Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
God of RPG
Cała drużyna:
Innsmouth – Hotel
- Dobrze więc. Proszę iść zatem do góry po schodach. – wskazał ręką na stojące nieopodal schody – Na drzwiach do pokojów widnieją numerki -
-------------------------------
Dla przyspieszenia możecie sami opisać wystrój pokoi. Byle tylko nie było zbyt futurystyczne.
Offline
Jack Martin
Jack wziął swój klucz i ruszył. Pokój numer dziesięć był jego. W środku nie było nic, co mogłoby pocieszyć byłego policjanta. Łóżko, które powinno się zawalić w każdej chwili. Lampka olejowa na stoliku, jakaś szafa. Miał na szczęście okno i mógł wyjrzeć na miasto. "Tylko kilka dni" pomyślał.
Offline
Dante Capone
Offline
Artur McFeely
Gdy Artur otworzył drzwi pokoju jego oczom ukazało się nie wielkie pomieszczenie. Pokój był umeblowany bardzo skromnie, stare dębowe łóżko, mała szafeczka z lampą oliwną i ledwo stojąca komoda. Całość ociekała w blasku już zachodzącego słońca, przy starych wyblakłych już tapetach pokój był nie naturalnie pomarańczowy, co sprawiało wrażenia takiej dziwnej duszności i ciasnoty mimo sporej przestrzeni.
Offline
God of RPG
Jack Martin:
Innsmouth – Pokój
Jako, że pokój Jack`a znajdował się najbliżej schodów pierwszy do niego dotarł. Coś jednak mówiło detektywowi, że to portowe miasteczko jest inne niż wszystkie inne. Nie opuszczało go też przeczucie, że od samego początku dostania się tutaj ich poczynania są bacznie sprawdzane. Jakby ktoś bał się, że mogą odkryć coś lub może kogoś kto nie chce być odkryty.
Rozmyślania jednak przerwało mu coś, co znajdowało się na stoliku. Podchodząc już do niego, rozpoznał pożółkłą kartkę; podobną trzymał dziś rano w Zajeździe Hibba oraz drobne lecz staranne pismo profesora. Szybkie przejrzenie tekstu. Teraz już wiedział co ma robić.
Offline
Jack Martin
Jack nie chciał uwierzyć w treść listu, ale dziwne rzeczy się działy ostatnio. Wszystko może się zdarzyć, prawda? Nie wiedział dokładnie co robić z nim. Po godzinie czekania zdecydował.
Spokojnie przebywał z resztą do końca dnia. Nie mówił im nic o liście. Jedli, rozmawiali i rozejrzeli się po mieście. Gdy poszli spać, to Jack poszedł na spotkanie. Po północy? Niech będzie.
Offline
God of RPG
Cała drużyna
Innsomuth
Cały dzień spędzili razem. Nic jednak ciekawego się nie wydarzyło. Profesor się nie odezwał. Ciekawe co go mogło zatrzymać? Przecież powiedział im, że spotkają się właśnie tutaj.
Zwiedzanie tego opuszczonego przez Boga miasteczka też nie okazało się dobrym pomysłem. W kilkanaście minut po opuszczeniu hotelu z nieba lunęło. Można by pomyśleć, że nawet pogoda się od nich tutaj odwróciła. Cali przemoczeni wrócili do zajazdu.
Razem zjedli kolację, a później rozdzielili się do swych pokoi.
Jack Martin:
Innsomuth – Późna noc
Detektyw długo czekał aż wymogi pozwolą mu oddalić się od swych towarzyszy. Na półgodziny przed umówionym czasem spotkania, zaczął się zbierać. Jakby niebyło nie mógł przepuścić takiej okazji.
Dante Capone:
Innsomuth – Pokój
Młodego gangstera obudziło ciche stukanie do drzwi, które zaczęło narastać.
- Szefie? – za drzwi dobiegły ciche słowa – Słyszy mnie szef? Mam ciekawe informacje. Jeden z pańskich kolegów właśnie opuścił hotel. Wydawało się, że gdzieś bardzo się śpieszy.
Offline
Dante Capone
Offline
God of RPG
Jack Martin:
Innsomuth – Miasto
Miasto pogrążone było w ciszy. Z oddali tylko dochodziło ciche ujadanie psów. Jednak po chwili, która w tym miasteczku mogła wydawać się wiecznością i ono ucichło.
Budynki oraz droga którą obecnie zmierzał detektyw skąpane były w świetle księżyca. Zapewniał on akurat tyle światła by bez przeszkód można było podróżować. Teraz też dotarło do Jack`a że większość mijanych domów od dawna jest pusta. Świadczyły o tym zarośnięte trawniki oraz zerwane z zawiasów okiennice.
Na umówione miejsce spotkania trafił bardzo szybko. Uważał również by żadne wścibskie oczy go nie dostrzegły dlatego kluczył pomiędzy domami by zgubić nieproszone osoby które mogłyby go śledzić. Klify na których miało dojść do spotkania okazały się bardzo zwodniczym miejscem. Teren był podmokły, a jeden nieodpowiedni krok mógł okazać się ostatnim w życiu.
- Witaj Jack – odszedł do niego ciszy szept za niego – Miło mi że przybyłeś
Dante Capone:
Innsomuth – Miasto
Coś było nie tak. Tego gangster był na pewno pewien. Z początku śledzenie Jack`a było bardzo łatwe i nawet małe dziecko poradziłoby sobie z tym. Jednak po kilkunastu minutach detektyw znacznie przyspieszył oraz zaczął kluczyć pomiędzy domami. Na dodatek niewiadomo kiedy ani skąd nadeszła mgła która i tak pogorszyła kiepskie warunki które zapewniało światło księżyca.
Po pół godzinie Dante musiał przyznać się przed sobą, że zgubił detektywa. Pozostawało tylko jedno pytanie: Co było na tyle poważne by opuszczał on w środku nocy swój pokój oraz dla kogo lub czego zachował takie środki ostrożności?
Artur McFeely:
Innsomuth – Pokój Artura
Obudziło go ciche pukanie do drzwi.
- Panie Arturze – dochodziło za nich. Głos wydawał mu się skądś znajomy – Panie Arturze musimy porozmawiać. To jest bardzo ważne.
Offline
Artur McFeely
Artur wstał z łóżka i podniósł lampę oliwną stojąca obok na szafce. Odpalił ją, po czym podszedł do drzwi i natychmiast je otworzył.
-Co się dzieje ?! - odrzekł zdziwiony wpuszczając gościa do pokoju.
Offline
Dante Capone
Offline
Jack Martin
Jack ostrożnie szedł. Nie mógł pozwolić, aby ktoś go śledził. Musiał się spotkać z nieznajomym sam na sam. Miał nadzieje, że to będzie spotkanie sam na sam. Wziął oczywiście pistolet, za który mocno trzymał pod płaszczem. Nie chciał go użyć, ale pewno będzie musiał.
- Hmm? - odwrócił się Jack do tyłu wyciągając na wierzch pistolet. Nie miał zamiaru ryzykować.
Offline
God of RPG
Jack Martin:
Innsomuth – Spotkanie
Za prywatnym detektywem stał nie kto inny jak profesor Cowles. Wyglądał na przerażonego. Jego cera w świetle księżyca nabrała dziwnego bladego odcienia.
- Panie Martin – powiedział – może już pan schować ten pistolet. Mamy niewiele czasu, oni już są i tak w mieście. Broń na nic się zda z mocami które panowie przebudzili –
Dante Capone:
Innsomuth – Miasto
Kolejne minuty uciekały. Młodego przestępcę zaczęła dopadać już frustracja, gdy jego nadzieje na odnalezienie Jack`a się ziściły. Stał na południowym skraju miasta i na dodatek nie był sam. Towarzyszyło mu pięcioro nieznajomych, tych samych których kilka godzin wcześniej mieli przyjemność spotkać w Arkham.
Artur McFeely:
Innsomuth – Pokój
Za drzwiami stał nie kto innych jak profesor Cowles. Jego znoszone i poplamione błotem ubranie wisiało na nim jak worek po ziemniakach. Twarz wydawała się bardziej wynędzniała niż jeszcze kilka godzin wcześniej.
- Dzięki Bogu – wychrypiał – Pana jeszcze nie do sięgnęli.
Offline
Artur McFeely
Usłyszawszy te słowa Artur natychmiast odłożył lampę i zaczął się ubierać.
-Niech Pan opowiada! Co się stało ?! Jacy oni ?! - powiedział nie przerywając się ubierać, gdy tylko skończył wyją z walizki swojego Colta. Wyjął również zapasowy płaszcz, który podał profesorowi.
Offline