Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
Michael
Mężczyzna wciąż na klęczkach i spoglądając w dół na buty żołnierza, zaczął odpowiadać.
-Najpewniej tak. Nazywam się Michael i jestem zwykłym Szczurem. Ten tutaj... -wskazał na zwłoki doktora- ...obiecał nam schronienie i jedzenie, oraz zabrał nas jakąś furą z miasta. Byłem trochę podchmielony, więc się zgodziłem. Wtedy w aucie zasnęliśmy i obudziłem się tutaj.
Gdy mówił w jego głowie kołatały się inne myśli. Zastanawiał się co się z nim stanie gdy powie już wszystko co żołnierz chciał wiedzieć. Nie chciał umierać...
Ostatnio edytowany przez Lasard (2010-08-16 13:45:34)
Offline
Chuck
-Mathew, jak się tu znalazłeś? - spytał leżącego kumpla. Chuck cały czas był zły na siebie, wcześniej nigdy nie popełniał takich błędów. Zawsze widział dokładnie do kogo strzelał. Wściekłość na siebie samego narastała w nim z chwili na chwile.
Offline
Michael
Chuck
-Ja..Jak? Po...trzebo...wałem kasy...- Zaczął stękać z bólu. Steve operował go z niepełnym zestawem leków uśmierzających ból. Medyk się odezwał.
-Zamknij się facet, jak nadal tak będziesz robił rana otworzy się jeszcze bardziej, pogadać będziecie mieli czas, nie idziesz jeszcze do diabła.-
Michael
Greg zwrócił się do Luke'a i Bena.
-Idźcie kilka metrów przed nami, sprawdzać każdy zakamarek, nie możemy dać się zaskoczyć jeśli mamy eskortować kogokolwiek. Do dzieła.- Skontaktowałby się jeszcze z resztą załogi, byli jednak pod ziemią i krótkofalówka nie działałaby jak należy. Dean zaczął jeszcze majstrować coś w laboratorium. Pik-Pik-Pik.
-Hihihi...-
Luke i Ben ruszyli sprawdzając każdy korytarz. Greg po drodze kazał Michaelowi zabrać upuszczoną przez kaznodzieję broń wyborową. Michael nie za bardzo wiedział jak się tym posługiwać, ale wystrzelić pocisk czy dwa pewnie by dał radę.
Michael ogarniał wzrokiem wszystkie pomieszczenia, które mijali, widział wiele ciał w podobnych ubraniach, do tych, które miał ubrane na sobie fałszywy ksiądz. Pomieszczenia wyglądały niemalże identycznie jak ten, w którym był przetrzymywany. Kompleks laboratoryjny był bardzo masywny z pajęczyną kabli na ścianach i sufitach. Wreszcie na końcu długiego, idącego w górę korytarza ze schodami zobaczył słoneczne światło. Luke i Ben wypadli ze sporym impetem rozglądając się we wszelkich kierunkach. Gdy reszta drużyny wylazła na powierzchnię szczur dostrzegł ciężarówkę, przy której stało gotowych do wystrzału dwóch facetów.
-Biegiem, biegiem!- Krzyknął Dean, wszyscy popędzili do ciężarówki oddalonej o ponad sto metrów od wyjścia z bunkra...
Offline
Michael
Mężczyzna na rozkaz żołnierza podniósł karabinek z ziemi, obejrzał go i niepewnie chwycił kładąc wskazujący palec na spuście. Szedł między nimi nawet nie myśląc by próbować kogoś z nich zabić. Nie podobało mu się to co widział w innych pomieszczeniach.
Gdy wyszli na zewnątrz mężczyzna zabezpieczył broń naciskając jakiś cyngiel z boku, a potem wsadził broń do plecaka.
~Strzelać może i nie umiem, ale broni nie oddam, bo zawsze można ją gdzie opylić za trochę kasy.
Podbiegł do dwóch żołnierzy przy ciężarówce i stanął przy niej, nie będąc pewien czy ma wsiąść i jechać z nimi.
Offline
God of RPG
Bill:
Gdy tylko wałęsające się po ulicach dzieciaki spostrzegły nieznajomego od razu rzuciły się w jego stronę. Ich wynędzniałe buzie świadczyły, że życie w tym zrujnowanym mieście nie mogło należeć do najłatwiejszych.
- Daj coś do jedzenia! – przekrzykiwały się jedne przez drugie
Łowca przystanął na chwilę. Przed oczyma znów stanęły mu dawne czasy gdy potrafił się jeszcze uśmiechać. Pamiętał jak trudno było zdobyć pożywienie oraz czym jest głód dziecka. ~ Ja już jestem stary ale one to przecież nasza przyszłość ~ Ściągnął z pleców znoszony plecak i zaczął w nim czegoś szukać. W chwilę potem wyciągnął czerstwy i lekko spleśniały kawał chleba. Starając się równomiernie go podzielić, rozdał zebranej grupie dzieciaków.
Widzące to inne dzieciaki rzuciły się w jego kierunku:
- Daj coś jeszcze! – krzyczały
Jednak on już tego nie słyszał. Ruszył dalej by odebrać swą nagrodę.
***
Bill spokojnie czekał aż rozprawa dobiegnie końca. Gdy to nastąpiło podszedł do urzędnika który go wynajął.
- Oto twój dowód na to, że to cholerstwo nie żyje – położył głowę stwora na biurku
Offline
Daren
Offline
Michael i Chuck
Daren
Daren biegł ile sił w nogach w stronę najbiedniejszej dzielnicy. Kilka razy odwracał wzrok, czasem słyszał wystrzały, ale to nie w jego stronę były skierowane pociski... Konsekwencje jego, z pozoru najpoprawniejszego, wyjścia okazały się dużo bardziej brzemienne w skutkach. Bez problemu mógł domyślić się, że wszyscy niewolnicy, którzy stanęli na drodze (i nie tylko Ci) pościgu, zostaną straceni dla rozrywki tłumu.
Blaszane domki były coraz bliżej, gdy hałas tłumu na arenie ucichł, pojawił się inny, przyjemniejszy. Krzyki bawiących się dzieci docierały do uszu gladiatora. Wreszcie znalazł się w dzielnicy biedoty.
Bill
Radość w oczach stojących w okół stołu była nieopisana. Wreszcie ktoś zdobył się na odwagę pozbawić tego potwora życia.
-Niesamowite! Strasznie zapaskudził mi biurko! Oto 100 gambli, jak żeśmy się umawiali.-
Zaraz, zaraz Bill. Jak przyjmowałeś zlecenie obiecywali 200...
Offline
Michael
Michael podziękował skinieniem głowy Benowi za zabezpieczenie broni, a potem schował ją do plecaka. Następnie wszedł na pakę ciężarówki i usiadł pomiędzy dwoma żołnierzami, którzy nie byli tym raczej zadowoleni. Gdy doszło do eksplozji mężczyzna trochę tym zaskoczony schował głowę między nogi. Gdy się uspokoiło, odetchnął z ulgą. Potem samochód ruszył po nierównej nawierzchni.
Offline
Daren
Offline
God of RPG
Bill:
Spojrzał do worka który położył przed nim biurokrata.
~ Papierosy, woda, jedzenie . . . No jest prawie wszystko ~
- A gdzie alkohol i nowe buty? – rzekł – Przecież umawialiśmy się, że mają być razem z resztą towaru. Na dodatek widzę, że jest tego mniej niż było na początku ustalone. Ty chyba nie próbujesz mnie oszukać? Bo widzisz Stwórca nie popiera tego typu uczynków -
Offline
Daren
Offline
Bill
Daren
Szukasz domów? Znajdziesz ich tu zapewne pod dostatkiem. Ale wyobraź sobie, jakby ktoś wtargnął do twojego i tak już walącego się domu. Nie byłbyś zachwycony. Przyrost naturalny w tej dzielnicy był najwyższy, domki nie powstawały bez powodu, jeśli nie było potrzeby budować to nie budowano. Trudno tu o niezamieszkany domek. Możesz jednak zacząć utożsamiać się z tymi śmieciami. Stałeś się identycznym wyrzutkiem społeczeństwa co ci tutaj...
Michael i Chuck
Samochód buczał i obijał pasażerami o wszystkie ściany. Mathew był przywiązany, by w wyniku uderzenia nie otworzył sobie rany albo nie rozbił głowy. Chuck oczywiście całą podróż spędził w ciszy, zgaszony wcześniej przez Steve'a. Michael też nie zwracał na siebie niepotrzebnej uwagi. Jak to szczur, siedział i się nie odzywał.
Zbliżali się wreszcie do miasta, podróż trwała mniej więcej 2 godziny. Spotykali wreszcie inne samochody jadące w różnych kierunkach. Wjechali na drogę stanową nr 65 a na najbliższym skrzyżowaniu skręcili w lewo. W ten sposób wjechali do dzielnicy VIP'ów. Wspaniałe rezydencje rodem z Beverly Hills prezentowały się całkiem nieźle jak na swój wiek. Niektóre z nich były świeżo odmalowane, a na parkingach stały ekskluzywne Mercedesy i Chevrolety. Często bywali tutaj tacy jak oni, dobrze czy też źle wyszkoleni najemnicy byli potrzebni "szlachcie" niemalże cały czas. Zastraszanie, wyłudzenia, morderstwa, czy też jak w tym przypadku, zadania specjalne.
Zaparkowali wreszcie obok jednego z domów i wysiedli z samochodu. Greg kazał wszystkim wejść do rezydencji, z wyjątkiem Steve'a, który opiekował się rannym Mathew. Przed wejście stało oczywiście dwóch ochroniarzy uzbrojonych równie dobrze. Nie zatrzymywali ich, sprawa była priorytetowa i właściciel tego domu potrzebował jak najszybciej relacji z wypadu i, co najważniejsze, czarnej skrzyneczki, którą Dean dumnie trzymał w rękach. Gdy weszli do środka, Michaela zamurowało. Tylko on z tej grupy nie był tu wcześniej i to co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Całe wnętrze było jakby zakonserwowane aż do tego czasu. Nie było ani jednego śladu, który wskazywałby na to, że dom pochodzi z przed wojny, a tak właśnie było. Lokaj skierował ich do pokoju w prawym skrzydle, gdzie ujrzeli wielki plazmowy telewizor z włączonym nań filmem, wielką półką z płytami i pudełkami DVD, stylową skórzaną kanapę i mężczyznę pochłoniętego oglądaniem. Zauważył wreszcie grupę, która weszła do pokoju, wstał i odwrócił się do nich. Był to mężczyzna w wieku około 70-80 lat. Był murzynem a jego włosy były już całkiem białe. Chuck niezbyt pamiętał, kim on jest, za to Michael mógłby przysiąc, że gdzieś go wcześniej widział...
-Witam, siadajcie.- Wskazał na wielki stół z krzesłami w takim samym stylu.
-Oczekuję relacji z wypadu, Joe, proszę, przynieś gościom coś mocniejszego, a i powiedz Michelle, że wrócili.- Starszy lokaj wyszedł z pomieszczenia. Odezwał się Greg.
-Zniszczyliśmy bunkier, uwolniliśmy więźnia i mamy skrzynkę, tak jak się umawialiśmy.-
-Pokażcie ją proszę.- Dean postawił skrzynkę na stole i popchnął ją staremu murzynowi. Michael w międzyczasie rozglądał się po pokoju, zauważył wielką tablicę, na której na niebieskim tle napisane było białą czcionką "Yes, we can!". Na kolejnej ścianie powieszona była amerykańska flaga, gdzieś indziej oficerskie szable z 1850 roku. No i wielki obraz z wizerunkiem tego samego murzyna, ale w młodszych latach. Na dole, małym druczkiem na pozłacanej plakietce widniał napis, który z tej odległości nie był dla Michaela czytelny...
//
Po pierwsze, przepraszam za wolne odpisanie tym razem, postaram się, żeby to się więcej nie powtórzyło, Po drugie, Lasard jeśli masz jakieś pomysły kto to jest (a myślę, że wystarczająco dużo wskazówek dostałeś) to możesz to zamieścić w poście, ale wcześniej zapytaj się mnie, czy to rzeczywiście o niego chodzi.
Offline
Chuck
-Co z zapłatą? Możemy liczyć że dostaniemy tyle na ile się wcześniej umawialiśmy? - powiedział. Były to pierwsze słowa które powiedział najemnik od momentu wejścia do auta.
Offline
God of RPG
Bill:
~ O Wielki, dlaczego oni zawsze używają tego samego argumentu. Co my biedne owieczki twoje zrobiliśmy nie tak, że tak nas każesz? ~
Z ponurych rozmyślań wyrwały go błagalne spojrzenie kobiety
- Dobra – odezwał się w końcu – Możecie zatrzymać sobie te buty wraz z alkoholem. I tak jeżeli Pan pozwoli znajdę lepsze. –
Obrócił się, przerzucając po drodze worek z nagrodą i skierował się do wyjścia.
Offline
Daren
Ostatnio edytowany przez Bartek (2010-09-03 17:42:24)
Offline