

Seya


-Jak ty żeś tam wlazł?! -usłyszałeś czyjś głos.
Otworzyłeś oczy i zobaczyłeś że stoisz na śniegu w jakiejś dużej klatce, a zza niej patrzy na Ciebie jeden z twoich kuzynów- Freon. Chociaż nie! To nie jest klatka! Gdy dostrzegłeś że stoisz na zewnątrz około 500 metrów od siedziby klanu, a o "klatkę" oparta była jakaś drabinka zrozumiałeś gdzie byłeś- stałeś teraz pomiędzy podporami jednej z zewnętrznych wieżyczek obserwacyjnych. Metalowe podpory ułożone była tak, że między nimi nie widać szczeliny na tyle szerokiej, byś mógł się wydostać.

Greyu - 2010-05-30 08:44:58

Gonen






-Spokojnie , to ja , egzorcysta , który będzie mieszkał w waszym technoklanie. Zamknąłem demona i teraz wyrzuciło mnie z powrotem. Wybacz , ale nie mam czasu na pogaduszki , wracam do siedziby...- Uspokajał go również gestykulacją , pokazał mu jeszcze maskę , może to pozna. Strażnik uspokoił się , przestał celować w Gonena i pozwolił mu iść dalej. Zależało mu , żeby jak najszybciej dotrzeć do siedziby. Rozpoczął bieg , nie było to łatwe na śniegu , gdzieniegdzie znajdywał ubity puch , jednakże nie było tego zbyt wiele. Widział już ludzi krzątających się dookoła siedziby. Kilku z nich najwyraźniej szukało dopiero co zaginionych rytualistów. Wbiegł do kuchni , był zmachany po tak długim , jak dla niego , biegu. Wszyscy w kuchni spojrzeli na niego , Gonen uśmiechnął się -Nie należy się obawiać , to tylko dopełnienie nemezis , po wykonaniu zadania miało nas wyrzucić z pomroku w promieniu kilometra od siedziby , wydostaliśmy się stamtąd szybciej , stąd zaistniała sytuacja , reszta niebawem powinna wrócić , a teraz proszę o wybaczenie , wracam do pokoiku.- Wszedł do pomieszczenia gdzie znajdowała się Eri , zaczął się śmiać , podszedł bliżej i spytał -Nic ci nie jest? Zanim mnie wyrzuciło rozbolał cię brzuch.-

Bartek - 2010-05-30 13:18:44

Seya



Patrząc na swojego kuzyna powiedział

- A bo ja wiem. Nagle się tu znalazłem, powiedz mi jak mam z tego czegoś się wychodzi, bo ja nie widzę żadnego wyjścia.

Po tych słowach ubrał swoje rękawice z wyciągarkami.

Huzar - 2010-05-31 17:37:04

Tsubi




Żercy zniknęli. parę krzyków, wszyscy na krótką chwilę zdębieli. Mistrz położył rękę na ramieniu swego ucznia. Ogar wiedział, co to oznacza. Dyskretnie nachylił się do ucha Grzywacza i wyszeptał kilka słów. Mężczyzna skinął głową.
- To może być kolejny atak okultystów - stwierdził spokojnie. To dopiero ruszyło pozostałych.
- Wszyscy na stanowiska! Zawołać mi tu technomantów! Chcę tu mieć czterech szturmowców, reszta do bram! Przepatrywacze i szabrownicy na pozycje obserwacyjne i pomocnicze! Gdzie Kuchiki? Cholerna księgarka, jak ją potrzebuję, to nigdy jej nie ma. Dajcie mapy okolicy - Fahren wykrzykiwał te i inne instrukcje, cała sala zamieniła się w wir biegnących ciał i przekrzykujących się głosów. Ludzie wbiegali i wybiegali, Przestawiali krzesła, łączyli stoły, zamieniali kuchnię w centrum dowodzenia. Tsubi założył maskę. Wygladał, jakby na masywny tors nałożono powiększoną głowę ważki, pająka czy muchy. Chciał wychodzić, zrobił parę kroków, gdy nagle...
[i]- Tsubi! zostań tu z Celsjuszem, możecie być potrzebni -
zawołał Fahren.
Poczekali chwilę, podczas gdy inni zestawili ze sobą stoły w trzy większe powierzchnie.
- Usiądźcie tu, proszę... poczekamy na Kaito i Hokaru, dowódców... - mruknął Fahren i usiadł przy środkowym stole. Po chwili przyniesiono mapy, większe i mniejsze, każda w kilku egzemplarzach. Kuchiki pofatygowała się i przyniosła parę ksiąg o sztuce wojennej. Przybyli technomanci. Fahren szybko, w krótkich słowach wyjaśnił im, co należy robić. Mówił jednak z szacunkiem, inaczej, niż do reszty. Technomanci w milczeniu odeszli. Wtedy też na straży stanęli szturmowcy. Fahren już zaczynał orientować się w mapie i czekał na pierwsze raporty, gdy niespodziewanie coś zaczęło dziać się przy drzwiach. Jakieś głośniejsze krzyki, pomruki, chwila szamotaniny i do środka wpadł... Gonen.
- Nie należy się obawiać. To tylko dopełnienie nemezis - stwierdził spokojnie.
- Neme... co, proszę? - Fahrena zaczynał opanowywać nerwowy tik. Cały klan postawiony na nogi, maszyny włączone, takie straty energii! Urwanie głowy z tymi Rytualistami!
   Gonen nie zauważył.
- Po wykonaniu zadania miało nas wyrzucić z Pomroku w promieniu kilometra od siedziby. Wydostaliśmy się stamtąd szybciej i stąd zaistniała sytuacja, reszta niebawem powinna wrócić - odczekał chwilę, ale Fahrena dławiła złość, resztę zaskoczenie. Rytualista nie zmienił wyrazu twarzy, ale jego oczy błysnęły lekko. Jakby przez myśl przeszła krytyka braku samokontroli Technoklanytów.
- A teraz proszę o wybaczenie, wracam do pokoiku - stwierdził krótko. I wyszedł. Fahren opadł na krzesło, załamany. Przez chwilę nikt nie wiedział co powiedzieć. W tej niefortunnej chwili do kuchni weszli Karen i Lun. Zaczęli tłumaczyć to dziwne wydarzenie, powołując się na podobne wydarzenia z przeszłości, co Kuchiki żarliwie potwierdziła, powołując się na jakieś tam rozdziały swojej kroniki. Szturmowcy stali zbaraniali, nie mogąc uwierzyć, że Fahren jeszcze nie wybuchł, a ich nie zmiótł podmuch ognistej eksplozji.
W tym momencie, śmiejąc się, do pomieszczenia wszedł jeden z przepatrywaczy. Prowadził za sobą Seyę jeszcze bardziej ponurego niż zwykle. Ciągle dusząc się śmiechem, zaczął opowiadać jak wyciągali go spod wieży strażniczej. Fahren dodał kolejne straty. Był na granicy obłędu. Z szaleństwem w oczach rzucił do szabrownika:[i] - To prawda?! Czy to wszystko prawda!?!

Seya spojrzał w bok i przekrzywił głowę.
- Ta... - mruknął niechętnie.
Fahren już miał wybuchnąć, gdy nagle... Uszło z niego całe powietrze, a on klapnął na krzesło, zakrywając twarz dłońmi. W przedłużającej się ciszy dał się słyszeć z początku cichy, później coraz bardziej narastający, wariacki śmiech. Po chwili Fahren śmiał się na całe gardło, ale już nie wariacko. Naturalnie. Reszta klanytów odetchnęła.

***

Był wieczór, gdy do pokoiku gdzie odpoczywała wiedźmiarka Eri i przy której siedział Gonen, egzorcysta, weszli razem Tsubi i Seya, a z nimi Karen, Lun i Shinra. Seya skłonił uprzejmie głowę w kierunku dziewczyny, a Tsubi kaszlnął w zaciśniętą pięść, dodając sobie odwagi.
- Przypuszczam, że Eri jest jeszcze zbyt słaba, by iść z nami, ale zbliża się noc, zaś Akachi będzie prowadził modlitwy ku czci przodków. Będzie tam większość naszych braci i sióstr, a nas wyznaczono, by i wam zaproponować wzięcie udziału w modlitwach. Twoi towarzysze się już zgodzili więc... chciałem zapytać czy też pójdziesz z nami, Gonenie? - z lekko widoczną ulgą zakończył wreszcie tę pogmatwaną wypowiedź.

Greyu - 2010-05-31 17:51:45

Gonen





Do pokoiku weszło pięć osób , przez chwilę przemknęła mu przez głowę myśl , po co ich tu aż tyle. Tsubi wytłumaczył , że zamierzają odprawić modły do przodków , Gonen wolał jednak zostać przy Eri.
-Nie , zostanę przy Eri , nacieszę się jej towarzystwem do chwili odjazdu , odpokutuję kiedy indziej.-
Wziął Tsubiego na stronę i starał się mówić tak by inni nie usłyszeli -Wybacz , przodkowie czy nie , Eri jest dla mnie ważniejsza , pomódlcie się również za nią , mną nie zawracajcie sobie głowy , po ostatnich moich słowach do egzarchy nie liczę na jego łaskę , wymyślę odpowiednią karę i mam nadzieję , że zostanie mi przebaczone.-

Lasard - 2010-05-31 20:11:38

Eri powoli wstała z sofy.
-Gonen chyba oszalałeś, chodź, idziemy się modlić do przodków.
Kobietę podtrzymała za ramię Shinra, która zwróciła się też do Egzorcysty.
-Nie wiem co powiedziałeś Gonen, lecz zapominasz chyba o tym że przodkowie są miłosierni. Mistrz Mordechaj na pewno Ci wybaczy.

Wszyscy opuścili domek. Mimo tego że w siedzibie leżały dwie kapliczki, to były one poświęcone dwóm technoklanyckim Egzarchom. Dziś natomiast chciano się modlić do wszystkich przodków. Z tego też powodu wszyscy ubrali się w grube kurtki i płaszcze i poszli na dach siedziby C36.6. Śnieg nie padał, na niebie nie było nawet najmniejszej chmurki- to wspaniały dzień na świętowanie. Na dachu leżał już niewielki stół przykryty białym obrusem z wymalowanymi fioletową farbą symbolami okultystycznymi. Na nim leżały kadzidełka, świece, olejki, oraz fetysze. Za ołtarzem stanął Akachi, oraz zaproszony przez niego Gonen. Obaj zaczęli wznosić modły do przodków, dziękować za pomoc i opiekę oraz prosić o dalsze wspieranie swoich podopiecznych- zarówno uczestniczących przy mszy, jak i wszystkich wolnych ludzi na Rubieży, kobiet i mężczyzn, dorosłych i dzieci...
Cała reszta technoklanytów powtarzała za nimi niektóre słowa, odmawiała modły do własnych Egzarchów, śpiewała chóralne pieśni. Dziękowano też przodkowi który sprawował pieczę nad samym Akachim... święcąc wodę monetami.
Odprawiono rytuał powitania Egzorcysty i pozostałych Rytualistów w gronie Technoklanytów, podczas którego podziękowano i im za wsparcie.
Stało się też coś niespodziewanego- z tłumu trzymając się za ręce wyszli młody chłopak z dziewczyną prosząc o zaślubiny, na co reszta zareagowała radosnym śmiechem i oklaskami. Od razu zabrano się i za tą uroczystość, co przyniosło kolejne pieśni i modły do przodków o szczęście dla zakochanych. Oświadczono że tego dnia odbędzie się pokaźna uczta, co skończyło się tym że z tyłu dało się usłyszeć gromki okrzyk radości, a gdy wszyscy się odwrócili zobaczyli Chejiego tańczącego z radości. Wesoły śmiech znów rozniósł się po wszystkich obecnych na mszy.
Wszyscy opuścili dach. Cheji z grupką technoklanytów zaczął przygotowywać ucztę. Wykorzystano do tego też kilka wagonów rzemieślniczych gdyż mała kuchnia nie wystarczała. Tym razem sięgnięto po specjalne zapasy, które było ciężko zdobyć na Lodowych Pustkowiach. Przygotowano wspaniałą zupę warzywną, ziemniaki w delikatnym sosie z pieczoną rybą, a nawet przygotowano przepyszny deser owocowy. Para młoda, oraz rytualiści otrzymali też po kieliszku przepysznego i delikatnego wina zakupionego podobno u Hanzytów. Później zaczęto się bawić i tańczyć. Nawet rytualiści zrezygnowali teraz ze swojego zwykłego spokoju by świętować zwycięstwo. Jak się okazało zamaskowany Wiedźmiarz z klanu Pielgrzymistów zajął się ranami Eri która teraz tańcowała na przemian z Gonenem, Seyą, Lunem, Kalimem i wieloma innymi mężczyznami, a czasem z dziećmi. Po wielkiej uczcie, para młoda otrzymała pozwolenie na zanocowanie w pokoju Fahrena, skąd później dało się usłyszeć znajome większości odgłosy nocy poślubnej.
Później już wszyscy, będąc trochę zmęczeni zaczęli powoli iść do swoich łóżek by się przespać.

Następnego dnia mało kto potrafił normalnie funkcjonować, wszyscy prócz tych co stali na wartach byli zmęczeni i niewyspani. Do tego jeszcze pogoda od ostatniego dnia znacznie się pogorszyła- śnieg sypał, wiatr szalał a mróz doskwierał niemiłosiernie. Rytualiści musieli odłożyć przez to swój wyjazd, co zarówno Gonen jak i Seya wykorzystywali do podrywania Eri. Ta jak zwykle, bawiła się nimi, choć widać było że jest znacznie milsza dla Egzorcysty. Przez ten czas Fahren rozmawiał niemal non stop z Shinrą na temat tego co się wydarzyło. Odbył się też krótki pogrzeb nieznanego chłopca którego powierzono w ofierze do otwarcia wrót bezmiaru. W końcu po trzech dość leniwych dniach wyczekiwania pogoda trochę się uspokoiła. Przygotowano wtedy ślizgacza. Na pokład weszli przewodnik z Technoklany, Rytualiści i mała Rukia. Wszyscy pożegnali się z członkami rodziny- Rytualiści z Gonenem, a mała Rukia z matką, ojcem oraz Akachim, swoim mentorem. Podniesiono żagle, odwiązano cumy i wyjęto spod płóz kłody. Przewodnik ponownie podszedł do skrzynki z której wysunął się duży artefakt z modułem technomantycznym. Mężczyzna chwycił go i zamknął na chwile oczy, by po niecałej sekundzie wszyscy usłyszeli niemal przeraźliwe wycie wiatru z niego dobiegające. Żagle od razu wygięły się pod wpływem uderzenia powietrza, a łódź topornie zaczęła przesuwać się do przodu, coraz szybciej nabierając prędkości. Kierowała się w stronę zrujnowanego miasta starożytnych. Po chwili była już daleko od siedziby technoklanu- poruszała się z niebywałą wręcz prędkością, prześcigając nawet najszybsze wierzchowce jakie ktokolwiek z obecnych widział. Po około dziesięciu minutach zniknęła w cieniu ruin starożytnych.
Gonena dotknął wtedy smutek. Został sam wśród praktycznie nieznanych mu ludzi. Seya i Tsubi natychmiast to zauważyli i kładąc dłonie na ramionach zaprowadziły go do wnętrza siedziby. Reszta dnia minęła dla Egzorcysty w lekkim żalu. Czuł jakby coś utracił...


Epilog
Na początku widać tylko ciemność. Następnie coś rozjaśniło bladym światłem okrągły, kamienny stół pośrodku niedużego pokoju ze ścianami z szarego kamienia pokrytego okultystycznymi symbolami w kolorach czerwieni... nie, krwi! Wokół stołu leżało dziesięć kamiennych krzeseł, choć kształtem przypominających trony. Do środka weszło dziesięc zakapturzonych postaci, każda trzymając w dłoni słabą, olejną lampkę. Wszyscy zasiedli na krzesłach, a oświetlenie powiesili na haczykach przymocowanych do oparć. Nie było widać niczyjej twarzy. nikt tez nie wyróżniał się strojem, czy tronem.
-Nasz wywiad bardzo nas zawiódł. -odezwał się ktoś męskim, basowym głosem.
-Zgadzam się, choć trzeba wziąć pod uwagę to że nie można było się spodziewać tych Rytualistów. -ten miał wciąż męski głos, lecz trochę chrypiący, jakby starczy.
-Wszystko mieliśmy wyliczone. Pielgrzymista miał przyjść zgodnie z czasem. Brama byłaby wtedy otwarta, i nie mieliby szans na zwycięstwo. -ponownie ozwał się basowy głos.
-To nie Pielgrzymista ją zamknął. Enoch powiedział że technoklanytów odwiedzili goście z Zakonu Znawców Ciemności a wraz z nimi Znawca Nieznanego. -niski, delikatny, być może kobiecy.
-Psi syn! Niech go bezmiar pochłonie! -basowy, syczący, choć delikatny.
-Spokojnie, mamy przynajmniej nauczkę na przyszłość. Na szczęście udało się załatwić Poskramiaczy. -wysoki, spokojny, kojący.
-Akurat dużo to nam dało. Niecałe siedemdziesięciu spitych włóczęgów bez normalnego schronienia. żadne zwycięstwo i żadna ofiara. -ponownie ten sam kobiecy.
-Dario, nie ma się czym martwić. Mamy jeszcze sporo czasu. Uda nam się jeszcze zlikwidować tych łysoli z C36.6. Na bogów, co za durna nazwa. -spokojny, chłodny, jakby mechaniczny.
-Możesz sobie tak mówić. jesteś nowy, nie wiesz jak to jest. Dopiero co zastąpiłeś Finicio, a już myślisz że jesteś nie wiadomo kim. -odezwała się kobieta którą nazwano Darią.
-Spokojnie, nie czas na zwady, musimy zaplanować kolejne posunięcia. Chcę wam coś pokazać, jednak to nie tu. Chodźcie do laboratorium. -mówił powoli, jakby z radością w głosie. Jego głos był miękki i kojący.
Wszyscy wstali z krzeseł i skierowali swe kroki ku drzwiom, zabierając wcześniej lampy ze sobą. Drzwi się otworzyły, a za nimi leżała ściana do której przybite było jakieś ciało. Do ściany nabite piersią na duży kolec, wisiało ciało dobrze zbudowanego mężczyzny o łysej głowie poznaczonej mnóstwem blizn, z szeroko otwartymi oczami pozbawionymi źrenic, oraz z biomantyczną szczeką z mnóstwem ostrych stalowych kłów- "Stalozębny"!


Koniec Przygody nr. I

Lasard - 2010-06-12 00:37:07

Przygoda II - Kłopoty siedemnaście pięter nad ziemią



Scena pierwsza
Śnieg nie sypał, wiatr nie szalał, przesilenie zimowe dobiegało końca. Pogoda z każdym dniem się poprawiała się, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał jej klimat Lodowych Pustkowi. Ruiny miasta starożytnych jak zwykle rzucały nieprzyjemny cień na siedzibę technoklanu C36.6, nikt jednak nie zwracał już na to zbytniej uwagi. Minęły cztery dni od odjazdu Rytualistów, czyli jakiś tydzień od ataku kultystów i zamknięcia bramy do Bezmiaru. Ludzie żyli teraz trybem normalnym dla mieszkańców Rubieży i typowymi dla członków technoklanu- dorośli pracowali, młode pokolenie uczyło się przyszłych zawodów, a to młodsze bawiło się pod okiem rodziców. Pogoda pozwoliła nawet na pracę w kopalni, więc sporej ilości klanytów nie było na jego terenie, tak samo jak dużego ślizgacza na którym wyruszyli.
Od odjazdu Rytualistów nie dało się pogadać z Fahrenem który był ciągle czymś zajęty. Większość czasu spędzał w laboratorium, kontaktował się tylko z Akachim i zrobił się trochę oziębły. Ze słów mężczyzny można było wywnioskować że zajmuje się badaniem ataku okultystów. Zaraz po wyjeździe Rytualistów Fahren wyznaczył Gonenowi pierwsze zadanie: zabezpieczenie siedziby przed upiorami wszelkimi znanymi metodami. Gonen z pomocą kilku wyznaczonych przez technokratę osób, w tym Tsubim, przez ostatnie 3 dni wymalowywał w siedzibie okultystyczne symbole i odprawiał specjalne rytuały mające zabezpieczyć siedzibę przed wtargnięciem słabszych upiorów do siedziby.
Teraz Egzorcysta siedział wraz z Tsubim w stołówce zajadając obiad. Do stołu co chwilę ktoś się dosiadał lub od niego odchodził, dalej wykonywać swoje obowiązki. Z tego powodu zapach gotujących się potraw mieszał się z fetorem spoconych ludzi.
Seya natomiast odbywał tego dnia wartę w jednej z wieżyczek strażniczych leżącej ponad 500 metrów od siedziby, między nią a ruinami miasta starożytnych. Niewielki budyneczek leżący niewiele ponad dwa metry nad ziemią podpierany stalowymi prętami, do którego wchodzi się po niewielkiej drabince. Większość jej wnętrza zajmuje duży miotacz ognia stojący po środku na specjalnych szynach które w oka mgnieniu pozwalały wysunąć go na zewnątrz, przez jedno z okien zakrytych stalowymi żaluzjami. Przy jednej ze ścian leży mały piecyk dostarczający niewielka ilość ciepła, ale pozwalający przynajmniej na podgrzanie sobie kubka wody lub porcji zupy mięsnej którą szabrownik otrzymał od Chejiego. Z wieżyczki dało się dostrzec 6 innych stróżówek, oraz miało się dość dobry wgląd na obrzeża miasta. Dodatkowo w każdej z takich wież obserwacyjnych wisiał gwizdek i zabytkowa lornetka, lub przynajmniej jedna z jej soczewek, jak w przypadku tej w której siedział Seya.

Dzień mijał spokojnie, choć stado śnieżnych lwów zaatakowało grupę technoklanytów wysłanych na polowanie. Ci jednak wrócili cali i zdrowi przynosząc trofeum w postaci dwóch wielkich cielsk zabitych bestii.
Gonen i Tsubi cieszyli się chwilą wolnego, a Seya wyczekiwał zakończenia swojej warty, które miało nastąpić za jakieś pół pół godziny. Co chwilę musiał wyglądać na zewnątrz by sprawdzić czy coś się nie dzieje. Niestety, gdy tylko otwierał choć na chwilę jedno z okien, natychmiast w środku robiło się bardzo zimno, gdyż całe ciepło uciekało na zewnątrz. Mężczyzna spożywał teraz potrawę przygotowaną przez Chejiego, siedząc na drewnianej belce przymocowanej do ściany, która służy za krzesło. Na zewnątrz przez cały dzień nic się nie działo, jak zwykle na jego warcie, przez co nudził się on niemiłosiernie. Umilał sobie ten czas grając na swojej harmonijce, jednak niezbyt mu to pomagało. Seya wstał z krzesła i podszedł do żaluzji leżącej po stronie bliższej miastu i kucając przy niej odchylił ją delikatnie. Natychmiast zrobiło mu się zimno na twarzy, a po chwili już na całym ciele. Mężczyzna przyłożył „lunetę” do oka i zaczął przyglądać się obrzeżom miasta.
Przez to małe i zmyślne urządzenie doskonale widział teraz jak wygląda to miasto- na pierwszym planie zrujnowane kamienice z czerwonej cegły niemal że doszczętnie zniszczone przez Wojnę, czas i pod ciężarem przygniatającego je białego śniegu; między nimi leżał gruz i zniszczone rydwany starożytnych. Na drugim planie natomiast widać było ogromne żelbetonowe wieżowce, pozbawione już wszystkich szyb, których szczątki walały się u ich „stóp”. Część z tych drapaczy chmur niestety niewytrzymała próby czasu, i teraz zamiast wznosić się w górę, leżała wzdłuż miasta zgniatając resztę budynków. Wewnątrz tych budynków widać było pozostałości po życiu Starożytnych, choć głównie te które nie przynosiły szabrownikom i innym grabieżcom zysków na rynku eksponatów starożytnych.
Seya rozglądał się uważnie po linii brzegowej ruin, jednak ponownie nic nie dostrzegł. Przyjrzał się jeszcze okolicy bez korzystania z lornetki, rezultat był taki sam- nic specjalnego nie zobaczył. Zdjął soczewkę z oka, spuścił głowę i jęknął z nudów. Szabrownik leniwie wstał z ziemi i złapał za żaluzje by zamknąć okno, gdy nagle usłyszał coś na zewnątrz. Otworzył szybko okno na oścież akurat by zobaczyć jak z jednej z wieżyczek, leżącej jakieś 300 metrów od niego, unosi się w powietrze słup ognia. Mężczyzna odwrócił się do miotacza ognia, przesunął wajchę blokującą mechanizm szyn od miotacza, a ten ze zgrzytem ociężale wysunął się poza wieżyczkę na długość lufy. Szabrownik uniósł lufę w powietrze, wziął gwizdek do ust i gwiżdżąc wystrzelił snop ognia w powietrze. Dostrzegł od razu, że technoklanyci siedzący w innych wartowniach odpowiadali na  sygnał, również wystrzeliwując z miotaczy. Seya odsunął się od miotacza i ponownie przy pomocy lunety rozejrzał się po obrzeżach miasta i po chwili zauważył ruch w jednym ze zrujnowanych budynków. Dostrzegł tam niewyraźne sylwetki dwóch osób stojące na niezniszczonym jeszcze fragmencie pierwszego piętra; oboje zeskoczyli na ziemię i zaczęli zbliżać się w stronę siedziby. Po kilku minutach było już widać jak wyglądają- jeden był trochę większy od drugiego, obaj mieli nałożone maski z filtrakami zakrywające całą twarz, oraz grube, szare płaszcze z kapturem i mnóstwem kieszeni i podwieszona na ramieniu duże torby, obaj posiadali też ze sobą broń- po dwie długie połączone ze sobą wzdłuż, rurki z różnymi mechanizmami, spustami, gazoplujami oraz z przymocowanymi lunetami. U jednego z nich na stalowym naramienniku, dało się dostrzec symbol jego klanu- otoczone zębatką czerwone koło z poziomym, białym paskiem na którym widnieje napis P17.
Obaj zbliżyli się do wieżyczki która jako pierwsza nadała sygnał, nie sprawiali kłopotów, przez chwilę rozmawiali ze stacjonującym tam technoklanytą który uważnie obserwował ich ruchy, celując w nich z miotacza płomieni. Po chwili broń schowała się za stalową żaluzją, a obaj mężczyźni odwrócili się w stronę stróżówki w której stacjonował Seya i ruszyli w jej kierunku. Po chwili stali już parę metrów od stanowiska obserwacyjnego.
-Tamten koleś powiedział nam że kończy się twoja warta wiec będziesz mógł zaprowadzić nas do waszego technokraty. -odezwał się wyższy z nich, a jego głos zagłuszała trochę maska- Więc może cwaniaczku schowasz tą zabaweczkę i ruszysz swój tyłek?
Seyę uderzyło dziwne uczucie, tak jakby znał tego który przemówił, choć z technoklanytami z P17 nie miał praktycznie w ogóle kontaktu.

Tymczasem wewnątrz siedziby C36.6


Gonen i Tsubi kończyli już obiad i mieli się zabrać za kolejną robotę- Gonen miał pomagac jednemu technoklanycie w nauczaniu dzieciaków o demonach, a Tsubi został wyznaczony do wyruszenia na wartę w jednej z wieżyczek strażniczych.
Nagle jednak zrobiło się jakieś zamieszanie, kilku strażników biegało w te i wewte szukając Fahrena. Trafili w końcu na Akachiego który po krótkiej rozmowie ruszył po schodach na dół do podziemi. Wrócił stamtąd po chwili a z nim szedł Fahren wyglądający na trochę poddenerwowanego.
-Kolejni goście? Akurat teraz?! Mam nadzieję że są pokojowo nastawieni. Wiadomo już kim są?
-Nie. Chwile temu dopiero nadano sygnał z obserwatoriów.
-Dobrze, ubiorę się cieplej i pójdziemy zobaczyć któż to jest.
Nagle technokrata zdał sobie sprawę że nieopodal nich stali Gonen i Tsubi.
-Ach, to wy. Jakbyście mogli to pójdźcie po Lwiogłowego i Wędrowca, mam do was sprawę. Jednak najpierw zobaczymy któż to się zjawił na naszym terenie. Jak znajdziecie ich to przyjdzcie na dach. Schody stworzone przez Eri zostały już zniszczone, więc wejdźcie po głównych schodach. Tsubi ma klucz więc je otworzy. Teraz mi się przypomniało że i tobie Gonenie musimy go dorobić, ale to w innym czasie.
Mężczyzna odszedł do swojej kwatery i po chwili wyszedł odziany w gruby płaszcz i spodnie. Następnie ruszył w stronę centrum siedziby gdzie leżały schody na dach. Przeszedł obok wagonów rzemieślniczych w których wyrabiało się broń i pancerze. Minął tez kilka osób spieszących się do wykonywania swoich obowiązków. W końcu wraz ze swoim doradcą wszedł po schodach, uruchomił swoim kluczem mechanizm w klapie dachu i obaj wyszli na zewnątrz. Klapa w dachu po chwili sama się zamknęła.

Greyu - 2010-06-12 09:39:13

Gonen






  Od wyjazdu rytualistów i Eri , dni Gonena mijały niemrawo , dłużyły się niemiłosiernie. Z nudy wyrywały go tylko pomniejsze obowiązki. Nie miał obowiązku warty bądź też innych tego typu zajęć. Ciągle był tu gościem i miał pozostać tu jeszcze przez dwa długie , jak dla niego , lata.
  Codziennie chodził trochę przygnębiony i smutny , starał się jednak nie zajmować innych swoimi problemami. Nawet nie było sensu , smutek i przygnębienie spowodowane były brakiem bliskiej osoby. Na wiadomość o zadaniu nauczania młodych technoklanytów o demonach ucieszył się , wybiłoby go to z nudy i rutyny. Zresztą bardzo lubił przebywać z dzieciakami. Zawsze gdy opowiadał im o czymkolwiek , przypominały mu się czasy jego dzieciństwa. Z drugiej strony , czuł się bardzo staro , gdy okrążały go młodziki. W jego klanie opowiadanie legend i historii , przypisane było ludziom leciwym , przynajmniej dwa razy starszym od Gonena.
  Wymalowywanie znaków wbrew pozorom poszło całkiem sprawnie i szybko. W przerwach w pracy snuł się po siedzibie nie mając co robić. Czasem porzucał przywilej przerwy i pracował nadal. Byle nie popaść w skrajną nudę. Miał czasem ochotę spytać Fahrena czy ten wpuści go do laboratoriów , oferując pomoc , ale szybko wybijał sobie ten pomysł z głowy. Zdawał sobie sprawę z tego , jak mocno są bronione sekrety technoklanytów.
  Nieustannie myślał o Eri. Niezbyt mu to pomagało w przetrwaniu tych trudnych dla niego lat. Dzięki tym rozmyślaniom czasem uśmiechał się i rozmarzał. Jednakże im bardziej o niej myślał , tym bardziej tęsknił i za nią i za domem.
  Czasem nawiązywał rozmowę z Tsubim bądź Seyą. Rozmawiali o różnych rzeczach. Tsubi nieraz pytał Gonena o zachowania bądź anatomię bestii , których nie opanował jeszcze do końca. Gonen lubił przysłuchiwać się dźwiękom harmonijki ustnej Seya. Uwielbiał muzykę , w jego klanie było kilku muzyków zdolnych grać na różnych instrumentach. Sam Gonen potrafił grać trochę na reliktowym instrumencie nazywanym gitara , jednakże z powodu wielu innych zajęć i nauki nigdy nie stał się wirtuozem.

  Gdy spożywał posiłek wraz z Tsubim , podczas gdy Seya stał na warcie , rozmawiał trochę z żercą. Mieli dużo wspólnych tematów , niestety Gonen w swym stanie ducha nie zawsze miał ochotę na rozmowy. Jednakże starał się trzymać zasady , że nie będzie dręczyć innych jego problemami. Może byłoby mu lżej , gdyby z kimś się nimi podzielił , ale pewnie wyszedłby na idiotę. Z końcem strawy , Gonen i Tsubi mieli zabierać się do swych obowiązków. Egzorcyście ponownie przypadł zaszczyt nauczania dzieci a Tsubi miał wartę na wieży strażniczej. Odeszli już od stołów.
-Miłej i spokojniej warty , i obyś znalazł sobie zajęcie zabijające czas...-
Powiedział Gonen do Tsubiego. Ten również coś mu odpowiedział i zaraz po tym powstało zamieszanie. Fahren po chwili zwrócił się do nich z misją powiadomienia mentorów Tsubiego.
-W takim razie widzę , że lekcja z demonologii musi trochę poczekać , ruszam niezwłocznie.-
Podążył w stronę pomieszczenia gdzie Lwiogłowy i Wędrowiec zwykli przebywać.

Huzar - 2010-06-15 03:45:10

Tsubi




Rytualiści opuścili siedzibę klanu C36.6. Tsubi starał się zająć gościem, dysponował on niezaprzeczalnie wysoką wiedzą. Poza tym, mimo jego nieco rozchwianego zachowania, w dziwny sposób zaczynał go lubić. Był jakąś odskocznią od metalowych płyt i mechanizmów, zgrzytów elementów i syku pary. W pewnym sensie był podobny do Mistrza, z którym co jakiś czas wybierał się poza okolicę dla treningu, nauki oraz pochwycenia kilku bestii, najczęściej martwych. Ich zęby, skóry, czaszki, wszystko to kupowały później hanzyckie karawany zajeżdżające co dłuższy okres czasu do osady Technoklanytów. Podobnie było i tym razem.

   W kilka godzin po wyjeździe gości zaczął sypać śnieg. W nocy przerodził się w silną śnieżycę. Było już po wieczornym daniu, wszędzie zalegała ciemność, której z powodu zamieci nie mogły rozświetlić ani ogień, ani latarki czy technomantyczne artefakty. W wagonie kowali nagle otworzyły się drzwi, a do środka wdarł się śnieg, świst wiatru i ciemny kształt. Postać szybko zamknęła drzwi. To Tsubi wrócił z warty.
- Ogar - poniosło się z wnętrza wagonu.
- Tak, mistrzu? -
- Wyruszamy.
- Tak, mistrzu.

   I wyruszyli, przechodząc przez główną bramę, a stamtąd biegiem przez Lodowe Pustkowie, w śnieżycę, ciemność i chłód. Wiatr świstał i huczał, śnieg skrzypiał pod nogami. Maski chroniły od chłodu, ale też tłumiły dźwięki. Dwójka żerców zbyt późno usłyszała przeciwników. Zostali zaatakowani. W śnieżnej zawierusze dał się słyszeć szczęk żelaza i warkot, odgłosy uderzeń i cięć. Trwała walka w ciemności. Krótko. Wojownicy ruszyli dalej. Po pewnym czasie burza ucichła. Mężczyźni o świcie dotarli na miejsce. Był to niewielki lej o podniesionych brzegach. Miejsce opuszczone przez ludzi, niezamieszkałe przez demony. przy zachodniej części znajdowało się gorące jezioro. Miejsce było trudne do odnalezienia nawet gdy znało się jego położenie. Poza lejem wkoło rozciągała się śnieżna równina. Tsubi rozpalił ogień, wędrowcy posilili się. Później rozebrali z nadmiaru ubrań. Zimny wiatr owiał ściśle dopasowany kombinezon Tsubiego okrywający potężne, muskularne ciało wysokiego i szerokiego w barkach mężczyzny. Celsjusz, teraz bez maski i z bielmem na oczach, odsłonił do pasa swoje naturalnie umięśnione ciało. był jak dobrze rozwinięte drzewo: silne, twarde, giętkie, wąski w pasie i rozwinięty w barkach, aczkolwiek nieco wychudły. Razem rozpoczęli trening mistycznych technik walki. W tym czasie mistrz nauczał.
- Ludzie od zawsze uwikłani są w jeden konflikt, który prawdopodobnie nigdy się nie skończy. Jest to konflikt natury i kultury. Tego, co przyrodzone i tego, co wyuczone. Jednak nawet ten konflikt ujawnia powiązania. Aby zrozumieć związek między ciałem i rzeczą, musisz zrozumieć związek między ciałem i rośliną. Aby wiedzieć, jak uderzać w naturę drugiej istoty, musisz poznać swą własną naturę. Wiedza jest podstawą wszystkiego! Lecz aby wejść na wyższy stopień, potrzebna jest praktyka. Poznaj swoje ciało. Poznaj przedmioty, którymi się posługujesz. Wsłuchaj się, a usłyszysz, jak mówi do ciebie twoje ubranie. Poznaj każde odkształcenie na broni, aby wiedzieć, jakie są jej możliwości. Aż osiągniesz stopień, gdy wiedza i myślenie staną się instynktem i odruchem. Wystarczy - powiedział w końcu. Ich spocone ciała owiewał teraz lekki, chłodny wiatr i oświetlały promienie wschodzącego słońca. - Ubierz się, a potem odnajdź mech, nazywany Karmazynowym Krwiakiem - Kiedy Tsubi udał się na poszukiwania, Mistrz rozniecił dogasający ogień, wyciągnął naczynie i wrzucił do niego trochę czystego śniegu. Uczeń wrócił po chwili i oddał Mistrzowi ziele, które ten wrzucił do gotującej się wody. Ubrali się, a po chwili obaj wypili po kubku wywaru. Nagle Mistrz przerwał ciszę. Mówił szybko.
- Teraz sprawdzimy, jak wytrzymałe jest twoje ciało. Wywar z Krwiaka świetnie rozgrzewa, ale jest lekko toksyczny. Zwalcz tą truciznę.
Tsubi wpadł w panikę. Zawsze uważał z jedzeniem, teraz podano mu toksyczny wywar. Słaba to trucizna, ale zawsze. Poczuł lekkie pieczenie w żołądku, lecz nie zmienił pozycji. Walczył. Skóra stała się nadwrażliwa, ręce zaczęły się trząść. Gdy już staczał się w otchłań szaleńczych wizji, sprzeciwił się temu całą siłą woli. Przez chwilę zamiast bieli śniegu dojrzał czerniejące płatki i ciemnokrwiste niebo. Mistrz był jakby lekkim białym płomieniem obok przyćmionego płomienia ogniska. Tsubi spojrzał na swoje ciało i zauważył skazę na swoim własnym płomieniu. Skupił się, a ciemny języczek został wypchnięty na skraj jego ognia, gdzie się wypalił i zniknął. Mężczyzna stęknął ciężko i odetchnął z ulgą, gdy natychmiast wrócił mu normalny wzrok. Trochę się bał. Wiedział, że za to co zrobił spotka go kara, której może nie umknąć. Ale nie mógł też zawieść Mistrza. Lwiogłowy siedział naprzeciw niego i przypatrywał mu się uważnie.
- Cóż, trening wypadł pomyślnie. Wracajmy -
- Tak, mistrzu -
odpowiedział młodszy z lekkim drgnięciem głosu. Szybko zagasili ogień i pozbierali manatki. Droga powrotna nie przyniosła więcej niebezpieczeństw. Do siedziby wrócili późnym wieczorem.

Minęło kilka dni, aż kolejni przybysze nie zaniepokoili straży na wieżyczkach. Tsubi kończył właśnie posiłek z Gonenem, gdy zauważył ich Fahren. Wydał polecenie odnalezienia Mistrza i Wędrowca.
- A więc chodźmy - stwierdził krótko technoklanyta. Wyszli na zewnątrz i zaczęli poszukiwania. Mijali wagony, gdzie trwały prace kowali i rzemieślników, technomanci i mechanicy szli w swoich sprawach. gdzieś przebiegło kilkoro dzieci, parę śnieżnych psów. Ktoś szedł naprawiać jedną z wieżyczek strażniczych. Ktoś wrócił ze skórami i starał się je wymienić na inne dobro. Jednak tych, których szukali, nie było na zewnątrz. Lwiogłowego znaleźli w hangarze, gdzie przysłuchiwał się pracom konstrukcyjnym. Szybko powiadomili go o sytuacji i poszli odnaleźć Wędrowca. Tego odnaleźli dopiero w więzieniach, gdzie grał z kimś w kości i wykłócał o coś zupełnie niezwiązanego z grą. Wreszcie udali się w wyznaczone miejsce, Tsubi otworzył przejście wielkim, płaskim kluczem szerokości ostrza, ucho było zaś wielkości jego dłoni. Cała czwórka weszła na dach i podeszła do Fahrena, który już na nich czekał.

Bartek - 2010-06-16 12:40:21

Seya



Po chwili zastanowienia się schował miotacz płomieni i odezwał się trochę warkliwym głosem:

-Nie wiem coście za jedni ale uważajcie bo nie jesteście u siebie. A, żeby potem nie było zwę się Seya, a wy?

Lasard - 2010-06-19 15:17:14

Gonen i Tsubi


Znalezienie ich nie trwało długo. Cała czwórka udała się na dach gdzie stał już Fahren i Akachi. Widać stąd było w oddali jedną z wieżyczek, przy której teraz stały dwie osoby, rozmawiające z kimś kto w niej teraz stacjonował.

Seya


Mężczyzna zaśmiał się.
-Och przepraszam za to, że się nie przedstawiłem... -mężczyzna położył dłoń na masce którą ma na twarzy- ...choć to trochę dziwne, że o mnie nie słyszałeś... -mężczyzna nacisnął coś na masce, a ta zasyczała i odczepiła się od jego twarzy- Nazywam się Freon, ale większość mówi na mnie Skoczek...
Mężczyzna miał orle rysy twarzy- spiczasty, zadarty nos, trójkątną szczękę i lekko skośne oczy. Cała jego głowa byłą ogolona, łącznie z brwiami.
Seyę zatkało gdy usłyszał słowo "Skoczek". Teraz zastanawiał się czemu nie poznał go od razu... Obok niego stał Skoczek, Władca Przepaści, Sokole Oko, Wariat... miał wiele przydomków. Wszystkie jednak dokładnie do niego pasowały, choć Seya nie był pewny skąd się wzięło "Wariat". Skoczek był Legendą Lodowych Pustkowi, mistrzem w akrobatyce miejskiej, świetnym strzelcem i najlepszym szabrownikiem w okolicy.
-A to moja towarzyszka Komimaru. -odezwał się mężczyzna wskazując na drugiego przybysza.
-Witam. -kobieta nie zdjęła maski, jej głos był przez nią tłumiony.
-No to zaprowadzisz nas do Fahrena? -mężczyzna spojrzał w stroną siedziby i wskazał ręką, gdzie na dachu było widać kilka osób- Chyba tam już ktoś na nas czeka.

Greyu - 2010-06-19 15:57:52

Gonen






  Wszedł na dach wraz z Tsubim na , którym stali już Lwiogłowy i Wędrowiec. Spojrzał w dal , dokładnie w miejsce , w które patrzyła reszta znajdująca się na dachu. Zauważył przy jednej z wielu wieżyczek strażniczych dwie , ciemne sylwetki. ~Ledwo dwóch , a w klanie nastało takie poruszenie? Dziwne... Technoklanytom naprawdę przydałoby się odrobinę spokoju.~ Spoglądał na przybyszów przez chwilę i zauważył , że jeden z nich ściągnął maskę. Gest ten oznaczał raczej cele pokojowe.
-Spodziewaliście się kogoś?-Zwrócił się do Fahrena.
-Sądząc po tym , co dzieje się w siedzibie , albo to jest ktoś ważny i oczekiwany przez długi czas , albo zupełnie ktoś niespodziewany. Jeśli to nic ważnego , wrócę do obowiązków.-

Bartek - 2010-06-21 09:00:35

Seya



Odkłonił się dziewczynie i wrócił się do ''Skoczka'':

-Bardzo mi miło was poznać, proszę za mną zaprowadzę was do Fahrena

Po tych słowach zaczął iść w stronę klanu.

~Cholera, jak bym poprosił skoczka żeby mnie potrenował w sumie jest legendą w skakaniu po budynkach.

Lasard - 2010-06-21 13:04:51

Seya zszedł z wieżyczki, zamykając za sobą drzwi. Ruszył w stronę siedziby, a goście za nim. Mężczyzna zauważył że na dachu już na nich czeka kilka osób. Cała trójka brodząc po pas w śniegu zbliżyła się do siedziby C36.6. Seya wiedząc iż ma do czynienia z innymi szabrownikami, nie korzystał ze schodów tylko szybkimi ruchami wspiął się na wagon, a z niego na dach; tak samo zrobiła zrobiła towarzyszka Skoczka gdy ten dał jej znak. Sam Skoczek jednak nie wspiął się nawet na wagon, tylko od razu pobiegł po ścianie siedziby i łapiąc się jej krawędzi wskoczył na górę. Fahren przywita ich z otwartymi ramionami.
-Witam was moi drodzy, jestem Fahren, decydent tego klanu. Co was do nas sprowadza?
-Witam Cię Fahrenie, jestem Skoczek... -Tsubi od razu rozpoznał to imię, Fahren najwidoczniej też gdyż przerwał mężczyźnie.
-Skoczek? Czuję się zaszczycony, że ktoś tak sławny nas odwiedza. Coraz więcej Legend do nas zachodzi. -spojrzał na Gonena i Lwiogłowego z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Ech... bez przesady. Dobra, a to jest moja towarzyszka Komimaru. -kobieta ukłoniła sie do wszystkich- Wiele do Ciebie nie mamy, tylko list z podziękowaniami od naszego technokraty. -mężczyzna podał Fahrenowi niewielką, szara kopertę -Mieliśmy ją już dawno przynieść, ale na głowie stały nam tez inne problemy. Od miesiąca wraz z Komimaru podróżowaliśmy od klanu do klanu z różnymi przesyłkami i w poszukiwaniu kilku eksponatów które są potrzebne naszym naukowcom. Od miesiąca nie widzieliśmy naszego domu, na szczęście wasz klan jest naszym ostatnim przystankiem w drodze powrotnej.
Towarzyszka Skoczka zdjęła swoją maskę- rysami twarzy przypominała Skoczka, tez miała ogoloną głowę, a jej lewe oko przecinała spora szrama. Oczy miała koloru niebieskiego.
-Nie zapominaj o Bizmucie. -dziewczyna powiedziała zasmucona, jej głos był delikatny i bardzo kobiecy.
-Przepraszam. Jej brat Bizmut wędrował z nami, niestety tydzień temu poświęcił się gdy zaatakowały nas aż 2 strzygonie. Aż trudno pomyśleć że te umarlaki zdołały przetrwać w takim klimacie...
Fahren przysłuchiwał się ich słowom, a potem położył dłoń na ramieniu dziewczyny.
-Przykro mi, taki niestety jest nasz świat. Miałem nadzieję że powiecie mi czy działo się coś w waszej siedzibie ale skoro nie było was tam miesiąc... mam więc prośbę. Czy zabierzecie ze sobą trójkę moich ludzi? -spojrzał na Gonena, Seyę i Tsubiego- Chciałbym by udali się z wami i coś sprawdzili, popytali w pewnej sprawie, a potem zdali mi raport.
-Fahrenie, mam nadzieję że nie chcesz ich wysłać z nami na szpiegowanie naszych badań?
-Ależ oczywiście że nie! Chodzi o to że mieliśmy ostatnio pewne problemy i chce sprawdzić czy dotyczyły one tylko nas. Kiedy chcecie wyruszać?
-Cóż tak właściwie jesteśmy niewiele jak dwie godziny po pobudce, więc najpewniej gdzieś za około godzinę ruszymy. Chcę jak najszybciej wrócić do domu. A oni mogą pójść z nami.
-Dobrze. Gonen, Seya ruszycie z nimi. Grzywacz, mój synu, chciałbym by twój uczeń Tsubi, też ruszył z nimi gdyż dla Ciebie mam inne zlecenie. Mam nadzieję że ty Wędrowcze będziesz chciał mu towarzyszyć? -Pielgrzymista kiwnął głową, a potem zapytał.
-A czy tej trójce nie będzie potrzebny ktoś kto otworzy im bramę do pomroku, w razie gdyby powtórzyło się to co tutaj?
Skoczek przysłuchiwał się tej rozmowie z dziwnym wyrazem twarzy. Nie wiedział pewnie o czym rozmawiają pozostali. Gdy Wędrowiec zapytał o wejście do pomroku, mężczyzna odrzekł.
-Nie wiem o co chodzi i nie będę pytał, ale w moim klanie jest kilka osób które potrafią przenikać do pomroku.
-To świetnie! -odrzekł Wędrowiec- A więc nie było pytania.
Fahren zwrócił się ponownie do gości.
-A więc póki co odpocznijcie chwilę i zjedzcie coś. Nasz kucharz coś wam przyrządzi. -następnie zwrócił się do Seyi, Gonena i Tsubiego- A wy się pakujcie. Gonenie mogę Cię tylko jeszcze prosić na słówko? Ale to w moim biurze. Grzywacz, Wędrowcze, was też, ale to za chwilę. -mężczyzna otworzył właz dachu i wpuścił na dół gości, następnie sam ruszył do swojego biura bez słowa. Lwiogłowy i Pielgrzymista ruszyli za nim i stanęli przy drzwiach, czekając aż ich wpuści.

Greyu - 2010-06-21 13:22:04

Gonen






  Na dach weszli nowi przybysze. Gdy jeden z nich , mężczyzna , przedstawił się jako Skoczek , Gonen zdał sobie sprawę , że gdzieś to słyszał. Nic dziwnego , o nim też wiele ludzi słyszało , mimo , że nigdy nie widzieli go na oczy.
~Takie już życie legendy. Z jednej strony to wspaniałe. Pasjonaci tej samej dziedziny patrzą na Ciebie z dołu , zachwyceni do granic możliwości. Uważany jesteś za Guru , za kogoś niezwykłego. Jeśli nie jesteś dla kogoś tak mocno interesujący i tak traktują Cię z dużym szacunkiem. Opowieści o tobie i twych czynach roznoszą się w mgnieniu oka po całej Rubieży. I to jest właśnie problem , naturalną rzeczą jest , że podczas gdy masz fanów masz też i wrogów. I to wcale nie mniej niż wielbicieli. Zawistni nieudacznicy czasem chcą zająć twe miejsce. Innym razem pozostałe legendy w tej dziedzinie pragną być tymi jedynymi. Ale właściwie to co z tego? Jestem legendą , nie bez przyczyny mnie tak nazywają. Reprezentuję sobą wysoki poziom i sławię w sposób odpowiedni tytuł jakim jest legenda...~
  Kolejną osobą była łysa kobieta z blizną na oku. Miała ładne oczy , niebieskie. Eri ma ciemne...~Zaczynam świrować , ehh...~
  Chwilę później po tym oficjalnym przywitaniu i wzajemnym przedstawieniu Fahren poprosił Gonena na słówko do swego gabinetu. Ruszył wraz z Lwiogłowym i Wędrowcem do pokoju Fahrena...

Lasard - 2010-06-22 18:44:30

Gonen


Egzorcysta poszedł za Fahrenem do biura technokraty, minął Wędrowca i Lwiogłowego i wszedl do budynku. Fahren kazał mężczyźnie usiąść na kanapie przy stoliku, a sam wszedł do pokoju obok. Gdy Gonen usiadł na kanapie przypomniał sobie, że parę dni temu leżała na niej Eri. Pogłaskał to wtedy ją myśląc o wiedźmiarce. Jego rozmyślania przerwał Fahren który wszedł z powrotem do pokoju niosąc jakąś cienką książkę w białej, futrzanej oprawie oraz dwa kubki z jakimś naparem. Starzec usiadł na kanapie i położył na stoliku trzymane przedmioty.
-Napij się, to napar z ziół. Cheji kiedyś podał mi na niego przepis, nazywa się herbatą. Nie wychodzi mi tak dobrze jak mu, ale nie jest zła. -mężczyzna upił łyk ze swojego kubka, odkrztusił i mówił dalej- Po pierwsze chciałbym Cię przeprosić za to, że już wysyłam Cię gdzieś daleko po za naszą siedzibę, jednakże będziesz im potrzebny w razie gdyby gdzieś w innym klanie były jakieś problemy z upiorami, lub tymi kultystami którzy nas zaatakowali. Będziesz nimi dowodził...oczywiście mówię tylko o Seyi i Tsubim. Nie przesadzaj jednak z tą władzą. -zaśmiał się i upił kolejny łyk herbaty- Chciałbym Cię troche wesprzeć w tej podróży. -mężczyzna wziął do rąk białą książkę- W tym małym dziele zostały spisane różne fetysze. Znalazł ją kiedyś jeden z naszych szabrowników, jednak żaden z naszych ludzi nie potrafi ich tworzyć. Dlatego też daję, czy raczej pożyczam Ci ją. Możesz ją na razie zachować, przestudiuj ją, spisz sobie te fetysze gdzieś, jednak prosiłbym Cię byś mi ją później zwrócił. Wiem że to z mojej strony nietaktowne, jednak skoro mała Rukia udała się na szkolenie na Egzorcystę, to i jej przyda się później ta wiedza. Rozumiesz? -zapytał i wręczył Egzorcyście książkę.

Greyu - 2010-06-22 21:37:47

Gonen






  Fahren wraz z Gonen weszli do pomieszczenia nazywane "biurem". Chwilę po wejściu technokrata polecił egzorcyście siedzenie na skórzanej kanapie - relikcie starożytnych. Mimo , że była stara , mogła pochwalić się zadbaniem. Jasnobrązowa skóra w świetle lampek nabierała połysku. Tylko w jednym czy dwóch miejscach , obicie było poszarpane lub lekko pocięte. Trzy poduszki również były w dobrym stanie. Z żadnych nie wychodziła zawartość , a skóra , o tym samym kolorze co reszta wersalki , była nienaruszona. Do kanapy dostawiony był mały , drewniany , ciemnobrązowy stolik. Na blacie stolika widoczne były jaśniejsze kółka. Drewno pojaśniało od wylania jakiegoś płynu.
  Fahren zaraz po tym , jak wpuścił Gonena do pokoiku , powędrował do pomieszczenia obok. Gonen więc rozsiadł się wygodnie w narożniku , opierając się o zagięcie łączące oparcie z miejscem na ułożenie ręki. Po chwili przez głowę egzorcysty przebiegało tysiące myśli. Wszystkie skupione na jednym , albo raczej jednej...Eri. Kilka dni temu leżała na tej wersalce. Gonen mimowolnie , i nie tylko , przytulał się do kanapy i masował ją po obiciu. Czy tęsknota przeradzała się w obsesje? To normalne , że brak czegoś lub kogoś odczuwamy dopiero po utracie , jednakże Gonen nie wiedział , że jest to takie mocne. W dodatku , widział choć cień szansy na ponowne względy u Eri. A może to tylko złudzenie? Nie , trzeba mieć nadzieje. Przytulał się i masował kanapę bez ustanku , miał kompletnie gdzieś , czy Fahren zaraz wejdzie i zobaczy go podczas tych "ekscesów". Gonen próbował wychwycić też zapach , poczuł go , przynajmniej mu się wydawało. Chciał by mu się wydawało. Chciał mieć ten mebel u siebie. Pobyć z nim jak najdłużej. ~Co się ze mną dzieje? Postradałem zmysły? Tęsknota mnie zabije , a może obsesja. Sam już nie wiem , nawet gdybym chciał się przed tym bronić , nie potrafiłbym , nie chcę.~ Od urodzenia przebywał niemalże cały czas w siedzibie klanu , w dodatku w towarzystwie Eri. Czy utrata tych dwóch rzeczy uczyniła go w tym momencie maminsynka uczepionego matczynej spódnicy? Z tymi dwoma rzeczami nie chciał się rozstawać. 
  Do pokoju wszedł Fahren , odsunął drzwi łokciem , robił to dosyć niezgrabnie , trzymał bowiem dwa parujące kubki. Wyrwał Gonena od myśli. ~Czas się opamiętać...~ Technokrata położył na stole naczynia i usiadł obok Gonena. W tym momencie wyobrażenia o tym , jakoby Eri leży na wersalce całkowicie uleciały , może to i dobrze? Egzorcysta wziął do ręki gorący kubek i zaczął siorbać powoli "herbatę". Pierwsze poleciały przeprosiny odnośnie wysyłania Gonena daleko od siedziby.
-Nie przejmuj się tym , proszę. Dziękuję Ci , mówiąc to chcę powiedzieć , że to nie siedziba waszego klanu mnie przytłacza a nieskończenie wiele myśli. Podróż dobrze mi zrobi , może jeśli tu wrócę , nie będę już tak przybity.- Złamał zasadę , trapił kogoś swymi problemami.
-Dowodził? To poważna funkcja , postaram się sprawować ją jak najlepiej...- Po zdaniu Gonena , Fahren wyciągnął książkę w białej oprawie. Szybko zajrzał do środka , niesamowita wiedza...
-Podarowałeś mi potężne narzędzie , dziękuję... Zwrócę ją w takim stanie , w jakim ją otrzymałem...-

Bartek - 2010-06-23 21:51:18

Seya



Uradowany że na reszcie coś innego go spodka że wyrwie się za mury klanu, pobiegł prosto do swojego domku a w nim złapał rękawice i przywiązał je sobie do pasa następnie kołczan z bełtami przełożył przez lewe ramię a kuszę lekko przerobioną przez drugie a do ręki wziął kufer, w którym znajdowała się jego najukochańsza broń. Kiedy był już gotowy wymaszerował z domku z wielkim uśmiechem na twarzy i błyszczącymi oczami.

Huzar - 2010-06-24 04:38:17

Tsubi




Energicznie krążył po siedzibie w myślach układając wstępną listę potrzebnych rzeczy , które powinien wziąć na wyprawę. Z pewnością panaceum i antydot , bez wątpienia są potrzebne. Skierował się więc do medyka. Funkcję tę pełniła kobieta w krótkich , czarnych włosach , ubrana w biały fartuch z naszytymi śmiesznymi , gdzieniegdzie krzywymi , czerwonymi krzyżami. Tsubi przyjaźnie podszedł do medyczki i przywitał się , jak na rodzinę przystało. Poprosił o panaceum i antydot , którego dostał dosyć sporo. Kobieta wyraźnie wyrażała zainteresowanie wyprawą Tsubiego , pełna troski , prosiła , by na siebie uważał i jeszcze przypilnował Seya.
Po wymianie kilku uprzejmości trzeba było zakończyć rozmowę. Żerca udał się następnie do alchemika , Tsubi zdawał sobie sprawę , że ten punkt będzie najtrudniejszy. On i alchemik niespecjalnie za sobą przepadali. Podszedł pewnie , lecz przygotowany na wstępne obelgi w jego stronę. Alchemik zmierzył go groźnym nieprzyjaznym spojrzeniem :
-A ty czego tu!? Nie chcę Cię widzieć! Won!
-Fahren nakazał przygotować mi się na misję, powinieneś mi dać, o co cię poproszę!
-Tobie?! Nigdy w życiu , poszukaj sobie innego frajera.
-Mam mało czasu i nie masz prawa utrudniania mi przygotowań!
-Źle mi się robi jak na ciebie patrzę, cholerni żercy...
-Mówiłeś coś?
-Czego potrzebujesz? Byle szybko , nie mam ochoty na Ciebie patrzeć nawet przez następną minutę, dlatego streszczaj się czym prędzej i odejdź.
-Trzy butelki wywaru z mandragory, kilka porcji grobnika i korzeń mydlnicy. Aha, jeszcze trochę impetyku i tytanu.
-Co?! Ciebie chyba do reszty poje...Z torbami chcesz mnie puścić!? Toż to najzwyczajniejszy w świecie rozbój! Nie dam ci tytanu!
-Zamknij się i dawaj o co proszę, ponoć nie masz chęci spoglądania na mój wstrętny pysk.
-Niech Ci będzie, ale tytanu nie mam. A teraz won!

Tsubi odszedł od alchemika zabierając to co potrzebował.
  Od strony roztworów i składników już zakończył przygotowania. Poszedł do rzemieślnika przedmiotów mechanicznych, gdzie minął się z Gonenem. Ten poklepał go tylko po ramieniu i poszedł w swoją stronę. Zdecydował się na krzesacza, w dwóch na trzy próby zadziałał, nie zdziwiła go zawodność tego urządzenia. Otrzymał od rzemieślnika kilkanaście gazoplujów.
-Ten, jak mu tam... e... egzorcysta wziął maskę gazową. Weź też wuju, z pewnością Ci się przyda.
Wąsaty mechanik wręczył mu gazopluje i maskę.
- Dziękuję, mam dobry filtrak.
-Weź również strzykawkę, wuju -
Wskazał na ciśnieniową strzykawkę ułatwiającą aplikowanie różnych preparatów.
-Proszę , ograniczaj jednak dawkowanie, słyszałem, że niejeden się uzależnił, a takiego czeka bolesna śmierć - niepewnie podał Tsubiemu strzykawkę.
-Będę uważał. Dziękuję za wszystko - odparł łagodnie, wychodząc.
~Wielka wyprawa! Może zyskam w oczach mistrza!~
Mistrz dla Tsubiego był niezwykle ważny, traktował go nie tylko jako nauczyciela , ale również jak ojca. Od młodzieńczych lat to właśnie z nim spędzał najwięcej czasu. Uznanie w oczach mentora dla Tsubiego było wielką nagrodą. Miał również marzenie, pokonać smoka. Stałby się wtedy niewątpliwie niesamowicie uznawanym żercą. To byłby również środek do jego głównego pragnienia. ~Ostoja dla żerców, ahh... Coś wspaniałego, oddzielna siedziba, w której każdego ranka przeprowadzane byłyby treningi. Do każdego ucznia przypasowany byłby mentor. To smutne,  że w teraźniejszym świecie chłopcy i dziewczęta kierowane powołaniem zabijania stworów nie zawsze mają możliwość by móc się uczyć. Sam zostanę kiedyś mistrzem i na pewno dla swego ucznia będę taki, jak mój mistrz jest dla mnie.~ Rozmyślał  nad nim i planował takie przedsięwzięcie już od długiego czasu, niemal odkąd pamiętał. Teraz, z pomocą egzorcysty i jego kuzyna, to marzenie mogło się ziścić...
Gotowy do drogi stanął na głównym placu, niedaleko bramy, gdzie Seya czekał od dłuższego czasu.
- I jak bracie? Czujesz się gotowy? Co wziąłeś ze sobą? - spytał wesoło.

Lasard - 2010-06-24 09:09:48

Gonen


Herbatę już wypiliście. Fahren wtedy to wstał i podziękował Ci za pomoc klanowi. Wyszedłeś wtedy z jego biura, by przygotować się do drogi. Gdy wyszedłeś z budynku, Fahren zaprosił do środka Lwiogłowego i Wędrowca.

Wszyscy


Cała trójka uwijała się szybko z pakowaniem. Biegali w te i we w te do różnych rzemieślników prosząc ich o sprzęt, zioła, napary itp. Ze spiżarni, od Chejiego otrzymali zapas jedzenia na kilka dni. Przez ten czas dwaj goście z klanu P17 siedzieli w stołówce zajadając posiłek przyrządzony przez kucharza i odpoczywali przed kolejną podróżą.
Minęła godzina, a cała trójka jeszcze załatwiała swoje ostatnie sprawy. Dwójka obcych technoklanytów pogoniła ich i wyszła na zewnątrz by tam na nich poczekać.

Greyu - 2010-06-24 13:00:16

Gonen






  Sunął leniwie po siedzibie klanu. Zastanawiał się , co może przydać mu się w wyprawie. Na pewno , coś , co może rozwiać mrok. Podążył do najbliższego rzemieślnika przedmiotów mechanicznych i poprosił o latarkę olejową. Otrzymał ją bez problemu , bowiem mężczyzna robiący takie przedmioty został poinformowany zawczasu przez Fahrena. Gonen zauważył również wiszącą na metalowym pręcie maskę. Zrobiona była w większości z gumy , pokrytej materiałem , ten zaś pofarbowany był na czarno-zielono. Maska obejmowała dolną partię twarzy i nos , podpierała się właśnie na nozdrzach i brodzie. Od szkieletu tego urządzenia odchodziły symetrycznie dwa metalowe filtry , z kilkoma podłużnymi otworami , okrytymi metalową siatką. Do boków przywiązane były skórzane liny ze ściągaczem , służące do obwiązania głowy. Gonen stwierdził , że gadżet ten niewątpliwie jest bardzo potrzebny , poprosił więc też o niego. Maska pasowała , trzeba było skrócić jedynie pasy okalające głowę. Rzemieślnik zaproponował szklane gogle do kompletu. Rzeczywiście , kolorystycznie i stylistycznie gogle pasowały do maski. Były to szerokie okulary , w metalowych , zwieńczoną gumą oprawkach. Gogle wraz z maską zakrywały całą twarz , powierzchnia od skroni do oczu(i symetrycznie) była widoczna przez szkło okularów. Latarka była w pełni sprawna , maska również przeszła pomyślnie wstępne testy.
  Egzorcysta odkąd tu przyjechał nie golił się ani razu , broda zaczęła być coraz dłuższa. Przywiózł ze sobą swoją brzytwę i skrócił brodę do rozmiarów zarostu. Zarost szedł od skroni przez podbródek do skroni , w okół ust było poprowadzone kółko , zrezygnował ze szpiczastej bródki. Podgardla nie wygolił całkowicie.
  Gonen został uprzedzony wcześniej o sposobie mycia się , wziął więc drewniane wiadro z metalowymi obręczami i wyszedł poza mury klanu , nabrał do wiadra tyle śniegu ile się dało. Wrócił do siedziby z wiadrem pełnym śniegu i wszedł do domku , który z przeznaczenia był łaźnią , rzadko kto mył się o tej porze toteż nikt tam nie przebywał. Gonen postawił wiadro na podgrzewaczu i czekał aż śnieg całkowicie się roztopi , ciepłą wodę wlał do dużej miski. Rozebrał się i wszedł do wody , w metalowym kubeczku znajdowała się mieszanka różnych ziół z płatkami kwiatów dla nadania aromatu. Egzorcysta umył się cały , odświeżył się , było mu znacznie lżej. Wytarł się , skorzystał również z podwieszonej pod sufitem szczotki do wyczyszczenia powierzchownego swego stroju. Nawet rzecznik rodu nie powstydziłby się obecnego stanu czystości Gonena.
  Egzorcysta zajrzał również do alchemika. Dwie sztuki antydoty i trzy panaceum zapakował do plecaka. Do rytualnych działań przyda się również Mayaxatla , wziął mały woreczek, powinno starczyć na trzy razy. Na koniec jeszcze pudełeczko z tabletkami Geotrixu , nie liczył ile było w środku , jednakże wyglądało na więcej niż dziesięć sztuk.
  Poszedł do swojego domku , postanowił się zdrzemnąć...

Bartek - 2010-06-25 17:57:25

Seya



Sprawdzając jeszcze czy miecz jest na pewno dobrze przygotowany do szybkiego złożenia podniósł głowę z nad kufra mówiąc te słowa zamykając go i patrząc na Tsubiego z radością w oczach:

-Tak mam wszystko odpowiedział i zaczął wyliczać:

-Harmonijka jest, kusz na plecach, miecz w kufrze, bełty w kołczanie, mechaniczne rękawice też są u pasa, oraz rzeczy od rzemieślników są czyli tak: Maska przeciw gazowa, dodatkowe bełty, śrubokręty oraz gazo pluje, to co ruszamy?

Greyu - 2010-06-26 21:43:23

Gonen






  Leżał na łóżku , przestał już nawet próbować zasnąć. Przy jego bezsenności próba jakiejkolwiek drzemki zakończyłaby się niepowodzeniem. Skrzyżował więc nogi i podłożył ręce pod głowę , chciał się zrelaksować przed wyprawą. Wpatrywał się ze swojego posłania na to , znajdujące się wyżej. Wpatrzony w jeden punkt mimowolnie przywoływał wspomnienia. Na pierwszy plan wysunęło się to , które przypominało mu , dlaczego się tu znalazł...

  Noc , gwieździsta , piękna , okraszona odgłosami żab i owadów , letnia noc. Noce takie jak ta pozwalała spokojnie odpoczywać.
  Gonen wyszedł przed swój dom , czekał na właśnie na taką porę. Ubrany był jak zazwyczaj , jednakże bez płaszcza. Przeszedł przez plac dzielący go od interesującego go budynku. Budynkiem tym , była zwykła biblioteka , jego interesowało to , co jest głęboko w piwnicach. To coś głęboko skrywane przed społeczeństwem klanowym to zbiór niesamowicie rzadkich i nieraz zakazanych ksiąg. Wszyscy dobrze wiedzieli , gdzie ów zbiór się znajduje , jednakże z surowego zakazu , nikt nie próbował się tam dostać. Do dziś. Egzorcyście nie wystarczały już woluminy trzymane w bibliotece dostępnej "dla każdego". Księgi tak strzeżone zawierały wiedzę dla elity klanowej. Elita ta , zanim zajrzała do tych ksiąg przygotowywana była do treści tam zawartych. Starszyzna bała się , by ktoś nie wykorzystał tej wiedzy do złych celów. Gonen prędzej czy później wprowadzony byłby w tajniki tej ważnej dla klanu biblioteki , jednakże to czekanie było dla niego zbyt długie. Chciał posiąść wiedzę w tym momencie , jak najszybciej , on musi się rozwijać.
  Wszedł do zwykłej biblioteki , nie była ona zamknięta , często pomocnicy bibliotekarzy , zostają na noc , by posegregować księgi. Przed wejściem wziął lampę , która stała nieopodal. W pomieszczeniu widać było kilka płomyków a przy nich , młode osoby wertujące księgi , po chwili je odkładające. Gonen nie musiał się skradać , gdyby ktoś go tu zobaczył , nawet o tej godzinie , nie zdziwiłby się. Egzorcysta cierpiał na bezsenność , często gdy nie potrafił zasnąć , zwyczajnie przychodził tu by zabić czas. W ten sposób przeczytał ogromną ilość książek. Przeszedł obok kilku regałów , osoby będące w bibliotece były tak pochłonięte czytaniem i segregowaniem , że nawet go nie spostrzegły. Doszedł do schodów , prowadzących na dół. Schodził przez chwilę spiralnymi schodami , wreszcie znalazł się piętro niżej. Z uwagi na ogólną architekturę siedziby klanu musiał iść teraz w lewo. Szukał zejścia jeszcze niżej , musiał znaleźć się na 3 piętrze. Świecąc lampą po ścianach i podłodze , wybierając nieraz złe drzwi , wreszcie dotarł do kolejnych schodów. Z uwagi na to , że drzwi tu prowadzące nie były zamknięte i nie spotkał wartownika na tym piętrze , musi się on znajdować niżej. Gonen zwiększył ostrożność. Powoli i najciszej jak tylko się da , stąpał po znów spiralnych schodach. Znalazł się na drugim piętrze. Niemal natychmiast usłyszał gwizdanie. Schował się za pobliską ścianą i zgasił latarnie kładąc ją później gdzieś w kącie. Wyjrzał zza rogu i spostrzegł wartownika z lampą w jednej ręce i obracającego klucze na dużym kółku w drugiej. Stał do Gonena tyłem. Strażnik z nudów pogwizdywał jakąś melodyjkę. Po chwili usiadł przy drewnianym stole , kładąc na nim lampę i klucze. Następnie parę minut później , zasnął. Egzorcysta szybko podkradł się i ukradł leżące na stole klucze. Zejścia na trzecie piętro nie trudno było znaleźć. Droga wiodła tak samo jak na piętrze pierwszym. Po ciemku wymacał dziurę w drzwiach i wsadzał po kolei klucze. Trzeci z próbowanych był właściwy i schody na dół stały przed nim nie pilnowane i całkowicie dostępne. Cicho zamknął za sobą drzwi i po raz kolejny zszedł po otaczających słup schodach. Jako egzorcysta potrafił widzieć w ciemności przez krótki czas , skorzystał z tej zdolności i przed jego oczyma stanął wspaniały widok. Równolegle poustawiane , potężne regały wykonane były ze starego już drewna. Półki te uginały się wręcz pod ciężarem książek. Księgi te to tytuły , o których Gonen do tej pory tylko słyszał i miał wątpliwości , czy w ogóle istnieją. Niesamowity widok. Przeglądał szybko książki zafascynowany do granic możliwości. Zachował zdrowy rozsądek i większość tylko przekartkował. Jedna księga jednak , przykuła niezwykle jego uwagę. Średniego formatu , gruba , oprawiona w czarną skórę księga , ze złotymi napisami. Tytuł brzmiał "Czarne i białe , zakazane oraz nakazane". Wolumin aż prosił się , by przeczytać go nie tylko pobieżnie. Tekst był gdzieniegdzie rozmazany , bądź całkowicie zdarty , Gonenowi udało się jednak wychwycić sens większości zdań. Egzorcysta chłonął wiedzę. Księga zawierał nieznane mu dotąd fakty i informacje o egzarchach oraz coś co mocno przykuło jego uwagę. Mroczni egzarchowie. Prawdziwie zakazana wiedza. W ciągu piętnastu minut poznał więcej tajemnic , niż gdyby siedział przez cały rok w zwykłej bibliotece. Nagle usłyszał hałas. Czas uciekać. Już chciał wdrapywać się po schodach , jednak usłyszał stukot ciężkich buciorów. Przyparty do ściany , czekał aż wartownik zejdzie ze schodów i nie zauważy jego obecności. Strażnik był przejęty , wpadł z impetem do tajemnej biblioteki i pobiegł przed siebie. Gonen wykorzystał okazję i po cichu wszedł po schodach , i następnych , i następnych. Śpieszył się. Znalazł się w zwykłej bibliotece , tu szedł normalnie , aczkolwiek trochę zdyszany. Zazwyczaj zachowywał zimną krew , teraz jednak wydawało mu się , że wszyscy na niego patrzą i wiedzą , co właśnie zrobił. Powędrował z kamienną twarzą do łóżka i przeanalizował to co przeczytał.
  Kilka dni później , podczas jedzenia obiadu , podeszło do niego dwóch przedstawicieli starszyzny. Przedstawili Gonenowi zarzuty. Egzorcysta wypierał się wszystkiego , nie dawał po sobie poznać , że cokolwiek się wydarzyło. Przełamał się jednak , gdy zza pleców usłyszał głos ojca. Obrócił się , ten trzymał w ręce guzik od koszuli Gonena. Jak mógł coś takiego wyczynić? Kiedy mu odleciał? To koniec... W ekspresowym tempie został przyprowadzony przed sąd. Wszyscy skłaniali się ku karze śmierci , jednakże wszyscy racjonalnie przeanalizowali sytuacje i ze względu na naprawdę imponujące zdolności egzorcysty , wysłali go na dwa lata do innego klanu.

  Splot przypadków? To coraz mniej prawdopodobne. ~Przybyłem w dniu , gdy Ci kultyści zaatakowali , bez mojej pomocy atak ten mógłby skończyć się dla C36.6 tragicznie. Teraz wysyłają mnie poza klan , ponieważ wydaje się im przydatny , to zbyt wiele jak na jeden raz. Czyżby moje przekonanie o tym , że życie składa się tylko i wyłącznie z przypadków i losowych zdarzeń jest błędne? Może tym wszystkim rządzi przeznaczenie , odgórna siła , władająca wszystkimi istotami? Z drugiej strony , gdyby tak było , nic nie miałoby sensu. Zostanę przy przekonaniu o losowości wydarzeń , jednak im dłużej się nad tym zastanawiam , tym większe wątpliwości mnie atakują...~

Huzar - 2010-06-28 10:10:24

Tsubi




Technoklanyci byli gotowi, cała czwórka. Czekali tylko na Gonena. Którego wciąż nie było widać.
- Ile można czekać? - zniecierpliwił się Skoczek, z natury szybki i energiczny.
- Pójdę po niego. pewnie kończy obrzędy na drogę - odpowiedział szybko Tsubi i zwrócił się w stronę noclegu egzorcysty.

Greyu - 2010-06-28 11:03:43

Gonen






  Tsubi wszedł do domku , w którym Gonen zwykł spać. Otworzył drzwi i w oczy od razu rzucił mu się leżący na najniższym posłaniu egzorcysta , miał założone ręce za głowę i skrzyżowane nogi. Zauważył w jego oczach głębokie zamyślenie , wpatrywał się cały czas w jeden punkt , zwrócił uwagę również na to , że Gonen przed chwilą ogolił już trochę dłuższą brodę i odpowiednią ją wyrównał. Tsubi poprzez swoje wejście do pomieszczenie nie wyrwał Gonena z zamyślenia.
-Wszystko w porządku?- Zapytał żerca. W tym momencie egzorcysta lekko się wzdrygnął i w końcu zauważył Tsubiego.
-Ah , to ty. Tak , wszystko w porządku , chciałem się zdrzemnąć , ale jak zwykle nic z tego. Wszyscy już gotowi? Możemy ruszać?- Znów bezwładnie puścił wzrok przed siebie , nadal wpatrując się w jeden punkt.
-Czekamy tylko na Ciebie. Skoczek wyraźnie się niecierpliwi.- Gonen podniósł się z łóżka powoli
-Ruszajmy zatem...-
  Egzorcysta wraz z żercą powędrowali w stronę miejsca zbiórki. W między czasie Tsubi zagadał Gonena.
-Szczerze powiedziawszy , spodziewałem się , że zastanę Cię w czasie jakiegoś obrzędu bądź rytuału. Zadziwiło mnie to , że po prostu chciałeś zasnąć.- W głosie Tsubiego czuć było wyraźne zawiedzenie.
-Hm?Ah tak. Przykro mi , że nie spełniłem twoich oczekiwań.-Tsubi spojrzał na niego i zaczął machać rękami , gestykulując.
-Nie , nie! Nie o to mi chodzi , po prostu spodziewałem się czegoś innego.-
-Stereotypy łażą za rytualistami i egzorcystami nieustannie , zdaję sobie sprawę z tego , że prędzej wyobraziłeś mnie sobie w tym pomieszczeniu lewitującego nad ziemią , mruczącego tajemne pieśni , niżeli leżącego zwyczajnie na łóżku. Nie mam tobie za złe takiego wyobrażenia rytualistów , bo jest ono ogólnikowe i powszechnie przyjęte. Nie znaczy to , że się nie przygotowywałem , w moim obecnym stanie duszy , muszę przygotowywać się duchowo i umysłowo , nieraz poprzez rozmyślania i zadumanie.- Tsubi nie miał czasu na razie skomentować tej wypowiedzi ponieważ dotarli wreszcie do reszty. Gonen przywitał się z każdym z osobna , Skoczek był zniecierpliwiony do granic możliwości , Gonen jednak nie czuł wyrzutów sumienia.
-Zanim wyruszymy mam coś jeszcze do powiedzenia , nie wiem czy wiecie , wole się jednak upewnić , Fahren nadał mi funkcję dowódcy drużyny. Pani i Skoczka to nie dotyczy , sprawuję pieczę tylko nad Tsubim i Seyą. Oczywiście wiem , że niesie to za sobą ogromną odpowiedzialność , powiem również , że nie zamierzam  nadużywać tej chwilowej cząstki władzy do swoich celów. Do tej pory widziałem w pełnoprawnej walce jedynie Tsubiego. Od razu mówię , że do bitnych i zręcznych nie należę.- Skoczek był już zirytowany tym ciągłym czekaniem. -Jeśli chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć , to pytajcie , nie obiecuję , że odpowiem na wszystkie pytania. Widzę , że wszyscy jesteśmy gotowi do drogi , zatem ruszajmy i niech przodkowie mają nas w swojej opiece...-

Lasard - 2010-06-28 12:56:17

Skoczek stał z założonymi rękami przed siedzibą. Był już lekko poirytowany tym czekaniem na ostatnią osobą. W końcu Tsubi udał się po Egzorcystę. Gdy wrócił z Gonenem i ten przemówił szabrownik z P17 odezwał się.
-Dowodzący który się spóźnia, eh... powiem od razu, że nie w smak jest mi to że z nami idziecie, bo będziecie nas spowalniać, jednakże nie będę oponować. -mówił spokojnie, przyglądając się każdemu z drużyny- Przed nami kilka dni męczącej podróży przez to ośnieżone miasto. Czekają tam na nas różne niebezpieczeństwa- walące się budynki, zapadający się grunt, śliska nawierzchnia, nie wspominając już o dzikich zwierzętach czy tym bardziej o splugawionych bestiach Ciemności. Macie iść za nami i nie latać gdzie popadnie; uważajcie gdzie stąpacie, patrzcie pod stopy i nad głową, żeby coś na was nie zleciało. Nie mam zamiaru odpowiadać za to że coś się komuś z was stanie. Zrozumiano? Mój styl poruszania się po tym mieście może was trochę przytłoczyć, gdyż jest trochę niebezpieczny... -jego słowa przerwał nagły wybuch śmiechu Komimaru.
-Trochę?! Nie słuchajcie go bo ten mężczyzna nie zdaje sobie sprawy co wyczynia.
-Haha, bardzo śmieszne! -odrzekł sarkastycznie- Po prostu zazdrościsz mi moich umiejętności! Nigdy nie potrafiłaś mi dorównać.
-Znowu zaczynasz z tym tekstem?! Nawet jakbym tak potrafiła to nie ryzykowałabym tak dla zabawy.
-Czemu znowu się czepiasz, tego, że wykonując swoje obowiązki chce się zabawić?
-Bo szkodzisz tym innym! Dobrze wiesz że gdyby nie ty Bizmut dalej...
-O nie! Nie zaczynaj! To nie była moja wina! Sam się tam pchał!
-A kto go to tego nakłonił?!
-Ja go nie nakłaniałem! Sam poleciał za mną!
-Bo mu imponowałeś! Zawsze latał za tobą, nie zwracając uwagi na to że czasami coś go może przerastać! To samo kiedyś stanie się z tobą, jeżeli w końcu się nie opamiętasz!
-Dobra skończ już! Musimy ruszać!
-Nie ja zaczęłam tą kłótnię. -powiedziała oburzona, odwróciła się na pięcie i ruszyła powoli w stronę miasta.
Skoczek odwrócił się do drużyny. Każdy z nich miał trochę dziwna minę. Zaskoczyła ich trochę ta kłótnia. Sam Skoczek był cały poczerwieniały na twarzy ze złości.
-Jakieś pytania? Czy możemy już ruszać? -zapytał dysząc ciężko.

Greyu - 2010-06-28 14:50:21

Gonen






  -Jesteśmy gotowi do drogi , wszelkie pytania na początku trasy są zbędne. W trakcie możesz być co prawda atakowany wieloma kwestiami , które nas w danym momencie zainteresują. Myślę , że najwyższy czas ruszać.-

Lasard - 2010-06-28 17:34:54

-Dobra, a więc w drogę. -odrzekł mężczyzna, nałożył swoją maskę na twarz i odwrócił się w stronę ruin. Ruszył powoli, a przed nim kilkadziesiąt metrów dalej szła Komimaru.
Drużyna ruszyła za swoimi przewodnikami. Szybko dogonili Komimaru, która nałożyła wtedy maskę, chcąc ukryć za nią rozgniewaną minę. Cała piątka szła powoli w stronę walących się szczątków miasta Starożytnych, brocząc po kolana w śniegu. Minęli jedną wieżyczkę strażniczą, z której wartownik powitał ich i życzył szczęśliwej podróży. Budynki które pamiętające czasy swojej świetności stawały się w oczach technoklanytów coraz większe i większe, by w końcu ich przerosnąć gdy stanęli u granic miasta. Drużyna stała teraz między fragmentami dwóch praktycznie doszczętnie zniszczonych ceglanych budynków; spod grubej warstwy śniegu wystawało kilka przerdzewiałych rydwanów Starożytnych. Skoczek podszedł do jednego ze zrujnowanych pojazdów, zrzucił śnieg z jego dachu i położył na nim jakiś duży papier. Po bliższemu przyjrzeniu się drużyna zauważyła iż jest to mapa. Szabrownik chwilę przyglądał się eksponatowi, wędrując po niej palcem.
-Doobraa... -powiedział i spojrzał w głąb miasta- Do wieczora zostało nam jakieś pięć godzin. Muszę się rozejrzeć z jakiegoś wysokiego punktu. Udamy sie w tamto miejsce. -wskazał palcem wysoki drapacz chmur położony jakieś 2-3 kilometry od waszej pozycji- Wydaje się że to niewielka odległość do niego, ale wierzcie mi, wędrówka przez te wszystkie ruiny i gruz to straszna męczarnia, która bardzo spowalnia podróż, prawda Komimaru?
-Phi... -kobieta zignorowała słowa mężczyzny i odwróciła się do niego plecami.
Skoczek spuścił głowę i schował mapę do torby.
-W drogę. -był trochę poirytowany.
Cała drużyna ruszyła w głąb miasta przedzierając się przez śnieg i gruzowiska; mijali budynki, rydwany, ciężkie pojazdy, pozostałości życia Starożytnych; szli główną drogą, wspinając się po samochodach, wchodzili w wąskie alejki i przechodzili przez wnętrza zrujnowanych budowli- wszystko by skrócić sobie drogę. Podróż faktycznie była dość ciężka, zwłaszcza dla Gonena który bardzo rzadko wybierał się na podróże po ruinach.

Greyu - 2010-06-28 18:03:58

Gonen






  Gonen bez słowa brnął przez śnieg i gruz za przewodnikiem. Nigdy nie należał do osób z kondycją. Już po kilkunastu minutach padał ze zmęczenia , starał się jednak nie dawać po sobie tego poznać. Widział czasem jak Skoczek prezentował swoje umiejętności wykonując dalekie skoki bądź wbiegając po ścianach. Gonen nie mógł w żaden sposób zaprzeczyć jego umiejętnością , jednak do bycia legendą w pełni był niedojrzały. Legenda ma sobą coś reprezentować , nie szczeniackie zabawy i przechwałki , tytuł jakim jest legenda zawiera również w sobie rozsądek , potrzebny do mądrego korzystania ze swych niemalże nadludzkich umiejętności bądź niesamowicie obszernej wiedzy. ~Chociaż może moje przemyślenia są błędne? Możliwe , że legenda nie ma wyznacznika jakości , wystarczy , że potrafi coś zrobić , po prostu.~ Miał nadzieje , że na swej drodze spotka więcej mu podobnych , by poddać każdego indywidualnej obserwacji. Został wciągnięty w środowisko "tych lepszych" , więc warto je dogłębnie poznać. Czymże jednak jest ogromna wiedza bądź umiejętności , jeśli nie potrafi się uporać z własnymi problemami?
  Gdy egzorcysta jakimś cudem dogonił Skoczka , wykorzystał okazje by się o coś go zapytać.
-Intryguje mnie twoja decyzja , wiesz gdzie znajduje się siedziba twego klanu , jednak chcesz wejść na ten wieżowiec i przeprowadzić oględziny terenu. Byłoby to zrozumiałe , gdyby cena nie była tak wysoka , w końcu stracimy dużo czasu , by się nań wdrapać. Chcesz czy nie , nie jestem tak sprawny jak ty , wspinaczka zajmie mi dużo dłużej.- Gonen miał nogi jak z waty , serce waliło z całej siły , wykorzystywał jednak umiejętność oszczędzania oddechu , której nauczył się podczas medytacji...

Bartek - 2010-06-29 12:55:52

Seya



Na chwilkę przystanął i otworzył swój kufer i poskładał miecz a kiedy to uczynił zamkną pośpiesznie go a miecz włożył na plecy gdzie miał przygotowane na niego miejsce tak aby nie przeszkadzał i natychmiast podbiegł do drużyny która szła parę kroków przed nim, kiedy dobiegł do Gonena.

Huzar - 2010-06-30 06:28:44

Tsubi




Bez problemu wspinał się niemal tak dobrze, jak Seya, nawet z tarczą na plecach i swoim buzdyganem na podorędziu. Starał się cały czas być czujny, gdy była taka potrzeba, pomagał Gonenowi przy większych przeszkodach. ~Wierny zasadzie: drużyna jest jak jedno.~ Gdy tylko mógł, czujnie rozglądał się po okolicy, to idąc bokiem, to wyprzedzając innych, by za chwilę przystanąć i obserwować okolicę w poszukiwaniu obcego ruchu. Czuł się świetnie, zmęczenie nie miało do niego przystępu. W myślach przypominał sobie sentencje Mistrza i wydarzenia związane z jego nauką.
  Gdy Gonen i Skoczek zrównali się, Tsubi znów był na przodzie. Nagle wydało mu się, że słyszy coś za załomem. Szybko wyciągnął broń, krzyknął do pozostałych - Uważajcie! - i skoczył naprzód.

Bartek - 2010-06-30 15:41:37

Seya



Bez zastanowienia ściągną kuszę z pleców a następnie napiął cięciwę oraz położył bełt na kuszy i zaczął celować w kierunku, w którym skoczył Tsubi. A myśli przebiegały mu przez głowę:

~Dajcie mi się wykazać, dajcie mi się wykazać, no dalej zapraszam.

Greyu - 2010-06-30 16:02:09

Gonen






  Szybko wyciągnął sztylet i uniósł go ponad głowę oraz lekko się przygarbił i zgiął kolana. Drugą ręką utrzymywał gardę osłaniając twarz. Po cichu powiedział
-Przygotować się , Tsubi , cofnij się , dalsze taktyki jak tylko dowiemy się co to takiego.-

Lasard - 2010-06-30 19:09:35

Mężczyzna spojrzał wymownie na Egzorcystę.
-Powiedziałem: muszę się rozejrzeć. -mówił powoli i spokojnie- Wbrew tego co Ci się wydaje, to miejsce nie jest opuszczone, zamieszkują je dzikie zwierzęta, dzikoklanyci a także bestie Bezmiaru. Z góry będzie najłatwiej wypatrzeć czy gdzieś ich nie ma, oraz wyznaczyć trasę ich ominięcia. Co do czasu podróży... wcale go sobie nie przedłużymy, wręcz odwrotnie.
W tym momencie Komimaru odwróciła się szybko w stronę Skoczka, zdjęła maskę i spojrzała na niego z wściekłością.
-Znów to robisz!
-Co? -zapytał mężczyzna.
-Narażasz siebie i nas! Ci dwaj może i jeszcze się na tym utrzymają... -wskazała na Seyę i Tsubiego- ... ale on... -podeszła do Egzorcysty i złapała go za ramię- ...toż to chudzina. Za nic się na tej linie nie utrzyma a jeżeli mu się uda to przy lądowaniu nogi sobie połamie! -puściła rękę Gonena i ciągnęła dalej- Po za tym nawet nie wiemy czy to wciąż tam jest. Jeżeli nie ma to naprawdę stracimy czas.
-Oj przesadzasz kobieto. Da sobie radę chłopak. -teraz skoczek podszedł do Egzorcysty i klepnął go bardzo mocno w plecy- Jak coś to może skakać jako ostatni. Ja polecę pierwszy i złapiemy go potem. A nawet jeżeli liny tam już nie ma to i tak będzie lepiej jeżeli się rozejrzymy, bo inaczej więcej czasu stracimy na ucieczkę lub w niewoli jeżeli nas złapią. Nie mówiąc już o tym, że coś może nas złapać na przekąskę.
-Dobra, tu się z tobą zgodzę, ale o zjeździe nie ma mowy!
-Oj Komi, daruj sobie! Poradzimy sobie z tym...
-Powiedziałam NIE!
Drużyna ponownie stała obok nich i spoglądała na ich kłótnię. Jeden z nich zaciekawiony o czym rozmawiają technoklanyci zapytał.
-Możecie w końcu wyjaśnić o czym mówicie?
Członkowie P17 odwrócili się jednocześnie w stronę drużyny. Obaj byli czerwoni na twarzy z gniewu. Odezwała się Komimaru starając się zachować spokój.
-Na szczycie tej wieży przymocowana jest lina łącząca go z budynkiem położonym jakiś kilometr dalej. Lina powoli opada i można po niej zjechać z bardzo dużą prędkością i wylądować po drugiej stronie dużego wąwozu który przecina miasto. To znacznie skraca drogę, ale jest tez dużym ryzykiem tamtędy zjeżdżać, a po za tym tak jak mówiłam może jej już tam nie być.
-Zostawmy te gdybanie na później. -odezwał się poirytowany Skoczek- Omówi się na miejscu czy skorzystamy z tej drogi.
Mężczyzna ruszył dalej na przód, a Komimaru założyła maskę i ruszyła powoli za nim.
W tym momencie jednak Tsubi usłyszał coś za załomem ściany dośc dobrze zachowanego, dwupiętrowego budynku obok którego stali i nakazał reszcie uważać. Wszyscy się zatrzymali i zaczęli nasłuchiwać; za zakrętem dało się usłyszeć sypiące się kamienie- coś je musiało poruszyć. Tsubi natychmiast nałożył tarcze i sięgnął po swój buzdygan, a potem pobiegł za róg, jednak Gonen nakazał mu się zatrzymać co ten uczynił, choć popatrzył się na niego wymownie. Seya przykucnął i naładował swoją kuszę, zaczął się rozglądać wokół, podobnie jak członkowie P17- Komimaru powoli kucnęła i spokojnie naładowała swoją broń, a potem zaczęła nasłuchiwać; natomiast Skoczek po naładowaniu swojej kuszy wyjął zza pasa krótki, ząbkowaty sztylet, trzymając go lewą dłonią ostrze skierował przed siebie i na ugiętej ręce oparł lufę od kuszy. Tsubi przykleił się plecami do ściany i przysunął do zakrętu, by spojrzeć co jest za nim. Zobaczył wtedy że budynek przy którym stali, tylko od strony ściany przy której stali wyglądał na niezniszczony; budynek tak naprawdę był w połowie zrujnowany, tylko dwie ściany się ostały i fragmenty pierwszego i drugiego piętra, dwie pozostałe ściany całkowicie się zawaliły, tak samo jak dach. U podnóża budynku leżała kupa gruzu przysypanego warstwą śniegu. Tsubi zobaczył jak z pierwszego piętra posypało się trochę gruzu i spoglądając wyżej dostrzegł znikającą w głębi piętra sylwetkę, o czym poinformował resztę. Zaraz po tym cała grupa usłyszała coś nad sobą i spoglądając w górę zobaczyli jak coś w mgnieniu oka przeskoczyło z jednego budynku na drugi znikając im ponownie z oczu. Chwilę potem zza ich pleców dobiegł krótki warkot i odwracając się zauważyli zarys jakiejś postaci znikając między budynkami na które skoczyła przed chwilą poprzednia postać.
-Okrążyli nas. -szepnął Skoczek, a wszyscy zobaczyli jego chytry uśmieszek. Mężczyzna podszedł do ściany i przykleił się do niej plecami, rozglądając się naokoło.
Zaraz po jego słowach w budynku na przeciwko drogi którą szli usłyszeli jakiś szmer i zobaczyli jak za oknami przebiega jakaś postać. Dostrzegli wtedy, że biegła przygarbiona, na czterech łapach, ze zgiętymi tylnymi nogami.
-Szykujcie się. -powiedziała powoli Komimaru.

Greyu - 2010-06-30 21:22:18

Gonen






  Komimaru i Skoczek dyskutowali o jego akrobatycznych zdolnościach , zdziwiło go mało racjonalne podejście do sprawy , Gonen rzeczywiście posturą nie imponował. -Z obiektywnego punktu widzenia , z pewnością sobie nie poradzę , moja , nazwijmy to , skromna budowa nie pozwoli na tego typu wysiłek. Z drugiej strony , jako dowódca drużyny , zdaję sobie z tego sprawę , że gdyby nam się udało osiągnąć to o czym rozmawiamy , zyskalibyśmy na morale , a nie od dziś wiadomo , że małe sukcesy przyczyniają się do powodzenia całej wyprawy.- Popatrzyli na niego trochę tępym wzrokiem i wrócili bez komentarza do swojej kłótni.


  Gdy wszyscy już byli przygotowani Tsubi zdecydował się na drobny rekonesans. Nie zdążył jednak zbadać źródła hałasu. Po zauważeniu skaczących , ciemnych sylwetek Gonen wydał rozkaz.
-Trzymać się razem , plecami do siebie , to istoty podobne do zwierząt , pojedynczo jesteśmy dużo łatwiejszym celem...- Czekał aż wszyscy wykonają rozkaz.
-Strzelać na moje polecenie , wstrzymajcie się...-

Bartek - 2010-07-01 19:23:24

Seya



Wykonując rozkaz odezwał się do Gonena:

-Słuchaj mam pewien pomysł a brzmi on tak że pożyczę ci moje rękawice i nauczę cie z nich korzystać i damy radę.

po tych słowach odezwał się do Skoczka i Komimaru,

-Jeśli nawet nie będzie tej liny to coś się wymyśli jestem świetnym majsterkowiczem.

Greyu - 2010-07-01 19:30:35

Gonen






  Co? Czy on teraz się martwi o linę? -Nie opuszczaj gardy...Skup się...- Powiedział po cichu do Seya , nie odwracając się w jego stronę.

Bartek - 2010-07-01 22:27:02

Seya



A co racja to racja odpowiedział i poderwał kuszę do ramienia, przy okazji przestawiając mechanizm tak aby cięciwa sama się napinała.

Lasard - 2010-07-02 18:50:17

Cała grupa stała pod ścianą nasłuchując spokojnie dochodzących zewsząd warkotów czających się w zrujnowanych budynkach bestii. Unici wyczekiwali nadchodzącego ataku, gotowi by bronić się ze wszystkich sił. Tsubi obserwował okolicę zza swojej tarczy którą osłaniał twarz; Seya trzymał swoją kuszę i energicznie obracał głową szukając zagrożenia, widać było, że jest trochę podenerwowany; Gonen stał między Seyą i Komimaru z uniesionym sztyletem; Skoczek wciąż z chytrym uśmieszkiem stał w bezruchu i tylko jego oczy obracały się w szaleńczym tempie gdy ten obserwował okolicę; a Komimaru stała w miejscu, w ciszy, zdjęła powoli swoją maskę ukazując twarz naznaczoną mnóstwem blizn, a potem zaczęła grzebać przy swojej broni, przekręcała jakieś śrubki, regulowała lupę i sprawdzała czy pocisk dobrze leży w lufie.
Nagle nastała cisza... bestie ukrywające się w budynkach przestały wydawać z siebie ten przerażający warkot. Ciszę przerwał Skoczek:
-To jest cisza przed burzą... -szepnął, a jego chytry uśmiech przerodził się w coś co bardziej przypominało szaleńczy.
Chwilę potem Unici ponownie dosłyszeli warkot, choć pojedynczego osobnika... warkot, który dobiegał z nad ich głów. Wszyscy jednocześnie unieśli głowy. Nad nimi z okna na piętrze łeb swój wystawiła bestia o ludzkich rysach twarzy, z lekko wystającą szczęką wyposażoną w ostre kły. Stworzenie wychyliło się trochę do przodu, opierając się o parapet potężnie zbudowanymi rękami wyposażonymi w długie ostre pazury. Bestia miała na sobie jakieś stare poszarpane ubrania. Nagle coś zasyczało dwukrotnie i huknęło... to Seya i Skoczek wystrzelili ze swoich kusz w stronę potwora- pierwszy trafił go w rękę a drugi prosto w głowę powalając stworzenie, a ciało bestii osunęło się i spadło na ziemię tuż pod nogami Unitów. Wtedy to potwór momentalnie skurczył się a jego mięśnie, kły i pazury zanikły- przed Unitami leżał teraz zwykły człowiek.
Warkot bestii powrócił... a nawet się nasilił; zaczęły wychodzić ze wszystkich stron- tak samo potężnie zbudowane, przykurczone, poruszające się na czterech kończynach, o ludzkich rysach twarzy, odziane w stare, potargane szmaty które niewiele zakrywały. Po "pyskach" można było zauważyć, że są w różnym wieku; były w śród nich osobniki obojga płci. Bestie stały na dachach, wystawały z okien, wychodziły z zaułków i drzwi budynków, był ich ponad tuzin.
Seya i Szkoczek zabrali się do ładowania swojej broni, Tsubi ustawił się w pozycji obronnej, Gonen stanął nad Seyą ze swoim sztyletem, a Komimaru... ona ze stoickim spokojem zaczęła wyjmować bełt ze swojej kuszy, a potem założyła ją na plecy; Skoczek dziwnie wtedy na nią spojrzał. Wtedy kobieta otwarła jedną z kieszeni swojej torby i wyjęła z niej dwie małe rurki ze spustami i gazoplujami- Pieszczochy; wycelowała z nich w najbliższą bestię.
Szczenięta w jednej chwili rzuciły się na drużynę- Tsub i osłaniał się tarczą i uderzy w cielsko jednej z bestii, a ta odsunęła się o kilka kroków łapiąc się za brzuch, a w tym momencie na Żercę rzucił się kolejny potwór; Skoczek wciąż męczył się z naładowaniem swojej broni i stojąc obok Gonena i Seyi bronił się swoim sztyletem; natomiast Komimaru wypaliła z obu swoich kusz w jedno ze stworzeń obalając je na ziemię, a następnie rzuciła broń na ziemię i z torby wyjęła dwie kolejne pieszczochy, by wystrzelić do kolejnego szczenięcia.

Greyu - 2010-07-02 19:34:23

Gonen






  Pierwszy padł. Zaczęło się. Kilka szczeniaków ruszyło do ataku. Gonen w międzyczasie zauważył , że walka sprawia przyjemność Skoczkowi. Zastanowi się dogłębnie nad tym później. Teraz to walka wymaga skupienia. Pozostawał nadal w gardzie , której go nauczono , jednak nie był pewien , czy przydaje się ona do walki z czymkolwiek innym poza ludźmi. Na placach treningowych bądź co bądź trochę spędził , w przypadku walki z człowiekiem potrafił przewidzieć niektóre ruchy i wiedział dokładnie , jak zablokować czy sparować cios czy wyprowadzić szybką kontrę. Gonen chwilę przyglądał się ruchom Tsubiego , zwłaszcza te , odpowiadające za uniki. Liczył na to , że zapamięta w tym amoku cokolwiek , szanse były spore , egzorcysta należał do naprawdę spokojnych i opanowanych ludzi. No może poza ostatnią potyczką z demonem.
  ~Naturalna reakcja w takich sytuacjach... O czym ja teraz myślę? Cholerny ze mnie hipokryta.~
Większe skupienie , kolejny padł. Trzeba w końcu coś zrobić , na Skoczka w pewnym momencie rzuciło się dwoje szczeniąt. Jednego z nich zgrabnie ominął a drugiego dźgnął sztyletem w szyje , uśmiercając następnego wilkoludzia. Ominięty przez Skoczka szczeniak wylądował tuż za nim , nie pożył zbyt długo , otrzymał dźgnięcie od Gonena prosto w oko. Na twarz egzorcysty trysnęła krew a do jego uszu dotarł przeraźliwy krzyk bólu. Wyciągnął swój dosyć długi , prosty sztylet i rozpłatał potworowi gardło. Wrócił do poprzedniej postawy , znów garda i skupienie na wrogach. Tsubi przyjął wyraźnie defensywną postawę , rzadko wychylał się spoza swej tarczy. Oblegany był teraz przez dwa wilczki. Jednemu z impetem przydzwonił w głowę , Gonen widząc jego sytuację , ominął Seya , który stał mu na drodze i dobiegł do drugiego szczeniaka. Ten zajęty czym innym nie zdążył zareagować , dostał w kark. Rozłożył się na ziemi , mrucząc tylko cicho , wydając ostatnie dźwięki swego życia. Egzorcysta poklepał Tsubiego po ramieniu by podnieść , już i tak pewnego siebie i odważnego Tsubiego , na duchu. Wrócił na tyły , może i było to egoistyczne , jednakże dobrze wiedział , że swoimi zdolnościami na otwartym polu walki niewiele zdziała.
  ~Jest do kogo wracać , nie mogę zginąć!~
Czuł lekkie zmęczenie , warto było jednak walczyć , zwalczał więc również swoje słabości...

Bartek - 2010-07-02 19:48:00

Seya



Wystrzeliwszy z kuszy zarzucił ją na plecy jedną ręką tak aby się trzymała na plecach, a drugą sięgnął po swój ukochany miecz i w ułamku sekundy ciął stwora prosto w łapę nie łamiąc szyku. Po odcięciu jej przybrał gardę i czekał na kolejny ruch stworzenia.

Lasard - 2010-07-03 22:52:23

Trwała zacięta walka ze Szczeniętami. Okazało się, że było ich więcej i ciągle przybywały z różnych zakamarków ruin. Każdy robił co mógł: Seya starał się walczyć swoim mieczem, co chwilę uruchamiając warczący mechanizm w rękojeści, Gonen stał teraz za plecami Skoczka broniąc go i siebie sztyletem, a on trzymając w jednej ręce swoje ostrze, ładował powoli kusze by oddać kolejny potężny strzał. Najwięcej działali jednak Tsubi który miażdżył kości Szczeniąt swoim buzdyganem, trącił ich tarczą odpychając na bezpieczną odległość i dźgał je jej ostrym końcem, oraz Komimaru która nie przestawała strzelać do bestii co chwilę wyjmując ze swojej dużej torby nowe pary Pieszczoch.
Unici wygrywali z Szczeniętami, a pod ich nogami tworzył sie coraz większy stosik ludzkich ciał. Nie widać było końca przybywających zewsząd bestii choć przybywały w coraz mniejszych ilościach i coraz rzadziej. Nagle jedno ze szczeniąt zeskoczyło z dachu między drużynę i wylądowało na Skoczku, odpychając na bok stojącego w jego pobliżu Gonena. Skoczek zaczął szarpać się z potworem próbując go odepchnąć i nie dać się ugryźć.
-Puszczaj mnie! Puszczaj powiedziałem! -krzyczał.

Greyu - 2010-07-03 23:26:42

Gonen






  Gdy wydawało się już , że walka dobiega końca , Gonen usłyszał głos skoczka , nagle został odepchnięty. Egzorcysta odwrócił się w jego stronę i zobaczył , że teraz na jego plecach siedzi jeden z ostatnich szczeniaków. Skoczek robił co mógł by zrzucić go z pleców , jednakże wilczek trzymał się zbyt mocno. Próbował kąsać , szabrownik jednak bardzo zgrabnie unikał jego ataków. Świetnie , nawet z czymś takim na plecach potrafi się poruszać z gracją. Gonen liczył na szczęście , podbiegł do mocującej się pary i korzystając z dużego odchylenia między brzuchem szczeniaka a plecami Skoczka , uderzył ramieniem szczeniaka w brzuch. Szabrownik w porę przewidział co egzorcysta zamierza zrobić , skupił więc całą siłę na tym , by ode pchać napastnika. Gonen mimo , że słaby , z pomocą Skoczka ściągnął wilczurka z pleców Unity , szarpiąc przy tym ubranie szabrownika. Szczeniak spadł na plecy i tępym wzrokiem wpatrywał się w niebo. Był zdezorientowany. Gonen wykorzystał okazję i wbił sztylet w oko , następnie w drugie i na poprawkę między żebra. Po pierwszym ciosie wilczek szamotał się i wył , po drugim , krzyk zagłuszył wszystkie inne dźwięki. Z ostatnim pchnięciem nie wydał już żadnego , nawet cichego warkotu. Kontem oka dało się jeszcze zauważyć , że Tsubi , Komimaru i Seya nadal walczą z coraz mniej licznymi najeźdźcami.
  Wreszcie odgłosy walki ucichły , dało się jeszcze słyszeć tylko opadający gdzieniegdzie śnieg. Było cicho , regularne oddechy również traciły na sile dźwięku. Egzorcysta schował sztylet do pochwy i podszedł żwawo do Skoczka. Oglądnął go szybko , poza rozdartymi ubraniami nic raczej mu się nie stało. Skoczek był lekko przygarbiony , kręcił plecami by je trochę rozluźnić i zrelaksować. Gonen zaszedł go zna przeciwka i położył mu dłoń na ramieniu. Schylił się , by twarze były na równym poziomie a oczy się spotkały.
-Wszystko w porządku? Nie wygląda na to , żeby Cię ugryzł. Jak się czujesz?- Gonen dyszał ciężej od Skoczka...

Bartek - 2010-07-05 17:24:25

Seya



Po dobiciu ostatniego z szczeniaków odwrócił się aby spojrzeć na Gonena który był przy Skoczku myśląc:

~Dobry jesteś w tym co prawda z takim sprzętem na wyprawę to raczej cienki cię widzę Gonenie

potem odezwał się do reszty

-Wszyscy cali?

Lasard - 2010-07-07 14:05:54

Skoczek wyprostował się, zarzucił swoją kuszę za plecy, schował sztylet za pas i przeciągnął się, przy czym strzeliło mu kilka kostek.
-Aaahhh... nic mi nie jest. Na szczęście to tylko szczenięta, ich ugryzienie nic by nikomu nie zrobiło. Niestety gdzieś w okolicy musi ukrywać się ich twórca. Miejmy nadzieję, że na niego nie trafimy.
Mężczyzna rozejrzał się po pobojowisku, wokół leżało mnóstwo ludzkich ciał. Gdzieś na uboczu siedział na dużym  kamieniu Tsubi oddychając ciężko, obok niego leżały oparte o ścianę jego tarcza i broń, całe zakrwawione, tak samo jak i mężczyzna. Po drugiej stronie Komimaru chodziła przygarbiona wokół ciał i zbierała porozrzucane wszędzie Pieszczochy.
-Dobra, trzeba się szybko zbierać. -powiedział Skoczek- Odpocznijmy chwilę, dajmy Komimaru pozbierać jej rzeczy, a ty egzorcysto, jeżeli możesz odpraw jakiś krótki obrządek na cześć tych biedaków których dziś tu musieliśmy pozabijać. -powiedział z lekkim smutkiem, a potem odwrócił się i wolnym krokiem ruszył dalej ulicą, by po chwili się zatrzymać i ponownie odwrócić do wszystkich- O... i przeszukajcie ciała, bo być może znajdziecie tu swoich bliskich...

Greyu - 2010-07-07 14:54:49

Gonen






  Gonen przeszedł po placu boju. Niektóre z ciał miały wciąż otwarte powieki , w takim przypadku zamykał je , dla wiecznego spokoju zmarłych. Nie poznał nikogo wśród tych ciał , nic dziwnego , egzorcysta nie był z tych stron. Wyciągnął farbki do malowania ciała i każdemu z nieżywych malował kółko na czole. Wygrzebał z kieszeni również kadzidełko i nad wszystkimi pomachał nim trochę. Ciągle przy tym mruczał niezrozumiałe dla innych modlitwy. -Spoczywajcie w spokoju...- Powiedział po skończonej modlitwie. -Miejmy nadzieję , że przy pomocy tych rytuałów , ich dusze zaznają spokojnego snu...-

Bartek - 2010-07-07 19:02:28

Seya



Spojrzał na Tsubiego potem na Gonena a następnie na Skoczka i na  Komimaru nie dowierzając że jeszcze żyją i kiedy się otrząsnął z zamyślenia poszedł w kierunku Komimaru , kiedy podszedł zapytał :

-Mogę wiedzieć skąd posiadasz swoją broń? Bo bardzo mnie zainteresowała.

Lasard - 2010-07-09 12:59:18

Skoczek siedział teraz na jakimś kamieniu oczekując aż pozostali skończą co mieli zrobić. Tsubi przechadzał się po pobojowisku przyglądając się leżącym ciałom, na szczęście nie znalazł wśród zwłok żadnego należącego do Technoklanu C36.6. Gonen kończył już obrządek. Komimaru dalej zbierała swój sprzęt, gdy podszedł do niej Seya pytając o jej Pieszczochy.
-Otrzymałam je od klanowych konstruktorów. Jeżeli byłbyś tak miły, to pomóż mi je pozbierać, bo muszę je ponownie naładować, a pogubiły się wśród tych ciał. -powiedziała i położyła swoją torbę na ziemi.
Seya natychmiast zaczął szukać tych małych kusz i po paru minutach kobieta oznajmiła, że powinny być już wszystkie. Komimaru usiadła na podłodze i rozłożyła swoje Pieszczochy na płaskim kamieniu- wtedy Seyi udało się naliczyć iż było ich aż 30. Kobieta ładowała swoja broń łamiąc ją przy gazopluju i wkładając do środka mały bełt; czasami tylko zaglądała do lufy, gdyż nie wszystkie kusze były wyładowane. Całośc zajęła jej jakieś 10 minut, wtedy to wstała i powiedziała:
-Ja już zrobiłam swoje. Możemy ruszać?
-Wszyscy gotowi? -zapytał się Skoczek, wstając z kamienia na którym siedział i poprawiając płaszcz.
Tsubi od razu potwierdził gotowość do drogi.

Greyu - 2010-07-09 18:08:14

Gonen






  Po skończonym rytuale zwrócił się do Skoczka -Niestety nie ma miejsca ani czasu na godne ich pochowanie. Uczcijmy ich pamięć minutą ciszy.- Tsubi wstał z miejsca i schował broń , którą dotychczas podrzucał. Komimaru i Seya przerwali na chwilę zbieranie a Skoczek podobnie jak Tsubi podniósł się z siedzenia. Gonen stanął nad wszystkimi ciałami , zamknął oczy , splątał ręce , które później przybliżył do czoła. Stał nieruchomo dłużej niż minutę. Nikt nie chciał popełnić gafy , więc również stali nieruchomo dłużej , niż wymagał tego obrządek. Egzorcysta wreszcie rozłożył ręce i otworzył oczy. -Możemy ruszać , i obyśmy nie spotkali już żadnego z tych nieszczęśników...-
  Porozglądał się raz jeszcze po pobojowisku. ~To straszne.~ To straszne , gdy wszystkimi twymi działaniami , ruchami , sposobem pojmowania i myśleniem rządzi krwawa furia. Każe ona mordować wszystko co się rusza i nie jest podobne do Ciebie. Akurat z tego potwora nie da się wykrzesać ani krztyny człowieczeństwa. Jedyne co zostaje to wygląd ciała po śmierci. Nic więcej...
  ~Kolejne okropności na drodze , zło , zniszczenie , śmierć , zaraza , spustoszenie , nienawiść. Co jeszcze spotkam na swej drodze? Cóż za ciemność czeka na mnie w dalszej wędrówce? Wiem jedno , zła się nie ulęknę. Po to jestem , jestem egzorcystą , który przechyli szalę zwycięstwa na stronę dobra i pokoju. Ale czyż dobro nie jest pojęciem względnym...?~

Bartek - 2010-07-09 19:09:45

Seya



Kiedy zrobił krok nagle zachwiał się a w głowie zakręciło cofną się parę kroków w tył ale zaraz poszedł dalej nic nikomu nie mówiąc. Tylko myśląc :

~Jak tak dalej pójdzie to nie dam rady nieść kuszy miecza i bełtów co tu zrobić

I nagle przykląkł ale ani się nie zająkną bo wiedział że nie może opóźniać marszu.

Lasard - 2010-07-10 14:54:26

Scena druga
Unici po dość trudnej potyczce ruszyli w dalszą podróż przez ruiny miasta starożytnych, choć teraz trochę ostrożniej. Im bardziej zagłębiali się w nim tym podróż stawała się coraz cięższa, gdyż coraz więcej gruzu leżało na ziemi a ilość samochodów zawadzających drogę rosła. Wieżowiec do którego się kierowali był coraz bliżej i w ich oczach stawał się coraz większy. Po drodze napotkali niewielkie problemy- stadko śnieżnych lwów które musieli wyminąć szerokim łukiem, a później pod nogami Tsubiego osunął się gruz i wpadł on do dużej dziury w ziemi, z której trudno było się mu wydostać.
Słońce schowało się już za horyzontem gdy cała drużyna stanęła tuż przed żelbetonowym kolosem. Wszyscy teraz stali ukryci na parterze kamienicy leżącej naprzeciwko wieżowca. Siedzieli na podłodze małego pokoiku do którego weszli przez dużą dziurę w miejscu w którym najpewniej kiedyś były drzwi. Skoczek powoli położył swoją torbę na leżącym na ziemi blacie starego stolika z powyłamywanymi nogami, a następnie podszedł do okna ściągając jednocześnie swoją broń z pleców. Mężczyzna wychylił się ostrożnie i rozejrzał po okolicy, potem oparł swoja kuszę o parapet i zaczął wypatrywać przez lunetę umieszczoną na niej.
-Doobraa... -szepnął- Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nikogo nie ma... musimy się dokładniej rozejrzeć, nie wiadomo czy się coś tam czasem na nas nie czai. -odsunął swoja broń od okna i oparł się o ścianę- Komimaru, wyjdziemy obaj drogą którą tu weszliśmy i rozejrzymy się. Ja pójdę w jednym kierunku ty w drugim, obejdziemy wieżowiec chowając się w ruinach pozostałych budynków... tylko ostrożnie. -kobieta kiwnęła głową na zgodę, a mężczyzna zwrócił się do Seyi- Ty wraz z towarzyszami udacie się na wyższe piętro i będziecie stamtąd wypatrywać czy coś tu nie mieszka i o ile to możliwe spróbujcie to coś zestrzelić. Spróbujcie nie wydawać z siebie zbędnych dźwięków i do póki nie zorientujemy się w terenie nie wołajcie za nami. jeżeli zrobi się gorąco, dopiero wtedy krzyczcie. Nas to samo dotyczy. -zwrócił się do Komimaru- Dobra, rozumiem, że wszystko jasne? Chodź Komimaru.
Obaj wyszli z pokoju przez dziurę w ścianie a potem opuścili budynek- Skoczek poszedł w lewo a dziewczyna w prawo. Tsubi wstał powoli i również opuścił pokój, jednak kroki swe skierował w stronę schodów prowadzących na wyższe piętra kamienicy, choć już z dołu widać było, że zniszczone schody nie doprowadzą go wyżej niż na drugie piętro.

Greyu - 2010-07-10 23:11:33

Gonen






  Wysłuchał spokojnie planu Skoczka , na ostatnie słowa tylko kiwnął głową , nie chcąc się w ogóle odzywać , w takiej sytuacji , im ciszej , tym lepiej. Gdy Komimaru i Skoczek wyszli z budynku , Gonen nawiązał kontakt wzrokowy z Tsubim , wskazał na niego palcem a następnie na schody. Miało to oznaczać , że będzie on szedł pierwszy.
  Taka już rola dowódcy. Naraża życie jednostki dla dobra ogółu. Każdy zgodzi się  ,że żerca Tsubi to niekwestionowany lider w walce wręcz w tej grupie. Nadal Gonen jednak miał wyrzuty sumienia. Co jeśli na piętrze czeka , ukryty za filarem , wilkołak , bądź inne jeszcze bardziej niebezpieczne monstrum? Potwór nie zapyta , "kto tu dowodzi?". Rzuci się na pierwszego w szeregu. Każdy miałby za złe egzorcyście takie posunięcie , "czemu on poszedł przodem?!" , "Gonenie , byłeś dowódcą , to ty powinieneś iść pierwszy!". ~Moje myśli są bez sensu. Przecież nikt nie posłałby łucznika czy egzorcysty w pierwszej linii...~ To dla dobra ogółu , to Tsubi musi iść przodem , on nas obroni , jest z nas najsilniejszy. Seya wystrzeli z tyłu kilka strzał w kierunku potwora , gdy Tsubi będzie odciągał uwagę. On wytrzyma najwięcej , zniesie największy ból. To logiczne , że idzie przodem. ~Czemu się o nich tak martwię? Znam ich tak krótko. Nie wiem jeszcze , czy mogę na nich bezgranicznie polegać. Są z innego klanu , z innej rodziny. Oni...nie są mi bliscy , czemuż to ich życie jest tak dla mnie ważne? Ale czyż nie tego uczyli mnie moi mentorzy? Dobro bliźniego ponad swe własne , pomoc bezinteresowna , ręka rękę myje.~ Wskazał na Seya , potem na swe plecy , oznaczało to , że Seya idzie z tyłu. Pomachał całą dłonią na znak , że czas ruszać. Zaczęli powoli , po cichu wchodzić po schodach...
  ~Dlaczego tak wszystko dogłębnie analizuję? Rzeczy nawet oczywiste rozkładam na małe kawałeczki , poznaję wszystko z każdej strony , każdego punktu widzenia. Czemu to nie może dla mnie być takie proste. Idzie przodem bo jest najwytrzymalszy i najsilniejszy fizycznie , po prostu. Zmuszam się do głębokich przemyśleń , tracę przez to zmysły , myślę jak maszyna , oczywistość nie jest oczywistością. Przestaję być człowiekiem...? Czy ja...czy ja jestem szalony? Jedno jest pewne , z każdą taką myślą staję się coraz bardziej daleki od normalności , przestaję być normalnie funkcjonującym człowiekiem. Znów to robię! Rozkładam na części , po co ja to czynię?! Po co rozdzielam na kawałki!? Toczę nieustanny emocjonalny bój. Popadam ze skrajności w skrajność. Logika nieraz przestaje istnieć. Ja chcę po prostu zobaczyć i dotknąć Eri , nic więcej... Czy jestem szalony...?~

Bartek - 2010-07-11 23:35:32

Seya




Wyciąga swoją kuszę i zakłada bełt aby była gotowa w każdej chwili do wystrzału a przez głowę przebiega mu myśl :
~Jak by to było gdyby miał swoje dzieci z taką piękną kobietą jak Eri, chciał bym ją wyratować tak jak to było na dachu później związać się z nią na całe życie i mieć tak trójkę dzieci no morze czwórkę dwie dziewczynki i dwóch chłopców.... i dał pochłonąć się marzeniom i ledwo co kontaktował ze światem.

Lasard - 2010-07-13 10:42:37

Tsubi, Seya i Gonen szli schodami na drugie piętro. Szli ostrożnie, gdyż schody, mimo, że śnieg nie padał do budynku, były trochę wilgotne i śliskie; raz o mało Gonen wywrócił by się. Szybko znaleźli się na drugim piętrze i ruszyli wąskim korytarzem w prawo, minęli jedne drzwi, potem drugie; weszli dopiero do 3 pokoju, skąd przeszli do kolejnego z którego mieli dość dobry wgląd na wieżowiec na przeciwko. Znaleźli się w dość małym pokoju do którego przez dużą dziurę w ścianie wpadał do środka śnieg. Dziurę tą po zasłonił trochę blat drewnianego stołu który leżał oparty o ścianę- widać było, że ktoś tu kiedyś zaglądał. Gonen usiadł przy jednej ze ścian, tak by nie widać go było przez okna, Tsubi stanął oparty o ścianę i wyglądał przez dziurę w ścianie, a Seya przykucnął za stołem i opierając swoją kuszę o blat, zaczął rozglądać się.
Mieli z pokoju w którym byli dość dobry wgląd na kilka pięter wieżowca naprzeciwko nich. Widzieli stąd prawie puste pokoje wieżowca, w jednym z nich na pierwszym piętrze leżał jakiś labirynt pokoików odgradzanych od siebie, niską ścianą.
Nie widzieli jednak nic co mogłoby im zagrażać. Teraz musieli czekać, aż wrócą Skoczek i Komimaru... o ile wrócą.

Bartek - 2010-07-14 11:55:27

Seya



Kiedy tak obserwował zaczął znowu pogrążać się w myślach, które ciągle biegły w stronę Eri i jak by to było mieć rodzinę ... Ale niestety musiał najpierw przetrwać jedną przygodę aby zacząć następną.

Lasard - 2010-07-15 18:55:14

Cała trójka siedziała w pokoju już od około dwudziestu minut. Gonen siedział na ziemi przy ścianie, Tsubi rozglądał się uważnie przez okno, natomiast Seya był trochę rozkojarzony i nie skupiał się na swoim zadaniu, ponownie rozmyślając o Eri. Na zewnątrz było coraz ciemniej, gdyż na niebie zbierały się czarne chmury i zaczął sypać śnieg.
Nagle w oddali na lewo od budynku w którym siedzieli coś błysnęło krótko, po chwili światło pojawiło się ponownie, tylko kilka metrów bliżej i znów zniknęło. Seya i Tsubi wypatrywali przez dziurę w ścianie źródła światła, jednak już się nie pojawiło. Po dwóch minutach usłyszeli jakiś szmer dochodzący z parteru. Natychmiast Tsubi podszedł do drzwi przez które weszli do pomieszczenie i stanął koło nich gotowy do walki; Seya wciąż przykucając w tym samym miejscu zaczął celować ze swojej kuszy w stronę wejścia; a Gonen wstał i sięgnął po swój sztylet. Dźwięki się wzmagały i były coraz bliżej, teraz dało się rozpoznać iż jest to najpewniej grzechot metalu. Po chwili zobaczyli światło na korytarzu. Mimo że wiedzieli iż najpewniej idą do nich Skoczek i Komimaru, to ostrożności nigdy za wiele. Gdy korytarz którym doszli do tego pokoju został oświetlony, wszyscy napięli się i wstrzymali powietrze. Seya i Gonen zobaczyli jednak po chwili, że Tsubi rozluźnia się i opuszcza swoją broń, a do pokoju z lampą oliwną podniesioną nad głową weszli Skoczek i Komimaru.
-Spokojnie! -powiedział Skoczek- Opuście tą broń.
-I jak? -zapytał Ogar.
-No jak widać, jesteśmy cali i zdrowi, więc nie spotkaliśmy żadnych przeszkód.
-Można spokojnie wejść do budynku, choć dalej jestem za tym by nie korzystać z tej liny. -powiedziała Komimaru- Dziś jest już za późno by wejść na samą górę, zostajemy na noc tutaj?
-Nie. Zbyt dużo dróg dostępu do środka ma ten budynek. łatwo mogli by nas zaskoczyć i otoczyć. Znam lepsze miejsce. Na chyba czwartym czy piątym piętrze wieżowca leży duże pomieszczenie z wielką stalową bramą. tam możemy się ukryć. Na to piętro akurat łatwo jest się dostać, bo schody nie zostały prawie zniszczone, tylko z jednego trzeba trochę się pomęczyć, choć nie bardzo.
-No dobra. Damy radę się tam dostać. Chodźmy.
Skoczek ruszył przodem, za nim Komimaru z lampa oliwną a następnie Tsubi i reszta. Grupa zeszła po schodach na parter i opuściła budynek przez drzwi frontowe położone naprzeciwko wieżowca. Przeszli truchtem na drugą stronę ulicy, mijając kilka rydwanów i znaleźli się tuż pod drapaczem chmur. Do budynku weszli przez obrotowe drzwi, które nie miały już szyb. Znaleźli się w dużym pomieszczeniu, naprzeciwko wejścia stała jakaś podłużna lada, przed którą na ziemi leżało mnóstwo szkła i szczątki jakiegoś żyrandola który zleciał z sufitu. Za ladą pomiędzy szerokimi schodami widać było jakieś wejście, które teraz zawalone było stertą złomu. Po prawej i lewej podparte na kolumnach leżały jakieś balkoniki z podniszczonymi poręczami, a za nimi przy niewyraźnym świetle lampy olejnej widac było kilka par drzwi. Skoczek ruszył naprzód, mijając szczątki żyrandola i ladę wszedł po schodach leżących po lewej.

//Parter wzoruję trochę na Tenpenny Tower z Fallout 3. oto jak to wygląda (no prawie, wyobraźcie to sobie z tymi dodatkowymi elementami które podałem):
http://fallout3.files.wordpress.com/200 … -tower.jpg

Greyu - 2010-07-16 22:52:30

Gonen






  ~A więc to jest architektura starożytnych. Pełna przepychu i dostojności. Cieszy oko , nawet teraz. Kiedyś musiało to być prawdziwym mistrzostwem w kunszcie budownictwa. Symetria? Ponoć to estetyka głupców. Mnie się podoba.
  Po tym co ukazują te budynki , piękne , majestatyczne , nieraz sięgające chmur budowle , aż trudno uwierzyć , że taka cywilizacja mogła upaść. Historia lubi się powtarzać , istotnie , coś w tym jest. Starsi z naszego klanu opowiadali o czasach przed tą wielką zmianą. To nie był pierwszy raz , gdy coś z pozoru niepokonanego , nieśmiertelnego , osadzonego na pewnych fundamentach , upadło , upadło bardzo szybko. Ale nigdy wcześniej aż na taką skalę. Na zgliszczach zawsze powstawał nowy początek. Jednak tylko po to , by za kilkadziesiąt setek następnych lat upaść. By coś tak dotkliwie upadło musi się najpierw bardzo wysoko wznieść. To znaczy , że na razie nie grozi nam kolejna zagłada? A być może nawet wielkie klęski małych tworów były pomijane? Zaiste , jestem głupcem uważając , że nasz koniec nie nastąpi. To się musi stać. Ale jeszcze nie teraz , nie za mojego życia.
~ W tym momencie lekko się uśmiechnął.
  Skoczek prowadził. Cała grupa podążyła za nim. Stąpali po stabilnych , kamiennych schodach. Gonen przejechał ręką po poręczy , pewnie osadzonej na kamiennych kolumienkach. Od momentu gdy wchodzili po schodach poprzedniego budynku zauważył , że Seya ucieka gdzieś myślami.
  -Seya. Jesteś bardzo zamyślony. Dumasz nad czymś?-

Bartek - 2010-07-18 11:04:18

Seya



Po usłyszeniu pytania Gonena nagle ockną się z marzeń i powiedział do niego:

-Tak rozmyślam nad rodziną, jak by to było mieć zonę i dzieci ale... i tu urwał zdanie ponieważ znowu zaczął rozpływać się i pogrążać w zamyśleniu:

~A gdyby tak jednak mieć rodzinę i dzieci ale by było albo kogoś kto by martwił się o ciebie, jak to by było?

Lasard - 2010-07-19 22:54:11

Wpierw po schodach na przeciwko wejścia dostali się na pierwsze piętro, a stamtąd Skoczek poprowadził ich na prawo w stronę kolejnych schodów. U ich podnóża leżało pełno gruzu, tak samo jak miedzy piętrami i na samych stopniach. gdy weszli na drugie piętro zauważyli dlaczego: poczynając od czwartego piętra wieżowca schody zawaliły się aż do piętra 6. Grupa dostała się na owe czwarte piętro i ruszyła za skoczkiem na przód a następnie na lewo do jakiegoś korytarza. Minęli kilkanaście par drzwi stojących po lewej i po prawej; część była otwarta, część wyłamana, część połamana, na zamknięte nie trafili. Gdzieś w 3/4 korytarza Skoczek wszedł do pokoju po lewej- pustego, bez jakichkolwiek mebli i okien. Tam gdzie winna być wielka szyba ziało pustką i do środka wpadał śnieg; na zewnątrz sypało coraz mocniej. Jeden szczegół w pokoju rzucił się wszystkim po chwili w oczy- na lewo od drzwi którymi weszli, przy ścianie, na suficie widniała spora dziura, a pod nią trochę gruzu.
-To tu. -odrzekł Skoczek, a potem wziął rozbieg, ruszył w stronę tej dziury i robiąc cztery szybkie kroki na ścianie, odbił się od niej i zniknął reszcie z oczu wskakując bez problemu na piętro powyżej.
Po chwili mężczyzna wychylił głowę z dziury i pokazał ręką by reszta się pośpieszyła. Natychmiast Komimaru podbiegła do ściany, odbiła się od niej, podkuliła nogi i chwytając się towarzysza gładko weszła na piętro. Następny był Tsubi, który podobnie jak Komimaru odbił się od ściany, lecz go chwycili obaj technoklanyci z P17, gdyż pancerz mężczyzny trochę ważył.

Greyu - 2010-07-20 10:52:17

Gonen






  -Niestety mnie będziecie musieli wciągnąć albo podsadzić. Seya , pomóż mi.-
Seya przykucnął i złożył ręce , Gonen jedną nogą stanął na splecione dłonie , w tym momencie Seya wybił egzorcystę do góry , reszta , która była już piętro wyżej zdążyła go złapać.
  -Dzięki , teraz ty.-

Bartek - 2010-07-20 11:04:23

Seya



Po podsadzeniu Gonena odsuną się parę kroków w tył aby nabrać rozpędu i zaczął biec w stronę ściany wbiegł na nią i odbił się robiąc w powietrzu salto aby popisać się przed Gonenem i całą resztą kiedy się wspiął otrzepał rękawy i popatrzył na innych i powiedział:

-To co możemy ruszać dalej.

Lasard - 2010-07-20 12:38:39

Gonen wszedł szybko, podpierając się o ręce Seyi i chwytając Szkoczka i Tsubiego. Następnie chciał wejść Seya, jednak ambicja wzięła górę nad rozsądkiem. Mężczyzna rozbiegł się, przebiegł po ścianie i chcąc się popisać, spróbował wykonać salto, by wylądować na piętrze. Nie wziął jednak pod uwagę dość ciasnej przestrzeni między ścianą a krawędzią dziury i będąc jeszcze do góry nogami uderzył brzuchem o krawędź. Zaczął ześlizgiwać się w dół, gdy złapali go za nogi Skoczek i Tsubi i wciągnęli na górę. Gdy Seya leżał na podłodze piątego piętra trzymając się za brzuch zobaczył głupie uśmieszki Tsubiego i Gonena, Skoczka też rozbolał brzuch, jednak nie z tego samego powodu- zwijał się on teraz na ziemi ze śmiechu. Komimaru stała niewzruszona jednak Seya był pewien, że za maską którą nosiła, krył się szyderczy śmiech.
Gdy Seya wstał, Skoczek podniósł się z ziemi i z głupim uśmiechem podszedł do mężczyzny, położył mu rękę na ramieniu i powiedział:
-Brawo...
-Uśmialiśmy się, ale trzeba ruszać w drogę. -powiedziała Komimaru.
Ruszyli dalej, w trochę lepszym humorze... no może poza Seyą, który czuł się zażenowany i był lekko zdenerwowany z powodu zaistniałej sytuacji.
Drużyna wyszła z pokoju i ruszyła kolejnym korytarzem w lewo. Po chwili trafili do jakiegoś dużego pomieszczenia, w którym przy jednej ścianie stała długa lada, z przymocowanymi do niej jakimiś rurkami sięgającymi sufitu. Pod ta ladą leżało mnóstwo roztrzaskanego szkła. Skoczek poprowadził ich wzdłuż lady i wszedł do kolejnego pomieszczenia, w którym dalszą drogę zagradzały wielkie kraty, sięgające od sufitu, aż po podłogę. Za tymi kratami widać było lekko uchylone stalowe wrota w kształcie koła, z dużym obrotowym zaworem. Skoczek podszedł do krat, do miejsca gdzie były one widocznie rozchylone i dało się przez nie przecisnąć.  Gdy wszyscy przeszli przez kraty, Skoczek wszedł przez uchylone wrota do kolejnego pomieszczenia, a reszta za nim. Znaleźli się w bardzo dużym pomieszczeniu, w którego ścianach leżało mnóstwo wysuwanych szafek - wszystkie były puste.
-Nie wiem co tu kiedyś było. Jakaś kartoteka, albo schron. Ważne, że jest tu na tyle bezpiecznie by móc tu odpocząć dzisiaj. -powiedział Skoczek- Ja mogę przejąć pierwszą wartę... no chyba, że ktoś chciałby mnie zastąpić?

Greyu - 2010-07-20 13:16:17

Gonen






  -Zajmę pierwszą , i tak nie zasnę.- Usiadł w przejściu , chciał oglądać padający śnieg.
-Dlaczego to zrobiłeś Seya? Komu chciałeś zaimponować? Drużynie , w której znajduje się legenda w miejskich akrobacjach? Po tym co zobaczyłem przez te kilka godzin już nic mnie nie zdziwi ani nie zaimponuje . Jestem dowódcą , więc do mnie również należy abym przemówił Ci do rozsądku. Ta sytuacja akurat nie należała do groźnych , jednak w chwili zagrożenia taki upadek mógłby być śmiertelny dla całej grupy. Uderzyłeś się w brzuch , co zaowocowało chwilowym nie domaganiem. Rąbnąłeś całkiem mocno , dobrze , że niczego sobie nie połamałeś. Krwotok wewnętrzny spowodowany zmiażdżeniem organów to nie byle co. Brak prętów był na twoją korzyść , gdyby żelazne rurki wbiły Ci się w płuco albo żołądek , leczenie zajęłoby mi bardzo dużo czasu. Ten monolog chciałbym zakończyć puentą , jesteś lekkomyślny i niedojrzały. Jeśli nadal będziesz popełniał tego typu gafy , osobiście poproszę kogoś z klanu P17 by odprowadził Cię do C36. Nie będę tolerował takiego zachowania. Chyba skończyłem ten temat. Nie tłumacz się , wszyscy widzieliśmy co zrobiłeś , zachowałeś się jak zwykły szczeniak.- Chwilkę popatrzył przez przestrzeń , w której powinna znajdować się szyba. Wstał i zaczął przygotowywać się do jakiegoś rytuału.
-Ehh...Przez właśnie takie wykłady zaczynam się czuć staro mimo , że mam tylko 24 lata.- Wyciągnął kadzidełko i zaczął dymić po całym pomieszczeniu , mruczał przy tym mantry w niezrozumiałym dla innych języku.
-Prośmy egzarchów o spokojny sen , o bezpieczeństwo w dalszej podróży , oraz o powodzenie naszej misji.- Schował kadzidło i usiadł we framudze jak do medytacji , położył dłonie na kolanach i zamknął oczy. Oddychał głęboko , przez całą swoją wartę zamierzał modlić się o choćby strzępki snu. W klanie C36 spał względnie spokojnie. Od czasu do czasu tylko miewał straszliwe wizje. Kiedyś zdarzało mu się to codziennie. -Zmieńcie mnie za jakiś czas.- Teraz zwrócił się do szabrownika , który przed chwilą wyrył orła. -Seya. Mówiłeś o rodzinie , masz już jakąś kandydatkę na żonę?-

Bartek - 2010-07-20 14:21:06

Seya



Bez słowa wysłuchał wykładu a do głowy przyszła mu myśl:

~Od kiedy on o czymś takim decyduje i dlaczego uważa się za przywódcę przecież jest z innego klanu praktycznie wiem o nim niewiele

Po tych krótkich przemyśleniach odpowiedział:

-Cóż mam jedną osobę, która była razem z tobą w moim klanie a nieraz staje mi w oczach ta akcja kiedy Eri była przybita do ziemi, a ja trzepnąłem tym kolesiem o tego drugiego żeby ją uratować. i tu wzdychną -Ale, cóż chyba nie uda mi się założyć rodziny z Nią.

Greyu - 2010-07-20 14:42:22

Gonen






  -Nie uda Ci się , bo Ja Ci na to nie pozwolę... Idźcie spać.-

Bartek - 2010-07-20 14:53:43

Seya



-Po co tyle agresji w tych słowach? Przecież Eri jest dorosła niech zadecyduje sama, a po za tym to kto wybrał cię na przywódcę naszej drużyny bo ja na pewno nie.

po tych słowach odszedł od Gonena  i wyciągną harmonijkę ustną i zaczą na niej cicho grać jakiś smętny kawałek jakiejś piosenki, którą sam układał.

Greyu - 2010-07-20 14:59:30

Gonen






  -Nie szanujesz decyzji Fahrena? To on mianował mnie dowódcą drużyny. Być może dlatego , że twoja lekkomyślność zaprowadziłaby nas do niechybnej zguby. Porób przed Eri kilka śmiesznych fikołków , poobijaj się o ściany , może Cię zechce , a i jeszcze przywal głową w ziemię , ale mocno , żeby też to miało jakieś skutki uboczne , w tym jesteś na prawdę niezły.- Wypowiedział ostatnie zdanie z nieskrywaną ironią.

Lasard - 2010-07-23 16:09:14

Noc mijała spokojnie. Po około dwóch godzinach, Gonen był już dość zmęczony. Zmienił się wtedy ze Skoczkiem, lecz przez kolejną godzinę nie potrafił zasnąć. Po około dwóch godzinach wartę rozpoczął Tsubi, a po trzech kolejnych Seya. Problemy ze snem miał jedynie Gonen, który co chwilę się budził i nie mógł zasnąć. Rano wstali będąc w dość dobrym humorze. Skoczek dla rozweselenia przypomniał im o wczorajszym nieudanym salcie w wykonaniu Seyi. Po tym jak zjedli wcześniej przygotowane potrawy, zaczęli szykować się do wyjścia- pakowali śpiwory i koce, zbierali swoje rzeczy z podłogi, dobudzali niewyspanego Gonena. Po tym wszystkim opuścili pomieszczenie, przeszli przez szczelinę w kratach i ruszyli korytarzem. Zatrzymali się dość szybko, przy jakimś szybie prowadzącym od parteru aż po szczyt. Po lewej widac było wyłamaną drabinkę, niezdatną już do użycia. Skoczek wskazał ręką by spojrzeli ku górze gdzie dwa piętra powyżej widać było otwarte drzwi od szybu. Mężczyzna zdjął zza swojego pasa linę do której przymocowany był jakiś pręt ze sprężynami. Umieścił go w lufie swojej broni, wycelował ku górze i wystrzelił. Zaraz po tym jak pocisk z liną wystrzelił w górę, wszyscy zobaczyli jak wysunęły się z niego cztery ostre końce, które zaczepiły się o krawędź na górze.
-Dasz radę się tam wspiąć? -spytał się Gonena Skoczek- Jak nie to możemy pomóc. Przywiążesz się do liny i Cię wciągniemy.

Greyu - 2010-07-23 22:42:26

Gonen






  Spędzał swoją wartę. Myśli, które go napadały były wciąż te same. Było dosyć naturalnym, że wszystkie wspomnienia i myśli obracały się w okół kobiety. Czasem, przez całe to zamieszanie w jego głowie, tracił kontakt ze światem zewnętrznym. Zwracał się tylko w stronę przemyśleń i wspomnień. Męczyła go ta rozłąka. Coraz bardziej uświadamiał sobie, że dopiero gdy coś się oddala, bądź gdy coś tracimy, dostrzegamy, jak to coś było dla nas ważne, niezbędne.
  Obsesja dotycząca Eri pogłębiała się, coraz bardziej tęsknił. Czasem wydawało mu się, że czuje jej zapach lub dotyk. Obraz tej czarnowłosej rytualistki był najczęstszym, wyświetlanym w jego głowie. To zaledwie ponad tydzień rozłąki. Do spotkania dzieliło go około 723 dni. Liczył je, to była jego miara. Tyle dni zostało do tak upragnionego spotkania.
  Spotkania. No właśnie, nie potrafił wyobrazić sobie ponownego ujrzenia jego muzy. W momencie tak owego może być nieprzewidywalny. Obsesje mógłby chociaż próbować kontrolować, jednak on dopuszcza ją w pełni.  Chce o niej marzyć, śnić, myśleć, wspominać.
  Kończyła się jego warta, nie musiał nawet nikogo budzić, Skoczek jak z zegarkiem w ręku zbudził się dwie godziny po tym, jak poszedł spać. Poklepał Gonena po ramieniu, ten wyraźnie dał poznać po sobie, że właśnie szabrownik wyrwał go z głębokich marzeń i przemyśleń. Skoczek zainicjował krótką rozmowę.
  Gonen próbował zasnąć , godzinę wpatrywał się w ciemny sufit. Wreszcie udało mu się zmrużyć oko. Przebudził się jednak kilka razy.
Na ranem jedynie on był niewyspany. Bezsenność to okropna choroba. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, jak wielka to męczarnia, nie móc przez kilka godzin chociaż na chwilę się zdrzemnąć.
Cała grupa szła za Skoczkiem. Zapytany o to , czy zdoła się wspiąć po linie odparł:
-Spróbuję, jednak chyba to nie łatwe wyzwanie dla kogoś tak słabego fizycznie jak ja.-
Poczekał aż Skoczek wejdzie pierwszy. Wtedy spróbował on. Złapał za linę, którą na dole objął nogami. Powoli, z kilkoma przerwami, wdrapywał się na szczyt. Pod koniec Skoczek podał mu rękę i wciągnął go na górę.
-Dzięki...Uff...Teraz...Wy...- Zwrócił się do tych na dole.

Bartek - 2010-07-23 22:47:51

Seya



Sięgną do pasa gdzie miał przyczepione swoje rękawice i ubrał najpierw jeną pozapinał żeby mu nie spadła a potem drugą, którą też zapiął porządnie potem wycelował w tą samą stronę co Skoczek i o jego hak zaczepił swoje dwie końcówki linek, i kiedy wcisną   guziki jeden na jednej rękawicy drugi na drugiej a zębatki poruszyły się a On poleciał powoli w górę na ku wystającemu brzegowi gdzie było owe przejście kiedy już tak dolatywał do końca obrócił się zgrabnie i rozhuśtał się lekko wskoczył na górę.

Po wylądowaniu linki odczepiły się i schowały z powrotem na swoje miejsce. Po  czym odpiął je i zaczepił z powrotem o pas.

Lasard - 2010-07-31 14:47:20

Gdy Seya wszedł na górę Skoczek przyjrzał się uważnie jego rękawicy. Następnie wszedł Tsubi. Ostatnia na górę weszła Komimaru, podciągając się na linie Skoczka. Ruszyli dalej korytarzami i skierowali się do dużego pomieszczenia z labiryntem niskich ścianek i resztek mebli między nimi. Komimaru po drodze zebrała trochę drewna, choć dość mokrego i spróchniałego. Już z dość daleka wszyscy dostrzegli dużą dziurę w suficie , do której właśnie kierował ich Skoczek. Gonen spojrzał wtedy na Seyę wymownie.
Tuż pod dziurą leżał spory stosik jakichś rupieci, który miał służyć najpewniej za stopnie prowadzące w górę. Skoczek wbiegł najpierw na stosik, potem odbił się od ścianki odgradzającej dwa pokoiki i łapiąc się krawędzi dziury oraz podkulając nogi wylądował na kolejnym piętrze. Następna była Komimaru która zrobiła to samo. Potem Tsubi ostrożnie wszedł po rupieciach, oparł nogę o ściankę, a Komimaru i Skoczek podciągnęli go do góry. Następny był Seya, do którego Gonen wpierw rzekł "Tylko bez wygłupów". Szabrownik posłuchał go i wszedł na górę powoli. Gonena wciągnęli Skoczek i Tsubi.
Ponownie ruszyli korytarzem i po chwili znaleźli się przy schodach, których fragment był zniszczony i wczoraj musieli je mijać. Zaczęli iść ku górze.
-Zanim dojdziemy do kolejnego zniszczonego fragmentu możemy przejść około 15 pięter. -odezwał się Skoczek, a potem zwrócił się do Seyi, wskazując na jego rękawicę z wysuwaną linką- Ciekawe urządzenie. Skonstruowali je dla Ciebie wynalazcy z twojego klanu?

Bartek - 2010-07-31 21:01:02

Seya



Odpowiadajac na tychmiast Skoczkowi :

-Nie, sam je skonstruowałem i jestem dumny z mojego wynalazku bardzo się przydają kiedy niema nic do oparcia nóg a linka wytrzymuje do dwóch osób dorosłych. Po tej odpowiedzi uśmiechną się lekko i zwiną do końca linkę .

Lasard - 2010-07-31 23:08:28

Cała drużyna szła dalej powoli po schodach, a Skoczek kontynuował rozmowę.
-Och... sam ją skonstruowałeś? Ciekawe. Czyli po za poszukiwaniami części dla naukowców, sam zajmujesz się konstruowaniem różnych wynalazków? Muszę Ci przyznać, że to co masz na dłoni jest bardzo imponujące. Interesuje mnie czy byłbyś skłonny (oczywiście na czas wizyty w siedzibie mojego klanu) pożyczyć to urządzenie naszym wynalazcom do analizy. Bardzo by nam się przydało, a praca nad nim od podstaw potrwała by pewnie bardzo długo. Oczywiście jestem w stanie Ci za to zapłacić w miarę rozsądna sumę. Co ty na to?

Bartek - 2010-08-01 09:05:37

Seya



Po dłuższej chwili zastanowienia odpowiedział :

-Dobrze skoro będzie wam to potrzebne, to użyczę wam mojej rękawicy w sumie skonstruowałem je do takich miejsc gdzie właśnie nie idzie dotrzeć na linie. Potem wyciągną harmonijkę ustną i zaczął grać cichą i skoczną melodię.

Lasard - 2010-08-01 12:36:40

-Wielkie dzięki. Odpłacę Ci się jakoś za to.
Szli dalej w górę, po schodach. Szli dość długo, a mieli wejść jeszcze wyżej. Wspinanie się po schodach było znacznie bardziej męczące niż chodzenie na wprost po (w miarę) prostej drodze. Wysiłek jaki trzeba było włożyć by unieść ciało na jednej nodze o te kilkanaście centymetrów był kilka razy większy. Nic więc dziwnego, że gdy przeszli te 15 pięter byli lekko zziajani i oddychali ciężko. Poczuli się jeszcze gorzej po słowach Skoczka:
-Hehe, nie jesteśmy nawet w połowie drogi... a teraz będzie "trochę" trudniej. Na początek jakieś sześć pięter drabinką. Chodźcie.
Do szybu starej windy nie było daleko. Tuż po lewej od wejścia do niej widzieli podniszczoną drabinę. Drabinka leżała niestety dość daleko od wejścia, więc trzeba było skakać. jak zwykle pierwszy był Skoczek. Krótki rozbieg, wybicie, krótki lot, głośnie skrzypienie drabiny, "przytulony" do niej szabrownik z zamkniętymi oczami... Gdy skrzypienie ustało mężczyzna otworzył wpierw jedno oko, potem drugie i odetchnął.
-Fiu... dobra, ja wejdę jako pierwszy. Gdy dojdę na górę krzyknę, że kolejny może wchodzić. Lepiej nie eksperymentować z ciężarem jaki może ona utrzymać...
Mężczyzna zaczął wspinać się na górę, co chwilę musiał się jednak zatrzymywać gdyż przeszkadzał mu bagaż który miał na plecach albo musiał poprawiać broń by nie spadła. W końcu po paru minutach z góry dobiegł jego krzyk.
-DOBRA! JESTEM!
Jak zwykle kolejny wszedł Tsubi, a mu szło jeszcze ciężej. Jego pancerz nie nadawał się do takich akcji. Po paru minutach dobiegł i jego krzyk.
-JESTEM!
Komimaru ponagliła Gonena.

Greyu - 2010-08-01 13:33:24

Gonen






  Dotarli na szczyt kolejnych piętnastu pięter. Gonen był niezwykle zmachany. Dyszał ciężko nie potrafiąc wykrztusić ani słowa. Przysiadł na chwilę i przyglądał się jak Skoczek doskakuje do drabinki. Zaraz również będzie musiał to powtórzyć. Zaczął głośno kaszleć. Wreszcie przestał. Teraz kolej na Tsubiego. Trochę siłował się z drabinką, ale już słychać było jego krzyk, oznajmiający, że już wlazł. Komimaru wskazała na egzorcystę. Podniósł się, ocenił odległość i rozbieg. Odetchnął chwilę, to będzie trudny skok. Oddalił się od krawędzi idąc kilkanaście kroków do tyłu. Poprawił jeszcze buty i rękawice oraz płaszcz. Zaczął biec. Przebiegł  obok Seya i Komimaru. Trochę przed krawędzią odbił się z prawej nogi. Lewą wyciągnął do przodu a ręce lekko uniósł. Spojrzał w dół
~Hm, całkiem wysoko.~
  Gdy już zbliżał się do drabinki ręce wysunął przed siebie a prawą nogę dostawił do lewej. Udało mu się złapać pionowych prętów. Obie nogi wylądowały na poprzeczkach, jednak lewa zaraz po tym ześliznęła się. Gonen osunął się w dół, zatrzymując się poprzeczkę niżej. Prawą nogę trzymał teraz zgiętą. Zmachany poprzednim wysiłkiem, powoli wyprostował prawą nogę i postawił lewą, tym razem pewnie. Wdrapywał się szybko, trzymając rękami boki drabiny, sprawnie uginając nogi stawiał stopy na kolejnych poprzeczkach.
  Piętro, drugie, trzecie, zmęczenie dawało mu się we znaki. Spojrzał w górę, Tsubi i Skoczek dopingowali go. Włożył ręce od wewnętrznej strony między poprzeczki, tak by mógł trzymać się wewnętrzną stroną łokcia. Poprawił płaszcz i zacisnął mocniej pasek, poluzowały się trochę w momencie skoku.
  Wchodził nadal, spoglądał czasem w lewo i w prawo podziwiając zachwycające widoki na zewnątrz. Ogrom tego miasta przytłaczał pod każdym względem, był nie do wyobrażenia dla kogoś, kto nigdy nie widział tego na własne oczy. Czwarte piętro. Zmęczenie nasila się, chwila przerwy i wytchnienia. Wspinaczka jest kontynuowana. Piąte piętro, teraz już wyraźnie, bez echa słyszy głosy Tsubiego i Skoczka.
  Szóste, wreszcie się tam znalazł, tu również się na chwilę zatrzymał, musiał teraz odbić się od ściany i wskoczyć na zrujnowany strop. Skoczek i Tsubi przygotowali się do asekuracji, wreszcie Gonen wykonał skok. Był zbyt słaby by skoczyć idealnie. Wylądował bezboleśnie na brzuchu, strop był zniszczony dosyć subtelnie. Zaczął ześlizgiwać się w dół, machał rękami po podłodze próbując zwiększyć tarcie. Skoczek i Tsubi szybko go złapali i podciągnęli w górę. Egzorcysta posłał przy ty trochę gruzu na dół. Otrzepał się.
  -JESTEM!-
  Przysiadł przy ścianie by trochę odpocząć.

Bartek - 2010-08-01 19:30:18

Seya



Patrząc na Komimaru powiedział :

-Panie przodem, bardzo proszę.Po czym zamyślił się przez chwilkę aby nie popełnić kolejnego błędu poczekał aż kobieta weszła, a sam na końcu odbił się od ściany i z lekkim uśmieszkiem na twarzy, chwycił się drabinki po której zaczął szybko wchodzić,kiedy wszedł reszta była już gotowa do wyruszenia dalej.

Lasard - 2010-08-01 21:42:13

Komimaru powoli weszła na górę, a torba i broń wisząca na plecach strasznie jej w tym przeszkadzały. Nie krzyknęła gdy znalazła się na górze, zrobił to za nią Skoczek. Ostatni wszedł Seya któremu to przeszkadzał miecz i kusza. Gdy wszyscy byli już na górze, po krótkim odpoczynku ruszyli dalej, choć iść daleko nie musieli. Po chwili zobaczyli dziurę w suficie, leżącą niedaleko ściany, a pod nią ustawione kilka starych mebli, które teraz służyły za schody. Skoczek wszedł pierwszy- noga na taboret, potem biurko, jakaś komoda, wyższa komoda, łup!...
-Cholera! -krzyknął mężczyzna, którego noga, zapadłszy się pod spróchniałym drewnem ugrzęzła w starym meblu.
Po chwili siłowania się i dzięki pomocy udzielonej mu przez jego towarzyszy, wyciągnął nogę z między desek i wszedł na górę, wpierw wchodząc na starą, dużą szafę (tym razem jednak z większą ostrożnością i badając mebel), a potem podciągając się, znalazł się na następnym piętrze.
-Następny, tylko uwaga na te meble.
Następny był Tsubi... któremu już pierwszy mebel załamał sie pod stopami... Na chwilę sobie darował i pozwolił wejśc pozostałym. Wpierw Seya, któremu poszło bardzo łatwo, choć musiał zrobić większy rozkrok by ominąć niszczącą się komodę. Następnie Gonen, który musiał się trochę natrudzić, ale nie miał jakichś wielkich kłopotów. Komimaru weszła również bez problemu. Na koniec Tsubi bardzo ostrożnie zaczął wchodzić na górę- biurko skrzypiało głośno pod jego butem, a komoda natychmiast się zapadła. Skoczek podał dłoń Żercy i pomógł mu się wygrzebać, a potem wspiąć na górę. Tsubi zaczął rozważać pozbycie się ciążącego pancerza...
-Dwa pięterka schodami i wtedy zobaczycie coś naprawdę ciężkiego do przejścia... -odrzekł Skoczek, a od Komimaru udało się usłyszeć pomrukiwanie "Dlatego odradzałam tą drogę".
I faktycznie, wszyscy zobaczyli coś co będzie dla nich bardzo ciężką przeprawą. Drużyna zobaczyła sufit... sufit leżący jakieś dziesięć pięter wyżej... A między nim a drużyną, leżał szkielet budynku- mnóstwo stalowych podpór, prętów które powinny podtrzymywać podłogę, jakieś blachy. A pod tym nie było nic; nie zobaczyli oni żadnego walającego się gruzu (no przynajmniej nie tyle, na ile wskazywało to co było nad nimi... albo raczej tego, czego nie było...). Gruzu na podłodze leżało niewiele... bardzo niewiele; więc gdzie podziało się to co powinno być nad nimi?
-Starożytni w ciekawym stylu budowali swoje olbrzymie domy. -odrzekł Skoczek spoglądając w górę -Będzie tu trochę wspinania się po linie. Hej, yyy... Seya? Zgadłem? -szabrownik pokiwał głową na "tak"- Mógłbyś zając się waszym Egzorcystom? Mówiłeś, że rwoja lina utrzyma do dwóch osób, a on jest na tyle szczupły, że mógłby uchodzić za 3/4... bez obrazy. -odrzekł do Gonena, z głupim uśmieszkiem na twarzy- Reszta chyba sobie poradzi. A tak po za tym, to jesteśmy już jakieś piętro-dwa powyżej połowy drogi.

Greyu - 2010-08-01 22:06:54

Gonen






  -Nie żywię urazy za tego typu uwagi. Mogę zabrać się z Seyą, mam jednak do niego prośbę. Jak będziemy jechać w górę, proszę, nie kręć się wokół własnej osi, nie dyndaj się, nie rób salt, nie rób głupich uśmiechów do pozostałych i nie gmeraj w spodniach. W tej sytuacji, twój wygłup może okazać się śmiertelny dla nas obu.  Nie wiem jak masz zamiar mnie dostatecznie mocno trzymać, ale upewnij się, że nie zrobię dziury w stropie, na którym właśnie stoimy.- Nie było mu do śmiechu, mówił to wszystko z grobową powagą na twarzy.

Bartek - 2010-08-02 16:50:23

Seya



Spojrzał na Gonena spokojnie i opanowanie powiedział:

-Może wyglądam na kogoś szurniętego ale jeśli chodzi o zabieranie drugiej osoby na moich rękawicach to wiec, że potrafię się zachować i nie trzeba mnie pouczać

Po tym poprawił rękawice i dopiął je mocniej aby nie ryzykować a następnie ustawił się do wystrzału pociągną za jedną wajchę u boku jednej rękawicy potem za drugą a kiedy linki z wahadełkami zawiązały się sprawdził czy nie odwiążą się i kiedy to ustalił powiedział:

-To co Gonenie jedziemy na górę. Po czym uśmiechnął się i poczekał aż Gonen...

Greyu - 2010-08-02 22:27:31

Gonen






  Egzorcysta rozpiął pasek i doczepił się do Seya. Jedną ręką złapał za dziwne urządzenie umieszczone na ręce Szabrownika, a drugą przytrzymał go za plecy.
-Gotów...-

Bartek - 2010-08-04 19:42:41

Seya



Po przypięciu się Gonena odpalił linki i zaczął wjeżdżać z Nim na górę...

Lasard - 2010-08-04 22:20:23

Gonen przyczepił się do pasa Seyi i objął go rękoma by nie spaść. Szabrownik podniósł rękę, wycelował w jeden z poziomych wsporników nad nimi i wystrzelił kotwiczkę. Zaczepiła się ona niedaleko belki pionowej jakieś 9 metrów nad nimi. Podeszli powoli do owej pionowej belki która sięgała od sufitu aż dotąd (i najpewniej ukrywając się w ścianach leżała coraz niżej). Powoli, odpychając się nogami pionowej belki, zaczął wraz z Gonenem uwieszonym u jego pasa, wspinać się ku górze. Gdy znalazł się na wysokości drugiego piętra, stanął wraz z Egzorcystą na poziomej belce, rozluźnił trochę linkę, a potem ciągnąc ją rozhuśtał kotwiczkę tak by móc ją zdjąć na dół. Gdy lina całkiem się zwinęła mężczyzna ponownie wystrzelił linę w górę, tym razem trafiając w poziomą belkę na 5 piętrze. Ponawiali tą czynność kilka razy. Będąc na 6 piętrze o mało nie zlecieli, na szczęście jednak Seya nie zdążył jeszcze odczepić kotwiczki z Belki nad nimi, więc tylko zawiśli na niej ponownie obijając się o wspornik na którym chwilę temu stali.

Tymczasem pozostała trójka miała z wejściem na górę większe problemy. Zarówno Skoczek jak i Komimaru posiadali swoje linki na kotwiczkach, jednak nie mieli tyle siły co mechaniczne urządzenie Seyi. Dlatego też ich kotwiczki były wstanie zaczepić się tylko o wspornik na drugim piętrze, musieli więc przemieszczać się po jednym pietrze. Do tego dochodziło jeszcze to, że Skoczek i Tsubi musieli korzystać z jednej liny na zmianę, choć Żerca, jako, że był silny w łapach, lepiej radził sobie z wspinaczką po linie. Tak samo jak Seya i Gonen szli oni opierając się nogami o pionową belkę.

Seya i Gonen znaleźli się na dziewiątym piętrze po około kwadransie. Nie mogli wejść dalej gdyż nie było już gdzie zaczepić linki by dostać się na piętro dziesiąte. Podstawowe pytanie jakie sobie teraz zadawali to "Co dalej?" Obaj nie widzieli dalszej drogi, za to udało im się dostrzec to co było na zewnątrz. Seya przyzwyczajony do takiego widoku, nie przejął się tym za bardzo, Gonen jednak przełknął głośno ślinę. To, że byli na dziewiątym piętrze względem podłogi pod nimi, nie zmieniało to faktu, ze względem tego co było na zewnątrz znajdowali się już ponad 100 metrów nad ziemią, a Gonen był raczej nowy w tym środowisku. nie było tu szyb (czy choćby ścian), więc obaj widzieli dokładnie opsypaną świeżym puchem ziemię niedaleko wieżowca a także pozostałości budynków Starożytnych. Część opadającego śniegu bez problemu docierała i do budynku, a także zostawała na powierzchni belek leżących najbliżej zewnętrznej jego części.

W tym samym momencie Komimaru znajdowała się na piętrze piątym a Tsubi i Skoczek, dopiero na trzecim. Po pół godzinie mozolnej wspinaczki Komimaru znalazła sie niedaleko Gonena i Seyi, a pozostała dwójka była dopiero na szóstym. Minęła prawie godzina zanim obaj znaleźli się na pietrze dziewiątym. Wtedy chwilę odpoczęli siadając w rozkroku na stalowej belce i oddychając ciężko. Na twarzy Skoczka jawił się wtedy szeroki uśmiech. Uśmiech ten jeszcze bardziej się poszerzył gdy zobaczył zmęczonych członków drużyny i gdy Gonen zadał w końcu to pytanie:
-Nie widzę dalszej drogi. Gdzie teraz mamy iść?
Mężczyzna dysząc ciężko i nie mogąc praktycznie wykrztusić słowa podniósł lewą rękę i wskazał nią w przestrzeń za sobą... wskazał tą nicość w której powinna być ściana, lub to całe szkło... wskazał tą ponad stu metrową przepaść, te ośnieżone i śliskie wsporniki. Na oczach Gonena, Seyi i Tsubiego pojawiło się jakby przerażenie.
-Yhyhyhy... -Skoczek zakasłał kilka razy i w końcu wykrztusił z siebie jakieś słowa- Tam po zewnętrznej części budynku trzeba wejsc dwa piętra w górę.
Jakby tego było mało, wiatr na zewnątrz wzmógł się...

Bartek - 2010-08-08 20:04:06

Seya



Ziewnął lekko, jakby trochę znudzony i powiedział:

-To co lecimy z tą ścianą? Nie ma co czekać, chcemy przecież dostać się do klanu jak najszybciej, co nie?

Greyu - 2010-08-14 21:40:28

Gonen






  Zignorował lekceważącą wypowiedź Seya.
-To staje się coraz trudniejsze, nie wiem czy jestem w stanie pokonać kolejną, tak wymagającą przeszkodzę. Chyba znów będę musiał skorzystać z urządzenia Seya. Bardzo martwi mnie wiatr na zewnątrz, śnieg też pada coraz mocniej, z pewnością będzie bardzo ślisko. Czekać też nie ma sensu, jeśli ma przestać padać stanie się to pewnie dopiero jutro. Niebezpieczeństwo jest duże, a nie śpieszy mi się jeszcze z wyciągnięciem kopyt.-

Bartek - 2010-08-17 13:53:44

Seya




Spoglądając na Gonena :

-Ty ciągle mi nie ufasz co? Ale nie dziwię Ci się.

Po tych słowach uśmiechnął się lekko i puknął w czoło bo właśnie wpadł mu do głowy genialny pomysł :

~Gdybym miał tylko kilka zębatek to mogę zrobić kolce do butów i wtedy byśmy mogli spokojniej zejść hmmm...

Lasard - 2010-08-18 16:02:50

Skoczek wstał i zarechotał.
-Przesadzasz, nie jest tak źle. Po za tym, tak daleko dotarliśmy, że nie ma już po co zawracać. Na nastepnym piętrze powinniśmy już widzieć linę która dojeżdża do tego budynku z tamtego do którego zmierzamy. -następnie trzymając się słupa, minął go i z rozpostartymi ramionami ruszył powoli i ostrożnie ku rozpadlinie i krawędzi budynku- Idziecie czy nie?
Reszta ruszyła powoli za mężczyzną. Wpierw szli z rozpostartymi ramionami, tak by nie spaść. Póniej gdy zbliżali się do krawędzi gdzie wiało coraz mocniej, musieli przysiąść na wspornikach i iść na klęczkach. Gdy doszli już na krawędź budynku, wiatr ze śniegiem ciął ich po twarzy tak mocno, że musieli już leżeć na wspornikach i czołgać się tuląc je do siebie jak najmocniej. Szli po wsporniku leżącym najbliżej ściany- z prodzu Skoczek, za nim Tsubi, Komimaru, Seya i Gonen. Skoczek, będąc już na krawędzi przysiadł ostrożnie na belce, zdjął z pleców linę i ostrożnie spogladając w górę, zakręcił nia kilkja razy w powietrzu i rzucił do góry... z miernym skutkiem- kotwiczka po chwili poleciała w dół. Mężczyzna zwinął ją, zakręcił jeszcze raz i rzucił w górę. Kotwiczka zniknęła nad sufitem i nie spadła. Skoczek pociągnął za nia kilka razy z całej siły upewniając się czy tkwi mocno i nie odczepi się przy wspinaczce. Następnie owinąl linę wokół jednej nogi i zeskoczył z wspornika. Wisiał teraz na linie targany przez wiatr na lewo i prawo. Wspinaczka była trudna, przy takich porywach wiatru. Tsubi który siedział za nim wychylił się trochę do przodu i starał się trzymać linę by ta nie latała tak na wietrze. Zobaczył wtedy nad nimi stalową linę grubości głowy dorosłego i zdrowego człowieka; znikała ona wewnątrz budynku piętro nad tym do którego zmierzali. Po chwili widząc, że Skoczek wspiął się na samą górę i zniknął w budynku, sam obwiązał sobie nogę i powoli zaczął po niej wchodzić na następne piętro. Teraz Komimaru siedziała za nim i trzymała linę, a po chwili sama zaczęła się spinać. Seya trzymał linę i czekał aż kobieta wespnie się. Wtedy to ponownie przywiązał Gonena do pasa, wycelował w niebo swoją rękawicę i wystrzelił. Rozkładana kotwiczka wylądowała na podłodze piętra, skąd Skoczek i Tsubi zaczęłi za nią ciągnąć by pomóc pozostałej na dole dwójce. Seya uruchomiła też mechanizm swojej rękawicy. Wpsinał się z zamkniętymi oczami, trochę się bojąc, że spadnie. Gonen natomiast, pełen spokoju obserwował ziemię pod nimi, oraz przyglądając się stalowej linie opadającej do tego budynku. W górze, jak przez mgłę dostrzegał też rysy liny którą mieli sami przedostać się do drugiego wieżowca. Ucieszył go troche ten widok, gdyż był teraz pewien, że nie wchodza na górę na daremno. Choć i tak nie podobała mu się wizja podróży tym czymś.
Nim znaleźli się na górze minęła gdzieś godzina. Teraz byli w dużyl pomieszczeniu które nie różniło się za bardzo od tego co było na dole... no może po za tym, że tutaj już był normalnie sufit, na wysokości około trzech metrów. Bez słowa ruszyli dalej za Skoczkiem. Przeszli przez kilka pomieszczeń i doszli ponownie do szybu którym już przeszli kilka pięter. Szabrownik zajrzał do środka i po chwili wychylił się pokazując drabinkę.
-Dwa piętra. -powiedział.
Czyli ponownie musieli wspinać się po starej połamanej drabince w górę; z tym bagażem, ciężarem na plecach, zmęczeni i już trochę głodni. Oznaczało to też, że nie będą mieli okazji przyjżeć się stalowej linie, która końnczy się piętro nad nimi. Będąc prawie wycieńczonym szli powoli, a bagaż przeszkadzał im jak nigdy dotąd. Piętro wyżej wejście do szybu było otwarte, jednak liny widać nie było. Gdy wyszli na korytarz piętro wyżej, Tsubi zaproponował by w końcu zrobić krótki postój, by  odpocząc i coś zjeść. Komimaru wyjęła ze swojej dużej torby trzy beleczki drewna i trochę rozpałki. Rozpalili z tego małe ognisko nad którym podgrzali wodę, z której przy pomocy różnych ziół przygotowali coś jak cherbatę. Odgżali też sobie część jedzenia i pospiesznie je zjedli. Po w miarę sytym posiłku, odpoczęli jeszcze przez kwadrans i ruszyli dalej. Od razu weszli na schody leżące obok windy. Zdołali przy ich pomocy przebyć cztery piętra, a potem kolejne musieli ponownie przebyć drabinką, później dalej przez szyb, lecz z uzyciem lin, i znów dwa piętra drabinką. Kolejne dwa schodami, później przez dziurę w suficie. Mimo wczesniejszego odpoczynku, zmęczenie dawało się we znaki - oddychali ciężko, szli chwijnym krokiem, co chwilę ktoś musiał przysiąść. Byli już gdzieś w 4/5 wysokości budynku, a słońce powoli już opadało ku zachodniemu horyzontowi. Gonen zastanawiał się czy to wszystko jest warte trudu. Wiedział, że przecież liną przejadą i tak tylko kilometr, a kilometr ten mogli przebyć piechotą w 2-3 godziny, zamiast trudzić się tą wielogodzinną wspinaczką. Był świadom, ze może im to nawet uratować tyłek, ale samo w sobie było wielkim niebezpieczeństwem. Jednakowoż, teraz nie było już po co wracać, skoro byli prawie u celu.
Szli teraz korytarzem, kierując się do kolejnego przejścia w suficie (o czym wspomniał wcześniej Skoczek).
-Jeszcze jedno...dwa...trzy... -liczył na palcach Skoczek- ... siedem pięter. Stamtąd poobserwujemy okolicę i będzie można zjechać do drugiego wieżowca.
-Zapominasz chyba jaka jest pogoda na zewnątrz. Przez tą śnieżycę nic nie zobaczymy, a tym bardziej nie będzie nam dane bezpiecznie przejechać po linie.
-To przeczekamy do rana. Powinno się wtedy uspokoić. Po za tym i tak trzeba będzie przenocować, bo wszyscy jesteśmy dośc zmęczeni... a moje nogi powoli odmawiają posłuszeństwa.
-Nie ma się co nad tym teraz głowić. Chodźmy.
Przeszli przez kolejną dziurę w suficie, choć pierwszy raz nie było tak trudno, gdyż ściana obok niej również została poważnie uszkodzona, co dało im dość wygodne schodki. Na kolejnym piętrze czekała na nich kolejna szczelina, później dwa piętra schodami. Gdy byli trzy piętra pod celem swojej podrózy zobaczyli, że ponownie zabrakło tu sufitu tam gdzie być powinien. Aż do czwartego piętra nad nimi nie było sufitu, tylko stalowe wsporniki. A trzy piętra nad nimi, jedyną rzeczą która przysłaniała po za nimi widok, były służące za podłogę stalowe płyty i karbowana blacha pospawane ze sobą. Jasne było dla wszystkich, że ponownie trzeba wspinać się przy użyciu lin, oraz to, że za tą profizoryczną podłogą kryje się cel tej jakże trudnej wędrówki. Wiedząc, że już praktycznie dotarli na miejsce, dostali jakby kopa energetycznego- zapomnieli o zmęczeniu i bólu który przeszywał ich nogi, ręce i kręgosłup, zaczęli jak najszybciej mogli, wspinać się na samą górę. Seya wraz z uwiązanym do pasa Gonenem znaleźli się na szczycie po niespełna pięciu minutach, reszta po około kwadransie.
Ich oczom ukazała się wtedy stalowa lina o średnicy około dwudziestu centymetrów. Plątała się ona po ziemi, między wspornikami do których była uwiązana na kilka niedociśniętych supłów. Lina kierowała się ku krawędzi budynku, gdzie z kilkunastu wsporników zbudowano coś co wyglądało na ścianę ze szczeliną na drzwi: kilka belek ustawiono pionowo -jedna przy drugiej, zespawane i przywiercone do siebie, a po środku szczelina wielkości człowieka; na nich sutawiono pięć kolejnych poziomo na sobie, na dwóch z nich opierała sie stalowa lina, dwie krótsze ściskały ją po bokach, tuż nad "drzwiami", a na samej górze leżała kolejna długa belka. Lina przechodziła przez to "okienko" nad drzwami i opadając powoli kierowała się gdzieś delikatnie w prawo, by po około stu metrach zniknąć z oczu, chowając się za śnieżycą.
-No i jesteśmy. Wygląda na to, że wszystko z nią w porządku. -odezwał się Skoczek dumnie wypinając pierś i opierając ramiona na biodrach. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.

Greyu - 2010-08-20 22:53:45

Gonen






  Gonen sapał potężnie, ledwo potrafił złapać oddech. Zaczął robić głębokie wdechy, po chwili poskutkowało i oddech był już znacznie spokojniejszy. Rozejrzał się, dookoła rozciągały się przepiękne, ale też pełne grozy, widoki. Wielkie budowle nadal sięgały chmur, były to jednak jedynie szkielety. Wiele z budynków była w pół zawalona, z niektórych pozostały tylko gruzy, których stąd nie było widać. Śnieżna zawierucha nasilała się tworząc niezwykły, srogi efekt wśród budynków. Wiatr niczym, poza śniegiem, nie targał. To co miało stąd wywiać, wywiało już kilkaset lat temu. To niezwykłe, że mimo iż budowle stoją tu dwa tysiąclecia, nadal mają kształt i stabilnie trzymają się podłoża. Gonen nie należał do empiryków, ale i tak widok ten zapierał mu dech w piersiach. Czasem ma ochotę tak po prostu skoczyć, nie z woli odebrania sobie życia, ale fakt bardzo krótkiego, ale jakże niesamowitego lotu, kusiła. Na szczęście nie na tyle, by wprowadzić plan w życie.
  ~Ciekawe co robi teraz Eri? Czy tęskni? Czy w ogóle zakrząta sobie mną umysł? Czemu wiecznie zadaję sobie te pytania? Czemu wciąż się zastanawiam? Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułem, wreszcie sobie coś uświadomiłem...~ Spoglądając na ten cały ogrom, wciąż analizując i przyglądając się, Gonen odnalazł siebie w tym ogromie, nie wiedzieć czemu, majestat drapaczy chmur był tak przytłaczający, że egzorcysta odczuł coś innego niż przytłoczenie, niż małostkowość, niż górowanie nad innymi. Będąc tam na dole, analizując i obserwując, znalazł belkę, zgiętą w pół, tylko dlatego, że brakowało w niej miniaturowej śrubki. Na nic nie zdadzą się te gigantyczne belki, te potężne, betonowe wylewki. Na nic kolosalne szyby. Na nic bez małej śrubki, wąskiej uszczelki, z pozoru nic nieznaczącego gwoździa.
  ~Kocham Cię Eri... Tęsknisz, błagam, tęsknij za mną...~
Podszedł do betonowej krawędzi. Rozłożył ręce, szerzej rozstawił nogi i pozwolił by wiatr rozwiewał mu włosy a śnieg osiadał mu na brodzie i brwiach. Upajał się tym wszystkim...
  -Będę cierpliwy, zbiorę się na to, jest na co czekać...-
Powiedział to, możliwe, że nie zdawał sobie z tego sprawy. Echo szybko ucichło wśród metalowych wsporników...

Bartek - 2010-08-22 17:15:58

Seya



Złapał oddech w płucach wyrównał oddech po czym zaczął łazić i szukać jakiś starych eksponatów jak na szabrownika przystało, a kiedy tak łaził i szukał zaszedł na skraj gdzie znajdowała się lina i nagle odwrócił się i poślizgną już miał spaść, ale zwinność szabrownika nie pozwoliła na to i zrobił krok do przodu i to go tylko uratowało od niechybnej śmierci po tym zdarzeniu usiadł na tyłku i zaczął grać wesołą i skoczną melodyjkę którą grał już kiedyś w Swoim klanie.

Lasard - 2010-08-26 11:15:50

Skoczek spojrzał z ukosa na Gonena. Najwyraźniej usłyszał słowa Egzorcysty.
-Dobra. Jesteśmy dosc zmęczeni, pogoda jest do chrzanu i nie ma przez nią jak rozejrzeć się po okolicy. A więc trzeba dziś będzie poczekać. Będziemy mogli odpocząć, coś zjeść, a z rana się zabawimy. -powiedział wesoło, wskazując spojrzeniem na stalową linę.
Następnie mężczyzna zaprowadził wszystkich w głąb tego piętra. Idąc po stalowych płytach po chwili dotarli do małego prowizorycznego budynku, który swą budową bardzo przypominał siedzibę C36.6- ściany i sufit zrobione ze stalowych płyt, wsporników i blachy karbowanej. W środku było dość ciasno, ale cała druzyna dała radę się zmieścić wraz ze swoimi bagażami. Brakowało tu tylko ogrzewania jak w siedzibie Technoklanytów z c36.6. Po środku kwadratowego pokoju leżała mała konstrukcja do której Skoczek szybko wrzucił trochę drewna z torby Komimaru i zaczął rozpalać ognisko. Gdzieś w rogu pokoju powiesił wcześniej małą lampkę olejną która oświetliła pomieszczenie bladym światłem. Komimaru natomiast, gdy tylko wszyscy weszli do środka i rzucili swoje rzeczy w róg, zasunęła wejście do środka dużą karbowaną blachą, by jak najbardziej ograniczyć ulatywanie ciepła ze środka.
Wtedy to Seya wyciągnął ponownie swoją harmonijkę i zaczął przygrywać jakąś melodię która w ciasnym i stalowym pomieszczeniu, była bardzo głośna. Natychmiast jednak Skoczek spojrzał na niego gniewnie.
-Kolego... to nie jest dobry czas i miejsce na granie. chciałem Ci już wcześniej uwage zwrócić, ale myślałem, że to się nie powtórzy. Staraliśmy się iść cicho by nie zwracać uwagi istot lub dusz które mogłyby ten budynek zamieszkiwać, a ty wtedy wyskakujesz z tym swoim instrumentem i zaczynasz fałszować. Poczekaj może, aż trafimy na jakiś bal u Hanzytów, lub biesiadę u Soldatów, to wtedy sobie im coś zagrasz. -gdy skończył mówić, z jego krzesacza wystrzeliła iskra, a drewno stanęło w płomieniach rozjaśniając jeszcze mocniej pomieszczenie.
-A ty znowu marudzisz. -odezwała się Komimaru- Sam chcesz wchodzić w tak niebezpieczne miejsca, a boisz się, że jego granie przyciągnie do nas jakieś potwory? po za tym, nie jest taki zły, ale faktycznie Seya, powinieneś nauczyć się odpowiednio wybierać czas na te przyśpiewki.

Greyu - 2010-08-26 12:09:08

Gonen






  Wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza farbki i pędzelek. Krokami zaczął odmierzać odległości w środku budyneczku, co parę metrów malując na ścianach kreskę, która miała służyć jako znacznik. Światło padało na ściany, dzięki czemu Gonen dokładnie widział co robi, nawet bez zmysłu wzroku jest w stanie namalować okultystyczne znaki.
  W miejscach, w których wcześniej umieścił znaczniki zaczął malować okręgi, które później wypełnił trójkątem, a w nim kolejny, mniejszy okrąg. Gdy skończył już malować symbole, polał farbę na palce i przez każdy z symboli przejechał trzema palcami. Usiadł przy ogniu, tak jak zwykł to robić przy odprawianiu okultystycznych obrządków i zaczął mruczeć coś pod nosem.
  -To pomoże, przeciw duchom. Wartę pierwszą mogę pełnić ja, a na pewno będziemy się lepiej czuli, jeśli ktoś będzie czuwał.-

Bartek - 2010-08-27 15:38:51

Seya



Przestał grać i nic nie mówiąc sięgnął po kuszę i zaczął sprawdzać czy wszystkie mechanizmy jeszcze działają. Po sprawdzeniu położył się i zasną.

Lasard - 2010-08-27 17:35:53

-Dobra robota. Ja na razie nie jestem zmęczony na tyle by iść spać, więc mogę z tobą jakiś czas poczekać. -powiedział Skoczek do Egzorcysty- Jutro czeka nas niezwykły zjazd. Wiesz że Starożytni budowali takie zjeżdżalnie dla rozrywki?... -mężczyzna rozpoczął rozmowę by czas szybciej im upłynął. Rozmawiali później o różnych innych rzeczach.
Jako pierwszy spać poszedł Seya, Komimaru niedługo po nim, gdy tylko zjadła coś porządnego i wypucowała swoją kuszę z lunetą. Tsubi długo nie szedł spać, zamiast tego wyszedł na zewnątrz i tak trochę potrenował, przy okazji obserwując okolicę. Gdy się trochę zmęczył zastąpił Gonena na straży, a potem sam został zmieniony przez Seyę, a Skoczek przez Komimaru.
W nocy burza trochę się uspokoiła, jednak Unici nie byli pewni czy to się utrzyma czy nawet jeszcze bardziej pogorszy. Teraz dopiero przyszło im do głowy, że śnieżyce mogą im trochę pokrzyżować plany. Ale było dobrze. Pogoda rano była dość dobra- śnieg wciąć sypał, jednak nie tak mocno, a mgła zniknęła. Teraz Technoklanyci i Gonen dokładnie widzieli co jest w okolicy, potrafili nawet dostrzec ziemię pod wieżowcem. Widzieli dość dobrze linę która opadała ku wieżowcu na którym stali, oraz widzieli jak lina na tym piętrze opada powoli w stronę jakiegoś wieżowca po prawej, jakieś pół kilometra od ich miejsca położenia. Skoczek i Komimaru wyjaśnili im, że lina jest tam podczepiona by trochę ją odciążyć.
-Po za tym, jeżeli masz dobre buty i zdołasz się tam zatrzymać, to możesz nawet chwilę odpocząć. -dodał Skoczek.
A na przeciwko nich widać było cel ich podróży- wieżowiec gdzie kolejka linowa kończyła swoją trasę.
-Dobra róbmy swoje. -Skoczek zwrócił się do towarzyszki- A wy, jeżeli macie jakieś lornetki, to rozejrzyjcie się wokoło.
Po tych słowach on i Komimaru zdjęli z pleców swoje ciężkie kusze z lunetami, położyli się na ziemi i zaczęli w ciszy obserwować okolicę. Wpierw skoncentrowali się na wieżowcu po prawej, a następnie tym na przeciwko, który był ich celem podróży. Obserwowali też okolicę między budynkami i co chwilę zmieniali swoje pozycję dla lepszego widoku.

Greyu - 2010-08-27 18:05:39

Gonen






  -Starożytni nie musieli chować się przed własnymi cieniami. Nie czuli na plecach ciągłego zagrożenia. Byli wciąż spokojni o przyszłość. Dlatego byli w stanie cieszyć się tym, czym my teraz posługujemy się by przeżyć. Wiedli beztroskie życie, patrząc na wszystko z góry, z okien tych wielkich budowli. Nie lękali się, że za moment obok ich uszu otworzą się wrota do bezmiaru, nie bali się o to, że jakieś szczenię wygłodniałe wpadnie do ich domostw. Mieli przez to więcej czasu na zabawę i rodzinę. Żyjemy w ciągłym strachu, na wszystko patrzymy przez pryzmat zagrożenia, dlatego dziwi nas, że coś takiego istniało tylko dla zaspokojenia czyjejś zachcianki. Miejmy nadzieję, że to się kiedyś zmieni, że wreszcie nie będziemy musieli co chwilę patrzyć przez ramię, że przetrwać nabierze innego znaczenia. Czy to moje marzenie? Nie mam pojęcia, mam inne priorytety, gdy zdołam wypełnić je, będę w stanie odpowiedzieć na to pytanie...-


  Tsubi zmienił go na warcie, podłożył sobie poskładany w kostkę płaszcz pod głowę i usilnie próbował zasnąć. Przyzwyczaił się do tego, że w jego przypadku nie jest to takie proste, czasem, po tym co widzi w snach, wolałby nigdy się nie kłaść.


   Znajdował się teraz wśród pól pszenicy, piękny kolor zboża spotykał się z zielenią trawy. Gonen szedł przed siebie, już to wszystko widział. Przeszedł po misternie wykonanym kamiennym mostku i spojrzał w potok. Ujrzał siebie, znowu, trochę starszego niż teraz, w pięknych szatach przywódcy klanu. Wkroczył teraz na kamienną ścieżkę wśród zielonej trawy, przemierzał ścieżkę, którą już raz dano mu przebyć, dróżka ta prowadziła na niskie wzgórze z drewnianym domkiem, z komina, którego wydobywał się teraz dym. Domek otoczony był drzewami, które delikatnie szumiały na wietrze. W połowie drogi do domku usłyszał z daleka jakieś wołanie, spojrzał w lewo i ujrzał małego chłopca.
~Nazwiesz mnie swym ojcem...~
-Tato! Tato!-- Chłopczyk podbiegł do Gonena i wtulił się w jego nogę , egzorcysta odruchowo pogłaskał go po głowie. Uklęknął i przytulił dziecko.
~Ciekawe, jak dałem Ci na imię?~
Chłopiec wrócił do zabaw a Gonen ruszył dalej. Na ganku tego bajecznego domku stało kilka krzeseł i stolik wpasowujące się w reszte domku. Na jednym z krzeseł siedziała karmiąca piersią kobieta, kobieta o długich czarnych włosach ubrana w skromną suknie. Spojrzała na Gonena, tym razem nie było ekscytacji, był smutek, był żal, ujrzał Eri. Nie przerywając karmienia uśmiechnęła się, jak wszystko na to wskazywało, do męża
-Witaj, skarbie.- Głos również miała taki sam. Gonen był w raju, idealnym świecie dla niego. Wiedział jednak, że to wszystko nie może skończyć się dobrze, nie przebudzi się z wspaniałymi wspomnieniami. Zapamięta coś jeszcze poza tym wszystkim. Demony nie odpuszczają...
  Odwrócił się i spojrzał na wysokie drzewa oraz na sad drzew owocowych. Gdy tylko to uczynnił pnie stanęły w płomieniach trawiąc wszystko na swojej drodze. Chłopczyk upadł na ziemię i wydał z siebie przeraźliwy krzyk. Złapał się za głowę a z jego oczu i ust zaczęła lecieć krew. Błękitne dotąd niebo przybrało czerwone odcienie. Gonen bał się odwracać w stronę domku. Chciał czy nie, przed jego oczami stanął domek i karmiąca kobieta.Chatka przybrała groteskowe kształty, jakby zapadała się pod ziemię, z drzwi wystrzeliła dłoń, którą widział wtedy, gdy zamykał bramę. Karmione dziecko po prostu eksplodowało, wysyłając swoje wnętrzności na wszystkie ściany i trawę dookoła. Kobietę przebiły pazury z ohydnej łapy.
  -Gonen! Gonen! GONEN!-


  Gonen obudził się z krzykiem, dyszał ciężko, jak po przebiegnięciu maratonu. Był cały mokry i bardzo zmęczony...

Bartek - 2010-08-29 12:45:33

Seya



Kiedy stał na warcie myślał tylko o Eri którą zapamiętał właśnie przez tą sytuację na dachu jak to on nikt inny jej nie pomógł rozmyślał

~Czy wszystko z nią w porządku? Czy nie jest wściekła na niego? I czy pamięta Go jeszcze czy raczej już nie?

Z rozmyślania wyrwało go długie przeraźliwe wycie ale wiedział że jest to daleko i nie ma się czego obawiać. Uśmiechną się i wypełniał swoje zadanie do końca w końcu chciał przeżyć i zobaczyć się kiedyś jeszcze z Eri którą chciał poznać bliżej. Po za tym chciał dowiedzieć się czegoś o Rytualistach. Kiedy tak stał zaczął oglądać ściany starożytnych budowli i zastanawiać się ~jak mogło dojść do upadku takich wielkich budowli?

Lasard - 2010-09-01 15:16:25

-Widzę kogoś. -odezwała się nagle Komimaru obserwując "wieżowiec-przystanek" po prawej.
Skoczek natychmiast podszedł do miejsca w którym leżała, położył sie obok i wycelował.
-Gdzie?
-Dwa piętra pod "stacją", trzecie drzwi po lewej.
-Widzę.
-Ustrzelić? Może nam przeszkodzić gdy będziemy zjeżdżać.
-Równie dobrze jego nagła śmierć może ściągnąć ich więcej.
Ktoś z pozostałych zapytał się w końcu co zobaczyli.
-Co? Ach, najwyraźniej dzikoklanyta. Ewentualnie członek bardzo biednej kompanii Soldatów. Ale oni raczej nie zaglądają w te strony... czekaj, strzelaj - widziałem tatuaż Zębaczy.
-Zauważyłam, a co jeżeli faktycznie będzie ich tam więcej?
-To tylko zwiadowca. Po za tym oni są cholernie prymitywni, nie znają w ogóle tej technologii. Więc albo się wystraszą, gdy niespodziewanie ich kumpel umrze z dziurką w czole, albo się ich powystrzela, bo nie będą wiedzieć co robić.
-W sumie... -powiedziała i szybkim ruchem pociągnęła za jakiś cyngiel, na boku swojej techno-kuszy. Potem zastygła w bezruchu, poruszając tylko delikatnie bronią, by odpowiednio wycelować. Czas wydawał się dłużyc gdy wszyscy obserwowali jak kobieta w spokoju namierza ofiarę. Po chwili wszyscy usłyszeli dość głośny syk z jej broni.
-Jak z przyłożenia. Strzał w dziesiątkę. -odezwał się radośnie Skoczek-Teraz poczekajmy.
Przez kilka chwil obserwowali spokojnie piętro na którym pozbyli się dzikoklanyty, jednak nic się więcej ni pokazało. Później chwilę poobserwowali piętro na którym lina była przewieszona i również nie dostrzegli żadnej przeszkody na zjazd.
-Dobra to w takim wypadku można ruszać. Spróbujemy się jeszcze zatrzymać w wieżowcu po prawej. Dobra? -powiedział i podszedł do swojej torby, a potem zaczął w niej grzebać- Miejmy nadzieję, że nie wykradziono środków transportu...
Mężczyzna wyjął ze swojej torby jakieś sporych rozmiarów urządzenie- bardzo szeroką obręcz jak od kajdan z mechanizmem po jednej stronie i jakimiś znakami okultystycznymi, których nawet Gonen nie rozumiał. Skoczek podszedł do wiszącego kabla i zacisnął na nim "szczypce" urządzenia, a symbole na nim na chwilę zabłysnęły bladym światłem.
-Teraz nawet nie próbujcie dotykać przewodu! -ostrzegł wszystkich.
Mężczyzna na chwilę zamknął oczy, a symbole na urządzeniu zabłysnęły jaśniej. Mechanizm zaczął wydawać z siebie dziwne odgłosy, dało się też usłyszeć jak przewód drga, a po chwili zaczął on się iskrzyć, tak jakby uderzył w niego piorun. Iskry przemieszczały się od urządzenia w kierunku budynku po prawej. Trwało to dłuższą chwilę, nim do uszu całej drużyny doszło z każdą chwilą głośniejsze terkotanie zbliżające się od strony drugiego końca przewodu. Wszyscy zbliżyli się ostrożnie do krawędzi budynku i dostrzegli jak w ich kierunku po kablu przemieszcza się samemu kilka "ławeczek"- małych jednoosobowych krzesełek wykonanych z samego grubego łańcucha, które przemieszczały się po nim na trzech zębatkach zaciskających się na przewodzie i połączonych ze sobą stalowymi płytkami i grubymi drutami. Po chwili uderzyły one o wspornik budynku i tam się zatrzymały.
-Komimaru. -powiedział Skoczek do towarzyszki, a ta podeszła do krawędzi budynku i złapała za łańcuchy. Wszyscy zauważyli, ze ma na dłoniach jakieś gumowe rękawice- Dobra odłączam. -odrzekł mężczyzna, a szczypce urządzenia puściły przewód- Ile ich jest? Cztery? To w takim razie ja zjadę jako ostatni. Poczekajcie az kabel się rozelektryzuje i będziecie mogli zjechać. Będę was obserwował przez lunetę by czasem nie włączyć za wcześnie artefaktu. Tylko uważajcie bo te łańcuchy strasznie wrzynają się w tyłek.
Komimaru po chwili oczekiwania dała łańcuchy do przytrzymania Tsubiemu a sama zabrała swój ekwipunek i ostrożnie przysiadła na przewodzie, chwilę jeszcze doglądając by nic jej nie wypadło. Później odepchnęła się mocno od budynku i szybko z terkoczącymi zębatkami nad głową, zaczęła szybko zjeżdżać w kierunku wieżowca po prawej.

Bartek - 2010-09-11 22:05:52

Seya



Spojrzał jak Komimaru odepchnęła się i zaczęła jechać w stronę budynku po prawej stronie i z wielkimi oczami powiedział sobie w myślach

~Nie nie ja tak nie chce nie dam sobie rady, ale co ty mówisz jesteś młody i odważny dawaj dasz radę!

Greyu - 2010-09-11 22:58:53

Gonen






  Kolejka była w drodze, Gonenowi nie pozostało nic innego tylko czekać. Usiadł po turecku i zaczął medytować czekając na kolejkę...
  -Pojedziesz pierwszy, spróbuję się trochę zrelaksować...- Powiedział do Seya...

Bartek - 2010-09-14 19:33:35

Seya



-No pewnie że jadę pierwszy. od burkną , po czym stanął przy łańcuchu i wpatrywał się w dół.

Lasard - 2010-09-17 13:33:09

Seya siadł na "ławeczce", na chwilę spojrzał w dół i puścił się. Wpierw wolno, później coraz szybciej zaczął zjeżdżać po linie. Poczuł na sobie pęd powietrza, sypiący śnieg uderzał go w twarz, pędził w dół na złamanie karku, budynek do którego się kierował rósł w jego oczach z niebywałą prędkością, po chwili już zauważył już przejście do którego się kierował, ten tak zwany "przystanek"- dość szeroki tunel ciągnący się przez cały wieżowiec, ze szczelnymi ścianami wybudowanymi ze wsporników. Zobaczył też Komimaru która najwidoczniej szykowała się by pomóc Szabrownikowi się zatrzymać- stała w rozkroku, pocierając ręce i szykując się by go złapać. Gdy ten wjechał do środka, uderzył stopami o ziemię, poczuł jak jego ciężkie buty trą o ziemię, a po chwili poczuł jak Komimaru złapała go z tyłu za łańcuch. Po parunastu metrach zatrzymał się mniej więcej w połowie budynku. Zszedł on z ławeczki i przygotował się by wraz z kobietą złapać kolejnego podróżnika. Następnie zjechał Tsubi a na koniec Gonen.
Gdy ta czwórka znalazła się na przystanku, Komimaru kazała im nie dotykać prętów i wiszących ławeczek. Po chwili przez pręt przeleciała jakaś iskra, a ławeczki same z siebie ciągnięte jakąś siłą powędrowały w górę, by po paru minutach wrócić wraz z siedzącym na wszystkich Skoczkiem.
Po krótkich oględzinach wieżowca do którego się kierowali, dokonanych przez członków P17 Skoczek oznajmił, iż można bezpiecznie zjechać na sam dół.
Tym razem zjazd zajmował trochę dłużej, gdyż te dwa wieżowce były od siebie trochę dalej. Kolejność byłą ta sama: Komimaru jako pierwsza, później Seya i Tsubi. Skoczek czekał aż wszyscy zjadą, a przed nim był Gonen...

Gonen


Byłeś przedostatni w kolejce. Wszystko wyglądało identycznie: pęd powietrza, śnieg uderzający w twarz, ławeczka kiwająca się na prawo i lewo, turkot zębatek nad głową... jednak w połowie drogi te uczucia zbladły, twoja głowę zajęło jakieś powątpiewanie, plecy przebiegł dreszcz, dłonie zaczęły Cię mrowić- coś było nie tak... Uczucie to nasilało się z każdą sekundą jak zbliżałeś się do wieżowca- coś z nim było nie tak... W końcu znalazłeś się w wieżowcu, a w twojej głowie huczało. Nim się zorientowałeś Skoczek też był na dole, a ty rozglądając się niecierpliwie, wiedziałeś, że coś wam grozi...

Greyu - 2010-10-12 21:50:50

Gonen






  Złapał Skoczka za ramię, ponaglił go, by ten sprzątnął urządzenie, na którym właśnie zjechali.
-Nie jesteśmy sami, szybko, trzeba powiadomić pozostałych.- Mówił szeptem. Popędził do reszty, między kamiennymi filarami, przekazując im złą wiadomość. Nie pamięta, żeby wcześniej zdarzało mu się wyczuwać zagrożenie, a może to tylko jego paranoja? Sny były okropne, jeszcze okropniejszym byłoby, gdyby odbiły się one na rzeczywistości. Jeśli coś takiego rzeczywiście miałoby miejsce, byłby o krok od utraty zmysłów...

www.ziro.pun.pl www.shinobidezain.pun.pl www.ssparta.pun.pl www.rapidracing.pun.pl www.wiedzminbpf.pun.pl