Portal Społecznościowy Klubu "Chimera" Kędzierzyna-Koźla
Nawet gdy brał "kąpiel" wciąż miał na głowie swój kapelusz i chustę która teraz kleiła mu się do twarzy. Grifith chlusnął się po raz ostatni wodą, zmywając z siebie resztki krwi węża, po czym poprawił sobie chustę. Cały przemoczony ruszył z powrotem do karczmy, mijając po drodze ciało węża i 3 z 4 ludzi z którymi z nim walczył. Otworzył drzwi i wszedł do środka. W środku siedział tylko strzelec. Mężczyzna ruszył ponownie na górę gdzie wszedł do swojego pokoju i przebrał się w suche lecz identyczne ubrania. Potem zszedł na dół i siadł przy ladzie.
-Daj mi mocne Ale. -powiedział rzucając na ladę kilka sztuk srebra.
Offline
-Nie wiem jak wy panowie, ale ja tego sprzątać nie będe. Z uśmiechem na twarzy powiedział Andarfil.
Po tych słowach odwrócił się przy czym jego płaszcz zaczął delikatnie falować i ruszył w kierunku karczmy by dalej sączyć whisky.
Offline
- Witaj, Darrenie. Ten gad jest -- a raczej był -- morfem. Jako człowiek znany pod przezwiskiem Źliwęcha. Był magiem, stąd jego rozmiary. Jednak najważniejsze jest to, że Nie działał sam. Był jedynie wysłannikiem, zaś moim obowiązkiem, brzemieniem życia jest pokrzyżowanie wszelkich planów jego zwierzchników. Jeśli chcesz pomóc mi w wypełnieniu pewnej przysięgi, pójdź za mną. W drodze pytaj tych, którzy użyczyli swych ramion w walce ze Źliwęchem - zakończył Imril. Widząc, że na rynku zaczyna gromadzić się pospólstwo, a z jednej z uliczek na plac wypływał hałas zbliżających się żandarmów, udał się do karczmy w celu dokładniejszych oględzin wnętrza, kontuaru i tego, co za nim, skoro nadarzyła się okazja.
Ostatnio edytowany przez Huzar (2009-10-19 20:53:50)
Offline
- Kim zatem są jego zwierzchnicy? - powiedział wojownik ruszając z Lisem do karczmy. Zasiadł przy nowo-przybyłym i zamówił kufel piwa. Może tym razem nikt mu nie przeszkodzi w spokojnym piciu.
Offline
- Jeszcze nie tutaj... - wyszeptał zapytany. - Jest tu jakiś pokój do wynajęcia? - zawołał głośniej. Na ladzie wylądował mosiężny klucz. Obok niego poleciały monety, a na kluczu zacisnęła się dłoń Imrila. Rozejrzał się po karczmie. - Kto zacnym mężem zowić się każe, niechaj za mną podąży - powiedział niby do Darrena, jednak dość głośno, by usłyszeli go wszyscy w izbie. Potoczył jeszcze wokoło wzrokiem spod kaptura, po czym wszedł po schodach do przydzielonego pokoju.
Offline
Nagle do karczmy w chodzi niski przysadzisty krasnolud. -Hehehehe... Psia mać, dawać mi tu 6 kufli krasnoludzkiego piwa !! - krzyknął potrząsając zabłoconymi buciorami.
Offline
Kiedy drzwi były otwarte po kilku minutach wszedł wysoki mężczyzna z delikatnymi rysami twarzy ubrany w płaszcz wysokie skórzane buty a pod płaszczem z kapturem miał lekki a zarazem mocny pancerz, który pasował idealnie do jego ciała kolor włosów miał ciemno brązowy widać było że jest dość młody jak na swoja rasę. a upasa zwisały jeden miecz po lewej stronie a drugi po prawej miał też również kołczan z wybrakowana ilością strzał i troszkę zniszczony łuk przewieszony przez bok.
-Witam wszystkich
Ostatnio edytowany przez Bartek (2010-07-07 11:54:52)
Offline
God of RPG
Wtem po całej karczmie rozniósł się potężny huk. W koncie nieopodal kominka w kłębach pary ukazała się postać. Mężczyzna ów, ubrany był w starą zużytą szatę. Jego twarz oraz przygarbiona postawa wskazywały, że najlepsze swoje lata ma już za sobą.
- Chyba to jednak nie było zaklęcie na spętanie demona? – dostrzegłszy znajdujące się w karczmie osoby rozpromienił się – Przepraszam ale nie widzieli państwo dużego ognistego jegomościa który ciągle robił WRRGGGAAAHHHH?
Offline