Havoc - 2010-05-23 14:07:48

Kontynent Yvenna


Mapa Świata



Kraina jest w kształcie rombu. Na północy zima panuje. Wielkie, zimne i nie zbadane góry zwane Końcem Świata. Zachód skrywa ogromne połacie lasów, a zarazem największy i niezbadany las zwany Zgubnym Lasem. Na wschodzie jest dużo gór, ale nie są tak wysokie jak reszta. Natomiast znane jest z dużej ilości aktywnych i nieaktywnych wulkanów. Południe posiada dużą pustynie zwaną Odległe Ziemie. Nieprzygotowani szybko giną w ciepłych piaskach. Ostatnim miejscem krainy i najważniejszym jest Wielka Rzeka albo jak niektórzy mówią Dawca Życia. Jest to ogromna góra pośrodku krainy która jest źródłem wszystkich rzek na kontynencie. Kolejny niezbadany teren.
Ludność Yvenny to głównie trzy rasy. Ludzie, orkowie i krasnoludy. Istnieją również elfy, skragi oraz ogry.
Te istoty preferują różne miejsca. Ludzie duże miasta, ale mogą przebywać wszędzie. Orkowie pustynie i małe wioski w umiarkowany terenie. Krasnoludy głównie żyją w kamiennych fortecach w górach. Elfy preferują życie nomadyczne w lasach. Skragi, jaszczury z możliwością latania, podobnie jak orkowie uwielbiają pustynie. Ogry natomiast osiedlają się blisko gór.
Każda z ras posiada pewną cechę, poza wyglądem, która rozróżnia ją od innych.
Ludzie są wszechstronni. Potrafią przeżyć na każdym terenie i w każdych warunkach. Wystarczy dać im czas.
Orkowie to lud honoru. Wojownicy. W skrócie można powiedzieć, ale to będzie obraza. Są dobrodusznym ludem. Kiedy znajdą cie padniętego na pustyni, to pomogą ci jak tylko potrafią.
Krasnoludy to skryty lud. Nie dzieli się swoją wiedzą z innymi, a tylko handluje. Jest najbardziej znany ze świetnych pancerzy, broni i rzeźb w kamieniu.
Elfy to idealni łowcy. Lud lasów. Skragi są nomadami pustyni. Skryci. Rzadko osiedlają się w miastach i wolą wysokie budowle. Ogry są głównie samotnikami, ale można znaleźć kilka osad na kontynencie. Potężne istoty, ale nie są głupie, jak wielu sądzi.
Te oto rasy są głównymi, które są dość inteligentne, aby nadawać imiona. Znać języki. Uczyć się. Są jeszcze mniej znane rasy, ale żadna z powyższych ras nie szuka nich.
Polityka świata wręcz odciąga ich od nauki o miejscu gdzie żyją. Państwa-miasta wszędzie są. Walki o władzę. Żadne państwo się nie uformowało. Są zbyt skłóceni, aby działać razem. Jest kilka ważnych miejsc na kontynencie, które posiadają kontakt z innymi, nawet mniej zaludnionymi miejscami.
Zamek Rzeki, po środku krainy wielki zamek pod górą Wielkiej Rzeki się znajduje. Każda z ras tam posiada swoich przedstawicieli i najczęściej tam przesiadują bohaterowie krainy.
Orglast, pustynne miasto na południu, a zarazem jedyny jej port. Tutaj można znaleźć najwięcej towarów, ponieważ jest punktem pomiędzy portami. Z tego powodu, że północny ocean jest nie do przejścia z powodu zimnych wód i braku wiatru.
Derrak, port na wschodzie kontynentu, należy on do krasnoludów i rzadko kto z obcych ma do niego dostęp. Jest jedynym miejscem do którego mogą wejść i pohandlować spokojnie inne rasy. Jest też pod kontrolą innego miasta, Wielkiej Kuźni, dużego miasta krasnoludów, która znajduje się tuż przy wulkanie.
Port Znaron, jak nazwa wskazuje jest to miasto-port. Znajduje się na zachodzie i jest największym skupiskiem ludzi w krainie. Jest jeszcze jeden, ostatni port, Perła Handlu znajdująca się na północnym-zachodzie. Nazwa chybiona, ale to nie powstrzymuje ludzi tego miasta.
Ostatnim miejscem jest Cytadela Everhammer znajdująca się na północy. Można rzec jedyne stałe miasto w górach Końca Świata. Krasnoludy, które próbują szczęścia w tych górach rzadko spędzają dłuższy czas w jednym miejscu.

Zapomniałem jeszcze o jednej rasie. Najstarsza rasa, która pamięta początki długowiecznych elfów. Smoki. Te majestatyczne istoty głównie żyją samotnie, chyba że nadejdzie ich ochota na rodzinę. Nie ma ich dużo na kontynencie, ale nie wygląda, żeby ich zabrakło. Mało wiadomo o smokach, a to co już się wie to głównie plotki. Jedna z nich jest prawdziwa. Otóż smok, który osiągnie pewien wiek zaczyna zapadać w "sen". Zaczyna odchodzić od tego świata. Poszukuje miejsca spoczynku. Wiecznego spoczynku. Mówi się, że opuszczają kontynent, aby znaleźć to miejsce, ale to tylko plotka.

Witaj w świecie Smoczego Leża.

----------

Rok - 150.

Nasza akcja dzieje się w kilku wysokich górach zwanych Górami Granicznymi. Są położone przy pustyni Odległych Ziem. Z jednej strony czuć można umiarkowany klimat, a z drugiej już jest pustynia. Często kupcy wybierają te góry, aby przejść na pustynie lub z.
Rozpoczynamy wysoko w tych górach, gdzie kiedyś znajdywało leże starożytnego smoka. Teraz jest opuszczone i przebywają tam trzy smoki. Opuszczone przez rodziców tuż przed ich Odejściem. Zostało im tylko tysiąc sztuk złota. Co zrobią to już ich sprawa.
Największym "zagrożeniem" dla smoków jest forteca Ostatniego Blasku, położona jeden dzień lotu na południe. Podobno jest to silnie ufortyfikowane miejsce orków.

Bartek - 2010-05-24 17:33:30

Bryliant



Zwinięty dotychczas biało śnieżny smok wyprostował się i usiadł w rodzinnym legowisku nie czuł się zbyt dobrze ponieważ dokuczało mu słońce, które świeciło na niego po chwili namysłu ozwał się do swoich braci

-Bywjcie zdrów bracia ja lecę poszukać sobie chłodniejszych miejsc do zamieszkania, potem zabrał swoją część majątku i wystartował kierunek obrał w stronę lodowych gór, kiedy tak przelatywał nad wioską widział jak jedni ludzie mordują drugich po przez chęć zdobycia pieniędzy i nowego terytorium. Nagle jedna z największa z chat stanęła w płomieniach. Zniżył lot, i kiedy to uczynił swój majątek schował w wielkim stogu siana uczyniwszy to znowu wzbił się w powietrze podleciał tak aby nikt go nie zauważył i szybko przemienił się w człowieka, o normalnym kolorze skóry i błękitnych oczach oraz białych jak śnieg stojących włosach stojących w górze. Podbiegł do palącej się chaty gdzie ludzie krzyczeli że tam jest dziecko, niczym się nie przejmując wskoczył w płomienie a za pomocą swojej magii którą skoncentrował w dłoni, dotkną  ostatniej zdrowej jeszcze choć już podpalonej belki,  kiedy dotknął jej ogień zaczął znikać a chata zaczynała pokrywać się delikatnym szronem a ludzie którzy byli wokół niej poczuli zimno. Jak ogień zgasł Bryliant podszedł do dzieci i wyciągnął powoli rękę aby nie przestraszyć dziecka i powiedział łagodnym głosem -Nie bój się, już ci nic nie grozi. Choć ze mną znajdziemy twoją matkę. Po tych słowach uśmiechną się...

Greyu - 2010-05-25 21:00:48

Chalantar






  Jednym ze smoków w legowisku był Chalanthar. Brązowy smok z pomarańczową brodą. Gdy stoi na wszystkich czterech łapach ma około 4-4,5 m wzrostu , długość to przedział 6-7 m. Miał duże , srebrne oczy oraz szerokie , błoniaste skrzydła. Od swoich braci Chalanthar bardzo się różnił. Jako jedyny z nich wolał piaszczyste równiny od zimnych gór. Jednak nie tylko tym się różnił. Podczas gdy Victhor i Bryliant szerzyli pokój , Calanthar mordował bezbronnych wieśniaków. Jedynie ze swoim czarnym bratem się dogadywał. Jego domeną była pustynia , więc właśnie tam chciał się udać.

  Wyszedł przed jaskinię znajdującą się wśród wysokich gór po środku kontynentu i poleciał na południe , czyli na pustynię. Dla niedoświadczonego bohatera bądź smoka pustynia nie kryła niczego poza kilkoma miastami portowymi i hałdami piachu. Calanthar widział jednak dużo więcej poza piaskiem i kaktusami. Szukał starożytnych ruin gdzie mógłby zbudować swoje imperium. Nie powinno być to trudne bowiem na owej pustyni kryło się wiele ruin starożytnych cywilizacji.

  Dotarł na pustynie. Na północny-wschód od miasta portowego Orglast znajdowało się spory kompleks świątynny wymarłego już ludu. Postanowił , że osiedli się właśnie tam. Po środku kompleksu znajdowała się wielka , wielopoziomowa , zbudowana z pomarańczowej skały piramida. Była ogromna , nie tworzyła jednak czworościanu , piramida była "ścięta" tworząc wielki plac na samej górze piramidy. ~To świetne miejsce by dowodzić~ Stwierdził. Piramida otoczona była to większymi to mniejszymi domkami. Cały kompleks był jednak zbudowany zgodnie z zasadami symetrii.  Widać , że cywilizacja , która żyła tu setki bądź nawet tysiące lat temu była wysoko rozwinięta. Zbudowane były nawet akwedukty by dostarczać wodę do większości domostw. Z punktu obserwacyjnego jakim była piramida można było również dostrzec kwadratową arenę. Posiadała wiele miejsc siedzących i jedno dużo większe - najwyraźniej dla kasty przywódców. Na zachód od całego miasta były niewyeksploatowane kopalnie złota. Dziw bierze , że nikt wcześniej tu nie zawitał by takową wyeksploatować. Woda do akweduktów mogła być dostarczana z tutejszego źródła , które teraz było skierowane w inną stronę , wystarczyło przesunąć parę kamieni by rzeczka trafiała znów do akweduktu. Wszystko to otoczone było sporymi , piaszczystymi górami. Do doliny tej można było dostać się tylko przez ogromną , kamienną bramę , wypełniającą lukę w górach. -Wspaniale-

  Do rozruchu tak wielkiego miasta potrzebni byli ludzie. Chalanthar pośpieszył więc co Orglastu , by zyskać popleczników. Przybrał postać człowieka i wszedł do miasta. Miasto zatłoczone było przez różnorakie rasy , jednak orkowie i ludzie dominowali w tym społeczeństwie. Chalanthar szybko poszukał jakiejś mównicy. Gdy ją znalazł , zwrócił na siebie uwagę rzucając złotymi monetami w pokaźny tłum. Stanął na podwyższeniu , upewnił się , że ludzie go słuchają i zaczął swoją przemowę. -Witajcie! Na imię mi Chalanthar i jestem właścicielem ziemskim. Chcę zaludnić moje włości , obiecuję dobrze płatną i lekką pracę , wodę i żywność , niskie podatki , miejsce zamieszkania! Jeśli nie masz perspektyw w tym mieście , przenieś się do mnie! Wszystko co musicie zrobić to spakować się i przenieść się do starożytnego , świątynnego kompleksu na północny-wschód stąd! Nie jestem kolejnym szlachcicem , którego obietnice to tylko czcze gadanie! Rozpoczniemy szlaki handlowe , zarówno morskie jak i lądowe!-Ludzi zbierało się coraz więcej , już teraz widać było , że kilku z nich zaczyna przygotowywać się do drogi. Chalanthar cały czas gestykulował całym ciałem. -Gwarantuję również rozrywkę!- Chalanthar w swojej ludzkiej wersji , był wysokim , dobrze zbudowanym mężczyzną. Włosy średniej długości były koloru skóry smoka. Miał brodę i zarost. Ubrany był w piękne szaty. -A teraz! Czym prędzej udajcie się na północny-wschód do Chalantharii! Niech żyje dobrobyt!- Tłum wiwatował i zbierał się do podróży , wyszedł inną bramą niż wcześniej , poleciał do swojego nowo-powstałego państwa...

150 lat 14 dni

Havoc - 2010-05-25 21:46:01

Orglast
(Greyu)



Tłum nie chciał uwierzyć w to co mówi człowiek. Cześć nawet zaczęła rozmawiać o przeprowadzce.
Najbardziej był zainteresowany jeden człowiek. Był ubrany jak typowy człowiek pustyni. Nawet chusta zasłaniała część jego twarzy, a przy pasie miał dwa pięknie zdobione sejmitary. Gdy tylko Chalantar miał zamiar opuścić miasto, to go zatrzymał.
- Tak szybko nas opuszczasz dobrodzieju? Może zostaniesz na dłużej... jestem Abhar Mu-Rahn.

Greyu - 2010-05-25 22:07:25

Chalanthar






-Witaj , wielce jestem rad , że nazywasz mnie właśnie w ten sposób. Sprawy gonią , ale może mogę zostać jeszcze parę godzin.- W Orglaście był już około 2 godzin , zostało mu jeszcze 10-11 godzin w formie ludzkiej. Jakby teraz tak poprostu się zmył , wydałoby się to podejrzane. Zmierzył wzrokiem człowieka , który przedstawił mu się jako Abhar Mu-Rahn. Zdobione sejmitary mogły wskazywać równie dobrze na bohatera jak i na bardzo zamożnego człowieka , przywódcę jakichś wojsk bądź też władcę całego Orglastu. Musiał być teraz bardzo ostrożny.-Jaki jest powód , dla , którego zatrzymujesz mnie w porcie panie?-

Lasard - 2010-05-25 22:13:11

Staldrog, rok 150



W cieniu Gór Granicznych leży bulgoczące bagno, a w nim stare ruiny, porzucone przez ludzi wieki temu. Ponad korony martwych drzew wystaje duża kamienna baszta, a na niej wyleguje się bestia z najgorszych ludzkich koszmarów- wielki jaszczur o skórze pokrytej czarnymi jak smoła łuskami i z wielkimi błoniastymi skrzydłami. Choć nie tak duży jak wiele innych z jego gatunku, jego wygląd przerażał bardziej niż niejeden ze starszych smoków. Z podniesioną wysoko głową, na długiej szyi wyglądał zza konarów w dal, najdalej jak potrafił, jednak na horyzoncie wciąż widział tylko drzewa, choć już zdrowe, z zielonymi liśćmi je pokrywającymi. Z długiego pyska i nozdrzy Staldorga wylatują co chwilę obłoki ciemno zielonej pary. Nie mogąc dostrzec nic na horyzoncie, w dół spojrzał gdzie po placu treningowym starej twierdzy stały dziesiątki jego popleczników; choć głupich i zniedołężniałych to przydających się w wielu sprawach. Gnijące i rozpadające się zwłoki ludzi i nieludzi, obudzonych po śmierci przy użyciu czarnej magii, czekały teraz w bezruchu na rozkazy swego pana wydając z siebie pomruki i pojękiwania.

Jego słuch wyłapał nagle jakiś dźwięk w górze, a gdy obrócił głowę by się temu przyjrzeć zobaczył, że wysoko na niebie, tuż nad jego legowiskiem lecieli dwaj jego kuzyni trzymając w szponach duże skrzynie ze skarbami- Bryliant, którego choć uznawał za słabeusza pomagającego rasie winnej służyć smokom, to starał się z nim utrzymywać pokojowe stosunki, gdyż nie zamierzał krzywdzić nikogo z własnej rodziny; i Chalantar, będący bliżej jego sercu, gdyż mieli podobne ideały, choć ich sposoby dążenia do wypełnienia ich znacznie się różniły: Chalantar palił wioski, zabijał wieśniaków i zdobywał "sławę" strasząc w ten sposób ludność, a on wolał walkę partyzancką- zdobywanie informacji o wrogu, szantażowanie go, przeciąganie na swoją stronę czy to z jego własnej woli, czy przez zabicie i zmianę w nieumarłego, ciche likwidowanie króla, próby przejęcia jego miejsca. A jeżeli to nie poskutkowało to straszenie ludności żywymi trupami, a potem doprowadzanie do zamieszek, osłabianie ich woli i sił, i dopiero wtedy atakowanie, w momencie ich największej bezsilności.

Bestia podniosła się na nogi, rozpostarła skrzydła i wzbiła się w powietrze; unosiła się coraz wyżej i wyżej, na początku nie spuszczając z oczu swoich kuzynów, a potem skręciła i poleciała w stronę gór, do legowiska Victhora do którego czuł podobne uczucia jak do Brilianta, choć łączy ich więcej cech wspólnych- chce panować i zdobyć siłę, choć za bardzo spoufala się z ludźmi, trochę dziwny, ale to w końcu członek rodziny. Staldrog chciał dowiedzieć się od niego, z jakiegoż to powodu dwaj z czwórki smoczych mieszkańców Gór Granicznych, gdzieś odlatują.

Havoc - 2010-05-25 22:16:27

Orglast
(Greyu)



- Czekam... aż odlecisz. - po tych słowach się zaśmiał i odszedł w tłum. Mimo iż oczy Chalanthara wskazywały, że zniknął w tłumie, to nadal czuł, że jest w pobliżu.

Greyu - 2010-05-25 22:22:37

Chalanthar






  Nie dobrze...Bohater , jednak nie wykorzystał okazji by zlikwidować smoka. Prawdziwy przeciwnik...wkońcu mu się jakiś trafił , a może uda się przekabacić go na swą stronę. Musiał mieć się na baczności. To okazja żeby pobawić się z tym bohaterkiem.

  Przejście na drugi koniec miasta zajęło mu około pół godziny. Nie chciał dać Abharowi satysfakcji , a przy okazji zdobyć więcej zwolenników. Znalazł kolejną mównicę i wygłosił podobne kazanie...

Havoc - 2010-05-25 22:41:59

Orglast
(Greyu)



Uczucie, że Abhar śledzi go minęło. Chalanthar mógł wreszcie spokojnie działać, ale nie wiedział czy ktoś jeszcze przygląda mu się na ręce. Mogą się pojawić bandyci, którzy z chęcią pójdą na jego ziemie po jego skarby.

Bartek - 2010-05-26 07:45:46

Bryliant



Po pewnym czasie wyszedł z chaty trzymając za rękę dziecko, kiedy wyszedł zakrzyknął :
-Czyje to dziecko jest, proszę o szypkie przybycie nie mam zbyt wiele czasu !-




Rok 150 dzień 1 godzina 13

W cile człowieka miał eszcze zostało 10-9 godzin.

Bartek - 2010-05-26 15:54:57

Bryliant



Spojrzał na chłopca i powiedział :

-Ja muszę już iść ale obiecaj mi jedno że wyrośniesz na wspaniałego rycerza i będziesz bronił swojej wioski oraz swojej rodziny.

Dzieciak kiwną tylko głową i pobiegł bawić się z rówieśnikami, poszedł w stronę siana za której wyszedł jako człowiek i kiedy znalazł się za nią przemienił z powrotem w smoka poleciał po swój kufer, który był ukryty w drugiej hałdzie siana, spokojnie wyciągnął go i wzbił się wysoko żeby nikt go nie widział i poleciał dalej na północ kiedy tak leciał widział pod sobą lasy oraz mniejsze wioski, pola a oprócz pól, ludzi którzy polowali na smoki i właśnie jeden z tych ludzi odciął głowę jednemu z leśnych smoków. Widząc to aż łzy stanęły mu w oczach, ale nie chciał się narażać a poza tym zobaczył już czarne zarysy lodowych gór. Przyśpieszył lotu i kiedy dolatywał zauważył na samym szczycie piękne ruiny starego zamku. Były idealnym miejscem na założenie nowej siedziby dla swojego imperium, kiedy wylądował zszedł do najciemniejszej komnaty i tam ulokował swój majątek. A słońce zaczęło chylić się  powoli ku zachodowi.

Rok 150, dzień 15

Havoc - 2010-05-26 17:03:36

Ruiny Lodowego Czerepu
(Bartek)



Bryliant gdy nadlatywał pod fortece widział kogoś przy jej wrotach. Dwunogi. Niski. Broda. Krasnolud stał przy tej bramie i coś sprawdzał. Nie wyglądał na wojownika. Nie posiadał broni przy sobie, a jedynie ciepłe ubranie i parę okularów na twarzy. Najwidoczniej był zajęty tym co robi, ponieważ nie usłyszał jak nadlatuje Bryliant i ląduje w przedsionku.
Brama była zamknięta, więc krasnolud nie mógł wejść do zamku.

Greyu - 2010-05-26 19:31:50

Chalanthar






  Po skończeniu wykładu w drugim punkcie , postanowił znaleźć jeszcze jeden , powędrował na plac targowy , gdzie również obiecywał złote góry dla tych , którzy pójdą w jego ślady , po wszystkim musiał już zwijać się do twierdzy.

Rok 150, Dzień 14

Huzar - 2010-05-27 15:28:02

Victhor




Był dzień. Piękny dzień, słońce świeciło mocno, a jego promienie wpadały przez zwężony, choć nadal ogromny otwór będący wejściem do o wiele większej jaskini. Światło wdzierało się przez wejście - będące nieco powyżej poziomu podłoża wewnątrz - oświetlając całą grotę, a w niej trzy kształty naprawdę dużych istot. biały, brązowy i mosiężny, jak chcą smokolodzy. Tylko ten miał podniesioną głowę. To wyglądał przez wejście, to skłaniał głowę w zamyśleniu, to kiwał nią w takt myśli. Biały Bryliant i brązowy Chalantar spali w tym czasie, czy też udawali sen. Tak mijały spokojnie kolejne godziny. Słońce wędrowało po nieboskłonie, a plama światła przesuwała się po skałach. W pewnym momencie zaczęła wpełzać na ogon Brylianta. Mosiężny Victhor zaczął się mu przyglądać z zaciekawieniem. Minęło kilkanaście minut, w czasie których najpierw raz, potem drugi, a później coraz częściej słychać było zirytowany pomruk białego smoka. Wreszcie ocknął się i poderwał na nogi z rykiem, zezłoszczony. Obudził tym Chalantara, który szybko uniósł i wygiął szyję. Bryliant stwierdził, że nie wytrzyma dużej. Poszedł gdzieś wgłąb jaskini, skąd po chwili doleciał szum. Bryliant znów pojawił się w świetle. Wyleciał na swych potężnych skrzydłach, w przednich łapach trzymając kufer z resztką majątku, niegdyś należącego do ich rodziców. ~Cóż... Zdobyli, żyli, wydali... Dobrze chociaż że nam coś zostawili... Tak, przeżyli chyba dobre życie...~ tak myślał Victhor, patrząc za oddalającym się Bryliantem. Nagle podniósł się Chalantar. Również poszedł w ciemność. Po chwili wyszedł z niej, ale się nie zatrzymał. Szedł dalej, dumnie i majestatycznie. Nie odezwał się, nie spojrzał nawet w stronę ostatniego leżącego smoka. Wspinając się trochę, wyszedł przez otwór na szeroką, skalną półkę. Wtem ugiął nogi i wybił się silnie. Machnął skrzydłami i odleciał. Victhor został sam. Wróciła naturalna cisza. Smok długo patrzył za braćmi, zatopiony w myślach. Wiatr szumiał między wąskimi prześwitami w skałach, pył mienił się w promieniach słońca. Nie było słychać śpiewu ptaków. W końcu to Smocze Leże.Tu nie jest bezpiecznie. Wtem Victhor nagle szarpnął głową. Usłyszał szum, a po chwili wejście do jamy przesłonił ciemny kształt.
- Witaj Staldrogu, trzeci bracie. Chalantar i Bryliant właśnie odeszli. Nie spodziewam się, by mieli szybko wrócić. Jednak zostaję ja. Co cię sprowadza? - mimo lekkiej niechęci do zamiłowań brata, Victhor zawsze starał się być wyrozumiały. Choć spodziewał się, że mu się to nie opłaci, po prostu taki był. Wciąż patrzył na smukłą sylwetkę czarnego smoka. Gestem przywitania i zaproszenia - delikatnym kiwnięciem głową - zaprosił go do środka.

Lasard - 2010-05-27 16:43:13

Stadrog


Wielki czarny smok wylądował powoli w jaskini. Wpierw dostrzegł sylwetkę Victhora, a potem usłyszał jego słowa. Nie skorzystał z zaproszenia tylko usiadł na brzegu jaskini.
-Ile to już razy prosiłem byście nazywali mnie kuzynem, a nie bratem? -powiedział spokojnie, a jego głos niósł się echem po jaskiniach- Jesteśmy tej samej rasy, lecz różnimy się. Jakby to powiedzieli ci głupi ludzie: jesteśmy innej barwy. Ja jestem czarnym smokiem a ty brązowym czy innego pokrewnego koloru. Brat to ktoś tej samej barwy. -odwrócił głowę i spojrzał za horyzont, dwa pozostałe smoki powoli znikały mu z oczu- Chciałem dowiedzieć się od Ciebie czemuż Bryliant i Chalanthar odlatują, ale najwyraźniej i ty tego nie wiesz. Cóż, cieszę się że przynajmniej ty tu zostajesz. Będę się musiał później dowiedzieć gdzież oni się osiedlą. Obu na szczęście nie trudno będzie znaleźć- wystarczy popytać o bohaterskie czyny, lub wypatrywać spalonych i zrujnowanych wiosek. Znów moje plany się komplikują...- ostatnie słowa wymówił z gniewem.

Greyu - 2010-05-28 17:35:26

Chalanthar






  Ostatnie przemówienie skończone. Zauważył , że znów kilka rodzin już zaczyna się pakować. Powędrował przez boczną bramę na nieuczęszczany trakt. Znalazł pagórek , za którym mógł się skryć i ponownie przybrał sylwetkę smoka.
  Lecąc starał się obrać okrężną drogę by nie zostać zauważonym przez jego nowych mieszkańców. Od czasu do czasu znajdywał na pustyni małe obozowiska , niektóre z nich tworzyli ludzie , wyraźnie wrogo nastawieni do smoków. Na szczęście , nim zdążyli przygotować broń , Chalanthar już dawno znikał z ich pola widzenia.
  Po paru dniach dotarł do swojej siedziby , szczęśliwie dotarł tu przed innymi mieszkańcami. Usiadł na swoim ulubionym w tym mieście stanowisku i czekał...

150 lat 18 dni

Huzar - 2010-05-28 23:03:33

Victhor




Uśmiechnął się i mruknął wesoło.
- Wszyscy pochodzimy od pierwszego smoka, który narodził się z żywiołów. Lecz wedle woli. - odpowiedział trochę filozoficznie. Zamyślił się... Nagle drgnął.
- Sam odpowiadasz na własne pytania. Tak, prawdopodobnie odlecieli w poszukiwaniu nowych gniazd. Co do mnie, jeszcze nie zdecydowałem. Chcę obejść pobliskie ziemie. Wtedy postanowię, czy odejdę. O planach mówisz? Może więc się nimi podzielisz? Bracie? - kiedy mówił, ruszał raz łapą, raz głową, to ogonem. Tak miał w zwyczaju. Ostatnie słowo dorzucił, jakby niezamierzone, filuternie, z wesołym błyskiem w oku.

Bartek - 2010-05-29 22:59:15

Bryliant



Zszedł do komnaty, w której ukrył swój skarb kiedy otworzył skrzynie i przemienił się w człowieka, do sakiewki zabrał ze dwieście złotych monet. Kiedy zamkną skrzynię wszedł do głównej komnaty a tam były wielkie drzwi podszedł do nich i spróbował najpierw je otworzyć kiedy mu nie wyszło cofną się kilka kroków aby nabrać rozpędu, pobiegł i kopną w nie z oby dwóch nóg i nagle lód zaczął pękać. Bryliant postanowił że dzisiaj otworzy te drzwi i używając swojej smoczej siły, złapał za uchwyt i pociągną lód pękł a drzwi otworzyły się, kiedy wpadło światło do środka troszkę oślepiło Brylianta ale na szczęście nie musiał zasłaniać oczu ręką. Kiedy wyszedł zobaczył trakt wiodący w duł gór. Zamkną  drzwi i  kiedy schodził  coraz niżej zaczynało brakować śniegu i chłodu a lud zastąpiła zielona porośnięta kwiatami trawa, wtem Bryliant dojrzał ludzi, którzy znowu chcą zabić smoka. Jeden z nich już miał wykonać pchnięcie w serce, ale poczuł przenikliwy chłód a kiedy się odwrócił zobaczył Brylianta, który był wściekły i powiedział :

-Zostaw tego smoka w spokoju albo poznasz gniew lodu !
 

pozostały czas bycia człowiekiem 11 godzin
Rok 150 dzień 15.

Havoc - 2010-05-30 12:15:14

Ruiny Lodowego Czerepu
(Bartek)



Krasnolud obudził się i szybko pobiegł na drugą stronę zamku, aby sprawdzić co się dzieję. Spóźnił się i zobaczył jak Bryliant w ludzkiej formie schodził na dół.
Przez całą drogę w dół Bryliant czuł, że go ktoś śledzi.

Gdy przemieniony smok krzyknął na grupkę ludzi, którzy mordowali smoka, to się krasnolud odezwał.
- Czemu panie bronisz smoka?

Bartek - 2010-05-30 13:08:28

Bryliant



Odwrócił się do krasnoluda i rzekł :

-Cóż smoki to majestatyczne i magiczne stworzenia i muszą być pod ochroną a jest ich już niewiele a po za tym są bliskie memu sercu.

Havoc - 2010-05-30 13:25:28

Ruiny Lodowego Czerepu
(Bartek)



Krasnolud zaczął gładzić swoją brodę przyglądając się Bryliantowi.
- Bliskie twemu sercu, panie? Interesujące. Może pan rozwinąć myśl? O co panu chodzi?

Bartek - 2010-05-30 13:57:17

Bryliant



Chwilę się zamyślił i powiedział:

-Są bliskie memu sercu drogi krasnoludzie ponieważ, kiedyś pewien smok uratował mnie przed śmiercią oddając życie za mnie a kiedy konał, przysiągłem mu że będę jak tylko to możliwe chronić smoki... wybacz zacny krasnoludzie ale muszę uwolnić tego smoka.

Odwrócił się do grupki, która miała związanego smoka i podszedł do nich w w dłoni pojawił się miecz z lodu, którym  miał zamiar walczyć z cała tą grupą.

Lasard - 2010-05-30 16:45:20

Staldrog


Smok spoglądał za horyzont. Jego dwaj kuzyni zniknęli mu już z oczu.
-To tylko potwierdza jak dalekie mamy pokrewieństwo. Zrób to o co Cię proszę- nie nazywaj mnie bratem.
Staldrog wstał i wzbił się w powietrze, wylatując z jaskini. Zaczął powoli obniżać lot i zbliżać się do swojej kryjówki. Gdy chciał wylądować na placu, jego sługi zeszły mu z drogi. Czarny jaszczur podszedł do baszty i wbijając w nią swoje pazury wspiął się na nią i ponownie obserwował horyzont.
~Ach kuzynie, lepiej żebyś nie wiedział co planuję.

Rok 150, Dni 1

Greyu - 2010-06-03 20:43:39

Chalanthar






  Przybyli! Pierwsi poddani zapukali do bram! Chalanthar zacznie w końcu realizować swój plan hegemonii na pustyni. Przy pomocy albo raczej za pomocą tych małych ludzików zapanuje nad swą domeną. To zabawne jak łatwo omamić ludzką rasę zwykłymi słowami i obietnicami nie poparte żadnymi faktami albo nawet zaufaniem do mówcy.

  W każdym razie , nie powinienem ukazywać im jeszcze swego prawdziwego oblicza , z początku musi im się tu żyć dostanie i spokojnie. Za parę tygodni warto byłoby jeszcze raz zawitać do Orglastu i znów nakarmić kogoś obiecując złote góry.

  Czas otworzyć i ukazać pierwszym ludziom utopię , przynajmniej na razie utopię. Duża brama miała także mniejszy odpowiednik trochę dalej na wschód. Chalanthar rozkazał skierować się ludziom właśnie tam. Po niecałych 5 minutach , tłum stał już przy mniejszym wejściu. Chalanthar wciąż pod ludzką postacią rozsunął bolce zamykające bramę i lekko ją uchylił.
-Zapraszam , zapraszam!-
 
  Smok oprowadził mieszkańców po swojej krainie omawiając znaczenie i rolę każdego z budynków. Wymyślał również historię powstania co ważniejszych budowli. Chciał stworzyć pozory jakoby jest ziemskim właścicielem , który dostał te ziemie w spadku. W całej tej grupie osób znalazło się dwóch śmiałków , którzy chcieli obalić możnowładcę rzucając się z dwiema prymitywnymi siekierkami na Chalanthara. Ten w porę to zauważył i zamienił toporki w popiół. Przerażeni zbójcerze chcieli uciekać , jeden z nich nawet pogodził się z tym , że nie zdąży. Była to świetna okazja dla smoka by podbudować swój łagodny wizerunek.
-Podejdźcie...
  Zapłakani pokornie podeszli i uprzedzając kolejne polecenie uklęknęli. Chalanthar położył każdemu dłoń na ramieniu.
-Przebaczam wam , albowiem każdy popełnia błędy , pragnę stworzyć państwo w , którym królować będzie pokój i szczęście , wymierzać będę wyroki surowe ale sprawiedliwe , tym razem wam wybaczam...

  Tłum zdziwiony czekał na co innego. Jednakże to wydarzenie napawało ludzi optymizmem i tworzyło wokół Chalanthara aurę bezpieczeństwa w oczach ludu. Smok zaprosił tłum do swego pałacu , czekały tam nakryte stoły najrozmaitszą strawą. Usiadł na tronie i z szerokim uśmiechem na ustach nakazał by się częstowali...

Rok 150, Dni 20

Havoc - 2010-06-03 21:28:16

Ruiny Stolicy Starego Imperium Piasku - Ivvgrax
(Greyu)



- Bardzo ładnych... niewolników zebrałeś sobie. - usłyszał głos z tłumu. Ta osoba nic nie jadła. Kiedy zaczęła mówić, to wstała od stołu. Kiedy tylko spojrzał na Chalantara, to ten drugi rozpoznał mówcę. Nadal miał przy sobie sejmitary. - Macie zamiar ich wykorzystać do odzyskania jakiś starożytnych przedmiotów?

Greyu - 2010-06-03 21:36:52

Chalanthar






-Na jakiej podstawie snujesz takie domysły ... człowieku? Może wcale nim nie jesteś , pojawiłeś się niczym duch , poza wszelkim zauważeniem. Komuś tak tajemniczemu nie można zaufać. Pragnienie władzy i zazdrość często doprowadza ludzi do strasznych czynów , nawet do oczerniania swoich bliźnich.-

Havoc - 2010-06-03 21:45:14

Ruiny Stolicy Starego Imperium Piasku - Ivvgrax
(Greyu)



Nagle jeden z podróżników skojarzył ciemnoskórego i krzyknął do Chalanthara.
- Panie Chalanthar! To jest Abhar Mu-Rahn! Wielki bohater Orglastu! Wraz z kilkoma innymi pokonał Imperatora Węża. Byłego władcę Orglast, który wprowadził niewolnictwo! - po tych słowach i reszta tłumu się ocknęła i zaczęła klaskać do Abhara.

- Jak pan słyszy, panie Chalanthar. Mam pewne obawy co do przyszłości ludu tych ziem z powodu dawnych... no nie tak dawnych... wydarzeń, które miały miejsce w ciągu kilkudziesięciu lat. Może opowiecie co planujecie? Ruiny Ivvgrax są bardzo stare... z tego co powiedział mój krasnoludzki kolega, to kiedyś... z kilka tysięcy lat temu. Rządził tymi ziemiami bardzo duży smok, który nie miał skrzydeł. Ta wielka brama właśnie była jego. Nie mógł latać, ale kochał zwiedzać swe ziemie.

Greyu - 2010-06-03 21:49:44

Chalanthar






-Co planujemy? Nie wiem o czym mówisz, poza tym nie mam pojęcia , dlaczego mówisz w liczbie mnogiej. Smok powiadasz ... jak sam stwierdziłeś było to kilka tysięcy lat temu a mi o tym nic nie wiadomo. Miast stać i snuć spiskowe teorie zapraszam do stołu , wielkiego bohatera Orglastu , to dla mnie zaszczyt iż mogę gościć tak zacną personę w moich skromnych progach.-

Rok 150, Dni 20

Havoc - 2010-06-03 21:53:14

Ruiny Stolicy Starego Imperium Piasku - Ivvgrax
(Greyu)



Skinął głową.
- Dobrze. - przyłączył się do biesiady wraz z innymi. Wszyscy traktują go jak najlepszego przyjaciela. Nawet członka rodziny. Chalanthar pierwszy raz na oczy zobaczył kim są bohaterowie. Wszyscy ich kochają. Ratują świat. Pewno nawet posiadają moce, które mogą potwierdzić ich zasługi.

Greyu - 2010-06-03 22:27:18

Chalanthar






  Uczta trwała...Nowo przybyli mieszkańcy korzystali z dobroci swojego władcy tak jak tylko się dało. Wielkie mięsiwa , wędzone dziki , pieczone kurczaki , zniknęły w mgnieniu oka. Następnie kilkanaście amfor wina zostało opróżnionych do dna. Chalanthar cały czas obserwował nieumiejący się zachować motłoch. Wiodąca w  tej krainie rasa? Żałosne.

  Pod koniec uczty spojrzał niektórym w ich zapite mordy. Wystarczy trochę alkoholu by mieć takiego w garści . Zbliżał się wieczór. Chalanthar zaproponował wszystkim nocleg w miejscu uczty , zapewnił , że rano rozlokuje wszystkich odpowiednio i każdemu przydzieli domostwo. On zaś sam , wyruszył do swych komnat , już teraz chciał by mieszkańcy przestrzegali podstawową zasadę , "nie lubię gdy wchodzi mi się do moich prywatnych komnat , będziecie mieli możliwość nie wpuszczania mnie do swych domów , dlatego i ja wymagam od was tego samego"...

Rok 150, Dni 21

Huzar - 2010-06-03 22:54:05

Victhor




Kiedy i Staldrog odleciał, Mosiężny smok pomruczał jeszcze chwilę melodyjnie, po czym ospale, leniwie, ciężko i z wysiłkiem podniósł się na wszystkie cztery łapy. Przeciągnął się, naprężając mięśnie od nasad szponów po koniec ogona. Naprężył przy tym błony na łbie, kręgosłupie i przy zgięciach nóg, poruszając ostrymi szpikulcami. Powoli poczłapał w stronę wyjścia, wygramolił się przez otwór. Wyszedł na szeroką, zalaną słońcem półkę skalną, gdzie przysiadł i rozejrzał się.
   Na samej półce zmieściłyby się w niejakiej ciasnocie jakieś trzy smoki. Dla jednego, miejsca było dość. Grzbiet góry, należącej do krótkiego łańcucha znajdował się w odległości podobnej jak do ziemi. Góra była skalista, zrębowa, lecz porośnięta miejscami karłowatymi drzewkami i krzakami, z kolei grzbiet zajmowały wiekowe drzewa iglaste. Poniżej, daleko poniżej, otwierała się Północ. Duży wycinek dawnej puszczy, parę wieków temu wyciętej przez ludzi, którzy później odeszli. Teraz nie pozostały nawet fundamenty ich domów. A puszcza pozostała. I powoli odzyskiwała dawne ziemie.
   Tymczasem jej serce, matnia blisko góry tętniła życiem. Stada ptaków na niebie, stada zwierząt między drzewami. Bagna Staldroga znajdowały się na zachód stąd, blisko gór, w specyficznej niecce. Jeśli spojrzeć na wschód, w dali widać było granicę szturmujących piasków i zbity mur drzew. Tak jest, pustynia była na południu, niewidoczna zza grzbietu górskiego. Puszcza jednak trwała dzięki licznym, choć niezbyt silnym źródłom, tryskającym z góry, zasilającym właśnie bagna po lewej i niewielkie jezioro po prawej stronie Victhora.
    Nagle smok spiął się i runął w dół, pomagając sobie skrzydłami zanurkował między drzewa. Tam biegł, przedzierał się, a raczej przemykał swoim zwinnym ciałem między ogromnymi pniami. W lewo, w prawo, w dół, teraz skrzydła! Przeskoczył nad wielkim konarem. Machnął jeszcze dwa razy i wytrysnął ponad korony, jak delfin ponad fale. Ryknął gromko i wesoło, po czym ponownie zanurkował. Deptał trawę, gałązki i wystające korzenie, po ciele głaskały go i drapały mniejsze gałązki. Większe z nich łamał, pozostawiając mocne ślady. Wtem wokół jego pyska zaczął gromadzić się złotawy pył, który znaczył trasę biegu. Nagle błysnęło, a zamiast smoka między pniami jak kapliczki żwawo, jak leśny duch przemykał odważnie rączy jeleń z dumnie podniesioną głową, na której niósł imponujące poroże o dwunastu kolcach. Już nie zostawiał śladów. Prędkość jeszcze zwiększył. Mimo zmiany kształtu, zachował zmysły smocze. Rozróżniał kazde trzaśnięcie gałązki, zauważał każdą ominiętą mrówkę. Widział jednocześnie niedźwiedzia z lewej i dwa wilki z prawej. Był dla nich stanowczo za szybki. Wyżej, po gałęziach, przeskakiwały leśne licha. Gdzieś smignął satyr, na jakimś drzewie siedziała boginka. Victhor biegł, ciesząc siępędem i wolnością, zabawę czyniąc po ściółce, skałach, wzniesieniach i wądołach, biegnąc przed siebie i co jakiś czas raptem zmieniając kierunek. To zbiegał stromo w dół, to piął się pod górę, a najczęściej cwałował po skosie, tak jak skośny był teren. Wesoły i zmachany, chociaż w ogóle nie zmęczony wbiegł na skąpaną w słońcu polanę.

Rok 150, Dni 2

Havoc - 2010-06-04 16:40:54

Ruiny Lodowego Czerepu
(Bartek)



Grupka licząca pięciu zawadiaków spojrzała wryta na chwilę na lodowy miecz. Ale tylko chwilę. Przecież przed chwilą pokonali młodego smoka. Czemu mieliby się bać jednego człowieka.
Bitwa dla Brylianta była ciężka. Za mało doświadczenia miał w walce, ale dawał sobie radę.
Pierwszy zbój rzucił łańcuchem próbując złapać go, ale zanim mógł pociągnąć to smok to zrobił. Mężczyzna mocno poleciał, z kilkanaście metrów. Prosto na drzewo. Łamiąc sobie przy tym niejedną kość.
Z krzykiem na ustach smoczyna rzuciła się na resztę. Jednak koniec walki był inny niż zakładał. Trzech mężczyzn pokonał kilkoma ruchami mieczem, nawet jednemu łamiąc miecz w pół. Ostatni, szef mający halabardę zrobił potężny zamach i otworzył brzuch Bryliantowi, gdy on machnął mieczem i odciął mu rękę. Walka się skończyła, a smok ledwo stał.
Krasnolud nic nie robił, aż bitwa się nie skończyła. Wtedy też smok usłyszał jakąś inkantację leczniczą z tyłu. Jego rana szybko się zasklepiła. Mógł normalnie stanąć.

Gdy spojrzał na leżącego młodego smoka, to widział że krasnolud już jest przy nim.
- Już za późno. - odezwał się krasnolud wstając od niego. - Smok nie przeżyje. Jego rany są zbyt ciężkie nawet na mą magię. Nie jestem w stanie go wyleczyć. Jest on nawet w wielkim bólu. Jedynie co można dla niego zrobić... to skończyć z jego cierpieniem.

Greyu - 2010-06-04 18:40:47

Chalanthar






  Gdy strawa i napitki już się skończyły , zauważył , że Abhar wychodzi z sali tronowej , najwyraźniej chciał szybko się ulotnić. Chalanthar podążył za nim. Gdy wyszedł przed budynek miał go jeszcze w zasięgu wzroku. -Stój...- Powiedział spokojnym głosem , nadal podążając w stronę bohatera Orglastu. -Wzbudzasz w nich wielki szacunek , pokonałeś imperatora węży i zlikwidowałeś niewolnictwo. To niezwykłe , czego szukasz u kogoś takiego jak ja , potrzebujesz wyzwania? Czego pragniesz ... człowieku ... ? Szukasz zwady , bogactwa , ponownego rozgłosu? Ludzie potrafią szybko zapomnieć o zasługach ... Czego chcesz ... ? Nie składam tobie żadnych propozycji , zastanawia mnie poprostu czemu pofatygowałeś się aż tutaj ? - Mówił z nieustannym uśmieszkiem na ustach , prowokował go , jednak wiedział , że ten go nie zaatakuje , obserwacje pozwoliły stwierdzić , że ten człowiek to osoba o łagodnym usposobieniu. Człowiek ... ?

Bartek - 2010-06-05 09:39:46

Bryliant



Po skończonej walce i podchodząc do smoka odezwał się do tymi słowy:

-Wybacz że nie zdążyłem cię uratować oraz to co teraz zrobię zaśnij a ja cię zamrożę na wieki.



Pozostały czas człowieka 9 godzin.

Havoc - 2010-06-05 21:31:05

Ruiny Stolicy Starego Imperium Piasku - Ivvgrax
(Greyu)



Abhar odwrócił się i spojrzał poważnie na smoka.
- Znam twe prawdziwe oblicze... smoku. Nie chce, aby ludność ponownie doświadczyła niewolnictwa, a twa siła po kilku setkach lat pewno da ci więcej władzy niż Imperatorowi Węża. Od ciebie... chcę, aby żyli oni spokojnie... jeśli nie... ja cię znajdę.

Ruiny Lodowego Czerepu
(Bartek)



Krasnolud odszedł od ciała smoka.
- Co cię magu tutaj sprowadza? Co to była za eksplozja w tamtych ruinach? To ty ją wykonałeś? Czemu niszczysz zabytki? - szybko zapytał Brylianta kilka pytań.

Greyu - 2010-06-08 20:55:00

Chalanthar






-Mówisz o prawdziwych obliczach... Mówisz też o setkach lat... Jakie zatem jest twe prawdziwe oblicze?-

Havoc - 2010-06-08 21:04:04

Ruiny Stolicy Starego Imperium Piasku - Ivvgrax
(Greyu)



- Jestem tylko człowiekiem, który posiada wystarczającą moc, aby zniszczyć nie jednego z twej rasy. Jednak... potrafię ją wykorzystać odpowiednio. - odwrócił się i ruszył w stronę bramy. - Jeszcze się spotkamy, Chalantharze.

Greyu - 2010-06-08 21:25:49

Chalanthar






-Bywaj zatem , i do zobaczenia...- Patrzył przez chwilę jeszcze jak Abhar znika za górami piachu. Chalanthar był bardzo podekscytowany , dopiero co wylazł z leża , a los już podrzuca mu kłody pod nogi. Lubił mieć pod górkę.
  Czas wracać do osadników. Wszedł do komnaty gdzie niektórzy jeszcze kończyli pić bądź jeść. Reszta spała lub śpiewała biesiadne piosenki. Przeszedł przez całą salę tronową , przekroczył próg sporych , drewnianych , zdobionych drzwi i znalazł się w dosyć długim korytarzu , od którego odchodziło kilka mniejszych i gdzieniegdzie widać było drzwi do pomniejszych komnat.
  Na końcu korytarza znajdowały się, bliźniacze do drzwi frontowych, wrota. Otworzył energicznie oba skrzydła i wszedł do swojej komnaty. Była bardzo duża. Pod równoległą ścianą do tej przy której znajdował się teraz Chalanthar stało duże , ludzkie , obite czerwoną frotą łóżko z wysokim baldachimem , ze zwisającymi z niego jedwabnymi firankami. Drewniane części łoża były misternie zdobione. W pomieszczeniu znajdowało się wiele mebli pasujące do posłania. Z racji tego , że długo nikt tu nie zaglądał gdzieniegdzie widać było sporej wielkości pajęczyny. Chalanthar jednym pstryknięciem palców spopielił je wszystkie. Podłoga w większości wyłożona była kaflami. Spora przestrzeń dookoła łóżka wyłożona była panelami. Z wysokiego sufitu zwisał materiał podobny do tego przy barłogu. Do pomieszczenia nie wpadało światło , ponieważ było ono pozbawione jakichkolwiek okien. W wielu miejscach na ziemi , jak i pod sufitem znajdowały się wielkie , metalowe misy służące do podtrzymywania ognia.
  Chalanthar wziął poduszki i materac z łoża ustawiając je w kącie , tak by wygodnie mu się spało. Wejściowe drzwi zamknął na bolce , tak by nikt niepożądany nie wszedł do środka. Stanął na środku sali. Zamknął oczy i rozłożył ręce. W okół niego zaczęły krążyć płomienie , pokój był na tyle ogromny , że ogień niczego nie dosięgnął. Wszystko trwało bardzo krótko , po czym smoczy Chalanthar usnął na prowizorycznym posłaniu.

Rok 150, Dni 21

Bartek - 2010-06-10 20:56:00

Bryliant



Kiedy wyprostował się powiedział do krasnoluda :

-Co mnie tu sprowadza?Hmmm... sprowadza mnie to iż poszukuję miejsca do założenia królestwa, w którym będzie panował spokój i dobrobyt, gdzie ludzie będą żyli w zgodzie z innym rasami. A ja będę sprawował rządy nad ludem i na pewno nikogo nie będę zabijał chyba że złamie prawo wtedy będzie musiał zostać ukarany karą śmierci lub wypędzeniem. Odpowiadając na twoje pytanie to ja wywołałem ten huk przepraszam że cię zbudziłem. A jeśli chodzi o bramę to musiałem wyjść przez nią a że była zamarznięta to musiałem ją jakoś otworzyć. Czy masz jeszcze jakieś pytania drogi krasnoludzie jeśli nie to pozwól, że udam się do ruin i tam na razie pomedytuję aby odzyskać siły.

po czym obrócił się i poszedł w stronę gór.

Havoc - 2010-06-11 17:37:47

Ruiny Lodowego Czerepu
(Bartek)



- Żadnych pytań... na razie. Jeszcze się spotkamy. Ja wracam do miasta. - powiedział krasnolud odchodząc od Brylianta.

Greyu - 2010-06-11 18:10:16

Chalanthar






  Na pięknym , dużym , ciosanym w drewnie zegarze ściennym wybiła 9 rano. Chalanthar obudził się , ziewnął potężnie po czym rozprostował grzbiet. Metamorfoza przebiegła bardzo szybko , stał jako człowiek w czarnych szlacheckich szatach po środku swojej komnaty. Był trochę zaspany , więc położył się na chwilę na łożu. Zamknął oczy i tworzył wizję idealnego , dla niego , państwa.
  Kompleks świątynny otoczony byłby dodatkowym murem , z nabitymi na niego drewnianymi palami. W pobliskiej kopalni pracować będą ludzie. Ludzie zmuszani do niewolniczej pracy , co chwilę poganiani przez innych , uzbrojonych przedstawicieli rasy ludzkiej. Na głównym placu o dużym polu będą stały szubienice , z pewnością często z "dodatkowym balastem". I on , na dachu świątyni , już jako smok , skąpany w słońcu i blasku chwały. Na sam wydźwięk jego imienia ludzie będą drżeć ze strachu.
  W takim razie , marzenia trzeba przekształcić w czyny! Wstał z łóżka i powędrował do sali tronowej. Przy stołach siedzieli już rozbudzeni ludzie , wyraźnie czekali , aż obudzi się i oprowadzi ich po nowym miejscu zamieszkania. Przywitał się z nimi i zaproponował obchód. Grupka żwawo podążyła za nim. Pierwszym co im pokazał były domy. Gliniane , nieraz dwupiętrowe domki z drewnianymi drzwiami i okiennicami. Wszystkie były w pełni wyposażone , kuchnia z miejscem na drewno lub węgiel oraz metalową płytą , która podgrzewała się gdy ognisko zostało rozpalone. Drewniane stoły były solidnie wykonane , w wyglądzie nie grzeszyły niczym nadzwyczajnym , jednakże mógł on pomieścić do sześciu osób na raz. Do stołu dołączone były krzesła i gdzieniegdzie ławy. Skromne szafki na sztućce i talerze były odpowiednio wyposażone. W domku poza niezbędnymi do "godnego" życia przedmiotami były też zabawki bądź szafki na niepotrzebne graciajstwo. Toaleta była sprytnym rozwiązaniem. Kamienny kwadrat z również kwadratowym otworem na którym się siadało , połączony był z kanalizacją miejską. Fekalia ze wszystkich budynków trafiały w jednym miejscu do oceanu , daleko od miasta.
  Przyszła kolej na kopalnie , Chalanthar naturalnie obiecywał godziwą zapłatę i warunki pracy odpowiadające standardom. Co bardziej rozgarniętych mianował "kierownikami". Mieli oni dopilnować , by pracownicy zbytnio się nie obijali , głosił sprawiedliwość , górnik nie robiący nic , nie zasłużył na jakiekolwiek pieniądze.
  Następnie przedstawiona została wszystkim szkółka gladiatorów. Był to spory budynek z placem ćwiczeniowym oraz z maszynami pomagającymi w ćwiczeniach siłowych. Zbrojownia owego budynku była świetnie wyposażona. Rodzajów zbroi było mnóstwo. Od lekkich bawełnianych koszul , przez skórzane kaftany aż po płytowe , majestatyczne , pełne zbroje. To samo dotyczyło broni. Miecze , topory , włócznie , halabardy , młoty , kusze , łuki , jednoręczne , półtora i dwuręczne. Kilku zwiedzających od razu zgłosiło się jako chętni na trening.
  Główną atrakcją miała być arena. Wielka , z zewnątrz kwadratowa budowla bez dachu posiadała kilkadziesiąt tysięcy siedzących miejsc , plus miejsca dla władcy i jego najbliższej kasty. Chalanthar pod niebiosa wychwalał przyszłe rozgrywki , które miały dostarczyć mieszkańcom niezapomnianych wrażeń i niesamowitego widowiska.
  Władca każdemu przydzielił stanowisko i miejsce zamieszkania , zeszło na to dużo czasu. Wyznaczył również ludzi , którzy mieli handlować z innymi miastami , zarówno pożywieniem jak i złotem.
  Pod koniec dnia , smok położył się spać , z myślą , że jego państwo zaczyna nabierać własnego tempa.

Lasard - 2010-06-14 17:24:59

Staldrog



Smok czekał na swojej baszcie aż do wieczora. Kiedy słońce zaczęło kryć się za horyzontem Staldrog wydał swoim sługom rozkaz do wymarszu a sam złapał za skrzynię ze złotem i poleciał na północny-zachód. Leciał w niewielkiej odległości od swoich nieumarłych, by miec na nich oko. Po około 3 godzinach trafił na niewielką polankę którą przecinała droga, gdzie wylądował, kładąc skrzynię na środku. Zamienił się wtedy w człowieka- wysokiego mężczyznę, odzianego w czarno-czerwony płaszcz z kapturem i wysokim kołnierzem zasłaniającym jego usta i nos. Nakazał to wtedy swoim sługom skryć się w gęstym lesie ich otaczającym. Teraz musiał tylko czekać...
Minęła godzina i smok w końcu usłyszał tętent koni i postukiwanie kół powozu. Z drugiej strony drogi nadjeżdżały dwa duże powozy, których zawartość przykrywały płachty jakiegoś materiału. Smok uśmiechnął się delikatnie, on wiedział co tam jest... Woźnicą pierwszego powozu byl mężczyzna z długimi blond włosami, odziany w lekką skórzaną zbroję- sprzedawca, drugim powoził jeden z jego ochroniarzy, których wokół obu wozów stał jeszcze z tuzin. Wszyscy odziani w skórzaną zbroję ze stalowym napierśnikiem.
-Witam. -odezwał się blondyn- Towar dostarczony tak jak Ci obiecywałem. Masz zapłatę?
Smok w ludzkiej skórze podszedł do skrzyni, otworzył jej zamek i odchylił wieko. W środku leżało pełno złotych monet, a ludzie jęknęli z zachwytu.
-Tak jak obiecywałem- tysiąc złotych monet. -odezwał się Staldrog- Mogę zobaczyć towar? -zapytał.
-Oczywiście. Czyżbyś myślał że Cię oszukam?
-Chodzą różne plotki o Panu.
-I nawzajem, panie eee... Orangus? Dobrze mówię?
-Taak... -powiedział smok z chytrym uśmiechem na twarzy, następnie podszedł do powozu i zrzucił płachtę z wozu. A na nim leżała ogromna sterta broni- kusze, miecze, topory, tarcze i wiele innych; na drugim to samo.
-Tak jak obiecywałem. -odezwał się przemytnik- Oto uzbrojenie dla 3 setek wojowników.
-Wspaniale... -zaśmiał się smok.

Rok 150, Dni 2

Huzar - 2010-06-15 05:14:32

Victhor




Tam przemienił się w smoka i wytarzał w wysokiej trawie, po czym wygrzewał się do nocy. Wtedy Zerwał się do lotu po zachmurzonym nocnym niebie. Krążył ponad lasem, szukając. Nadciągała burza z piorunami. W Victhorze zagrały emocje, serce mocniej zabiło z radości. Wzleciał wyżej, między chmury. Na dole zerwał się wicher targający koronami drzew. Nagle, niespodziewanie, z wielkim trzaskiem i hukiem uderzył pierwszy grom. Victhor, ucieszony, wystrzelił własnym piorunem. Potem uderzył drugi, trzeci. Smok za każdym razem odpowiadał. Euforia, szaleństwo, grom za gromem, trzask, błysk i huk i uderzenie. Mosiężny latał między piorunami, ostro skręcał, zawracał, beczkował i pikował. Zleciał w dół, by po chwili ponownie wznieść się w górę, lecz jego bystry wzrok przykuły ludzko-kształtne postaci na kolejnej polanie. Skierował się tam. Swoimi bystrymi oczami zobaczył dwie postaci, pierwsza o długich czarnych włosach, ubrana w skóry dzikich zwierząt. Kostur wytrącony z ręki, postać półleżała na boku. Wytężając wzrok smok dojrzał ostro zakończone uszy. Naprzeciw niej rycerz w pełnej zbroi, na ramionach biały płaszcz z symbolem jakiejś skomplikowanej, ludzkiej wiary. Wytężając słuch, poprzez łomot wiatru, huk błyskawic i szum liści usłyszał słowa:
- Plugawy odmieńcze, demonie, korzystający z nieczystej magii i przemieniający się w brudne, niskie zwierzęta, giń, w imię moich bogów! -
  ~Ocena sytuacji: Istota słabsza atakowana. Potężny zabije ją w imię chorych, ludzkich idei. Mnie pewnie też by zabił. Wyjścia są dwa. Ale ktoś musi wziąć odpowiedzialność za otaczający świat.~
   Vichthor zapikował ostro. Rycerz zbliżał się do leżącego. Gdy tylko mógł, smok z wyrzutem głowy i z całą mocą grzmotnął piorunem w człowieka. Zarył pazurami o ziemię, oddzielając ofiarę od jej kata.

Rok 150, Dni 3

Lasard - 2010-06-20 21:46:51

Staldrog



-...tak, wspaniale! -smok zaśmiał się jeszcze głośniej, do tego dość złowieszczo.
-A ty co się tak cieszysz?
-Ach, to dlatego mój dobry przyjacielu, że otrzymałem tak wspaniały sprzęt... sprzęt za który nie mam zamiaru płacić!
-Coś ty powiedział?! -krzyknął przemytnik, a jego ludzi przygotowali się do ataku.
Smok uniósł dłoń i pstryknął. w tym momencie żołnierzy otoczyli nieumarli którzy wyszli zza drzew i krzaków. Przestraszeni ludzie zaczęli panikować. Podobnie jak konie.
-Co to ma znaczyć Orangus?! Zabijcie tych nieumarłych! -krzyknął "sprzedawca", jednak jego straż najwyraźniej nigdy nie spotkała się z czymś takim, gdyż nie wiedzieli co robić. Część z wojowników minęła sługi Staldroga i uciekła w las.
-Trochę Cię okłamałem przemytniku. Nie nazywam się Orangus... me imię to Staldrog!
Gdy smok wykrzyczał swe imię, w mgnieniu oka przeobraził się w swoją normalną postać. Gdy przed ludźmi stanął duży czarny smok strach jaki czuli przeobraził się w przerażenie. na ich szczęście nie czuli go długo. Strach ich obezwładnił, nie byli w stanie uciekać czy walczyć. Nieumarli rzucili im się do gardeł szybko pozbawiając ich życia. Został tylko przemytnik, który siedział teraz w kałuży własnego moczu i spoglądał z otwartą gębą to na smoka, to na poszarpane ciała swoich poległych towarzyszy.
-Na twoje szczęście człowieku, nie lubię pastwić się nad ofiarą.
Nim człowiek zdążył cokolwiek zrobić, smok wgryzł się w jego ciało i pożerając. Konie przywiązane do powozów zaczęły wierzgać próbując się wyzwolić. Smok tylko warknął a nieumarli rozszarpali zwierzęta.
-Zabierzcie to do siedziby. -nieumarli na jego rozkaz zaczęli ciągnąć wozy~ Podróż zajmie pewnie więcej czasu. Teraz trzeba to tylko dostarczyć orkom.

Rok 150, Dni 3

Bartek - 2010-06-21 08:42:44

Bryliant



Po wejściu na górę odrazu zdeformował się do swojej pierwotnej postaci podczas deformacji zaczął najpierw pojawiać się :ogon następnie chude nogi zaczęły pogrubiać się i pokrywać łuskami kiedy łapy stały  się oczekiwanych rozmiarów, nagle z głowy Brylianta wyszły dwa rogi a twarz wydłużyła się i przemieniła w smoczy pysk. Kiedy smok już przybrał swoje kształty rozpostarł skrzydła i wzbił się w powietrze aby polatać sobie w chmurach bez żadnego celu.

Rok 150 dzień 16

Huzar - 2010-06-21 14:58:43

Victhor




  Zagrzmiało i błysnęło. Potężny i groźny smok stał naprzeciw podnoszącego się z ziemi rycerza w błyszczącej zbroi. Gdy się podniósł, jego płaszcz zafurkotał na wietrze. Rycerz zakrzyknął, a jego głos pokonał grzmienie i szum burzy.
- A teraz sam demon przybył, by cię ratować, plugawcze! Zginiesz z mojej ręki, ty i twój pupil! - krzyczał, pewny siebie. Nagle zaczął szeptać, a spod jego dłoni zaczęło wydobywać się białe światło. Powoli stawało się coraz mocniejsze, jakby miało objąć całą postać. Po ostrzu miecza ślizgały się białe smugi światła, najpierw przy rękojeści, potem coraz dalej. Jego głos narastał i potężniał w trakcie odmawiania modlitwy... Nagle rozległ się straszny wrzask.

  Gdy smok usłyszał słowo "pupil", wściekł się. Warknął, a wokół jego pyska szybko narastała chmura magii. Dwa razy pojawiła się iskierka w pysku. Miedziany wygiął łabędzio szyję do tyłu, by błyskawicznie wystrzelić ją w przód. Ryk smoka, syk smoczej błyskawicy i grzmot pioruna z wściekłych niebios uderzyły w rycerza. Odpowiedział jedynie wrzaskiem. Nie pozostało po nim nic. Wiatr targał koronami drzew, a błyskawice rozświetlały grube, kłębiaste, czarne chmury przesłaniające nocne niebo. Victhor obrócił się i spojrzał na ranną postać leżącą na ziemi. Teraz był pewien, że to elfi szaman. Widać było, że utrzymuje się przy świadomości jedynie resztkami sił. Smok zniżył głowę i spojrzał mu prosto w oczy.
- Uratowałem ci życie. Jesteś mi je winny - przemówił. Leżący jedynie skinął głową, po czym jego głowa opadła, a on stracił świadomość. Smok - bystry wzrokiem i umysłem - odgiął szyję, by swym gadzim językiem chwycić kostur elfa. Delikatnie zamknął bezwładną postać w swoich szponach, po czym zerwał się i odleciał w kierunku smoczego leża.

    Elf odzyskał świadomość w ogromnej grocie. Był środek dnia. Czuł się dobrze, jego rany były zaleczone. Rozejrzał się po jaskini. Nagle znieruchomiał, gdy jego wzrok padł na wpatrzonego w niego miedzianego smoka. Elfa uderzyło jego zachowanie. Głowa uniesiona wysoko, cielsko leniwie rozwalone na skałach. Kołysał łbem, zapatrzony w jakiś punkt. Zdawał się go nie widzieć. Szaman powoli wyciągnął rękę po swój kostur, leżący tuż obok. Ręka powoli i płynnie sięgała po kij, jakby nie poruszała się, a wyrastała z ciała w przyspieszonym tempie... Niespodziewanie smok przemówił.
- Mów mi Thor. Uratowałem ci życie, jesteś mi je winny - elf skamieniał, skonsternowany. Jednak cisza znów została przerwana. - Opowiedz mi o sobie - rozkazał smok.

Rok 150, Dni 4

Bartek - 2010-07-06 21:57:45

Bryliant



Po powrocie do ruin spojrzał w stronę z której przyleciał na to miejsce i zaczął rozpamiętywać  o swoich braciach dokładnie o:

- Victhorze, lubił go za to że ma dość dobre nastawienie do ludzi i nie tylko.

- Staldrogu, za którym zbytnio nie przepadał

- Chalantarze, którym też zbytnio nie przepadał z względów czym on się zajmował

Kiedy tak rozpamiętywał łza uroniła się mu z oka a kiedy uderzyła o posadzkę  zamieniła się w wygodne leże, na którym smok zwiną się w kłębek i zasną.

Bartek - 2010-07-22 15:57:11

Bryliant



Po przespaniu dwóch dni obudził się i wyprostował się przeciągnął leniwie i wzbił się w powietrze żeby znaleźć jezioro aby popływać sobie i wykapać, kiedy wrócił z kąpieli poleciał w stronę miasta i znalazł sobie miejsce żeby się przemienić i jak by nigdy nic wszedł do miasta i zaczął się rozglądać...

Rok 150 dzień 18

Havoc - 2010-07-23 22:19:55

Miasto Dunrerhaim



Dunrerhaim było miastem zamieszkanym przez samych krasnoludów. Blisko gór, nadal dotykał ich śnieg. Wszyscy spokojnie żyli i chodzili z jednego miejsca na drugi. Nic nadzwyczajnego się w mieście nie działo.
Jedna rzecz co mogła przykuć uwagę Brylianta, to wcześniej poznany krasnolud rozmawiał z jakimś człowiekiem ubranym w ciemne ubranie, przykryty kapturem.

Bartek - 2010-07-23 22:27:03

Bryliant



Za uwarzywszy krasnoluda i człowieka podszedł do nich aby przysłuchać się rozmowie...

Havoc - 2010-07-23 22:31:38

Miasto Dunrerhaim



- Kto ci wysłał ten list? - spytał krasnolud zakapturzonego człowieka.
- Od Abhara jest... podobno jakiś smok właśnie zajął pobliskie ruiny. Możliwe, że jest to potomek tamtego. - powiedział mężczyzna, który ma głęboki i szorstki głos.
- Miejmy nadzieję, że nie będziemy musieli znowu odbijać jakiś ziem od smoków. - skomentował krasnolud. Gdy tylko podniósł głowę zobaczył, że właśnie zakapturzony mężczyzna spogląda na Brylianta.
- Tak? - odwrócił się krasnolud też zauważywszy przemienionego smoka.

Bartek - 2010-07-23 22:54:13

Bryliant



-Witam panów powiedział raźno i uśmiechną się  -O czym tak dyskutujecie? zapytał lekko jak gdyby nigdy nic.

Havoc - 2010-07-25 12:55:31

Miasto Dunrerhaim



Zakapturzony mężczyzna odwrócił się i odszedł. Nie mówił nic Bryliantowi.
- Coś na pana temat. Czego pan szuka w tym mieście? - spytał krasnolud.

Bartek - 2010-07-25 14:37:39

Bryliant



Patrząc się na krasnoluda odpowiedział :

-Przybyłem tutaj po to by osiąść i panować nad tym i innymi miastami oczywiście nikogo nie zmuszam do tego.

I uśmiechną się po czym powędrował dalej przez miasto w poszukiwaniu jakiś ludzi.

Havoc - 2010-07-26 13:57:53

Miasto Dunrerhaim



Krasnolud zmarszczył brwi na słowa smoka.
- Wątpliwe. Tutejszy lud nie potrzebuje władcy. Każdemu się powodzi. Czemu mieliby ciebie słuchać? - szedł za nim i mówił.
W mieście nie było żadnych ludzi. Jedynie tamten zakapturzony był z rasy ludzkiej.

Bartek - 2010-07-27 10:12:56

Bryliant



Spojrzał na krasnoluda i powiedział:

- Cóż władanie takim wspaniałym miastem gdzie wszystko jest takie piękne było by piękne a jeszcze mieć u boku tak zacną i silna rasę jak wy takich świetnych: kowali i górników czy też rzemieślników to po prostu wspaniałe i uważam że władca powinien być ale to inna sprawa... i w tej chwili urwał zdanie i przystaną sięgną do sakiewki po 3 złote monety i wyciągną rękę do krasnoluda mówiąc -To dla ciebie.

Havoc - 2010-07-29 21:38:01

Miasto Dunrerhaim



Spojrzał na niego z wściekłością. Uderzył w dłoń Brylianta, odrzucając jego monety na kilka metrów.
- Nie potrzebują tutaj władcy. Nie potrzebują ciebie tutaj. Wasza rasa powinna zostać wybita w pień. Macie szczęście, że posiadacie jakąś antyczną wiedzę inaczej byłbym na pierwszy liniach bohaterów, którzy polują na was.

Bartek - 2010-08-18 14:50:28

Bryliant



Po tych słowach usłyszanych od krasnoluda przyspieszył kroku i pogrążył się w myślach i tak szedł przez miasto...

www.skijumpingmanager.pun.pl www.dbj.pun.pl www.scaletuning.pun.pl www.patriota.pun.pl www.zagubionawyspa.pun.pl