Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
God of RPG
PROLOG:
Kapłanka wirowała w tańcu wokół kręgu płomieni, śpiewnie recytując niezrozumiałe słowa pradawnego zaklęcia. Pomniejsi członkowie kultu, wyznaczeni na katów ani na chwilę nie przerywali składania krwawych ofiar , ziemia spływała krwią. Nagle zerwał się lodowaty wiatr. Przybrał on formę czarnego oparu, dobrze widocznego na tle nieforemnego, okrągłego księżyca. Odór rozkładu jaki uderzył w zebranych, niósł zapowiedź zła przekraczającego wszelkie wyobrażenie. . .
JACK MARTIN:
12 stycznia 1925
Po powrocie do domu czekała cię bardzo miła niespodzianka. Jedyna osoba i zarazem jeden z twoich starych przyjaciół, który wierzył od początku w twoją opowieść, znowu się do ciebie odezwał. Chociaż z tego co pisze wynikało, że sprowadzają go bardzo pilne sprawy, aż nazbyt pilne można by powiedzieć. Jednak początek telegramu ( załącznik 1 ) był dla ciebie szokujący. Znalazł coś?? Tak jak obiecał powiedział, że postara się czegoś dowiedzieć i dokonał tego. Znalazł informacjie które mogą wyjaśnić co lub kto stał za zamordowaniem twojej rodziny.
Offline
Jack Martin
Drzwi zatrzasnęły się za brunetem. Na łóżko rzucił swój długi brązowy płaszcz oraz kapelusz i ruszając do swojego krzesła przeglądał pocztę. Wszystko w porządku, oprócz tego jednego telegramu. Podrapał się po nieogolonej bródce zaciekawiony. Nie spodziewał się, że dostanie od niego wiadomość. Może jakiś przełom? Usiadł zmęczony wszystkim na krzesło i zarzucił do tyłu włosy, które mu opadły na twarz. Wyciągnął telegram i na głos przeczytał sobie pod światłem.
- Co planujesz, Eliasie... - zapytał się siebie i zaczął bawić się telegramem. Zaczął gryźć paznokieć z zdenerwowania, ale przypomniał sobie o innym wyjściu. Wyciągnął z paczki papierosa i zapalił. Trzy dni pomyślał patrząc na nocne życie miasta za oknem.
Offline
God of RPG
Jack Martin:
13 stycznia 1925
Ta noc przejdzie do jednej z najcięższych w twoim życiu. Nie potrafiłeś zmrużyć oka. Co i rusz wstawałeś by znów spojrzeć na telegram od Eliasa. Za wiele pozostawało jak dla ciebie niewiadomych. Chociaż może dzięki temu i inna rzecz przykuła twoją uwagę w telegramie. Ta „ekspedycja Carlyle`a” jesteś pewien, że już gdzieś słyszałeś to sformułowanie. Tylko nie potrafisz określić gdzie. Mogło to być jeszcze za spokojniejszych czasów. Gdy prowadziłeś jeszcze spokojne życie.
Offline
Jack Martin
Stukał telegramem o stół próbując namyślić się co robić. Po chwili popatrzył na półkę z książkami.
- Czarna Siła... - przeczytał na głos jeden z tytułów. Nie widział go z tej odległości, ale widział okładkę. Już wiedział co robić, ale poczeka aż będzie blisko południa. Nie ma co dzwonić o tej porze do Kensingtona.
Wszedł do łazienki i zaczął bawić się prysznicem. Był jedynym, który miał taki w okolicy. Spojrzał na rączkę i przypomniał sobie o przeszłości.
W dawnym domu też miał prysznic. Żona nalegała, że chce taki, bo to by przyspieszyło by kąpiel. Wolał sobie spokojnie poleżeć, ale dla kobiety jego życia zrobiłby wszystko.
Załączył zimną wodę i zaczął swoją krótką kąpiel. Po kilku chwilach nie wytrzymał i załączył ciepłą. Nie czyścił się mydłem. Po prostu spoglądał i pozwolił wodzie spłynąć po nim.
- Carlyle...
Gdy skończył swoje mycie już spokojnie mógł wyjść na dwór, po gazetę. Ubrał się w swój garnitur, zarzucił płaszczem i położył na głowę kapelusz. Właśnie miał zamknąć drzwi.
- O, pan Martin. Po gazetę się wybieramy? - usłyszał głos mężczyzny dobiegający z końca korytarza. Blok w którym mieszkał mógł pomieścić z kilka rodzin, więc to było naturalne, że kogoś spotka. Tym razem to był Henry Frolls, fryzjer.
- Dobry dzień. Do pracy, panie Frolls?
- W rzeczy samej. Do zobaczenia. - Frolls zszedł na dół, a Jack spoglądał cały czas na niego dopóki nie zniknął na parterze.
Kolejny kłamca? zapytał się siebie w myślach. Zamknął drzwi i ruszył w swoim kierunku.
Przy straganie z gazetami stał John. Już kilkanaście lat pracował przy gazetach i zna już Jacka. Co dzień przychodzi po gazetę i mieszka dosłownie kilka kroków obok.
- Nowa gazeta, John? - spytał kolegę, który właśnie rozcinał paczkę gazet.
- Mhm. - był małomówny, ale miły. Podał Jackowi gazetę, który zaczął ją przeglądać poszukując ciekawych informacji.
Offline
God of RPG
Jack Martin:
Trzymając w rękach nowiutkie wydanie „ Tu i tam w Nowym Jorku ”. I wtedy też przypomniał sobie. Przecież to właśnie w jednym z wydań tej gazecie spotkał się z tym dziwnym Carlylem. Było o nim strasznie głośno. W szczególności o jego tajemniczym zaginięciu. Czemu wcześniej na to nie wpadł. Stare wydania gazety, powinny wnieść trochę więcej światła na tą sprawę. Tylko co to może mieć wspólnego ze mną i moją rodziną??
Offline
Jack Martin
Pomasował się po brodzie przeglądając brukowiec. Po chwili, gdy już John stanął w swoim straganie to spojrzał na niego pytająco.
- Masz starsze wydania tego brukowca, prawda?
- Tak... a co?
- Na razie nic. Pokaż co tam masz.
John wyciągnął kilka niesprzedanych wydań gazety, które szybko Jack zaczął przeglądać w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji.
Offline
God of RPG
Jack Martin:
Przeglądanie starych gazet zajęło trochę czasu. Słońce leniwie zaczęło wspinać się po nieboskłonie. Zaczęło się zbliżać południe. Niestety w żadnym z wydań które posiadał John nic nie znalazłeś. Trzeba będzie odwiedzić miejską bibliotekę lub samą redakcje. W którymś z nich napewno powinny znajdować się wszystkie wydania tego nieszczęsnego brukowca.
Offline
Jack Martin
- I co? - spytał John zaciekawiony sytuacją. Jack przejrzał wszystkie gazety, ale nie znalazł nic co by zwróciło jego uwagę. Wyciągnął notes i zapisał adres oraz kontakt z redakcją. - Jakiś problem? - spytał ponownie i wybił Jacka z transu.
- Emm... co? A.. nic, nic. Szukam czegoś, ale widocznie musi być w innym wydaniu. Możliwe, że w starszym. Może posiadają go w siedzibie lub będzie w jakiejś bibliotece. Wezmę to stare wydanie... ma jeszcze nie rozwiązaną krzyżówkę. - ostatnie zdanie powiedział uśmiechając się i dając ćwiartkę. - Do zobaczenia, John.
Wrócił do swojego mieszkania na chwilę. Do jego listy "na dziś" doszła biblioteka i brukowiec, ale pierw Kensington. Wziął telefon do łapy i usiadł z nim na sofie. Zapomniał o jednym - o numerze. Wstając upadł mu na ziemie kapelusz, ale go nie podniósł. Podszedł do biurka, gdzie trzymał wszystkie ważne rzeczy. Otworzył pierwszą szufladę, w którym znajdywała się spluwa, a pod nią pliczek dokumentów. Położył broń na stole, a do ręki wziął dokumenty. Chwila przeszukiwania i znalazł telefon do znajomego.
Wracając podniósł kapelusz i położył koło siebie. Zadzwonił spokojnie do Kensingtona. Miał nadzieję, że będzie w redakcji.
- Witam. Nazywam się Jack Martin. Chciałbym porozmawiać z redaktorem Johanem Kensingtonem. Jeśli nie przypomina sobie mnie, to proszę powiedzieć, że jestem dobrym kolegą Jacksona Eliasa. - powiedział trochę jąkając się do sekretarki. Miał nadzieję, że będzie lub chociaż umówi się na spotkanie z Kensingtonem.
Offline
God of RPG
- Dzień dobry panu. W tej chwili pan Kasington nie może teraz rozmawiać. Jest obecnie na zebraniu i prosił by mu nie przeszkadzano. - głos sekretarki wydawał się bardzo miły. - Może coś przekazać??
Offline
Jack Martin
Pomasował brwi słysząc odpowiedź sekretarki. Nie był zbyt zadowolony.
- Tak. Jestem, jestem. Zamyśliłem się na chwilę. - niecierpliwa? pomyślał, ale to nie była ta odpowiedź. Mocną chwilę się zamyślił i nic nie mówił do telefonu. Nie przejmując się mówił dalej. - Proszę mu przekazać, że chciałbym z redaktorem porozmawiać w sprawie Jacksona Eliasa. Niech zadzwoni pod wieczór. Pewno wtedy będę w domu. Mój telefon to pięć, pięć, pięć. - podał kobiecie swój telefon i pełny adres. Sądził, że Kensington nie pamięta już go, a jak pamięta, to i tak lepiej się zabezpieczyć.
- Dziękuję. Do widzenia.
Pogoda była ładna, ale Jack jej nie zauważał. Był zamyślony. Zszedł właśnie do biblioteki. Słyszał rozmowy ludzi, którzy przechodzili obok. Wolał ich nie słyszeć. Miał własne problemy.
W środku przywitał go starszy pan. Okulary, siwe włosy. Brakowało mu laski, ale jeszcze potrafi chodzić o własnych siłach.
- Witam. Poszukuję starszych wydań "Tu i tam w Nowym Jorku". Gdzie mogę znaleźć? - próbował się uśmiechnąć, ale nie potrafił tego od dawna.
- Może jakieś się znajdą. Tam. Pomiędzy tamtymi regałami powinny być stosy starych gazet. - Jack podziękował i ruszył szukać.
Wziął stertę gazet i zaczął przeglądać.
Offline
God of RPG
Przeglądanie gazet zajęło Jackowi kilka długich godzin. W końcu jednak natrafił na to czego szukał kilka numerów z różnego okresu.
Pierwszą była informacja z 4 kwietnia 1919 roku:
Wieści z Nowego Jorku:
Roger Carlyle, milioner i bawidamek, którego wszyscy tu znają – albo przynajmniej wszyscy słyszeli – chce się cichaczem wymknąć z Jorku, żeby pooglądać prastare grobowce w Egipcie! Widzieliście zapewne panienki, jakie podrywa w nocnych lokalach. Niewątpliwie uda mu się wygrzebać kogoś – to znaczy COŚ - równie ciekawego z egipskich piasków.
Kolejnym znalezionym artykułem był ten z dnia następnego ( 5 kwietnia 1919 roku )
EKSPEDYCJA CARLYLE`A WYRUSZ DO ANGLI:
Wyprawa naukowa, prowadzona przez Rogera Carlyle`a , młodego playboya o którego fortunie krążą legendy, wyrusz dzisiaj do Suthampton na pokładzie luksusowego brytyjskiego liniowca „Sztandar Imperium”.
Wbrew wcześniejszym doniesieniom, przed udaniem się do Egiptu członkowie wyprawy zamierzają przeprowadzić pewne badania już w Londynie, w siedzibie fundacji Penhewa. Do Afryki wyruszą z miesięcznym opóźnieniem.
Czytelnicy pamiętają zapewnie gigantyczną fetę, którą dwudziestoletni dziś Roger wyprawił w dniu swoich osiemnastych urodzin w hotelu „ Waldorf – Astoria” . Od tego czasu nazwisko Carlylye kojarzy się głównie ze skandalami, ale w oczach mieszkańców Manhattanu młodzieniec nie stracił wrodzonego uroku.
Członkowie ekspedycji nie chcieli rozmawiać o celu swojej wizyty Egipcie.
POZOSTALI CZLONKOWIE EKSPEDYCJI:
Zastępcą kierownika wyprawy jest znany egiptolog, sir Aubrey Penhew. On również będzie sprawował nadzór nad wykopaliskami.
Doktor Robert Huston, psycholog z modnej ostatnio szkoły „freudowskiej” towarzyszy Rogerowi, by prowadzić niezależne badania starożytnych piktogramów.
Panna Hypotia Masters, którą w przeszłości łączyły z Carlylem bliskie stosunki, pełni funkcję fotografa i kronikarza ekspedycji.
Zaufany przyjaciel Rogera, niejaki Jack Brady, dzięki sporemu doświadczeniu ma służyć kierownikowi wszechstronną pomocą. Być może w Londynie dołączą dalsze osoby.
Niestety więcej nie zdołałeś doczytać gdyż bibliotekę trzeba był na noc zamknąć. Jednakże miły staruszek który wskazał ci drogę do regałów pełnych starych gazet pozwolił ci zabrać e w których natrafiłeś na wzmiankę o ekspedycji Carlyle.
Offline
Jack Martin
Nie mów hop dopóki nie przeskoczysz tak skomentował w myślach ostatnie zdanie artykułu. Nie był zadowolony z tego co znalazł. Więcej pytań niż odpowiedzi.
- Zamykamy. - wyrzucił Jacka z transu bibliotekarz. Dopiero teraz zauważył jak ciemno jest na dworze.
- Nosz! A ja czekam na telefon. - spogląda na stos numerów magazynów, które zebrał. - I jeszcze nie zrobiłem notatek.
- Może pan sobie je wziąć. Nikt ich nie przegląda.
- O. Dziękuję bardzo. Ratuje mi pan skórę. Mało czasu mam. - wstał i zaczął zbierać swoje rzeczy i gazety.
- Miłej nocy życzę. - tymi słowami pożegnał się z staruszkiem z biblioteki. Na dworze przywitał go deszcz. Widząc, że pogoda go nie lubi schował gazety pod płaszcz i zapiał się mocniej. Trzymając kapelusz ruszył do domu. Śmierdzi mi to pomyślał przypominając sobie to co niedawno przeczytał.
Przemoczony położył płaszcz na wieszaku i zamknął szczelnie mieszkanie. Nikt już go nie odwiedzi i chyba nie będzie wychodził. Oby.
Rozsiadł się z gazetami i notesem przy biurku i rozpoczął spisywanie istotnych informacji z reportaży.
- Hmm... chyba jeszcze żyją. - podrapał się po głowie. Coś tu nie pasowało, ale co. Za szybko odnaleźli sprawców? zapytał się sam siebie. Zanim mógł dalej o tym myśleć, to przypomniał mu się telegram, który dostał. - A niech cię szlag Jackson... chyba nie chcesz żebym z tobą ruszył do Kenii?
Offline
God of RPG
Na dworze rozszalało się istne piekło. Lekki na początku deszczyk przerodził się w prawdziwą burze. Niebo co chwila przecinała jakaś błyskawica. Wtem po pokoju rozległo się ciche pukanie. Spoczątku Jack`owi wydawało się, że coś mu się przesłyszało. Wtem pukanie powtórzyło się. Głośniejsze i bardziej wyraźne.
Chwile tylko zajęło dojście mu do drzwi i ich otwarcie. Stał za nimi nie kto inny tylko redaktor i zarazem szef Prospero Press, Jonah Keningston.
- Dobry wieczór, chciałeś się ze mną skontaktować Jack?? Co było takiego niecierpliwiącego zwłoki jak to określiła moja sekretarka?? -
Ostatnio edytowany przez Darth Misiekh (2010-04-01 15:30:13)
Offline
Jack Martin
Spokojne robienie notatek przerwała mu błyskawica. Podskoczył na krześle. Wstał z krzesła porzucając na tą chwilę pisanie i ruszył pod okno, aby pooglądać deszcz. Kochaliśmy deszcz powiedział do siebie przypominając żonę. Pamięta jak nocami siedzieli na sofie spoglądając na okno na które lawina wręcz kropli upadała.
Puknięcie do drzwi przerwało jego wspominanie dawnych czasów. Za drugim razem dopiero zrozumiał, że ktoś puka do drzwi.
- Już idę... - powiedział podchodząc do drzwi i otwierając. Trochę zdziwił, że Johan przyszedł do niego w takiej pogodzie.
- Dobry wieczór, Johan. Zabiorę ci płaszcz.
Gdy Johan usiadł już na krześle, to Jack podał mu telegram. Jak tylko go czytał, to położył przy nim jego notatki na temat wydarzeń oraz część numerów gazety.
- Jackson chyba ma zamiar się wpakować w niebezpieczną sytuację. Bardzo mi ta sprawa śmierdzi. Jakoś nie chce mi się uwierzyć, że tak łatwo odnaleźli sprawców... a ciał ważnych osób nie odnaleźli.
Offline
God of RPG
Keningston chwile przyglądał się podanym przez Jack`a notatkom.
- Również dostałem podobny telegram od Jackson`a . – Rozpoczął. Jego głos był cichy i spokojny. Idealnie komponował się z błyskami rozświetlającymi nocne niebo. – I też trochę poszperałem oraz ruszyłem moje dawno nie używane kontakty. Tak jak mówisz sytuacja ta śmierdzi na kilometr. Tylko co to może mieć wspólnego z tobą i twoja rodziną?? – Chwilę odsapnął by znów podjąć wypowiedź. - Udało mi się namierzyć siostrę Rogera, Erice. Mieszka niedaleko Nowego Jorku. Jeżeli byłbyś zainteresowany spotkaniem z nią mogę cię umówić jako jednego z dziennikarzy mojego wydawnictwa.
Offline