Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
Dante Capone
Offline
God of RPG
Cała drużyna:
- Jak to śledzony? Boże oni już widzą – głos profesora zdradzał przerażenie – Niestety nie będę mógł panom pomóc. I radziłbym wam opuścić Arkham dla własnego bezpieczeństwa.
Wstał od stołu i zaczął kierować się w stronę wyjścia z zajazdu. Przed wyjściem obrócił się jeszcze w stronę zaskoczonych mężczyzn:
- Powodzenia. – rzucił przez ramię i wyszedł.
Teraz dopiero mężczyźni spostrzegli, że profesor zostawił czytaną przez siebie książkę na stoliku. Z miejsca w którym skończył czytać wystawała kartka. Zgrabnym pismem napisane było na niej:
„Innsmouth, jutro wieczorem. Sam was znajdę”
Offline
Jack Martin
- Innsmouth? Gdzie jest Innsmouth? - zapytał reszty. Nie wydawał być zdziwiony, ani nie było to zadanie tonem pytającym. Bardziej to była mieszanka zdenerwowania i niechcenia. Ktoś się nimi bawił i nie podobało mu się to.
- Robimy kółka panowie. Naglę z sprawy potwora, który zabił moją rodzinę, przekształciło się w polowanie morderców Carlyle'a... a teraz bawienie się w chowanego. Nie mam mapy... Dante, czy któryś z twoich ludzi ma jakąś w samochodzie?
Offline
Dante Capone
Offline
Jack Martin
- Jesteśmy w tym gównie razem. Mam już dość uprzejmości. Chcę zasadzić temu gościowi co nami się bawi... kulkę między oczy. - powiedział podirytowany Jack. Jego natura, którą tak bardzo chował, a raczej jego gniew, wyszedł na zewnątrz. Nie chciał już być miły i spokojny. Miał dość.
Offline
Dante Capone
Offline
Artur McFeely
- Panie Marti, nie możemy pozwolić żeby emocje zaślepiły nasze działania. - powiedział trzymając książkę profesora. -Ta sprawa to czubek góry lodowej, dla tego proponuje odłożyć emocje na bok i działać roztropnie. Panie Capone, proszę zadzwonić do szofera i powiadomić go o naszym wyjeździe, Innsmouth jest położone jakieś pół dnia drogi od Arkham. To małe portowe miasto z tego co pamiętam.
Offline
God of RPG
Cała drużyna:
Już mieli udać się w stronę drzwi prowadzących do kuchni gdy wtem przez frontowe wejście ktoś wszedł. Młody gankster rozpoznawał ich świetnie gdyż kilka minut wcześniej już ich widział.
Pięc osób odzianych w czarne znoszone płaszcze. Teraz nie zakrywali już swych oblicz jak robili to jeszcze chwilę temu.
- Witajcie – odezwał się jeden z nich; wysuną się również przed resztę dobitnie uświadamiając im, że to on dowodzi w tej małej grupie
Teraz też dostrzegli, że jednym z nowo przybyłych była kobieta. Jej kruczoczarne włosy oraz delikatne rysy nadawały jej wygląd anielski.
- Przypuszczam , że możecie mieć coś za co ja i moi towarzysze – wskazał ręką na otaczające go osoby – jesteśmy w stanie wiele za to dać.
Offline
Dante Capone
Offline
God of RPG
Cała drużyna:
- Panie Capone my nie chcemy walczyć. Nie po to tu przybyliśmy. Chcieliśmy po prostu dobić z wami dobrowolnie targu. Niestety z tego co widzę panowie nieprzejawianą takiej chęci. No cóż następnym razem kiedy się spotkamy; a zapewniam panów, że do tego dojdzie może już to niebyt tak miłe spotkanie. – obróciwszy się, rzucił w kierunku swoich towarzyszy – Idziemy – po czym opuścili zajazd
Offline
Jack Martin
- My coś mamy? Ktoś tu jest cholernie źle poinformowany. Jak same poszlaki mogą być czymś? - odezwał się Jack z tyłu. Spoglądał tylko jak tamci idą drogą na zewnątrz.
Offline
God of RPG
Cała drużyna:
Powrót do „Pensjonatu Mamuśki” zajął im chwilę. Już po drodze zadecydowali, że zabiorą ze sobą wszystko co przywieźli do Arkham. Bądź co bądź przestawało tutaj być bezpiecznie gdyż tajemnicza sprawa zaginięcia ekspedycji Carlyle`a okazywała się być czymś więcej. Niestety żaden z nich nie potrafił na razie powiedzieć czym. Jedno było pewne, wielu osobom zależałoby zostawili ją w spokoju. Wydawało się również, że wszyscy wiedzą więcej od nich. Czyżby przegapili jakiś ważny szczegół w materiałach którymi dysponowali. Może pominęli coś ważnego co wtedy wydawało się im nic nieznaczącym szczegółem, a teraz mogło im pomóc w dalszym śledztwie. No i czego mogli chcieć tajemniczy nieznajomi którzy zaczepili ich w „Zajeździe Hibba”. Z każdym kolejnym krokiem zagłębiali się w to coraz bardziej. Jedna odkryta tajemnica ukazywała dwie kolejne których wcześniej nie dostrzegali. Jedno stawało się coraz pewniejsze, ten kto stał za tym wszystkim musiał być kimś znaczącym i potężnym . . .
***
Droga z Arkham do Innsmouth minęła im nader spokojnie. Ciekawe, że gdy byli w podróży NIK ani nic nie zaprzątało im głowy. W drodze dzięki informatorom pana Capona zdołali dowiedzieć się kilku szczegółów na temat tego tajemniczego miasteczka.
Według tego co zdołali się dowiedzieć miasteczko miało złą sławę. Spowodowane to było najprawdopodobniej tym, że w 1848 doszło tam do krwawej masakry której nikt nie umiał wytłumaczyć. Jedynymi ocalałymi był Obed Marsh oraz ludzie którzy się do niego przyłączyli. To właśnie wnuczek Obed`a - Robert sprawuje obecnie w tej rybackiej wiosce władzę.
***
Słońce chyliło się już ku zachodowi gdy ich oczom ukazało się miasteczko Innsmouth. Miasto było zabudowane bardzo ciasno. Budynki były brudne, obskurne, a okna zabite deskami. Z tego co zdołał im przekazać informator Dantego to handel w mieście opierał się głównie na rybach, znajdowała się tam również duża ilość złota (pochodzącego z nieznanych źródeł), sprzedawanego za granicę. Transakcje te nadzorowała rodzina Marshów. Pozostawało teraz tylko się gdzieś zatrzymać i czekać aż profesor się z nimi skontaktuje.
Offline